9. Kolejka     II liga NLH     Sezon:  2016-2017

Bad Boys

11 - 6

Łabędzie


Informacje na temat meczu:

Hala sportowa w Zielonce
Hala sportowa w Zielonce

Data:  1 marca 2017   Godzina:  21:30

Sędzia: Piotr Olszewski

Strzelcy:

Adam Matejak (5, 5, 10, 11, 13, 16, 40), Paweł Szczapa (14), Mateusz Domżalski (18), Albert Woźniak (32), Jarosław Przybysz (37) - Maciej Pietrzyk (2, 8, 9), Marcin Czesuch (29), Rafał Raczkowski (34 - k.), Michał Mikos (38)

Asystenci:

Mateusz Domżalski (5, 5, 14), Marcin Szczapa (11), Grzegorz Kurek (13), Jarosław Przybysz (16), Paweł Szczapa (18), Radosław Stańczak (32) - Rafał Raczkowski (2, 29), Michał Mikos (8, 9), Maciej Pietrzyk (38)

Przebieg: 0:1, 1:1, 2:1, 2:2, 2:3, 3:3, 4:3, 5:3, 6:3, 7:3, 8:3, 8:4, 9:4, 9:5, 10:5, 10:6, 11:6

Kartki: Maciej Pietrzyk (12), Adam Jurkowski (39)

Skrót meczu: TUTAJ


Składy zespołów:


Nr.
Łabędzie
11
gol 1
gol 2


Legenda:

ball     Bramka
assist     Asysta
MOM     Najlepszy zawodnik meczu
MOM     Najlepszy zawodnik drużyny (według kapitana rywali)
in     Wszedł z ławki
becnhc     Cały mecz na ławce

Relacja z meczu

Zwycięstwo Al-Maru z Lambadą zmuszało Bad Boys do wygrania nad Łabędziami, jeśli Źli Chłopcy chcieli zostać mistrzami drugiej ligi. A wiedzieliśmy że chcą. Mieli zresztą ku temu wszelkie argumenty, nawet biorąc pod uwagę dwa dość istotne elementy przed środowym starciem. Pierwszy – przeciwnikiem były Łabędzie, a więc zespół z samej czołówki. A drugi – w składzie ekipy Grześka Kurka brakowało Konrada Bylaka, w związku z czym do pierwszej linii został przesunięty Mateusz Domżalski. To na jego barkach, oraz oczywiście Adama Matejaka miała więc spoczywać odpowiedzialność za zdobywanie goli. Drugi z nich miał zresztą dodatkową motywację, bo tylko jedno trafienie dzieliło go w klasyfikacji strzelców od wspomnianego Konrada Bylaka. Ale nie przypuszczamy, by był to dla niego cel nadrzędny. Liczyły się trzy punkty i zdobycie drugiego tytułu mistrzowskiego z rzędu.

Łabędzie do pewnego momentu stawiały jednak dość solidny opór. To one rozpoczęły nawet strzelecką kanonandę, gdy w 2 minucie, po ładnej zespołowej akcji, piłkę z bliska do siatki wpakował Maciek Pietrzyk. Za chwilę kolejna groźna sytuacja wyklarowana przez drużynę z Sulejówka i Michał Mikos strzela w słupek!  Bad Boys chyba się nie spodziewali, że przeciwnik tak szybko i tak łatwo wyklaruje sobie tyle dogodnych sytuacji i należało jak najszybciej przesunąć ciężar gry na jego połowę. A od takich zadań jest oczywiście Adam Matejak, który w 5 minucie najpierw doprowadził do wyrównania, a następnie wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Po chwili miał też wyborną okazję, by skompletować chyba najszybszy klasyczny hat-trick w swojej karierze, lecz trzecia próba skończyła się na uderzeniu piłki w słupek. Gorszy od super-strzelca Złych Chłopców nie chciał być jednak Maciek Pietrzyk. I to za jego sprawą Łabędzie w 9 minucie wygrywały 3:2! Trzeba sobie jasno powiedzieć, że bloki obronne jednej i drugiej ekipie mogły sobie sporo zarzucić, ale z racji że był to ostatni mecz w sezonie, wiadomo że takie potyczki rządzą się swoimi prawami. Ekipa z Ostrówka długo nie musiała zresztą czekać, by znów nie gonić a być gonioną i w 11 minucie, po dwóch bramkach z rzędu Adama Matejaka wynik brzmiał 4:3 dla faworytów. Chwilę później żółtą kartkę zobaczył też Maciek Pietrzyk i od tego momentu przewaga liderów rozgrywek znacznie się uwidoczniła. Gracze w żółtych koszulkach natychmiast wykorzystali liczebną przewagę, a do meczowego protokołu wpisał się
Adam Matejak. Hegemonię tego gracza, jeśli chodzi o zdobywanie bramek dla Bad Boys, przełamał w 14 minucie Paweł Szczapa i rezultat brzmiał już 6:3 na korzyść Grześka Kurka i spółki. A po Łabędziach widać było, że nie ma szans, by te straty odrobili. Zawodnicy coraz częściej snuli się po parkiecie, a nie pomagała im postawa w bramce Adama Jurkowskiego, który bronił jakby od niechcenia i niemal wszystko co leciało w światło bramki, lądowało w siatce. Trudno było jednak mieć do niego pretensje, bo koledzy z pola coraz częściej odpuszczali krycie i pierwsza połowa skończyła się wynikiem 8:3 dla Złych Chłopców. I byliśmy już pewni, że oto właśnie oglądamy nowych mistrzów drugiego poziomu NLH.

