7. Kolejka     I Liga NLH    Sezon:  2015-2016

Kartonat

1 - 2

Białowieska


Informacje na temat meczu:

Hala sportowa w Zielonce
Hala sportowa w Zielonce

Data:  28 stycznia 2016   Godzina:  20:00

Sędzia: Dariusz Łazicki

Strzelcy:

Sebastian Zakrzewski (30) - Jakub Bednarowicz (31, 37)

Asystenci:

Marcin Krucz (31)

Przebieg: 1:0, 1:1, 1:2

Skrót meczu: TUTAJ


Składy zespołów:


Nr.
Białowieska


Legenda:

ball     Bramka
assist     Asysta
MOM     Najlepszy zawodnik meczu
MOM     Najlepszy zawodnik drużyny (według kapitana rywali)
in     Wszedł z ławki
becnhc     Cały mecz na ławce

Relacja z meczu

Po pikniku, jakim bez wątpienia był dla Andromedy mecz z Ormedem, podopiecznych Wojtka Kuciaka czekało dużo trudniejsze zadanie. Białowieska w 2016 rok weszła z impetem – drugie miejsce w Cosinus Warsaw Cup i trzy z rzędu zwycięstwa w lidze, które pozwoliły ekipie Darka Jaskłowskiego realnie myśleć o podium IX edycji. Ekipa z Warszawy miała też pozytywne wspomnienia z ostatniej potyczki z Andromedą, którą wygrała w stosunku 4:1 i przypominamy sobie, że „błękitni” mieli wtedy ogromny kłopot ze specyficznym modelem gry prezentowanym przez przeciwnika, który często wykorzystywał własnego bramkarza i dzięki temu stwarzał sobie boiskową przewagę. Teraz nie spodziewaliśmy się, że Białowieska od samego początku również zacznie angażować do swoich akcji Krystiana Rytla, tym bardziej, że przeciwnik znany jest z szybkich kontr i trzeba było poszukać innego sposobu na grę.

Starcie beniaminków od samego początku było emocjonującym widowiskiem, chociaż długo nie mogliśmy się doczekać bramek. A szans na ich zdobycie wcale nie brakowało – w 4 minucie dwie niezłe sytuacje zmarnował Karol Sochocki a w obu przypadkach świetnymi paradami popisywał się golkiper Białowieskiej. W 8 minucie będący ostatnio w wybornej formie Kuba Bednarowicz obił z kolei poprzeczkę, a to samo chwilę później uczynił Darek Jaskłowski. W bramkę nie mógł się także wstrzelić Kamil Jaskłowski, natomiast ostatnią szansę w pierwszej odsłonie zmarnował Karol Sochocki. Tym samym pierwsze 20 minut nie tylko nie przyniosło nam rozstrzygnięcia, ale nie sposób było również odpowiedzieć na pytanie, kto jest bliżej ewentualnego sukcesu. W poczynaniach obydwu ekip widać było pewną zachowawczość, a przecież w drugiej odsłonie każdy błąd mógł kosztować jeszcze więcej niż teraz, bo czasu na odrobienie wyniku, byłoby coraz mniej. Należało się więc spodziewać, że ta ekipa której uda się przełamać strzelecki impas jako pierwszej, będzie uprzywilejowana w kontekście zgarnięcia całej puli. A ponieważ na początku finałowej części bramkarze mieli coraz więcej pracy, to kwestią czasu było, kiedy jednej z drużyn przyjdzie gonić wynik.

Wszystko co najważniejsze w tym spotkaniu zaczęło się w 30 minucie. Wtedy to Kamil Kulma zagrał piłkę w kierunku Sebastiana Zakrzewskiego, a pilnujący tego gracza Kamil Jaskłowski nie zdołał przeciąć toru lotu Ziny, a wręcz wyhamował jej prędkość idealnie pod przeciwnika, któremu pozostało miękkim lobem pokonać Krystiana Rytla i było 1:0! Ale radość podopiecznych Wojtka Kuciaka nie trwała długo – w 31 minucie Andromeda fatalnie rozegrała rzut rożny, który stworzył tylko możliwość kontry oponentowi. Marcin Krucz posłał wtedy otwierające podanie do Kuby Bednarowicza, a ten nie dał się dogonić Kamilowi Kulmie i płaskim strzałem pokonał Marcina Dudka, doprowadzając do wyrównania losów pojedynku! A lada moment to Białowieska mogła być o gola z przodu! Ładne rozegrane akcji, zgranie piłki przez Kubę Bednarowicza do Marcina Krucza, a ten strzela i chociaż piłka leci w światło bramki, to jeden z obrońców Andromedy skutecznie blokuje jej drogę i nie pozwala, by przeciwnik mógł się cieszyć z bramki nr 2. Białowieska gra jednak coraz lepiej i można odnieść wrażenie, że ma też więcej argumentów, by ostatecznie przechylić rezultat spotkania na swoją stronę. I w 37 minucie podopieczni Darka Jaskłowskiego zadają decydujący cios. Sędzia dyktuje rzut wolny, w niedalekiej odległości od linii pola karnego, a na strzał decyduje się Kuba Bednarowicz. Marcin Dudek wcześniej ustawił mur z dwóch swoich kolegów, tyle że jeden z nich w decydującym momencie podnosi nogę i właśnie pod nią przelatuje ostatecznie piłka, po czym wpada do siatki i robi się 2:1! I chociaż „błękitni” nie odpuszczają i do samego końca starają się wywalczyć chociaż punkt, to doświadczeni rywale nie dają im okazji na wyrównanie i po 40 minutach gry to z obozu braci Jaskłowskich można usłyszeć brawa. To było bardzo ważne, chociaż skromne zwycięstwo, odniesione o wiele większym nakładem sił, niż to o którym wspomnieliśmy na początku. O porażce Andromedy zadecydował prosty błąd, który pokazał przy okazji, jak ważne są w meczu detale. Remis na pewno nikogo by tutaj nie skrzywdził, lecz w tym momencie nie ma to już większego znaczenia. Gracze z Kobyłki spadli na szóste miejsce w tabeli i mocno zredukowali swoje szanse na medale. Zwiększyli je za to przedstawiciele drugiego z beniaminków, którzy właśnie wygrali czwarty kolejny mecz! Z tych wszystkich był on chyba najtrudniejszy, a wyjście ze stanu 0:1, po głupio straconym golu, świadczy o dużej klasie zwycięzców. Nie stracili bowiem chłodnej głowy, nie rzucili się do huraganowych ataków, a mimo to potrafili zainkasować dwa trafienia i wygrać. Nie można też nie wspomnieć, że oba trafienia były autorstwa Kuby Bednarowicza i na obecną chwilę nie ma w 1.lidze gracza będącego w takim gazie. Jeśli więc przerwa związana z feriami ani jego ani całej drużyny nie wybije w rytmu, to drużynę z Warszawy stać na to, by sezon zakończyć na pudle. Kto by przypuszczał, że po kiepskim starcie i zaledwie jednym punkcie w trzech meczach, coś takiego będzie w ogóle realne.