7. Kolejka     III liga NLH    Sezon:  2015-2016

Atomowe

1 - 3

Adrenalina


Informacje na temat meczu:

Hala sportowa w Zielonce
Hala sportowa w Zielonce

Data:  26 stycznia 2016   Godzina:  20:00

Sędzia: Dariusz Łazicki

Strzelcy:

Michał Małaszczuk (2) - Robert Świst (24, 31), Marek Kowalski (28)

Asystenci:

Damian Rudnik (2) - Piotr Ostapiuk (24), Robert Świst (28)

Przebieg: 1:0, 1:1, 1:2, 1:3

Kartki: Kamil Wiśniewski (37), Krzysztof Bieńko (38) - Robert Świst (4), Kryspin Polewaczyk (14)

Skrót meczu: TUTAJ


Składy zespołów:


Nr.
Adrenalina
11
gol 2
gol 1
żółta


Legenda:

ball     Bramka
assist     Asysta
MOM     Najlepszy zawodnik meczu
MOM     Najlepszy zawodnik drużyny (według kapitana rywali)
in     Wszedł z ławki
becnhc     Cały mecz na ławce

Relacja z meczu

Atomowe Orzechy miały jeszcze iluzoryczną szansę, by wskoczyć na podium IX edycji. Ale by móc marzyć o brązowych medalach, trzeba było pokonać Adrenalinę, która ma podobne apetyty a różnica polega na tym, że ekipa z Ząbek zrobiła ostatnio wiele, by na miano trzeciej siły faktycznie zasłużyć. Podopieczni Roberta Śwista właśnie notowali passę trzech zwycięstw z rzędu, z kolei przeciwnik tydzień temu potknął się na Sokołach i wszystko to powoli zaczęło się układać w jedną całość. Ale rzeczywistość wcale nie była dla Adrenaliny tak przyjemna, jako wydawało się, że będzie.

Zwykle atutem zespołu w białych koszulkach jest to, że mocno wchodzą w mecz, potrafią strzelić jednego lub dwa gole i to pozwala im pewniej poczuć się na boisku, a wtedy zawsze łatwiej o wykrzesanie z siebie tego co najlepsze. Teraz nie tylko jednak nie udało się objąć prowadzenia, ale za sprawą Michała Małaszczuka, to po stronie Atomowych zapisaliśmy premierowe trafienie w tym meczu. Co więcej – w 4 minucie żółtą kartkę zobaczył Robert Świst, co dało niezłą okazję Orzechom, by znacznie podreperować swój dorobek bramkowy, lecz w okresie 120 sekund gry w przewadze, zespół Adriana Ziółkowskiego stworzył sobie tylko jedną okazję do zdobycia bramki a uderzenie Dominika Buczka łatwo odbił nogą Stefan Necula. Nie był to jednak powód by załamywać ręce – Atomowe nadal prowadziły i w ich poczynaniach wydawało się być mniej chaosu, niż w Adrenalinie. Tutaj atmosfera nieco zgęstniała, zawodnicy byli też dość nerwowi w swoich poczynaniach i w 14 minucie kolejny przedstawiciel ekipy z Ząbek musiał powędrować na ławkę kar. Tym razem był to Kryspin Polewaczyk. Przeciwnicy wyciągnęli wnioski z podobnej sytuacji sprzed 10 minut i teraz stworzyli o wiele większe zagrożenie pod świątynią Stefana Neculi, ale podobnie jak wtedy pozostawali nieskuteczni. Najpierw szansy nie wykorzystał Damian Rudnik, później w słupek pocelował Kamil Wiśniewski i drużyna z Wołomina nadal dysponowała tylko i aż jednym golem zapasu. Ostatecznie utrzymała prowadzenie do końca pierwszej połowy, lecz zawodnicy musieli mieć świadomość, że na ich koncie powinno być więcej trafień i te niewykorzystane szanse mogą się zemścić.

Ale zanim faktycznie do tego doszło, już w 14 sekundzie drugiej odsłony, Atomowe miały wyborną okazję, by wynik 2:0 w końcu zawitał na tablicę świetlną. Błąd Kryspina Polewaczyka i Damian Rudnik jest sam na sam z bramkarzem, ale uderza fatalnie i podopieczni Roberta Śwista mogli odetchnąć. Opatrzność chyba nad nimi czuwała, bo gdyby w tym momencie spotkania było 0:2 lub nawet 0:3, to beniaminek rozgrywek nie mógłby mieć do nikogo pretensji – poza sobą. Ale w końcu ekipa z Ząbek wzięła się w garść i powoli zaczęła przypominać tę drużynę, którą widzieliśmy na przestrzeni ostatnich kolejek. W 22 minucie przebudził się Marek Kowalski, ale jego strzał z lewej nogi nie mógł zaskoczyć Michała Krawczyka. Ten sam zawodnik miał jednak asystę drugiego stopnia przy golu wyrównującym z 24 minuty! To on wypatrzył Piotrka Ostapiuka, który z kolei mądrze odegrał piłkę do jeszcze lepiej ustawionego Roberta Śwista, a ten znalazł sposób na bramkarza rywali i było 1:1! Ta bramka otworzyła mecz na dobre. Za chwilę szyja skręcała się to w lewą, to w prawą stronę, bo najpierw w słupek uderzyły Orzechy a później szansy sam na sam z Michałem Krawczykiem nie wykorzystał Paweł Żukowicz. Kolejny gol wisiał jednak w powietrzu i w 28 minucie padł, a jego autorem - po przytomnym zastosowaniu przywileju korzyści przez sędziego - był Marek Kowalski. Ta bramka dodała animuszu Adrenalinie, a pozbawiła energii oponentów. Atomowe nie wyglądały już jak drużyna, która jest w stanie zagrozić przeciwnikowi i to potwierdziło się w 31 minucie, gdy po rzucie rożnym, gdzie piłka dość przypadkowo odbiła się od poprzeczki, nikt nie doskoczył do Roberta Śwista, który z bliskiej odległości wpakował piłkę do siatki i wynik przybrał wielce korzystną formą dla jego zespołu, bo było już 3:1. Dwóch goli przewagi Adrenalina nie mogła roztrwonić, a w samej końcówce pomogli jej w tym rywale, którzy dwukrotnie zobaczyli żółte kartki i uniemożliwili sobie pogoń przynajmniej za remisem. I Orzechy na pewno mają czego żałować. To był mecz do wygrania lub przynajmniej do zremisowania, ale jeśli nie wykorzystuje się 4 minut gry w przewadze i takich sytuacji jak ta Damiana Rudnika, to zwykle kończy się to właśnie tak, jak we wtorek. Marzenia o 3 miejscu uleciały więc bezpowrotnie, chociaż nawet przy zwycięstwie, droga ku temu i tak byłaby wyboista. Adrenalina zrobiła z kolei ważny krok w kierunku podium, ale tego występu nie można nazwać dobrym w ich wykonaniu. Za dużo szarpanej gry, za dużo prostych błędów w obronie i tak naprawdę bardziej rywal ten mecz przegrał, niż beniaminek go wygrał. Takie mecze też się jednak zdarzają, a grać słabiej niż zwykle i wygrać, to też sztuka. Tyle że więcej czasu trzeba później spędzić na analizie pomeczowej.