5. Kolejka     III liga NLH    Sezon:  2016-2017

Adrenalina

2 - 2

Wola Rasztowska


Informacje na temat meczu:

Hala sportowa w Zielonce
Hala sportowa w Zielonce

Data:  17 stycznia 2017   Godzina:  21:30

Sędzia: Łukasz Pawlikowski

Strzelcy:

Marek Kowalski (7), Paweł Żukowicz (25) - Rafał Chądzyński (29), Tomasz Kryszkiewicz (30)

Asystenci:

Konrad Bulik (29)

Przebieg: 1:0, 2:0, 2:1, 2:2

Dodatkowe informacje: W 40 minucie Konrad Bulik nie wykorzystał rzutu karnego (strzał obroniony).

Skrót meczu: TUTAJ


Składy zespołów:


Nr.
Wola Rasztowska


Legenda:

ball     Bramka
assist     Asysta
MOM     Najlepszy zawodnik meczu
MOM     Najlepszy zawodnik drużyny (według kapitana rywali)
in     Wszedł z ławki
becnhc     Cały mecz na ławce

Relacja z meczu

Opis tego spotkania, jakichkolwiek słów nie używając, i tak nie odda tego, co przeżywali wszyscy jego obserwatorzy. Dawno meczu o takiej dramaturgii i takiej huśtawce nastrojów nie widzieliśmy. A przecież niewiele wskazywało, że to może się tak potoczyć, bo Promil ostatnio ledwo wygrał z MK-BUDem, z kolei Adrenalina w dobrym stylu uporała się z Maliną. I gracze z Ząbek byli tutaj faworytami. Może nie murowanymi, ale po ich stronie było znacznie więcej argumentów, aniżeli w obozie Tomka Kryszkiewicza. Ekipa z Woli Rasztowskiej udowodniła jednak, że potrafi nawiązać równorzędną walkę z każdym oponentem, co jeśli nie przyniesie wymiernych efektów w tym sezonie, to w następnym na pewno. Adrenalina pod czymś takim spokojnie by się chyba podpisała, zwłaszcza, iż punkt we wtorkowej konfrontacji uratowała cudem.

Zanim jednak doszło do mrożącej krew w żyłach końcówki, wszystko układało się tutaj po myśli faworytów. Co prawda drużyna zaczęła w dość nietypowym zestawieniu, bo z kilkoma podstawowymi dotychczas zawodnikami na ławce, to ten manewr okazał się skuteczny. Gracze z wyjściowej piątki poradzili sobie bowiem dobrze, mieli nawet dwie okazje na otwarcie wyniku i kto wie, czy zamiarem Piotrka Ostapiuka i spółki nie było, by kluczowi zawodnicy weszli wtedy, gdy w Promilu na placu będą rezerwowi. W każdym razie niemal natychmiast po tym, jak na parkiecie zameldowali się Marek Kowalski czy Robert Świst, pierwszy w nich w swoim stylu zgubił jednego z obrońców zamachami to na lewą, to na prawą stronę i precyzyjnym strzałem pokonał Darka Wasia. Promil nie przejął się jednak stratą bramki i powinien od razu wyrównać, lecz Tomek Kryszkiewicz z bliska trafił tylko w poprzeczkę. Nie było jednak czasu na rozpamiętywanie tej okazji, bo Adrenalina szukała następnego gola i należało być czujnym. Ekipa w białych koszulkach nie ustrzegła się jednak błędów. Nie potrafimy zliczyć, ile razy podanie z obrony nie docierało do adresata, bo było za słabe lub za plecy, na czym skrzętnie korzystał Konrad Bulik, który znowu miał niezliczoną ilość przechwytów. I gdy przejmował futbolówkę, błyskawicznie przedostawał się na połowę rywala a tam strzelał. Tyle że bez efektów. Adrenalina także miała problemy ze skutecznością i pierwsze 20 minut w więcej bramek nie obrodziło. Pozostawało wierzyć, że wszystko co najlepsze, jedni i drudzy zostawili na drugą połowę.

