4. Kolejka     I Liga NLH    Sezon:  2014-2015

In-Plus

6 - 2

Cubana


Informacje na temat meczu:

Hala sportowa w Zielonce
Hala sportowa w Zielonce

Data:  18 grudnia 2014   Godzina:  20:45

Sędzia: Hubert Siejka   Sędzia 2: Piotr Olszewski

Strzelcy:

Rafał Prażuch (4, 6, 23, 40), Paweł Szymańczuk (4), Karol Szeliga (28) - Bartłomiej Sosnówka (26, 32)

Asystenci:



Kartki: Mariusz Kowalski I (4)

Skrót meczu: TUTAJ


Składy zespołów:


Nr.
Cubana


Legenda:

ball     Bramka
assist     Asysta
MOM     Najlepszy zawodnik meczu
MOM     Najlepszy zawodnik drużyny (według kapitana rywali)
in     Wszedł z ławki
becnhc     Cały mecz na ławce

Relacja z meczu

W 1.lidze wydawało się, że ciężko będzie przewidzieć wyniki meczów. Gdy jednak okazało się, że Cubana Ristorante ma spore kłopoty organizacyjne, z miejsca wszyscy okrzyknęli ją dostarczycielem punktów. I na razie wszystko to sprawdziło się co do joty, bo chociaż zawodnicy starają się jak mogą, to widać, że brakuje im jakości, by wyskoczyć poza strefę spadkową. A gdy w czwartek zobaczyliśmy, iż na parkiecie widnieje pięciu Kubańczyków, natomiast ich ławka rezerwowych jest pusta, to wszystko już wiedzieliśmy – In Plus ten mecz wygra na pewno i jedyną niewiadomą pozostawało, czy Rafał Prażuch podtrzyma serię meczów ze średnią czterech goli na spotkanie. Dla Cubany było to przykre myślenie, tyle że nie mieliśmy na nie wpływu – absolutnie nic, zwłaszcza przy obecności niemal wszystkich najlepszych graczy po drugiej stronie boiska, nie wskazywało, że zdarzy się tutaj cud. I nawet zbliżający się okres w tym myśleniu nie pomagał. I cóż – już po 6 minutach markowianie prowadzili 3:0, a wspomniany Rafał Prażuch miał połowę dorobku, jaki docelowo chciał osiągnąć. I skoro w tak krótkim czasie Fred Słowik musiał aż tyle razy wyciągać piłkę z siatki, liczyliśmy się z nieustannym kierowaniem dłoni w celu dodawania bramek ekipie Patryka Gall. Na szczęście dla widowiska In Plus nieco spuścił z tonu, a i miejscowi zaczęli prezentować się nieco lepiej, wiedząc, że i tak nic do stracenia nie mają. W 11 minucie mogli nawet zdobyć gola na 3:1, gdy po podaniu Mariusza Kowalskiego II do niezłej okazji doszedł Bartek Sosnówka, lecz jego uderzenie skutecznie wybronił nogami Mateusz Stankiewicz. Z kolei w 13 minucie jeszcze lepszą szansę zmarnował Mariusz Kowalski I, który zamiast pokusić się o techniczny strzał, będąc blisko bramki rywala, zdecydował się na rozwiązanie siłowe i skończyło się na kolejnym rozczarowaniu. Ale w Kubańczykach widać było tę iskrę nadziei, że jeśli w końcu uda się zaliczyć trafienie, to kto wie, co tutaj się jeszcze wydarzy. Szczególnie, iż na parkiecie wreszcie pojawili się Krzysiek Kuban i Igor Buła, dlatego podstawowa czwórka mogła nieco odsapnąć i dać szansę spóźnionym, ale w tym momencie i tak nieocenionym zmiennikom. I od razu zaczęło to lepiej wyglądać – pierwsze dwie interwencje Krzyśka Kubana to najpierw świetne podanie, a później wygarnięcie spod stóp przeciwnika piłki i to mogło pozytywnie natchnąć resztę zespołu. Nie dało co prawda w pierwszej połowie efektu bramkowego, lecz nie przyniosło też kolejnych strat i po 20 minutach mieliśmy wynik 3:0. Raczej niepozostawiający złudzeń, ale nie takie rzeczy już w piłce widzieliśmy. Tyle że w 23 minucie nieporozumienie w obronie Cubany wykorzystali Paweł Szymańczuk i Rafał Prażuch, dzięki czemu ten drugi miał na swoim koncie hat-tricka a my pewność, że trzy punkty jadą do Marek. Ristorante walczyło więc w tym momencie już tylko i aż o honor i za sprawą Bartka Sosnówki doprowadziło w 26 minucie do stanu 1:4. W 28 minucie odpowiedział Karol Szeliga, ale po chwili znów daje o sobie znać lewa noga Bartka Sosnówki i jest 5:2. A na parkiecie dominuje już świąteczny nastrój, który tylko od czasu do czasu był zakłócany wartymi odnotowania akcjami. W 33 minucie dwustuprocentową szansę marnuje Maciek Sadocha, a na 120 sekund przed końcem spotkania równie dobrą okazję na 5:3 i przy okazji na ustrzelenie hattricka niweczy Bartek Sosnówka. Do końca było już wtedy niewiele czasu i jedno pytanie z początku opisu pozostawało bez odpowiedzi – czy Rafałowi Prażuchowi uda się utrzymać strzelecką formę z poprzednich meczów. I sam napastnik chyba miał świadomość tej szansy, dlatego coraz częściej próbował indywidualnych akcji, lecz te nie przynosiły efektu. Determinacja była w nim jednak tak ogromna, że pod sam koniec spotkania wreszcie dopiął swego i zamknął wynik w stosunku 6:2, z czterema bramkami na koncie. Plan przez ekipę Patryka Gall został więc wykonany w pełni. In Plus doszlusowuje do czołówki tabeli i nadal pozostaje w kręgu zainteresowania medalami. Z kolei Cubana nie pokazała swoją grą, że miano niemal pewnego spadkowicza jest dla niej urągające. Może gdyby Krzysiek Kuban przyjechał na mecz wcześniej, wglądałoby to lepiej, ale chyba wszyscy, na czele z samymi Kubańczykami zdają sobie sprawę, że tutaj niewiele da się zrobić. Lecz walczyć trzeba, bo w nowym roku będą przynajmniej dwa mecze, w których Ristorante nie jest bez szans. Tyle tylko, że tych spotkań nie da się wygrać z marszu. Do tego potrzeba przetarcia, takiego np. jak starcie z In Plusem. A Cubana przychodząc pięcioma zawodnikami zupełnie tego nie wykorzystała. Oby w tych kluczowych dla ich losów potyczkach nie odbiło im się to czkawką.

R.B.