5. Kolejka     II liga NLH     Sezon:  2016-2017

Łabędzie

6 - 4

Ryńscy


Informacje na temat meczu:

Hala sportowa w Zielonce
Hala sportowa w Zielonce

Data:  18 stycznia 2017   Godzina:  22:15

Sędzia: Dariusz Łazicki

Strzelcy:

Krzysztof Skrzat (8), Krystian Panek (25), Michał Mikos (26, 40), Patryk Marczyk (29, 32) - Adrian Szubierajski (23), Krzysztof Woźniak (27, 31), Kamil Ryński (38 - k.)

Asystenci:

Adam Jurkowski (26, 40), Patryk Banaszkiewicz (29), Adrian Raczkowski (32) - Adrian Szubierajski (27), Kamil Ryński (31)

Przebieg: 1:0, 1:1, 2:1, 3:1, 3:2, 4:2, 4:3, 5:3, 5:4, 6:4

Skrót meczu: TUTAJ


Składy zespołów:


Nr.
Ryńscy


Legenda:

ball     Bramka
assist     Asysta
MOM     Najlepszy zawodnik meczu
MOM     Najlepszy zawodnik drużyny (według kapitana rywali)
in     Wszedł z ławki
becnhc     Cały mecz na ławce

Relacja z meczu

Łabędziom trochę się od nas dostało, po wygranym meczu z FC United. Ale chyba sami zawodnicy również są świadomi, że w rozgrywkach na całym świecie, bez względu czy to poziom amator czy coś więcej, pojedyncze spotkania można wygrać ofensywą, lecz ligę wygrywa się obroną. W tej kwestii w drużynie Maćka Pietrzyka nadal jest sporo do zrobienia, na szczęście mamy do czynienia z zawodnikami o dużej inteligencji boiskowej, którzy na pewno wyciągną z tego odpowiednie wnioski. Teraz wiceliderów rozgrywek czekało starcie z Ryńskimi. Zespołem który żadnego spotkania nie oddaje za bezcen, jakkolwiek w środę team z Marek miał ogromne problemy kadrowe. Część zawodników, która obiecywała przyjazd, jednak nie dotarła na obiekt i ostatecznie chętnych do gry po stronie Deweloperów było pięciu. Z Sebastianem Ryńskim jako trenerem, który po zerwaniu więzadeł krzyżowych, na długo odpocznie od piłki. A nosiło go strasznie, by wejść i pomóc kolegom, bo ci, mimo poważnych osłabień, walczyli dzielnie i byli blisko doprowadzenia do niemałej niespodzianki.

Widząc, że przeciwnik nie ma rezerwowych, Łabędzie nie zdecydowały się na mocne otwarcie. Chyba słusznie zawodnicy stwierdzili, iż forsowanie tempa od samego początku nie ma sensu, bo rywal z każdą minutą będzie miał coraz mniej sił i właśnie wtedy, kiedy z nich opadnie, trzeba będzie podkręcić tempo. Spowodowało to, że mecz był w pierwszej połowie wyrównany, a pierwsze dwa groźne strzały należały do Krzyśka Woźniaka, jednak ani za pierwszym ani za drugim razem, nie pozwoliło to objąć prowadzenia. Natomiast gdy zaatakowali faworyci, to od razu zdobyli gola. Co prawda pierwszą szansę Krzyśka Skrzata heroicznie na linii bramkowej zablokował Paweł Kryński, to dobitka była już skuteczna i mieliśmy otwarcie wyniku. Ta bramka rozluźniła zespół w granatowych koszulkach, który miał coraz większą przewagę, lecz nawet gdy powstawały kolejne okazje do podwyższenia stanu posiadania, to fantastycznie bronił Sebastian Puławski. Liczba jego interwencji w pierwszej połowie była niesamowita i wiele piłek lecących w światło bramki, miały prawo znaleźć się w siatce, ale w tylko sobie znany sposób golkiper drużyny z Marek wszystkie obronił. Nękał go głównie Krystian Panek i to zarówno prawą, jak i lewą nogą, lecz efektów brakowało. Deweloperzy odgryzali się z kolei rzadko, ale trzeba im oddać, że gdy już przedostawali się na pole karne przeciwników, to byli groźni. Często brakowało im centymetrów, tak jak w 13 minucie Adrianowi Szubierajskiemu, czy w 16 minucie Pawłowi Kryńskiemu. Ale i tak minimalna strata nie przynosiła przegrywającym wstydu, lecz w związku z tym co napisaliśmy na wstępie – tutaj kluczowe miało być rozłożenie sił przez Ryńskich. W pierwszej połowie wyglądało to nieźle, lecz najtrudniejsze było dopiero przed nimi.

