8. Kolejka I Liga NLH Sezon: 2016-2017
Informacje na temat meczu:
Hala sportowa w Zielonce
Data: 9 lutego 2017 Godzina: 21:15
Sędzia: Dariusz Łazicki
Strzelcy:
Artur Szleżanowski (3), Michał Madej (3, 36), Dominik Szarpak (23, 26), Marcin Kur (28) - Grzegorz Bajszczak (4, 22), Paweł Czerski (27), Bartek Rzeźnik (29), Sebastian Radzki (36), Mateusz Trąbiński (40)
Asystenci:
Marcin Kur (3), Damian Borowski (23, 36), Artur Szleżanowski (26), Michał Madej (28) - Sebastian Radzki (22), Daniel Wicher (29, 36), Oskar Bajkowski (40)
Przebieg: 1:0, 1:1, 2:1, 2:2, 3:2, 4:2, 4:3, 5:3, 5:4, 6:4, 6:5, 6:6
Kartki: Jakub Nowicki (20) - Grzegorz Bajszczak (34)
Skrót meczu: TUTAJ
Składy zespołów:
Legenda:
Bramka
Asysta
Najlepszy zawodnik meczu
Najlepszy zawodnik drużyny (według kapitana rywali)
Wszedł z ławki
Cały mecz na ławce
Relacja z meczu
Łukasz Bestry zapowiadając 8.kolejki pierwszej ligi były pewny tylko jednej drużyny – In-Plusu. I tej teorii bramkarza Niespodzianki nie należało się dziwić, bo forma Księgowych z ostatnich tygodni była naprawdę bardzo wysoka i chyba nikt nie spodziewał się, że Team4Fun może im stawić opór. Ale nie zapominajmy, że podopieczni Patryka Gall znani są z tego, iż tam, gdzie nikt na nich nie liczy – wygrywają, a tam, gdzie wszyscy dopisują im trzy punkty – kończy się różnie. Poza tym ich czwartkowy przeciwnik również miał swoje cele – ponieważ był zagrożony spadkiem, liczył na jakąkolwiek zdobycz, która przybliżała go do upragnionego celu. Spotkanie z In-Plusem nie było co prawda „meczem o życie”, ale zostawianie wszystkiego na ostatnią kolejkę, gdzie czeka już Stara Gwardia, wydawało się nieroztropne. Dlatego trzykrotni mistrzowie NLH, chociaż przez cały mecz z In-Plusem musieli gonić rywala, to walczyli do końca i ta heroiczna postawa przyniosła skutek praktycznie w ostatniej akcji spotkania.
Ale zanim przejdziemy do decydujących fragmentów, kilka słów o pierwszej połowie. Była ona bardzo energetyczna, bo też szybko worek z bramkami został w niej rozwiązany. W 3 minucie Artur Szleżanowski popisał się mocnym i co najważniejsze celnym strzałem, który pozwolił In-Plusowi wyjść na prowadzenie. Tyle że już w następnej akcji Księgowi pozwolili bezkarnie przebiec Grześkowi Bajszczakowi kilkanaście metrów z piłką, a ten wykorzystał okazję, strzelił nie do obrony i mieliśmy remis. Lada moment następna szansa dla Team4Fun, lecz Bartek Rzeźnik uderza z lewej nogi tuż obok słupka, a później dwie sytuacje po stronie In-Plusu marnuje Dominik Szarpak. Wszystkich godzi Michał Madej, który w 8 minucie skorzystał na błędzie Wojtka Kołodziejczyka i zdobył jedną z najłatwiejszych bramek w sezonie. Co więcej – markowianie za chwilę powinni dołożyć następne trafienie, lecz Marcin Kur nie potrafił wstrzelić piłki między słupki i Team4Fun wciąż miał tylko bramkę straty. W jego poczynaniach było jednak sporo chaosu, a gdy już udawało się stwarzać zagrożenie pod świątynią rywala, to działo się to za sprawą indywidualnych przebłysków poszczególnych graczy. Tak jak w 11 minucie Bartka Rzeźnika, który w dogodnych okolicznościach posłał Jomę minimalnie obok aluminium. In-Plus odpowiedział na to strzałem Damiana Borowskiego, a pod sam koniec pierwszej połowy niezłą okazję zmarnował jeszcze Michał Madej. Prób więc nie brakowało, ale ponieważ zawodziła skuteczność, to wynik po premierowych 20 minutach stanął na 2:1. Team4Fun miał jednak ten atut przed drugą odsłoną, że w końcówce pierwszej żółtą kartkę zobaczył Kuba Nowicki i to należało odpowiednio wykorzystać.
