9. Kolejka     I Liga NLH    Sezon:  2013-2014

Gold-Dent P.T.

5 - 2

Team4Fun


Informacje na temat meczu:

Hala sportowa w Zielonce
Hala sportowa w Zielonce

Data:  28 lutego 2014   Godzina:  20:45

Sędzia: Piotr Olszewski

Strzelcy:

Maksymilian Poczman (16), Radosław Benbenkowski (22, 26), Kamil Boratyński (36), Marcin Błędowski (37) - Grzegorz Bajszczak (15), Łukasz Groszek (25)

Asystenci:



Skrót meczu: TUTAJ


Składy zespołów:


Nr.
Team4Fun


Legenda:

ball     Bramka
assist     Asysta
MOM     Najlepszy zawodnik meczu
MOM     Najlepszy zawodnik drużyny (według kapitana rywali)
in     Wszedł z ławki
becnhc     Cały mecz na ławce

Relacja z meczu

Właśnie to spotkanie rozpoczęło piątkowe zmagania finiszu rozgrywek pierwszej ligi siódmej edycji NLH. O ile podopieczni Łukasza Mroza stracony sezon - bo czym innym dla aktualnego mistrza jest walka o cele inne niż podium? - chcieli zakończyć wygraną pozostawiając po sobie dobre wrażenie, to dla ekipy Przemka Tucina wynik tego spotkania miał ogromne znaczenie, bo na koniec rozgrywek mogli zostać wiceliderem. Nie wszystko jednak zależało tylko od nich. W pozostałych dwóch spotkaniach rezultaty musiały ułożyć się po ich myśli. Celem  nadrzędnym było jednak zdobycie trzech punktów i do tego zabrali się z wielkim animuszem. Już na samym początku meczu dwiema skutecznymi interwencjami przed utratą bramki popisuje się kapitan T4F – jego formę sprawdzili Radek Benbenkowski i Marcin Błędowski. Przemek Tucin - grający w tym spotkaniu na pozycji bramkarza - nie musiał również długo czekać na sprawdzenie swoich umiejętności w nowej roli. W 8 minucie T4F wyprowadza kontrę trzema zawodnikami – Łukasz Groszek, Norbert Ciok i Adam Góralczyk – ten drugi nie wykorzystuje jednak okazji na strzelenie bramki a koledzy nie są już w stanie na dokładne dobicie piłki przy dobrej postawie golkipera. W jeszcze dogodniejszej sytuacji znalazł się w 14 minucie Kamil Boratyński – jemu jednak na przeszkodzie stanął słupek. Pomimo iż na boisku przewaga zaznaczała się po stronie „"Dentystów" wynik otworzył Grzegorz Bajszczak. Przedryblował prawie całą długość boiska i pomimo niezłej interwencji świeżo upieczonego bramkarza, zdołał wbić selecta do bramki – 15 minuta i wynik 0:1. Radość z prowadzenia nie trwała zbyt długo – już w następnej akcji Maksymilian Poczman wyrównuje stan spotkania wykorzystując podanie wzdłuż bramki od Radka Benbenkowskiego. Ostatnie trzy minuty pierwszej odsłony to napór Team4Fun i tylko dzięki bardzo dobrej postawie kapitana Gold-Dentu oraz odrobinie szczęścia wynik nie uległ zmianie. Swoich okazji nie potrafił przekuć na gole najlepszy strzelec Ekstraklasy Norbert Ciok – przegrywał pojedynki z bramkarzem, słupkiem i samym sobą. Pomimo iż do przerwy wynik to tylko 1:1 zawodnicy włożyli mnóstwo sił w walkę na parkiecie, dlatego też z chęcią zeszli na zasłużony odpoczynek. Po wznowieniu gry znów w natarciu Gold-Dent - i to z jaką skutecznością! W 22 minucie strzelec pierwszej bramki Maksymilian Poczman sam może sfinalizować ładną akcję, jednak odgrywa koledze i Radek Benbenkowski obok asysty dopisuje sobie również bramkę – 2:1. Utrata remisu podziałała na T4F bardzo