9. Kolejka     I Liga NLH    Sezon:  2014-2015

In-Plus

9 - 8

Ormed


Informacje na temat meczu:

Hala sportowa w Zielonce
Hala sportowa w Zielonce

Data:  26 lutego 2015   Godzina:  23:00

Sędzia: Dariusz Łazicki   Sędzia 2: Hubert Siejka

Strzelcy:

Robert Różycki (3), gol samobójczy (10), Rafał Prażuch (12, 15, 37, 40), Filip Góral (19, 26, 38) - Miłosz Pacha (7, 13, 25), Mateusz Lewandowski (21, 30), Mateusz Kowalski (22, 34), Adrian Rudnik (35)

Asystenci:



Przebieg: 1:0, 1:1, 2:1, 3:1, 3:2, 4:2, 5:2, 5:3, 5:4, 5:5, 6:5, 6:6, 6:7, 6:8, 7:8, 8:8, 9:8

Kartki: Piotr Dudziński (2)

Skrót meczu: TUTAJ


Składy zespołów:


Nr.
Ormed


Legenda:

ball     Bramka
assist     Asysta
MOM     Najlepszy zawodnik meczu
MOM     Najlepszy zawodnik drużyny (według kapitana rywali)
in     Wszedł z ławki
becnhc     Cały mecz na ławce