Ale mimo dwóch szans na starcie finałowej części spotkania, podopieczni Łukasza Mroza nie byli w stanie doprowadzić do wyrównania. Wtedy ponownie sprawę w swoje nogi wziął Grzesiek Bajszczak, którego uderzenie prześlizgnęło się po dłoniach Kuby Nowickiego i po raz drugi znalazło metę w siatce In-Plusu. To rozsierdziło faworytów, którzy wyraźnie podkręcili tempo i na efekty nie musieliśmy długo czekać. Najpierw Damian Borowski wymanewrował niemal całą defensywę rywala i podał do Dominika Szarpaka, a ten pokonał Wojtka Kołodziejczyka, a następnie autor poprzedniego gola skorzystał z podania Artura Szleżanowskiego i ze stanu 2:2 zrobiło się 4:2. Przegrywającym bardzo pomogła jednak szybko strzelona bramka kontaktowa – Paweł Czerski przymierzył bezpośrednio z rzutu wolnego i In-Plus nadal nie mógł być pewny zwycięstwa. Był jednak konkretniejszy w swoich poczynaniach aniżeli konkurent i w 28 minucie znów miał dwa gole zapasu, gdy na listę strzelców wpisał się Marcin Kur. Ale to co łatwo przyszło – łatwo również uciekło. W następnej akcji strzał z dystansu Bartka Rzeźnika i mamy tylko 5:4! Wtedy w sukurs Księgowym przychodzi żółta kartka dla Grześka Bajszczaka. Team4Fun traci dużo sił, biegając za swoim przeciwnikiem i chociaż udaje mu się przetrzymać stratę bez utraty gola, to gdy siły się wyrównują, Michał Madej wykorzystuje podanie Damiana Borowskiego i jest 6:4! A do końca już tylko niecałe 4 minuty. Tego nie można było wypuścić z rąk, lecz to okazało się zadaniem ponad siły faworytów. W 36 minucie kapitalnym strzałem Kubę Nowickiego zaskakuje Sebastian Radzki. Team4Fun jest wówczas na fali, walczy o każdy centymetr parkietu, ale mimo poświęcenia, nie udaje mu się zanotować bramki na wagę remisu. In-Plus broni się skutecznie, lecz na 30 sekund przed końcem meczu rywalom wychodzi akcja marzenie! Grzesiek Bajszczak zagrywa do Mateusza Trąbińskiego, ten podaje do Oskara Bajkowskiego, który fantastycznie zgrywa z powrotem do popularnego „Trąby”, a ten z najbliższej odległości pokonuje bramkarza rywali i mamy remis!! I to wcale nie musiało być ostatnie słowo trzykrotnych mistrzów NLH, bo na ułamki sekund przed finałową syreną, strzał oddał jeszcze Bartek Rzeźnik i tylko świetna interwencja nogami Kuby Nowickiego, pozwoliła uniknąć markowian bolesnej porażki! Ale strata dwóch punktów, w sytuacji gdy prowadzi się dwoma trafieniami, i tak jest wyjątkowo trudna do przełknięcia. W końcowych fragmentach spotkania nie było komu uspokoić gry In-Plusu i niestety potwierdziło się, że ta drużyna ma problem, gdy robi się z niej faworyta. Tym samym nadzieja na mistrzostwo uciekła bezpowrotnie, a i podium znacznie się oddaliło. Mimo to trzeba walczyć dalej, by po raz któryś kolejny w historii nie skończyło się na czwartym miejscu. Team4Fun może natomiast pogratulować sobie tego zwycięskiego remisu. Daje on bowiem pewne utrzymanie drużynie i teraz na żadne decyzje przy zielonym stoliku nie trzeba już czekać. W wielu fragmentach spotkania podopieczni Łukasza Mroza potrafią być jeszcze bardzo chaotyczni, lecz ta ich nieprzewidywalność jest przy okazji ich największą bronią. A gdy te wszystkie trybiki dotrą się na dobre, Team4Fun może w przyszłym sezonie wreszcie powalczyć o coś więcej, niż tylko utrzymanie.