6. Kolejka     II liga NLH     Sezon:  2014-2015

Łabędzie

4 - 8

Kartonat


Informacje na temat meczu:

Hala sportowa w Zielonce
Hala sportowa w Zielonce

Data:  13 stycznia 2015   Godzina:  21:30

Sędzia: Piotr Olszewski

Strzelcy:

Krzysztof Skrzat (6, 10), Piotr Skrzat (15), Maciej Pietrzyk (37) - Mateusz Pruszkowski (11, 22), Adam Janeczek (16, 17), Krzysztof Włodyga (20), Maciej Włodyga (32), Mateusz Ordyniak (36, 40)

Asystenci:



Kartki: Krzysztof Skrzat (21), Aleksander Brzozowski (27)

Skrót meczu: TUTAJ


Składy zespołów:


Nr.
Kartonat


Legenda:

ball     Bramka
assist     Asysta
MOM     Najlepszy zawodnik meczu
MOM     Najlepszy zawodnik drużyny (według kapitana rywali)
in     Wszedł z ławki
becnhc     Cały mecz na ławce

Relacja z meczu

Oba zespoły były w takiej sytuacji w tabeli, którą spokojnie można nazwać beznadziejną. I nie ma w tym krzty przesady, bo chociaż dzieliło je przed tą kolejką kilka miejsc, to zarówno dla Juty walka o uniknięcie spadku, jak i miejsce w środku tabeli dla Andromedy było nie lada policzkiem. Szczególnie zespół Wojtka Kuciaka mógł być zły na zaistniałe okoliczności, bo ten sezon miał być dla nich absolutnie przełomowym w kwestii awansu, a tymczasem okazało się, że może być jednym z wielu. Jazzmeni wyglądali na tym tle podobnie, bo chociaż mało kto stawiał ich w jednym szeregu z Mir Budem czy Białowieską w perspektywie zajęcia miejsc 1-2, to jednak gdy podopieczni Patryka Banaszkiewicza patrzą na tabelę i widzą nazwę swojej ekipy na ostatnim miejscu, to pewnie nadal nie mogą w to uwierzyć. Na domiar złego morale w tej ekipie również podupadły, a klęska z FC Białowieską tylko to wszystko potwierdziła. Gorzej już być chyba nie mogło. Co więcej – okazało się, że może być całkiem nieźle, bo początek spotkania z Andromedą przyniósł Jucie prowadzenie! Stratę zaliczył Mateusz Ordyniak i Krzysiek Skrzat, mając przed sobą tylko bramkarza, nie dał mu najmniejszych szans i w ten sposób outsiderzy otworzyli wynik spotkania. Wydawało się, że to miłe złego początki, ale gdy w 10 minucie Krzysiek Skrzat podwyższył na 2:0, można było zadać sobie pytanie, czy aby przypadkiem te zespoły nie powinny zajmować odwrotnych miejsc w ligowej hierarchii?! Czyżby Andromeda miała się pozbawić nawet matematycznych szans na awans już po 10 minutach? W sukurs przyszedł im jednak błąd bramkarza Juty, Michała Materka. Naciskany przez Mateusza Pruszkowskiego, praktycznie nabił przeciwnika piłką i nie zdążył wybić jej sprzed linii bramkowej. Przypomniała się wtedy sytuacja z meczu z Remberticos, gdzie również gracze w białych koszulkach mieli boiskową przewagę a jeden błąd pozbawił ich chęci gry. Ale teraz nie popełnili drugi raz tego samego błędu i w 15 minucie bracia Skrzat przeprowadzili dwójkową akcję, a zakończył ją Piotrek i wciąż bezpieczna przewaga nad Andromedą była zachowana. Do czasu. Jazzmeni poczuli się chyba zbyt pewnie i pod koniec pierwszej połowy zdarzył im się kilku-minutowy przestój, który tak klasowy zespół jak ten należący do Wojtka Kuciaka musiał wykorzystać. Najpierw dwa gole zdobył Adam Janeczek, a tuż przed końcem połowy gola strzelił Krzysiek Włodyga i błękitni mogli mówić o powrocie z piekła do nieba. Teraz wystarczyło w drugiej odsłonie utrzymać ten poziom gry, a zwycięstwo było na wyciągnięcie reki. I dość szybko podał im ją Krzysiek Skrzat. Tuż po wznowieniu gry zdecydował się on na zupełnie niepotrzebny atak wślizgiem na wychodzącego na czystą pozycję przeciwnika i sędzia pokazał mu czerwoną kartkę. W jednej chwili uleciały nadzieje, że uda się tutaj sprawić niespodziankę, tym bardziej, że chwilę po całym zdarzeniu Mateusz Pruszkowski podwyższył wynik na 5:3. Zespół braci Włodyga mógł od tego momentu grać zdecydowanie spokojniej. I chociaż przewagi minutowej nie wykorzystał optymalnie, to jednak co chwilę kreował sobie sytuacje, które w końcu musiał zacząć wykorzystywać. I zaczął. W 32 minucie Maciek Włodyga strzela nie do obrony i Michał Materek wyciąga piłkę z siatkę po raz szósty. W 36 minucie czyni to zaś siódmy raz, a tym razem szczęśliwym strzelcem jest Mateusz Ordyniak. Jutę stać jeszcze na honorowe w tej odsłonie trafienie Maćka Pietrzyka, lecz niemal w ostatniej akcji spotkania wynik ustala Mateusz Ordyniak i rezultat 8:4 zostaje wpisany do historii Nocnej Ligi. A jak zapisał się w niej sam mecz? Początek niespodziewany, ale przecież prawdziwą drużynę poznaje się po tym jak kończy, a nie jak zaczyna. Andromeda wzięła się w garść i wygrała zasłużenie, aczkolwiek w ostatnich kolejkach, marząc nadal o promocji, nie może sobie pozwalać na takie wejście w mecz. Jucie zabrakło konsekwencji w grze, chociaż wciąż widać w tej ekipie naprawdę ogromny potencjał. I tutaj nie chodzi o personalia, bo te są. Być może brakuje przełomowego spotkania, który pozwoliłoby zdjąć presję z tej ekipy, bo nie jest przyjemnie grać tyle meczów z nożem na gardle. Niestety sytuacja powoduje, że czasu by odwrócić sytuację jest już na wyczerpaniu. Natomiast Andromeda jeszcze wtedy nie wiedziała, iż to zwycięstwo da jej nie tylko skok na trzecią pozycję w tabeli, ale tylko punkt straty do drugiej w tabeli FC Białowieskiej. Tylko że jest też pewien podstęp w całej tej sytuacji. Po prostu ból w przypadku kolejnego fiaska będzie większy, niż gdyby czołowa dwójka odjechała na tyle, że już dawno trzeba byłoby się pogodzić z brakiem awansu. Możliwych scenariuszy jest jednak wiele i na razie Andromeda rozpisywana jest jako postać drugoplanowa. Czy to się zmieni? Czas pokaże.

R.B.