7. Kolejka     III liga NLH    Sezon:  2015-2016

Maximus

2 - 5

Malina K.O.


Informacje na temat meczu:

Hala sportowa w Zielonce
Hala sportowa w Zielonce

Data:  26 stycznia 2016   Godzina:  23:00

Sędzia: Dariusz Łazicki

Strzelcy:

Kacper Boroszko (22), Rafał Rusowicz (39) - Piotr Paćkowski (8), Piotr Manaj (19, 25), Maciej Kamiński (39), Maciej Tucin (40)

Asystenci:

Rafał Rusowicz (22), Andrzej Kowalski (39) - Maciej Kamiński (8, 40), Adrian Mariak (19), Piotr Radomski (25), Piotr Manaj (39)

Przebieg: 0:1, 0:2, 1:2, 1:3, 1:4, 2:4, 2:5

Kartki: Maciej Tucin (33)

Skrót meczu: TUTAJ


Składy zespołów:


Nr.
Malina K.O.
77
wszedł
gol 2
gol 1


Legenda:

ball     Bramka
assist     Asysta
MOM     Najlepszy zawodnik meczu
MOM     Najlepszy zawodnik drużyny (według kapitana rywali)
in     Wszedł z ławki
becnhc     Cały mecz na ławce

Relacja z meczu

Malina znając już wynik Adrenaliny, nie mogła sobie pozwolić, by stracić punkty z Maximusem. Porażka lub remis praktycznie pozbawiłyby ekipę Piotrka Radomskiego szans na walkę o brązowy medal 3.ligi, a to jest w tym momencie ostatnim realnym celem na ten sezon ekipy z Wołomina. Na szczęście wtorkowy rywal nie należał do hegemonów najniższego poziomu rozgrywkowego. Maximus w tej edycji zawodzi a trzecie miejsce od końca jest tego idealną kwintesencją. Trudno jednak walczyć o najwyższe cele, nie mając obrony, bo właśnie ta formacja jest najbardziej newralgiczną w ekipie Grześka Cymbalaka. A gdy dodamy do tego, że w 7.kolejce nie mógł zagrać Rafał Kamiński, któremu akurat w defensywie nie można było wiele zarzucić, to jawił się przed nami scenariusz, w którym szanse Maximusa ocenialiśmy bardzo słabo. A przebieg spotkania pokazał, że te przypuszczenia wcale nie były bezpodstawne.

Malina od pierwszego gwizdka arbitra była w tym meczu lepsza. Stwarzała dużo okazji, a sama w zarodku gasiła próby przeciwników i poza kilkoma strzałami z dystansu, Rafał Rusowicz i spółka nie mogli się czymkolwiek pochwalić w pierwszej połowie. Całkiem sprawnie spisywał się za to blok obronny, ale i on został w końcu rozmontowany i w 8 minucie z podania Maćka Kamińskiego skorzystał Piotrek Paćkowski a wynik w końcu ruszył z miejsca. Premierowa bramka podniosła tempo spotkania i od momentu jej strzelenia obydwaj bramkarze byli coraz częściej zatrudniani do swojej pracy. W 10 minucie dwiema skutecznymi interwencjami popisał się Maciek Jędrzejek, z kolei 120 sekund później także Maciek Tucin dwukrotnie okazał się lepszy niż napastnicy Maximusa. Natomiast w 17 minucie najlepszą okazją do wyrównania dla ekipy w czarnych koszulkach zmarnował Rafał Rusowicz. Filigranowy napastnik czwartej drużyny poprzedniego sezonu niepotrzebnie jednak strzelał w sytuacji, gdzie mógł podciągnąć jeszcze kilka metrów z piłką i dopiero wtedy uderzać. A że niewykorzystane szanse lubią się mścić, to tuż przed przerwą gola na 2:0 dla Maliny zainkasował Piotrek Manaj i faworyci otworzyli sobie na oścież drogę do zwycięstwa w tym meczu.

I z rytmu nie wybiła ich nawet sytuacja z początku drugiej odsłony. W 22 minucie kontaktową bramkę dla Maximusa zanotował Kacper Boroszko, lecz już 3 minuty później drugim trafieniem w tym spotkaniu popisał się Piotrek Manaj i dwubramkowy bufor nadal obowiązywał. Chwilę po tym trafieniu stuprocentową okazję na zmianę wyniku na 4:1 popsuł też Paweł Porada, natomiast strzał Damiana Jarzębskiego na linii bramkowej zatrzymał Kacper Boroszko! Gol wisiał w powietrzu, lecz po obfitujących w bramki akcentach z początku połowy, później zawodnicy nieco wyhamowali. Co prawda było trochę sytuacji i zwłaszcza Maciek Jędrzejek musiał utrzymywać koncentrację na najwyższym poziomie, ale Zina nie była już tak posłuszna jak wcześniej, co oczywiście działało na korzyść faworytów. Sytuacja Malina trochę się za to skomplikowała w 33 minucie, gdy żółtą kartkę obejrzał Maciek Tucin, tyle że przeciwnik nieudolnie próbował budować hokejowy zamek i nawet przez chwilę poważniej nie zagroził przeciwnikowi w okresie, gdzie powinien zanotować przynajmniej trafienie kontaktowe. A gdy siły się wyrównały, bramkę na 4:1 dla zespołu w zielonych koszulkach zdobył Maciek Kamiński. Maximus odpowiedział jeszcze trafieniem Rafała Rusowicza, ale w samej końcówce, dosłownie tuż przed końcową syreną, na daleką wycieczkę od własnej bramki zdecydował się Maciek Tucin i to właśnie on zdobył gola, który przypieczętował sukces Maliny w stosunku 5:2! I mimo trzech bramek różnicy, przewaga triumfatorów była bezdyskusyjna. Nieważne czy na parkiecie przebywali podstawowi czy rezerwowi gracze tej drużyny, bo i tak w żadnej chwili zespół Piotrka Radomskiego nie mógł czuć się zagrożony. Ten mecz zupełnie nie przypominał tego sprzed roku, gdy sukces Maliny rodził się w bólach, ale nie zapominajmy, że skład personalny przeciwników dużo się od tamtego czasu zmienił. Teraz Maximus to młode chłopaki, którym nie brakuje chęci, ale na pewno przydałby im się zawodnik, który mądrze poukładałby grę od tyłu, bo z przodu duet Rusowicz – Boroszko, wspomagany Andrzejem Kowalskim, zawsze potrafi się zatroszczyć o bramki. Może na Puchar Ligi takiego gracza udałoby się zorganizować i byłby to początek budowy drużyny na nowy sezon? Chyba warto nam takim rozwiązaniem poważnie się zastanowić.