5. Kolejka     III liga NLH    Sezon:  2016-2017

Bartycka

6 - 3

Przepite


Informacje na temat meczu:

Hala sportowa w Zielonce
Hala sportowa w Zielonce

Data:  17 stycznia 2017   Godzina:  23:00

Sędzia: Łukasz Pawlikowski

Strzelcy:

Sławomir Prasuła (9, 19), Maciej Chrust (13, 35), Krzysztof Król (30), Jarosław Rudy (38) - Piotr Bujalski (5, 34), Adam Kubicki (37)

Asystenci:

Marcin Pietrak (9), Krzysztof Król (19), Piotr Radomski (30, 38), Sławomir Prasuła (35) - Dariusz Radko (34)

Przebieg: 0:1, 1:1, 2:1, 3:1, 4:1, 4:2, 5:2, 5:3, 6:3

Skrót meczu: TUTAJ


Składy zespołów:


Nr.
Przepite


Legenda:

ball     Bramka
assist     Asysta
MOM     Najlepszy zawodnik meczu
MOM     Najlepszy zawodnik drużyny (według kapitana rywali)
in     Wszedł z ławki
becnhc     Cały mecz na ławce

Relacja z meczu

FC Bartycka po remisie z Atomowymi Orzechami, który dał jej premierowy punkt w Nocnej Lidze, liczyła na podtrzymanie dobrej passy i zwycięstwo z Przepitymi Talentami. Podopieczni Radka Sitaka grają z meczu na mecz coraz lepiej i chociaż faworytów upatrywaliśmy w ekipie Jarka Barana, to zdawaliśmy sobie sprawę, że tutaj wcale nie muszą zdecydować wyłącznie umiejętności piłkarskie. Przepite to bowiem zespół bardzo chimeryczny, który raz ma do gry kilkanaście osób, a raz kilka i właśnie na wtorek przypadł ten drugi ze scenariuszy. Nieobecność braci Białowarczuk czy Grześka Topyły spowodowała, że początkowo zespół nie dysponował ani jednym rezerwowym i dopiero po jakimś czasie na hali pojawił się Darek Radko. Na początku spotkania takie sprawy nigdy nie mają jednak większego znaczenia – dopiero później, gdy sił jest coraz mniej, mogą one decydować o wyniku. I tak to wyglądało również teraz.

Talenty świetnie bowiem wystartowały. Już w 3 minucie mogły objąć prowadzenie za sprawą Piotrka Bujalskiego, lecz co nie udało się temu zawodnikowi wtedy, udało się 120 sekund później. Skorzystał on na niedokładności w szeregach przeciwnika i mierzonym strzałem po dalszym słupku, pokonał Marcina Wiechowicza. Za chwilę miał zresztą kolejną okazję, by wpisać się do meczowego protokołu, ale tym razem trafił w słupek! Teraz można gdybać, jak potoczyłoby się spotkanie, gdyby piłka i w tym przypadku zatrzepotała w siatce, bo od tego momentu Przepite wyraźnie podupadły na jakości, a do głosu zaczął dochodzić przeciwnik. W 9 minucie Marcin Pietrak dobrze przeczytał jedno z podań rywala i podał do Sławka Prasuły, a ten nie miał problemów z pokonaniem Jarka Barana i mieliśmy remis. Wtedy znów na chwilę obudził się talent w Przepitych, bo kolejną okazję miał Piotrek Bujalski, lecz skuteczność zawodziła i jeszcze na długi czas trafienie tego gracza z 5 minuty było jedynym, jakie na swoje konto zapisali gracze w czerwonych koszulkach. Co innego Bartycka – tutaj na jednym golu się nie skończyło i w 13 minucie Maciek Chrust wykorzystał złe podanie Piotrka Bujalskiego w bardzo newralgicznej strefie i ze stanu 0:1 zrobiło się już 2:1. U przegrywających nie było jednak widać sportowej złości. Może oszczędzali już siły na drugą połowę a może przeciwnik grał tak dobrze w obronie, iż nie mieli pomysłu na sforsowanie jego muru? W każdym razie do końca pierwszej połowy nie zagrozili już Marcinowi Wiechowiczowi, z kolei Bartycka w 19 minucie podwyższyła stan posiadania a kolejną bramkę zapisał na swoje konto Sławek Prasuła. Teraz beniaminek Nocnej Ligi miał już wszystko w swoich rękach. Wystarczyło zagrać mądrze w drugiej odsłonie, a pierwsze zwycięstwo było na wyciągnięcie ręki.

