5. Kolejka I Liga NLH Sezon: 2016-2017
Informacje na temat meczu:
Hala sportowa w Zielonce
Data: 19 stycznia 2017 Godzina: 21:15
Sędzia: Artur Radziszewski
Strzelcy:
Łukasz Choiński (7, 35, 40), Marek Rogowski (11), Karol Kopeć (14), Rafał Wielądek (37) - Krystian Rytel (3), Kamil Jaskłowski (23, 34), Jakub Bednarowicz (27 - k., 30, 31), Filip Kamiński (36)
Asystenci:
Łukasz Bednarski (7), Łukasz Choiński (11), Arkadiusz Choiński (14), Mikołaj Tokaj (35, 37, 40) - Adrian Zieliński (30), Krystian Rytel (34, 36)
Przebieg: 0:1, 1:1, 2:1, 3:1, 3:2, 3:3, 3:4, 3:5, 3:6, 4:6, 4:7, 5:7, 6:7
Kartki: Rafał Słowik (36) - Arkadiusz Choiński (27 - zagranie piłki ręką), Paweł Nowacki (27 - obraza sędziego)
Skrót meczu: TUTAJ
Składy zespołów:
Legenda:
Bramka
Asysta
Najlepszy zawodnik meczu
Najlepszy zawodnik drużyny (według kapitana rywali)
Wszedł z ławki
Cały mecz na ławce
Relacja z meczu
Odrodzenie Białowieskiej było tylko kwestią czasu. Nie tylko dlatego, że gorzej niż z Ostropolem czy Pubem Offside grać już nie można, ale że nie pozwalał na to charakter samych zawodników. Ta ekipa nie jest przyzwyczajona do porażek i mimo trudnych chwil, chciała udowodnić przede wszystkim sobie, iż stać ją na zdecydowanie więcej, niż to co pokazywała na parkiecie. Teraz przed podopiecznymi Darka Jaskłowskiego był prawdziwy test – po drugiej stronie boiska stanęła Stara Gwardia, ekipa opromieniona fantastycznym zwycięstwem nad Ostropolem. Jej gra z lotnym bramkarzem, szybka wymiana piłek, mobilność, skuteczność – to wszystko imponowało i sugerowało, że Białowieską czeka droga przez mękę. Tym bardziej, iż przypominamy sobie starcie z poprzedniego sezonu z Pubem Offside, gdy ekipa z Warszawy zupełnie nie wiedziała jak ma się ustawiać, gry rywal gra z wysoko ustawionym golkiperem. I teraz było podobnie.
Ale zanim Białowieska musiała odrabiać niemałe straty, rozpoczęła od gola. Karol Kopeć oddał strzał na bramkę Krystiana Rytla, ale było to uderzenie wątpliwej jakości, które bramkarz przeciwników złapał, po czym kopnął piłkę w kierunku świątyni rywala i tak oto wynik został otwarty. Ta dość ryzykowna taktyka Starej Gwardii mogła się źle skończyć również w 6 minucie, gdy do pustej bramki futbolówki na ich szczęście nie wcelował Rafał Słowik. Gwardziści wreszcie się jednak ocknęli i w 7 minucie przechwyt zaliczył aktywnie grający Łukasz Bednarski, który podał do Łukasza Choińskiego, a ten ze spokojem pokonał Krystiana Rytla. Od tego momentu przewaga faworytów zaczęła się uwidoczniać. Ich akcje były coraz szybsze, a do tego sprzyjało im szczęście, jak w 11 minucie, gdy piłka po strzale Marka Rogowskiego, zaliczyła rykoszet i zupełnie zaskoczyła golkipera Białowieskiej. Wynik 1:2 długo jednak na tablicy świetlnej nie przetrwał, bo w 14 minucie Karol Kopeć uderzył w samo okienko bramki przeciwników i zrobiło się 1:3! Przegrywający byli w odwrocie, a nie dość, że pozbawiona Marcina Krucza defensywa często gubiła swoich rywali, to coraz mniej działo się w ataku. Jedyną wartą odnotowania sytuację zmarnował w 20 minucie Dominik Urbaniak i to powinno się zemścić, gdy na kilka sekund przed końcem pierwszej połowy, Gwardziści wyszli w trzech na bramkarza! Tyle że Paweł Nowacki zupełnie zlekceważył te okoliczności, a nie miał też świadomości, że kończy się czas i bramka ostatecznie nie padła. Białowieska mogła mówić o szczęściu, tylko co z tego, skoro nadal wysoko przegrywała i wyglądało, jakby nie miała pomysłu, jak odwrócić losy tego spotkania.
