5. Kolejka     I Liga NLH    Sezon:  2016-2017

Kartonat

6 - 4

AutoDelux


Informacje na temat meczu:

Hala sportowa w Zielonce
Hala sportowa w Zielonce

Data:  19 stycznia 2017   Godzina:  20:30

Sędzia: Artur Radziszewski

Strzelcy:

Maciej Włodyga (10), Arkadiusz Stępień (18, 27), Karol Sochocki (25), Krzysztof Włodyga (34), Adam Janeczek (40) - Kuba Zasadziński (8), Paweł Gołaszewski (20), Marcin Jackiewicz (25), Artur Pazio (35)

Asystenci:

Adam Janeczek (25), Karol Sochocki (34) - Paweł Stańczuk (20), Marcin Jackiewicz (35)

Przebieg: 0:1, 1:1, 2:1, 2:2, 2:3, 3:3, 4:3, 5:3, 5:4, 6:4

Skrót meczu: TUTAJ


Składy zespołów:


Nr.
AutoDelux


Legenda:

ball     Bramka
assist     Asysta
MOM     Najlepszy zawodnik meczu
MOM     Najlepszy zawodnik drużyny (według kapitana rywali)
in     Wszedł z ławki
becnhc     Cały mecz na ławce

Relacja z meczu

Sami Swoi ledwo uratowali w poprzedniej kolejce zwycięstwo nad Strop-Budem. Wszystko co złe, zaczęło się wraz z kontuzją Adama Stańczuka. Z konieczności na bramce musiał stanąć Mateusz Antoniak, co osłabiło defensywę Swojaków, w której popularny Anton gra przecież jedną z kluczowych ról. Ale w związku z kilkoma dobrymi interwencjami przeciwko ekipie z Duczek, zapadła decyzja, że z Andromedą również to on stanie między słupkami. Teraz, z perspektywy czasu, można śmiało powiedzieć, iż to był błąd. Oczywiście nie był on kluczowym czynnikiem, który zadecydował o niespodziewanej wpadce przeciwko Błękitnym”, ale to wszystko można było zupełnie inaczej rozegrać. Zacznijmy jednak od początku.

Andromeda – o czym wspominaliśmy przy okazji jednego z jej meczów – jest na etapie, iż nie może patrzeć na klasę przeciwnika, tylko wszędzie musi szukać punktów potrzebnych do utrzymania. Już z Ostropolem niewiele brakowało do osiągnięcia remisu, dlatego nikt nie zamierzał uskuteczniać czarnowidztwa w konfrontacji z trzykrotnym mistrzem NLH. Sami Swoi nie są zespołem niezniszczalnym, zwłaszcza pod nieobecność jednego ze swoich kluczowych ogniw i to się w czwartek potwierdziło. Podopieczni Wojtka Kuciaka grali jak równy z równym i nie zniechęciło ich nawet to, że po trzech niezłych, acz zmarnowanych okazjach, w 8 minucie stracili bramkę. Piłkę z bliska wpakował do siatki Kuba Zasadziński i w tej sytuacji, zastępujący w bramce Marcina Dudka Paweł Boguszewski, nie miał najmniejszych szans. Wyrównanie przyszło błyskawicznie – strzał z dystansu Maćka Włodygi i Mateusz Antoniak nie reaguje, chociaż jak później wspominał, było to spowodowane faulem jednego z rywali. Sędzie nie miał jednak prawa tego zobaczyć i trzeba było przejść nad tym do porządku dziennego. W 12 minucie kolejna okazja Andromedy i Adam Marcinkiewicz strzela w słupek! „Błękitni” wciąż dawali sygnał rywalowi, że nie odpuszczą mu ani na chwilę a w 18 minucie to oni byli o gola z przodu! Stratę zaliczył Kuba Zasadziński, któremu piłkę zabrał Krzysiek Włodyga. Piłka po jego strzale odbiła się od słupka i trafiła pod stopy Arka Stępnia, który nie miał problemów z ulokowaniem jej w siatce. Andromedzie nie udało się jednak dowieźć korzystnego wyniku do końca pierwszej połowy – gol Pawła Gołaszewskiego ustalił wynik na 2:2, który był dla Swojaków dość szczęśliwy. Gdyby policzyć klarowne okazje, to więcej mieli ich rywale i to powinno wzbudzić alarm w faworytach, że tutaj do samego końca trzeba się będzie bić o całą pulę.

