5. Kolejka I Liga NLH Sezon: 2016-2017
Informacje na temat meczu:
Hala sportowa w Zielonce
Data: 19 stycznia 2017 Godzina: 22:00
Sędzia: Artur Radziszewski
Strzelcy:
Karol Tabor (1, 33), Marcin Wojciechowski (14, 28, 28), Robert Kielak (33), Mateusz Łysik (35), Daniel Matwiejczyk (36, 39) - Radosław Styczyński (14), Tomasz Piórkowski (37)
Asystenci:
Mateusz Łysik (1), Daniel Matwiejczyk (14, 33, 33), Filip Góral (26, 28), Robert Kielak (36), Marcin Wojciechowski (39) - Mariusz Rogalski (14), Rafał Barzyc (37)
Przebieg: 1:0, 2:0, 2:1, 3:1, 4:1, 5:1, 6:1, 7:1, 8:1, 8:2, 9:2
Skrót meczu: TUTAJ
Składy zespołów:
Legenda:
Bramka
Asysta
Najlepszy zawodnik meczu
Najlepszy zawodnik drużyny (według kapitana rywali)
Wszedł z ławki
Cały mecz na ławce
Relacja z meczu
Niespodzianka miała w tym meczu udowodnić swoją wartość, po wcześniejszej porażce z In-Plusem. Porażce, która wcale nie musiała się tak skończyć, lecz skuteczności ekipy Marcina Boczonia wołała o pomstę do nieba. Także Ostropol poprzedniej kolejki nie będzie najlepiej wspominał, bo przegrał ze Starą Gwardią i stracił aż 10 bramek. To więcej, niż w poprzednich trzech spotkaniach razem wziętych. Tutaj też była więc sportowa złość, chociaż dobra informacja dla zespołu ze Stanisławowa napłynęła trochę wcześniej, bo Sami Swoi przegrali z Andromedą. Gdyby więc Robertowi Kielakowi i spółce udało się wygrać z markowianami, znów mieliby tyle samo punktów co najgroźniejsi rywale w walce o mistrzostwo. Ostropol był świadomy swojej szansy i trzeba przyznać, że wykorzystał ją koncertowo. Niespodzianka, poza kilkoma pierwszymi minutami, nie miała tutaj bowiem nic do powiedzenia.
Zaczęło się zresztą od błyskawicznego uderzenia faworytów. W 36 sekundzie Karol Tabor mocnym strzałem zmusił do kapitulacji debiutującego w tym sezonie Krzysztofa Ratajczyka i nie wróżyło to najlepiej ekipie w białych koszulkach. Ale właśnie następnych kilka minut było najlepszymi w wykonaniu Niespodzianki, która stworzyła sobie trzy bardzo dogodne okazje do zdobycia bramki i niektórzy zawodnicy chyba do tej pory nie wiedzą, jak je spektakularnie zmarnowali. Zaczął Tomek Buczek, który miał pustą bramkę i zamiast podawać do lepiej ustawionego Mariusza Rogalskiego, zdecydował się na strzał ze słabszej, prawej nogi i piłka poleciała obok słupka. Za chwilę wspomniany Mariusz Rogalski nie czekał już na czyjeś zagranie, tylko od razu uderzał, lecz Mateusz Łysik był czujny i nie dał się pokonać. Z kolei w 6 minucie Tomek Buczek był jeszcze bliżej zainkasowania trafienia, ale strzelił tylko w aluminium. Później było już wyłącznie gorzej. Ostropol odzyskiwał inicjatywę, często wykorzystując grę z Marcinem Wojciechowskim, który pokazywał się do podań, dobrze osłaniał futbolówkę, a gdy trzeba było – podawał do kolegów, tylko że ci niemiłosiernie pudłowali. W takich okolicznościach w 14 minucie postanowił wziąć sprawy w swoje nogi i bramkarz Niespodzianki po raz drugi wyjmował Jomę z siatki. Na tę bramkę markowianie szybko jednak odpowiedzieli. Z trudnej pozycji strzałem ze wślizgu popisał się Radek Styczyński i mimo że gra wyglądała coraz słabiej, Niespodzianka miała już tylko gola straty. Dodatkowo na hali pojawił się Rafał Barzyc, którego umiejętności nikomu przedstawiać nie trzeba. Wydawało się więc, że tu nic nie jest jeszcze stracone i zacieraliśmy ręce, myśląc o drugiej połowie. Niestety – nasze nadzieje na trzymające do końca w napięciu widowisko, okazały się bezpodstawne.
W finałowej części spotkania Ostropol wbił Niespodziankę w parkiet. Pierwsze minuty jeszcze na taki scenariusz nie wskazywały, lecz gdy w 28 minucie Marcin Wojciechowski zmienił wynik na 3:1, wszystko w grze markowian doszczętnie się posypało. Kolejne gole szły już hurtem – za chwilę autor poprzedniego trafienia dokłada następne, w 33 minucie po raz drugi na listę strzelców wpisuje się Karol Tabor, a po tym golu błyskawicznie do siatki Krzyśka Ratajczyka piłkę z najbliższej odległości lokuje Robert Kielak. Twarze zawodników z Marek mówiły wszystko. Byli całkowicie zrezygnowani i wyglądali, jakby nie mieli nic przeciwko, by właśnie wtedy wybrzmiała końcowa syrena. Ale tak dobrze nie było – Ostropol szukał kolejnych trafień i znajdował je z łatwością. Do meczowego protokołu wpisał się nawet Mateusz Łysik, który wykorzystał grę z lotnym bramkarzem zespołu przeciwnika. Na 8:1 podwyższył Daniel Matwiejczyk i dopiero po tym trafieniu, brązowi medaliści dwóch poprzednich sezonów zdobyli gola numer dwa, autorstwa Tomka Piórkowskiego. Na niewiele się to jednak zdało, bo przegranych pognębił Daniel Matwiejczyk i wynik o mało co nie dotknął dwucyfrówki. Na takie upokorzenie Niespodzianka chyba nie zasłużyła, chociaż zawodnikom wydawało się to być wszystko jedno. W tym zespole coś wyraźnie przestało funkcjonować. Nie ma drużyny – jest zlepek indywidualności, który na tle dobrze zorganizowanego Ostropolu wyglądał jak juniorzy. Nie wiemy dlaczego tak jest, nie znamy przyczyn, ale wygląda to źle i Niespodzianka ostro pikuje w dół. Tabela niby pokazuje przedostatnie miejsce i chociaż powinno być drugie od końca (zespół ten pokonał w bezpośrednim pojedynku Team4Fun), to niewiele to zmienia. Z takim podejściem istnieje ogromne ryzyko, że dwukrotni triumfatorzy NLH CUP swojego dorobku (poza walkowerem z Pubem Offside), po prostu nie powiększą. Ktoś musi tę drużynę złapać za gardło, póki jest jeszcze na to czas. Z kolei Ostropol właśnie zameldował się na pierwszym miejscu w tabeli. Czwartkowa potyczka była dla niego spacerkiem i chyba sami zawodnicy nie spodziewali się, że pójdzie im tutaj tak gładko. Gracze w biało-zielonych koszulkach mieli pomysł na grę, chęci i wystąpili tutaj w roli surowego nauczyciela. Po porażce ze Stara Gwardią nie ma już śladu a dobre drużyny cechuje właśnie to, jak potrafią podnieść się po przegranym spotkaniu. Zwycięzcy zaliczyli ten test celująco i są na najlepszej drodze, by dziesiątą edycję skończyć na podium. Z grą którą prezentują, grono medalistów aż trudno sobie bez nich wyobrazić.