W drugiej połowie przez pierwsze minuty nie wyglądało to lepiej. Faworyt kontrolował mecz, nadal był groźniejszy, jednak w 23 minucie stracił kuriozalną bramkę. Karol Kopeć podał piłkę Kamilowi Jaskłowskiemu, a następnie udał się w kierunki własnej świątyni i... za chwilę wyjmował Jomę z siatki. Gwardziści mieli pretensje do przeciwnika, że rozpoczął on grę nie czekając na powrót bramkarza i ten w pierwszym odruchu chciał oddać gola rywalowi, po czym... zaczął grę od środka boiska, kierując piłkę w stronę własnej bramki. Sędzia nakazał oczywiście, by to Stara Gwardia wznowiła spotkanie, ale wtedy optyka zawodników Białowieskiej zmieniła się i nie zdecydowali się jednak, by oddać to trafienie. To nie mogło się spotkać z dobrym przyjęciem przez rywali, ale nie było co dłużej się nad tym zastanawiać, tylko należało grać dalej. I o ile ta sytuacja była kontrowersyjna, to kolejna, z 27 minuty, zaważyła na losach pojedynku. Z perspektywy piszącego te słowa, bez oglądania powtórek wyglądało to tak, iż sędzia pozwolił na rozegranie piłki z rzutu wolnego z zupełnie innego miejsca niż to, które dotyczyło przewinienia a futbolówka była „w ruchu” w momencie jej kopnięcia. Gdyby arbiter nakazał Adrianowi Zielińskiemu cofnięcie piłki, zawodnicy Gwardii spokojnie zdążyliby się ustawić. A tak jeden z nich ratował się zagraniem ręką i sędzia ukarał go czerwona kartką. Paweł Nowacki nie odpuścił tej decyzji rozjemcy i poczęstował go kilkoma epitetami, za co także został odesłany do szatni. I w tym momencie mecz się na dobrą sprawę skończył. Białowieska, chociaż początkowo wyjątkowo nieudolnie, to jednak zdołała wygrać okres gry w przewadze 4 na 2 w polu w stosunku 3:0, a później po prostu obroniła swoją przewagę. Nie było to jednak zadanie wyjątkowo trudne, zważywszy na ogromne ryzyko jakie podejmowali przeciwnicy w rozgrywaniu akcji. Mimo to Gwardziści walczyli do końca i doszli nawet oponenta na jedną bramkę, ale na więcej czasu nie starczyło. Żeby wszystko to co stało się na początku drugiej połowy ocenić, należy poczekać na powtórki. Tylko one dadzą pełny ogląd sytuacji zarówno przy bramce na 2:3, jak i przed bramką na 3:3. Do tego momentu Stara Gwardia była lepsza i zmierzała ku zwycięstwu. Oczywiście nie możemy w ciemno założyć, iż zgarnęła by trzy punkty, zwłaszcza w kontekście remisu z In-Plusem, gdzie prowadziła znacznie wyżej, a zremisowała. Ciężko jednak oprzeć się wrażeniu, że przegrał zespół lepszy i szkoda, że nie dane mu było udowodnić tego na boisku w pełnym składzie. Oczywiście – kartki były zasłużone, a druga z nich była zupełnie niepotrzebna, bo grając o jednego mniej, ekipa Arka Choińskiego mogła z tego meczu urwać znacznie więcej. Sprytny sędzia mógł to wszystko załatwić inaczej, ale zabrakło mu wyobraźni. Trudno w tym wszystkim winić za cokolwiek Białowieską. Skorzystała po prostu na nieporadności arbitra, chociaż sama też była w tym spotkaniu wyjątkowo nieporadna. Widząc jak rozgrywa chociażby przewagę, odnosiło się wrażenie, że po prostu nie zasłużyła na prezent, jaki tego wieczora został jej podany na tacy.