4. Kolejka III liga NLH Sezon: 2014-2015
Informacje na temat meczu:
Hala sportowa w Zielonce
Data: 15 grudnia 2014 Godzina: 21:45
Sędzia: Dariusz Łazicki
Strzelcy:
Artur Grzelakowski (22, 32), Radosław Mazurkiewicz (39) - Mateusz Krajewski (7, 31, 33), gol samobójczy (13), Marcin Radomski (17, 28), Paweł Porada (37), Mateusz Gacioch (38), Łukasz Żukowski (40)
Asystenci:
Skrót meczu: TUTAJ
Składy zespołów:
Legenda:
Bramka
Asysta
Najlepszy zawodnik meczu
Najlepszy zawodnik drużyny (według kapitana rywali)
Wszedł z ławki
Cały mecz na ławce
Relacja z meczu
Kto przypuszczał, że zespół Maliny będzie potrzebował aż dwunastu meczów ligowych, by odnieść pierwsze w historii występów w Nocnej Lidze zwycięstwo? A stało się tak przed tygodniem, gdy bracia Radomscy i spółka bezapelacyjnie pokonali Przepite Talenty i dzięki temu pozbyli się balastu, który od tak dawna trzymali na plecach. Teraz wreszcie mogli nabrać powietrza i z optymizmem spoglądać na przyszłe kolejki. A w tej najbliższej mierzyli się z zespołem SPC Słoiki, który czeka na premierowy triumf w NLH i pewnie miał nadzieję, że nastąpi on właśnie w poniedziałek. Z racji klasy przeciwnika zadanie to wydawało się być bardzo trudne do zrealizowania, zwłaszcza w perspektywie tego, co napisaliśmy na wstępie. Szybko zresztą ekipa z Warszawy przekonała się, że jeśli chce cokolwiek tutaj osiągnąć, to nie uczyni tego wyłącznie swoją świetną gra, ale też musi liczyć na kiepską postawę przeciwnika. Tyle że Malina ani myślała spuszczać z tonu po ubiegłotygodniowym triumfie i szybko rzuciła się do ataków, mających przybliżyć ich do kontynuowania zwycięskiej passy. Już w 4 minucie mogło być 1:0, lecz uderzenie Marcina Radomskiego szczęśliwie obronił Dariusz Misiorowski, a dobitka Pawła Porady okazała się fatalna. W 7 minucie nie pomylił się za to będący w dobrej strzeleckiej formie Mateusz Krajewski i wszystko zaczęło się tak, jak można to było przewidzieć. Słoiki starały się odpowiedzieć, lecz przejście z obrony do ataku było bardzo trudne, nie mówiąc już o próbie skonstruowania ataku pozycyjnego. To Malina prowadziła grę i jedyne na co mógł liczyć przeciwnik to kontry. Ale i tych w pierwszych 20 minutach było jak na lekarstwo. Faworyci byli czujni zarówno w ofensywie, jak i w defensywie, a w 13 minucie prowadzili już 2:0, gdy piłka po strzale Piotrka Radomskiego odbiła się od słupka, następnie od pleców bramkarza przeciwników i wpadła do siatki. Outsiderzy w 15 minucie mogli jednak zaliczyć trafienie kontaktowe, lecz Artur Grzelakowski, po indywidualnej akcji po skrzydle, posłał piłkę minimalnie obok słupka. Na domiar złego w 17 minucie Malina podwyższyła stan posiadania i do przerwy prowadziła gładko 3:0. Teraz jej zadaniem była kontrola rezultatu i regularne powiększanie konta bramkowego. Lecz po zmianie stron to Słoiki błyskawicznie zdobyły gola! Piłkę wywalczył Daniel Przyborowski i podał ją do Artura Grzelakowskiego, a ten podbiegł z nią kilkanaście metrów i strzelił płasko, obok bezradnego Piotrka Sasina. Czyżby więc nagły zwrot akcji? Nie, to była jedynie chwilowa niedyspozycja faworytów. W 28 minucie wszystko wróciło do normy, gdy podane od Jakuba Kotańskiego wykończył Marcin Radomski i było 4:1. W 31 minucie na 5:1 podwyższył najlepszy na placu gry Mateusz Krajewski, ale Słoiki nie poddały się i chwilę później kolejnego gola zaliczył Artur Grzelakowski. Tylko co z tego, skoro Malina rozpoczęła grę od środka boiska, wymieniła kilka podań i lada moment Mateusz Krajewski mógł cieszyć się ze zdobycia hat-tricka?! Cztery bramki różnicy spowodowały, że w końcówce spotkania taktyczne kajdany nieco zostały poluzowane i mieliśmy do czynienia z wesołym futbolem, który powodował, że bramkarze musieli coraz częściej schylać się do bramki, by wyciągać z niej piłkę. Ostatecznie Malina wygrała 9:3 i chyba na dobre odskoczyła od rejonów, które jeszcze do tej pory niechlubnie reprezentowała. Teraz ich zadaniem będzie szukać punktów z zespołami, które są w tabeli wyżej. A i z Gaciulą i z Bad Boys ta sztuka może się udać, o ile oczywiście kilkutygodniowa przerwa nie wybije zespołu z Wołomina z uderzenia. Z kolei Słoiki wolny czas powinny spędzić przed ekranem monitora, oglądając swoje dotychczasowego występy i wyciągając z nich wnioski. Można śmiało powiedzieć, że ich dyspozycja jest na pewno zdecydowanie lepsza niż na początku sezonu, ale też znacznie pewnie odbiega od tego, co Artur Grzelakowski i spółka chcieliby prezentować. Najważniejsze jednak, by teraz oczyścić głowy z niepowodzeń i z entuzjazmem przystąpić do drugiej, wcale przecież nie łatwiejszej części sezonu.
R.B.