Druga odsłona zaczęła się od mocnego uderzenia – i to dosłownie – Krystiana Panka. Sebastian Puławski trzymał jednak równy poziom i po raz kolejny doprowadził do frustracji lewonożnego napastnika przeciwników. A jeszcze ciekawiej zrobiło się w 23 minucie, gdy do wyrównania doprowadził Adrian Szubierajski. Radość z korzystnego wyniku trwała jednak króciutko – w 25 minucie wreszcie przełamuje się Krystian Panek i mamy 2:1. Faworyci idą za ciosem i dzięki Michałowi Mikosowi robią się dwie bramki przewagi, lecz ambitnie grający markowianie nie odpuszczają i za sprawą Krzyśka Woźniaka inkasują trafienie kontaktowe. Ba – w 29 minucie przeprowadzają następna groźną kontrę, której nie daje rady wykończyć Paweł Kryński, źle trafiając w futbolówkę. To mści się błyskawicznie – Patryk Marczyk decyduje się na kapitalne uderzenie z dystansu w samo okienko i jest 4:2! Ryńscy ponownie pokazują charakter i nieoceniony tego dnia Krzysiek Woźniak po raz kolejny znajduje sposób na Patryka Banaszkiewicza. Wymiana ciosów trwa w najlepsze, gdyż gorszy od autora ostatniej bramki nie chce być Patryk Marczyk, który także po raz drugi wpisuje się do meczowego protokołu. Na tym etapie spotkania dwa gole to była bezpieczna przewaga, jednak w 38 minucie znów zagotowało się w obozie faworytów. Sędzia wskazał bowiem na rzut karny, którego na gola zamienił Kamil Ryński, a do końca spotkania było jeszcze około 100 sekund. Przy zatrzymywanym czasie gry, to mnóstwo czasu i tu wszystko mogło się wydarzyć. Ale wicelider tabeli nie pozwolił, by zwycięstwo uciekło mu z rąk. Zadbał o to Michał Mikos, który wykorzystał podanie Adama Jurkowskiego i Łabędzie mogły sobie dopisywać komplet punktów. Zasłużony, chociaż mogło się wydawać, że triumf przyjdzie faworytom zdecydowanie łatwiej. Ryńscy nie zamierzali jednak położyć się przed rywalami i czekać jedynie na najniższy wymiar kary. Ich postawa mogła się podobać i pozostaje żałować, że nie było chociaż jednego gracza na zmianę, który dałby choć chwilę oddechu Adrianowi Szubierajskiemu czy Krzyśkowi Woźniakowi. Może byłoby wtedy jeszcze ciekawiej? Ciężko to ocenić, bo triumfatorzy chyba nie grali na 100% możliwości, jakby oszczędzając się przed kolejnymi potyczkami. Najważniejsze były trzy punkty i to zostało zrealizowane. A gdyby nie interwencje Sebastiana Puławskiego i wynik byłby znacznie bardziej efektowny. Nie ma jednak co narzekać, zwłaszcza że Al-Mar i Stankan tylko zremisowały, a to pozwoliło ekipie Maćka Pietrzyka umocnić się na pozycji, którą w końcowym rozrachunku chyba by nie pogardzili.