W drugiej odsłonie nie spodziewaliśmy się nagłej zmiany boiskowego scenariusza. Faworyci dążyli do kolejnych trafień, chcąc przypieczętować tytuł najbardziej efektowną wiktorią z możliwych. Ale bramki tak łatwo już im nie przychodziły, a wiązało się to ze zmianą golkipera w obozie rywali – Adama Jurkowskiego zmienił Michał Mikos. On również nominalnym bramkarzem nie jest, ale nie brakuje mu intuicji i dzięki temu obronił w finałowych 20 minutach sporo strzałów, które spokojnie mogły by znaleźć metę w siatce. A gdy w 29 minucie Marcin Czesuch zdobył bramkę na 8:4, tliła się w nas iskierka nadziei, że to może wcale nie koniec emocji w tym meczu. Tym bardziej, że Grzesiek Kurek zaordynował dość radykalne zmiany i na parkiecie przebywali niemal wyłącznie zawodnicy rezerwowi. Ale i oni radzili sobie bardzo przyzwoicie, a jeden z nich – konkretnie Albert Woźniak - w 32 minucie podwyższył prowadzenie na 9:4. Łabędzie odpowiedziały bramką z rzutu karnego Rafała Raczkowskiego, a lada moment mogli jeszcze bardziej zmniejszyć straty, lecz Jarek Przybysz w tylko sobie znany sposób wybił piłkę lecącą do bramki po strzale Maćka Pietrzyka. Ten sam zawodnik zanotował też trafienie z rzutu wolnego z własnej połowy i tym spektakularnym sposobem, Bad Boys po raz trzeci w sezonie złamali barierę dziesięciu goli w meczu. Ostatecznie wygrali tutaj 11:6, a wszystko spuentował niesamowity Adam Matejak i ostatnim sekundom spotkania towarzyszyły brawa zawodników i kibiców ekipy z Ostrówka. Drużyna w ten sposób pogratulowała sobie kolejnego sukcesu w Nocnej Lidze – mistrzostwa drugiej ligi! Jesteśmy pod absolutnym wrażeniem sposobu, w jaki Źli Chłopcy zapisali na swoje konto drugi tytuł z rzędu. Osiem zwycięstw, aż 70 zdobytych bramek, ale tu nawet nie chodzi o cyfry. Mamy do czynienia z zespołem w którym panuje fantastyczna atmosfera, który potrafi pięknie wygrywać, ale też z godnością przegrywać. I przez to, na ich sukcesy nie patrzy się z jakąkolwiek zazdrością. Im się to po prostu należy. Szkoda, że nie można chociaż na chwilę przenieść się w przyszłość, bo ciekawość nas zżera, jak im pójdzie w pierwszej lidze. Natomiast tylko na drugim poziomie zobaczymy za rok Łabędzie. Tej ekipie również pod względem zachowania nie możemy nic zarzucić. Potencjał mają ogromny, a to co czasami wyrabia Michał Mikos czy Adrian Raczkowski – to przekracza granice drugiej ligi o kilka długości. Widać, że mamy do czynienia z paczką zgranych kumpli, którym w tym sezonie zabrakło trochę szczęścia, by móc osiągnąć upragniony cel. Może uda się za rok? Liczymy, że podejmą rękawicę, bo mecze z ich udziałem to zawsze atrakcyjne spektakle, po których żaden kibic nie czuje się zawiedziony. Oby tak dalej, a i sukcesy w końcu się pojawią. Do zobaczenia!