I tej mądrości wygrywającym nie zabrakło. Co prawda z przodu nie wyglądało to przez długi czas tak skutecznie jak w pierwszej części spotkania, ale defensywa Bartyckiej nie dopuszczała do zagrożenia we własnym polu karnym i wciąż trzymała konkurentów na bezpieczny dystans. Nerwowo zrobiło się w 28 minucie, gdy Przepite na krótki okres zepchnęły rywala do dość głębokiej defensywy i obrońcy ekipy Radka Sitaka musieli ratować się na wszelkie możliwe sposoby, by nie dopuścić do straty gola. Nie brakowało wybić na „uwolnienie”, byle tylko złapać trochę oddechu, ale na szczęście dla debiutantów, Talenty nie grzeszyły skutecznością i nawet gdy oddawały strzał, to brakowało centymetrów. Takich kłopotów nie miał Krzysiek Król, który w 30 minucie wykorzystał podanie Piotra Radomskiego i po raz czwarty pokonał Jarka Barana, co nie pozostawiało już najmniejszych wątpliwości, kto będzie tutaj triumfatorem. Szczególnie, że kapitan Przepitych nie potrafił zmusić swoich kolegów do intensywniejszej postawy. Często sam pomagał im w rozegraniu, ale i to nie przynosiło zamierzonych efektów, bo wszystko wyglądało jakby w zwolnionym tempie. Dopiero w 34 minucie Przepite wreszcie odblokowały celownik i Piotrek Bujalski drugi raz wpisał się do meczowego protokołu, lecz niemal natychmiast odpowiedział Maciek Chrust. I tak to już wyglądało do końca spotkania – na 3 minuty przed zakończeniem meczu do siatki trafił Adam Kubicki, jednak Bartycka uparła się, że wygra tę potyczkę trzema bramkami i dzięki trafieniu Jarka Rudego swój cel osiągnęła. Premierowe trzy punkty dla beniaminka stały się faktem. Kluczem do sukcesu okazał się szerszy skład i większa pazerność na zwycięstwo. Ten drugi czynnik był z kolei zupełnie niewidoczny po drugiej stronie boiska. Podopieczni Jarka Barana dość szybko zaczęli wyglądać na pogodzonych z porażką a nie było komu też potraktować ostrzej kolegów z zespołu, by wziąć się w garść i udowodnić, że tutaj wcale nie musi się skończyć przegraną. Coś niedobrego stało się w tej drużynie, tyle że taki obrazek obserwujemy mniej więcej co roku w wykonaniu Talentów. W poprzednim sezonie również wszystko wyglądało nieźle do połowy rozgrywek, a później zespół zaczął się staczać po równi pochyłej. Trzeba to przeanalizować, bo chyba nie ma już żadnych wątpliwości, iż w tym składzie personalnym, ciężko będzie o coś więcej, niż co najwyżej środek tabeli. Można jednak wytłumaczyć zawodników ze słabszej postawy, ale trudno zrozumieć, czemu tak miękko podchodzą do porażek. Bartycką można było tego wieczoru pokonać, lecz tylko pod warunkiem zupełnie innego podejścia i większej determinacji. Brakowało sportowej złości, chęci udowodnienia przeciwnikowi swojej wyższości, a to Jarka Barana bolało bardziej, niż sam wynik. Nietrudno więc zrozumieć jego emocje w pomeczowym wywiadzie, nawet jeśli teraz, tak emocjonalnie pewnie by do sprawy nie podszedł.