Początek drugiej połowy to również sporo akcji po stronie Andromedy. Jednak tym razem Sami Swoi nie pozostawiali tych sygnałów bez odpowiedzi, aż w 25 minucie Marcin Jackiewicz miękkim lobem z połowy boiska wykorzystał fakt nieobecności w bramce Pawła Boguszewskiego i zrobiło się 3:2. I zamiast jak najdłużej utrzymać ten wynik, by wprowadzić trochę nerwowości w szeregi oponenta, trzykrotni mistrzowie NLH zachowali się jak juniorzy, tracąc gola praktycznie w następnej akcji. Ich katem był Karol Sochocki, a sytuacja faworytów zrobiła się jeszcze gorsza, gdy 120 sekund później Arek Stępień oszukał na skrzydle Artura Pazio i sprytnym strzałem między słupkiem a bramkarzem, dał Andromedzie prowadzenie! Kibice przecierali oczy ze zdumienia, tym bardziej, że była to kolejna bramka, której uniknięcie takiej drużynie jak Swojacy powinno przyjść z łatwością. To wszystko spowodowało, iż ówczesny lider tabeli musiał grać coraz odważniej, a podopieczni Wojtka Kuciaka tylko na to czekali. Już w 31 minucie powinni prowadzić dwiema bramkami, lecz Mateusz Antoniak obronił strzał z bliska Karola Sochockiego. Co się jednak odwlekło, to nie uciekło – w 34 minucie Krzysiek Włodyga podwyższa stan posiadania i sensacja jest o krok! Sami Swoi zdejmują wówczas Mateusza Antoniaka, dając mu pograć w polu, a między słupki wędruje Marcin Jackiewicz. Umiejętne rozegranie hokejowego zamka przynosi efekt, gdy zasłonięty Paweł Boguszewski przepuszcza piłkę po strzale Artura Pazio. Ale to wciąż mało, jak na potrzeby Swojaków. Niestety kolejne akcje w ich wykonaniu nie są już tak skuteczne, a gdyby w 38 minucie Maciek Włodyga lepiej rozegrał sytuację 3 na bramkarza(!), to już wtedy byłoby po emocjach. A tak faworyci nadal się łudzili, że obronią chociaż punkt, lecz ich nadzieje brutalnie zakończyło trafienie z ostatniej minuty Adama Janeczka. Andromeda wygrywa 6:4 z Samymi Swoimi! Z jednej strony – niespodzianka, ale z drugiej – po prostu zasłużony wynik. Przegrani zaprezentowali się bez wyrazu, popełniali proste błędy i tutaj wracamy do tezy z początku opisu. Po co było marnować umiejętności Mateusza Antoniaka na bramce? Jeżeli jego atutem miało być rozegranie piłki, a później i tak zmienia go Marcin Jackiewicz, to nie lepiej od razu było postawić między słupkami Łukasza Cieśluka czy dopisać innego bramkarza, gdzie też był taki pomysł? Niczego nie ujmując Mateuszowi, ale jakość w bramce byłaby pewnie podobna, a on mógłby pobiegać w obronie, która tego wieczora była wyjątkowo dziurawa, nie wspominając już o jego wydolności i sile, a te dwie cechy bardzo by się przydały w starciu z szybkim Karolem Sochockim czy dobrze się zastawiającym Arkiem Stępniem. To na pewno temat do przemyślenia. Inna sprawa, że cały zespół zagrał w czwartek słabo i to musiało się źle skończyć. Andromeda szybko się zorientowała, iż to wcale nie jest mecz do przegrania i wykorzystując swoje atuty, odniosła bardzo cenne zwycięstwo. A że odniesione nad głównym kandydatem do mistrzostwa – to był tylko dodatek. Bo czy będzie miał znaczenie, jeśli zespołowi nie uda się utrzymać w pierwszoligowych szeregach?