Relacja z meczu

To był nie tylko ostatni mecz tych drużyn w tym sezonie, ale ostatni w całej 8 edycji. I gdyby móc wyprosić spotkanie puentujące całe zmagania, to zawodnikom chyba trudno byłoby sprostać zadaniu. Bo cały sezon był fantastyczny, ale jak się okazało – ostatni mecz również! Ormed i In Plus nie zaprezentowały może wielkiej jakości, lecz sam fakt, że padło w tej potyczce 17 goli a ostatni z nich na kilka sekund przed zakończeniem spotkania, mówi o jej dramaturgii wszystko. Na całość złożyło się zresztą wiele czynników – przede wszystkim oba zespoły nie zlekceważyły tej rywalizacji, tylko podeszły do niej w sposób należyty. In Plus miał co prawda znowu tylko jednego rezerwowego, ale dysponował za to silnym składem wyjściowym. Był Karol Szeliga, Filip Góral, a przede wszystkim Rafał Prażuch, który tracił dwie bramki do Pawła Gołaszewskiego w klasyfikacji króla strzelców i zamierzał ten dystans nie tylko szybko zniwelować, ale nie pozostawić żadnych wątpliwości, kto był najlepszym napastnikiem 1.ligi. Ale Ormed postawił od samego początku wysoko poprzeczkę i niepokój wśród Piotrka Dudzińskiego mogła budzić jedynie obsada bramki. Nie było Michała Charzyńskiego, w związku z czym z konieczności między słupkami musiał stanąć Adrian Rudnik. Co więcej – już w 2 minucie żółtą kartkę obejrzał kapitan zespołu, co błyskawicznie wykorzystali markowianie, zdobywając gola za sprawą Roberta Różyckiego. Ale gdy mogło się wydawać, że to dopiero początek kanonady w wykonaniu ekipy Patryka Gall, mecz się wyrównał, a stan rywalizacji również. W 7 minucie Mateusz Kowalski dogrywa do Miłosza Pachy a ten się nie myli i Paweł Skrok także musi przełknąć gorycz pierwszego przepuszczonego strzału. Za chwilę zdobywca ostatniej bramki ma kolejną okazję by podwyższyć dorobek swój i zespołu, ale po zagraniu Michała Sieńko fatalnie psuje uderzenie i Ormed zamiast wyjść na prowadzenie, to za kilka minut przegrywał już 1:3. Najpierw strzał Rafała Prażucha, który nawet nie leciał w bramkę, w kuriozalny sposób wpakował do własnej siatki Adrian Rudnik, a po chwili nie było już żadnych wątpliwości komu zaliczyć trafienie, gdy napastnik In Plusu strzałem z okolic linii pola karnego nie dał jakichkolwiek szans bramkarzowi. Ormed odpowiedział trafieniem Miłka Pachy, lecz końcówka pierwszej połowy należy tylko i wyłącznie do markowian. W 15 minucie znowu na listę strzelców wpisuje się Rafał Prażuch, a dzieła - wydawałoby się - zniszczenia dokonuje Filip Góral. Do przerwy było więc 5:2 i miejscowym powoli zaczęliśmy odbierać szansę na chociażby remis w tej potyczce. Ale oni widzieli to zupełnie inaczej i podobnie jak w spotkaniu z Niespodzianką, także i tutaj dokonali fantastycznego powrotu do meczu. Już w 39 sekundzie drugiej połowy gola na 3:5 zaliczył Mateusz Lewandowski. Nie mija minuta, a na liście strzelców melduje się także Mateusz Kowalski, a w 25 minucie hat-tricka kompletuje Miłek Pacha i z trzech bramek różnicy nie ostała się żadna! Gracze In Plusu zostali wybici z rytmu, lecz na szczęście mieli tego wieczora kilka indywidualności w składzie i w 26 minucie Filip Góral ponownie spowodował, że ekipa w niebieskich koszulkach była o bramkę z przodu. Tyle że wyraźnie rozkręcił się też lider przeciwników Mateusz Lewandowski i w 30 minucie znów był remis! Za chwilę ten sam zawodnik strzela w poprzeczkę, a w 32 minucie Miłek Pacha jest o krok od swojego czwartego gola w meczu. Te niewykorzystane szanse o mało się nie mszczą, gdy wyborną okazją dysponuje Filip Góral i piłka mija już nawet bramkarza, ale wyraźne „stop” na linii bramkowej mówi Mateusz Lewandowski i ekspediuje selecta byle dalej. Mecz ewidentnie się rozkręca, a będący w gazie Ormed w 34 minucie wychodzi na pierwsze w tym spotkaniu prowadzenie! Michał Sieńko dogrywa do Mateusza Kowalskiego i Paweł Skrok zostaje pokonany po raz siódmy. I nie ma nawet chwili, by zastanowić się, co zrobił dobrze a co źle, bo już sunie kolejna akcja miejscowych i Adrian Rudnik zalicza trafienie numer 8! Tym samym na pięć minut przed zakończeniem spotkania, In Plus z trzybramkowej przewagi musiał przestawić się na odrobienie dwóch goli! Ale było jasne, że ostatniego słowa w tej rywalizacji nie powiedział Rafał Prażuch. Miał on w tym momencie dokładnie tyle samo bramek co Paweł Gołaszewski, lecz w 37 minucie był już królem strzelców, a jego drużyna o włos od oponenta. W 38 minucie znowu w roli głównej super-snajper markowian, który świetnie rozgrywa klepkę z Filipem Góralem a ten z bliskiej odległości doprowadza do kolejnego w tym spotkaniu remisu! Ale podział punktów nikogo tutaj nie interesuje. Liczy się wyłącznie zwycięstwo i w 40 minucie sędziowie dyktują rzut wolny dla ekipy Patryka Gall. Do piłki podchodzi oczywiście Rafał Prażuch i świetnym strzałem znajduje sposób na bramkarza przeciwników! I teraz zadaniem i jego i jego kolegów było utrzymanie jednobramkowej przewagi przez ostatnie kilkadziesiąt sekund. I mimo dużych nerwów i rozpaczliwych prób Ormedu, In Plus z radością wysłuchuje ostatniego w sezonie dźwięku syreny i może się cieszyć ze zwycięstwa. To był szalony, ale niezwykle pasjonujący mecz, który fantastycznie zamknął zmagania 8 edycji Nocnej Ligi, za co przedstawicielom obu ekip składamy podziękowania. Wielkie gratulacje również dla Rafała Prażucha, który został królem strzelców, chociaż wziął udział w zaledwie 6 z 9 meczów swojej ekipy! Ten zawodnik zdecydowania wyrasta ponad nasze rozgrywki i cieszymy się, że możemy go od czasu do czasu obejrzeć w akcji. Podobnie możemy zresztą napisać o Mateuszu Lewandowskim, Filipie Góralu czy Michale Sieńko. Byłoby świetnie, gdyby cała ta czwórka ponownie zawitała na parkiety NLH w listopadzie. Oczywiście razem ze swoimi drużynami:) Będziemy Was oczekiwać. Trzymajcie się w zdrowiu!

R.B.