mobilizująco. Zawodnicy zaczęli szybciej poruszać się po parkiecie, dzięki czemu stanęli przed kolejnymi okazjami na wyrównanie. W 24 minucie po rozegraniu rzutu wolnego z okolic pola karnego piłka obiła słupek, ale już minutę później sędzia wskazał na środek boiska. Na 2:2 strzelił Łukasz Groszek – przyprawiając przy okazji kolegów o zawał serca. Każdy zawodnik będący na jego miejscu uderzyłby piłkę w pierwszym kontakcie lub tuż po jej przyjęciu, on jednak pozwolił sobie na zabawę i delikatnie podciął nad nogą bramkarza, gdy ten leciał już w jego stronę. Historia lubi się powtarzać i tu mieliśmy powtórkę z rozrywki z pierwszej połowy. Chwila rozluźnienia i nie mija minuta a Gold-Dent po raz kolejny trafia. Drugi raz na listę strzelców wpisany zostaje Radosław Benbenkowski strzelając mocno i celnie – piłka po drodze obija jeszcze słupek a asystę odnotowuje Łukasz Kaczmarczyk. W 30 minucie powinien być remis – sytuacja jakich wiele w każdym spotkaniu T4F – koledzy grają a nogę dokłada ich snajper. Tego wieczora jednak Norbert Ciok swój szczęśliwy celownik pozostawił chyba w domu – pomimo ładnego przedłużenia lotu piłki, intuicyjną paradą popisuje się Przemek Tucin, niwecząc szansę na podwyższenie dorobku bramkowego przeciwników. Łukasz Mróz motywuje ekipę do jeszcze większego wysiłku i zaangażowania w akcje ofensywne, samemu podchodząc pod połowę przeciwnika. W 36 minucie  ataki oponenta wykorzystują "Dentyści" i szybką kontrą podwyższają na 4:2. Bramkę wślizgiem zdobył Kamil Boratyński a kolejną asystę odnotował najlepszy tego wieczora Radek Benbenkowski. To jednak nie był koniec festiwalu strzeleckiego. Marcin Błędowski był tym, który ustalił wynik spotkania na 5:2 po ładnej solowej akcji kładąc przy okazji bramkarza i oddając strzał do pustej bramki. Team4Fun pomimo sporego zaangażowania nie zdołał się przeciwstawić lepiej dysponowanemu przeciwnikowi i ten sezon kończy na szóstym miejscu. Na pewno na przyszły sezon Łukasz Mróz przeprowadzi jakieś wzmocnienia personalne lub nie dopuści do takich braków treningowych swego zespołu jak w tym sezonie i znów będzie się liczył w gronie faworytów do zwycięstwa. Gold-Dent swoje zadanie wykonał w stu procentach, zagrał futbol taki, jak przez cały sezon i teraz przyszło mu liczyć na pozytywne wieści z innych spotkań. A tam zdarzył się cud. Szansa na pozytywny scenariusz wynosiła 5%, zwłaszcza przy wyniku 4:0 dla Samych Swoich do przerwy z In-Plusem. Opatrzność czuwała jednak nad "Dentystami" i gdy Szóstka ograła Pub Offside stało się jasne, że Gold-Dent zakończył zmagania na drugim stopniu podium! Awansować o trzy pozycje, w ostatniej kolejce sezonu, to ogromna sztuka. A przecież w wielu wywiadach gracze w żółto-niebieskich koszulkach podkreślali, że ten sezon jest stracony. I pewnym stopniu jest, bo mistrzostwo uciekło w siną dal, lecz srebrnego medalu, pierwszego w historii tego zespołu, nie można lekceważyć. Zwłaszcza, że wiele ekip marzyło o takim miejscu, a dziś oglądają plecy Przemka Tucina i spółki. Morał z tego taki, iż warto wierzyć i walczyć do końca. Brawo! Za ten mecz, za emocje w pozostałych spotkaniach i za historyczny medal. Do zobaczenia na jesieni!