6. Kolejka     III liga NLH    Sezon:  2014-2015

Maximus

5 - 6

Malina K.O.


Informacje na temat meczu:

Hala sportowa w Zielonce
Hala sportowa w Zielonce

Data:  13 stycznia 2015   Godzina:  20:45

Sędzia: Piotr Olszewski

Strzelcy:

Kacper Boroszko (1), Bartosz Bobrowski (6), Rafał Rusowicz (17, 32), Przemysław Marzewski (30) - Mateusz Krajewski (8, 10, 24), Mateusz Gacioch (11), Piotr Radomski (29, 40)

Asystenci:



Kartki: Mateusz Baj (28)

Skrót meczu: TUTAJ


Składy zespołów:


Nr.
Malina K.O.


Legenda:

ball     Bramka
assist     Asysta
MOM     Najlepszy zawodnik meczu
MOM     Najlepszy zawodnik drużyny (według kapitana rywali)
in     Wszedł z ławki
becnhc     Cały mecz na ławce

Relacja z meczu

Malina K.O. miała tym spotkaniem przejść prawdziwy test. Ostatnie mecze podopieczni Piotrka Radomskiego wygrali w cuglach, ale nie można zapominać, że rywale zajmowali miejsca raczej w dolnej połówce tabeli. Co innego Maximus – oni od samego początku są w czubie rozgrywek i byli może nie zdecydowanymi, ale jednak faworytami tego starcia. Murowanymi stali się za to po pierwszych kilku minutach, gdy zdążyli przeprowadzić dwie akcje i obie okazały się skuteczne! Zaczął Kacper Boroszko, który dostał dobre podanie od Grześka Cymbalaka i uderzył po dalszym rogu, a Piotrek Sasin, chociaż pozostał niepokonany przez całe poprzednie spotkanie, to teraz błyskawicznie musiał wyjmować piłkę z siatki. A w 6 minucie uczynił to po raz drugi, gdy stratę popełnili koledzy z pola, a skorzystał na niej Bartek Bobrowski, miękko przerzucając piłkę nad będącym niemal na ziemi golkiperem. Czyżby więc miało się okazać, że Malina jest typowym zespołem środka tabeli, który nie ma prawa myśleć o czymś więcej niż okolice piątego miejsca? Ekipa z Wołomina postanowiła udowodnić, że jest inaczej. W 8 minucie kapitalnym strzałem z dystansu popisuje się Mateusz Krajewski i jest już tylko 2:1. Ten sam zawodnik jest także bohaterem następnej akcji swojego zespołu. Otrzymuje podanie od Mateusza Gaciocha i wygrywa sytuację jeden na jednego z Tomkiem Tobiaszem, dzięki czemu staje oko w oko z Mateuszem Bajem. I ten pojedynek również wygrywa i mamy remis! A to nie koniec popisów Maliny! W 11 minucie przebojowa akcja po skrzydle Maćka Tucina i idealne, w tempo podanie do Mateusza Gaciocha a ten nie marnuje wysiłku kolegi i bracia Radomscy i spółka są na prowadzeniu! Ale Maximus, chociaż wyraźnie zbity z tropu to jednak nie poddaje się. Zaczyna konstruować ataki, które przypominają te z początku spotkania i chociaż w 14 minucie Rafał Rusowicz jeszcze minimalnie się myli, to w 17 minucie wykorzystuje zagranie Bartka Bobrowskiego i znów był remis. I takim wynikiem pierwsza połowa się zakończyła, chociaż wcale nie musiała, bo dogodne okoliczności zmarnował tuż przed pauzą Damian Tucin, myląc się o dobrych kilka metrów. Ale w niczym nie zmieniało to nastawienia przed drugą połową – mieliśmy pewność, że czeka nas emocjonujące widowisko, w którym każde rozstrzygnięcie jest możliwe. I tym razem w początek połowy lepiej weszła Malina. W 24 minucie Mateusz Krajewski wykorzystuje podanie z rzutu rożnego od Mateusza Gaciocha i strzałem z pierwszej piłki zaskakuje nie mogącego nic zrobić Mateusza Baja. A to nie koniec złych wiadomości dla bramkarza Maximusa. Chwilę później zabawa z piłką daleko od własnego pola karnego kończy się faulem na przeciwniku i żółtą kartką. A Malina błyskawicznie wykorzystuje grę w przewadze i za sprawą Piotrka Radomskiego prowadzi już 5:3! Wtedy przypomina o sobie Przemek Marzewski. Genialna akcja po skrzydle i cudowne uderzenie nad wychodzącym bramkarzem, którego nie powstydziłby się żaden z czołowych zawodników świata. Rezultat 5:4 nakręca zespół z Zielonki do kolejnych ataków i w 32 minucie Rafał Rusowicz doprowadza płaskim strzałem z prawej nogi do wyrównania! I ten sam zawodnik ma szansę zostać bohaterem swojej ekipy. W 33 minucie nie wykorzystuje jednak zagrania Bartka Bobrowskiego, lecz los daje mu drugą szansę. Na dwie minuty przed końcem ma przed sobą praktycznie tylko bramkarza i chociaż czasu, by ułożyć sobie piłkę właściwie na stopie jest dużo, to select zamiast do bramki odbija się jedynie od słupka. Oblężenie świątyni Piotrka Sasina trwało jednak w najlepsze. Lada moment mocnym uderzeniem popisze się Przemek Marzewski, lecz golkiper rywali odbije piłkę nogą. A czas ucieka. Remis nikogo tutaj nie satysfakcjonuje i w 40 minucie szczęście uśmiecha się do Maliny. Wyrzut piłki ręką Piotrka Sasina, świetne zgranie z powietrza Łukasza Żukowskiego a tam czeka już na piłkę Piotrek Radomski i celnym strzałem wprowadza szał radości w zespole, któremu kapitanuje! Ale największa radość odbyła się za kilkadziesiąt sekund, gdy wreszcie wybrzmiała końcowa syrena i Malina oficjalnie została zwycięzcą tego arcyważnego pojedynku. Wygrała o włos, chociaż remis, mimo że nikogo tutaj nie zadowalał, na pewno nie byłby wynikiem niesprawiedliwym. Maximus jest po części sam sobie winny, bo miał przynajmniej dwie piłki meczowe, a obie zaserwował w siatkę. Tym samym marzenia o awansie wydają się być marzeniem ściętej głowy. Ciężko będzie nawet o trzecie miejsce. A kto wie, czy walka o najniższy stopień podium nie rozstrzygnie się w następnej kolejce, gdy Malina podejmie Bad Boys. Zwycięzca tego meczu będzie już tylko o krok od brązowych medali i wciąż będzie żył nadzieją, że może jednak kolor kruszcu okaże się na zakończeniu sezonu z nieco szlachetniejszego materiału.

R.B.