5. Kolejka     I Liga NLH    Sezon:  2016-2017

Team4Fun

2 - 7

AbyDoPrzodu


Informacje na temat meczu:

Hala sportowa w Zielonce
Hala sportowa w Zielonce

Data:  19 stycznia 2017   Godzina:  22:45

Sędzia: Artur Radziszewski

Strzelcy:

Bartosz Rzeźnik (6), Paweł Czerski (29) - Rafał Radomski (2, 11), Przemysław Wycech (6, 39), Kamil Melcher (21), Mateusz Lewandowski (24, 35)

Asystenci:

Oskar Bajkowski (6), Norbert Ciok (29) - Przemysław Wycech (2), Rafał Radomski (6, 39), Konrad Kupiec (11, 21)

Przebieg: 0:1, 0:2, 1:2, 1:3, 1:4, 1:5, 2:5, 2:6, 2:7

Skrót meczu: TUTAJ


Składy zespołów:


Nr.
AbyDoPrzodu


Legenda:

ball     Bramka
assist     Asysta
MOM     Najlepszy zawodnik meczu
MOM     Najlepszy zawodnik drużyny (według kapitana rywali)
in     Wszedł z ławki
becnhc     Cały mecz na ławce

Relacja z meczu

W tamtym sezonie mecz między Strop-Budem a Team4Fun przyniósł niesamowite emocje. Ówczesna Szóstka prowadziła już 3:0, a mimo to przegrała 7:11 i sytuacja obu zespołów w kwestii spadku nie była rozstrzygnięta. Ostatecznie drużyna Łukasza Mroza i tak się nie uratowała i dopiero wykluczenie AGD Marking sprawiło, że w ostatni czwartek mogło dojść do kolejnej potyczki między Team4Fun a zespołem z Duczek. Faworyta ciężko było wskazać, nawet jeśli dużo lepsze wrażenie do tego momentu sprawiali Michał Wytrykus i spółka. Ale domyślamy się, że w poprzedniej edycji było pewnie identycznie, a ostatnie słowo należało do zawodników w czerwonych koszulkach. Teraz do takiego zakończenia było jednak bardzo daleko...

Strop-Bud zaczął z wysokiego C. Już w 2 minucie Rafał Radomski wpisał się na listę strzelców, a ten sam gracz mógł dokonać identycznej sztuki zaledwie 60 sekund później, lecz posłał piłkę minimalnie obok spojenia. Pozbawiona Daniela Wichra obrona Team4Fun pozwalała rywalom na zdecydowanie zbyt dużo, jakby prosząc się o kolejne trafienia i w 6 minucie zrobiło się 2:0, a gola zainkasował Przemek Wycech. Tego było już dla przegrywających za wiele i w kolejnej akcji przypomniał o sobie Bartek Rzeźnik, który miał pewnie nadzieję, że jego bramka natchnie zespół do lepszej gry. Ale to nie nastąpiło. W 11 minucie Rafał Radomski przywraca zespołowi w granatowych koszulkach dwubramkowy bufor i łatwo zauważyć, że to co przychodziło wygrywającym z dużą łatwością, dla Team4Fun było tego wieczora nieosiągalne. Podopieczni Łukasza Mroza męczyli się w każdej akcji, coraz częściej mieli też do siebie wzajemne pretensje, a to była woda na młyn dla rywali, którzy musieli robić jeszcze mniej niż dotychczas, by utrzymać korzystny dla siebie rezultat. Zresztą – gdyby nie nieskuteczność, to już w pierwszej połowie zbudowali by taką przewagę, której zniwelowanie byłoby wyczynem nie lada. Na szczęście dla trzykrotnych mistrzów rozgrywek, najpierw Wojtek Kołodziejczyk wygrał pojedynek z Konradem Kupcem, a później Mateusz Lewandowski posłał piłkę nad poprzeczkę, w bardzo dogodnej sytuacji. To niby zostawiało otwartą furtkę goniącym, których gra mogła przecież w każdym momencie zaskoczyć. A przynajmniej zawsze jest takie myślenie w przerwie meczu, że nagle coś się zmieni, role się odwrócą, a wraz z nimi wynik. Strop-Bud nie chciał jednak wszystkiego sprowadzać do nerwowej końcówki, dlatego drugą połowę rozpoczął równie mocno, co pierwszą.

W 21 minucie Kamil Melcher popisuje się indywidualnym rajdem, żaden z obrońców nie jest w stanie wybić go z rytmu i lada moment piłka ląduje w siatce Team4Fun po raz czwarty. To nie koniec złych wiadomości dla przegrywających, bo w kolejnej akcji w słupek strzela Norbert Ciok i ta niewykorzystana okazja się mści, gdy Mateusz Lewandowski w 24 minucie wreszcie nastawia celownik i pokonuje bezradnego Wojtka Kołodziejczyka. Tego nie dało się już uratować. Grzesiek Bajszczak i spółka starali się jak mogli i był krótki fragment przy stanie 1:5, gdzie zepchnęli oponentów do defensywy, oddali kilka strzałów, z czego po jednym cieszyli się nawet z bramki, ale tego wieczora na więcej nie było ich stać. Strop-Bud od momentu utraty drugiej bramki, rządził na parkiecie niepodzielnie, a sam Mateusz Lewandowski mógł tutaj spokojnie skompletować hat-trick. W doskonałych sytuacjach pudłował jednak okrutnie i chyba sam nie wierzył, że można popsuć takie okazje, jakimi dysponował. Przełamanie nastąpiło w 35 minucie, gdy podwyższył wynik na 6:2, a wszystko zamknął na kilkadziesiąt sekund przed końcem Przemek Wycech. To spotkanie od meczu z poprzedniego sezonu, różniło się praktycznie wszystkim. Co prawda dawna Szóstka goli zdobyła tyle samo co wtedy, ale teraz straciła ich aż o dziewięć mniej. Wyglądało to, jakby ekipa z Duczek chciała sobie odbić strzelecko za wszystkie ostatnie spotkania, gdzie przegrywała jedną bramką i ogólnie inkasowała stosunkowo mało trafień. Teraz również skuteczność mogła być lepsza, ale nie ma co narzekać. Siedem punktów na koncie to niezły dorobek, lecz nie może on pozwolić osiąść na laurach zawodnikom, szczególnie, iż trzy z nich zostały przyznane za walkower z Pubem Offside. Jednak nie suma punktów, a jakość gry może napawać optymistycznie ekipę Michała Wytrykusa. Z taką dyspozycją nie muszą się obawiać nikogo, nawet Ostropolu, który przecież tak boleśnie zbił marecką Niespodziankę. A co będzie dalej z Team4Fun? Czwartkowy pojedynek był ich zdecydowanie najsłabszym w całym sezonie. Wcześniej, nawet gdy przegrywali, gra była nieporównywalnie lepsza, bo oparta na ambicji i woli walki. Tutaj płomień zgasł bardzo szybko, a wzajemne uwagi nie pomagały w powrocie do meczu. Dlatego trzeba o nim jak najszybciej zapomnieć, wszelkie niesnaski zostawić w szatni i wrócić do tego, co zespół pokazał choćby przeciwko Andromedzie. Tylko wtedy jest szansa, by gra w pierwszej lidze za rok, nie zależała od czyjeś rezygnacji czy dyskwalifikacji.