A w niej szybko zaznaczyła się przewaga zespołu z Ząbek. Faworyci dwukrotnie obili słupek – najpierw Robert Świst, później Paweł Żukowicz i w tym przypadku powiedzenie „do trzech razy sztuka” spełniło się, bo dosłownie lada moment Stefan Necula złapał piłkę po jednej z interwencji, rozprowadził ją do kolegów, a Paweł Żukowicz  był ostatni w tym łańcuchu i kierując Jomę do pustej bramki, dał Adrenalinie gola nr 2! Ten sam zawodnik mógł, a może nawet powinien zamknąć emocje w 26 minucie. Golkiper Promila odbił bowiem piłkę przed siebie po strzale Marcina Dobrowolskiego, a ta doleciała do stopy napastnika przeciwników, któremu wystarczyło wpakować ją do siatki. Jak mu się ta szuka nie udała? Nie wiemy, chociaż z dzisiejszej perspektywy, gdyby wówczas zaliczył trafienie, prawdopodobnie nie mielibyśmy takich emocji w końcówce. A tak Promil ciągle wierzył w korzystny dla siebie scenariusz i w 29 minucie ładnym strzałem po długim rogu popisał się Rafał Chądzyński i Stefan Necula skapitulował! Co więcej – w następnej akcji bramkarzowi Adrenaliny przytrafił się błąd, bo chcąc efektownie odegrać piłkę do jednego z kolegów, nabił nią Tomka Kryszkiewicza i mieliśmy remis! I wtedy mecz zaczął się na dobre. W tej samej minucie autor ostatniego gola stanął przed wyborną okazją zainkasowania następnego, lecz fantastycznie jego strzał obronił golkiper przeciwników. Warto zresztą odnotować, że gdy Stefan Necula zawinił przy golu na 2:2, nikt z zespołu nie miał do niego pretensji. Nie było sensu dołować zawodnika w tak ważnym momencie, gdzie do końca spotkania zostawało kilkanaście minut i postawa obydwu golkiperów mogła się okazać kluczowa. I taka też była! Zarówno Stefan Necula jak i Darek Waś przechodzili w ostatnich fragmentach samych siebie, ale po kolei. W 36 minucie szansę miał Krystian Maciejczuk – strzał był jednak słaby i strażnik świątyni Adrenaliny poradził sobie z chwyceniem piłki. W odpowiedzi Marek Kowalski posłał Jome tuż obok słupka, z kolei w 38 minucie następny przechwyt notuje Konrad Bulik, po czym pędzi w kierunku bramki oponentów i uderza, ale fenomenalnie interweniuje Stefan Necula. Faworyci odpowiadają błyskawicznie – po błędzie przeciwników, dochodzą do sytuacji dwóch na bramkarza! Darek Waś fantastycznie antycypuje jednak podanie Marka Kowalskiego i przecina podanie! Promil jest więc w grze i wciąż nęka defensywę w białych koszulkach, aż wreszcie, na 15 sekund przed końcem spotkania, jeden z obrońców fauluje w polu karnym Krystiana Maciejczuka i sędzia wskazuje na szósty metr!! W zespole z Woli Rasztowskiej euforia miesza się z gorączkowymi pytaniami, kto ma strzelać. Pada na Konrada Bulika, który był wówczas na ławce rezerwowych, ale po chwili stał już oko w oko ze Stefanem Neculą. Głęboki oddech, strzał i... nie ma gola! Znów genialnie broni Stefan Necula, ale jeśli ktoś myślał, że była to piłka meczowa, to mylił się! Na zegarze było jeszcze kilka sekund i zupełnie zdezorientowani zawodnicy z Ząbek dopuścili, by do sytuacji oko w oko z ich bramkarzem stanął Adam Wypyski. Ale i on nie znalazł sposobu na mur, jakim tego wieczora był w bramce Stefan Necula. Jęk rozpaczy graczy w czerwonych kostiumach można sobie wyobrazić. Tyle okazji, rzut karny i wszystko na nic. Mieli wicelidera rozgrywek na łopatkach, lecz nie potrafili go „odklepać” i domyślamy się, że niektórym zawodnikom zmarnowane sytuacje śnią się pewnie do teraz. Adrenalina może mówić o niebywałym szczęściu. Trudno wytłumaczyć, co stało się z jej zawodnikami w końcówce, bo to odpowiedzialna drużyna, która w obronie rzadko daje przeciwnikom tyle okazji, na ile tutaj pozwoliła Promilowi w ostatnich kilku minutach. Ale nawet teramy mamy problem z oceną tego spotkania. Adrenalina mogła przegrać, lecz czy faktycznie byłaby to zasłużona wpadka? Przez pół godziny ten zespół wyglądał lepiej, i dopiero później coś się zacięło. Zespół zgubił pewność w swoich zagraniach a w ostatnich 60 sekundach walczył by przetrwać. W tym okresie tylko jeden zawodnik „nie zgłupiał”. Stefan Necula. To był wybitny występ, który zapamiętamy na bardzo długo.