9. Kolejka     II liga NLH     Sezon:  2016-2017

Al-Mar

4 - 3

NetServis


Informacje na temat meczu:

Hala sportowa w Zielonce
Hala sportowa w Zielonce

Data:  1 marca 2017   Godzina:  20:45

Sędzia: Piotr Olszewski

Strzelcy:

Paweł Maliszewski (17), Marcin Rychta (25), Łukasz Godlewski (28, 33) - Janek Skotnicki (4), Karol Szulim (10, 31)

Asystenci:

Marcin Rychta (17), Paweł Maliszewski (25, 33), Paweł Godlewski (28) - Konrad Szulim (4), Paweł Roguski (10), Janek Skotnicki (31)

Przebieg: 0:1, 0:2, 1:2, 2:2, 3:2, 3:3, 4:3

Skrót meczu: TUTAJ


Składy zespołów:


Nr.
NetServis


Legenda:

ball     Bramka
assist     Asysta
MOM     Najlepszy zawodnik meczu
MOM     Najlepszy zawodnik drużyny (według kapitana rywali)
in     Wszedł z ławki
becnhc     Cały mecz na ławce

Relacja z meczu

Mimo awansu do wielkiego finału Pucharu Ligi, dla Al-Maru nadrzędnym celem w tym sezonie był awans do pierwszej ligi. I to się nie zmieniło, nawet biorąc pod uwagę naprawdę fajną postawę w zmaganiach pucharowych. Teraz przed podopiecznymi Marcina Rychty był decydujący test – wygrywając z Lambadą zespół pieczętował uzyskanie promocji do najwyższej klasy rozgrywkowej, z kolei każdy inny wynik znacznie to zadanie utrudniał, jakkolwiek go nie eliminował. Ale dla ekipy z Wołomina żaden inny scenariusz niż trzy punkty nie wchodził w grę. Z Lambadą Al-Mar miał zresztą dobre wspomnienia, bo w Nocnej Lidze raczej z tym zespołem nie przegrywał, ale przeciwnik grał tutaj wyłącznie o prestiż i nie miał jakiejkolwiek presji związanej z wynikiem. A nie od dziś wiadomo, że tacy rywale bywają trudni do złamania i Al-Mar odczuł to w środowy wieczór na własnej skórze.

A wszystko mogło się dla faworytów zacząć bardzo przyjemnie – już w 2 minucie Tomek Włodarz musiał się obronić przed atakiem Łukasza Godlewskiego i po jego interwencji piłka poleciała na rzut rożny. I z tego stałego fragmentu gry powinien paść pierwszy gol, lecz Mateusz Żebrowski w doskonałej sytuacji posłał futbolówkę obok słupka. Ta niewykorzystana okazja zemściła się – w 4 minucie Konrad Szulim zagrał na dalszy słupek do Janka Skotnickiego, a ten praktycznie wepchnął piłkę do siatki i mieliśmy niespodziankę. A ciśnienie Al-Marowi podskoczyło jeszcze bardziej, gdy w 10 minucie Lambada prowadziła już 2:0! Najprzytomniej w zamieszaniu pod bramką Błażeja Kaima zachował się Karol Szulim, który wykorzystał podanie Pawła Roguskiego i zaczęliśmy się zastanawiać, czy aby nie jesteśmy świadkami meczu, który zamiast dać awans do najwyższej klasy rozgrywkowej, w brutalny sposób zamknie mu drzwi przed samym nosem. Sytuacja była naprawdę zła, tym bardziej, iż Paweł Roguski i spółka grali na luzie i praktycznie wszystko im wychodziło. W 11 minucie mogło być nawet 3:0 i dopiero wtedy faworyci podkręcili tempo i zepchnęli rywali do dość głębokiej defensywy. Ale pamiętajmy, że zmorą Al-Maru w tegorocznych zmaganiach była nieskuteczność i teraz także zawodnicy prześcigali się w marnowaniu dogodnych okazji podbramkowych. W 13 minucie swoją okazję popsuł Marcin Rychta, później znacznie lepiej mogli zachować się też Mateusz Adamski i Paweł Godlewski, ale wreszcie impas został przełamany. W 17 minucie Marcin Rychta podał z rzutu wolnego do zupełnie nieobstawionego Pawła Maliszewskiego, a ten z bliska tylko dołożył stopę i zmniejszył straty. Lambada powinna mieć do siebie ogromne pretensje za tę bramkę, bo rozegranie tego stałego fragmentu gry trochę trwało i trudno powiedzieć, czemu żaden z zawodników nie zorientował się, że jeden z rywali jest bez krycia. Ta bramka nakręciła drużynę z Wołomina, która miała dużą przewagę i niczym bokser zepchnęła oponenta do narożnika. Tego uratował jednak gong, kończący pierwszą połowę. Tutaj nic nie było więc jeszcze rozstrzygnięte.

A druga odsłona zaczęła się od dwóch bardzo groźnych ataków ekipy z Kobyłki. I kto wie, jak to spotkanie by się potoczyło, gdyby w 23 minucie Kamil Śliwowski wykorzystał podanie Mateusza Gontarza i zamiast w słupek, trafił do siatki. Ale znów dał o sobie znać luz Lambady. Podczas gdy w obozie przeciwników nie brakowało nerwowych pokrzykiwań, tak tutaj panował spokój. Ale nie przełożyło się to na kolejne trafienia, z kolei w 25 minucie stratę przed własnym polem karnym zaliczył Mateusz Gontarz. Piłkę zabrał mu Paweł Maliszewski, który dograł do Marcina Rychty a ten płaskim strzałem oszukał Tomka Włodarza i mieliśmy remis! Al-Mar chciał koniecznie pójść za ciosem, zdając sobie sprawę, że zostawianie wszystkiego na ostatnią chwilę może być szalenie ryzykowne. I w 28 minucie dopiął celu – podanie z własnej połowy, futbolówkę głową przedłuża Paweł Godlewski, a na dalszym słupku również główką pakuje ją do siatki Łukasz Godlewski i faworyt w końcu prowadzi! Lambada nie załamuje się jednak utratą gola i za 180 sekund doprowadza do wyrównania! Karol Szulim dość szczęśliwie pokonuje z bliska Błażeja Kaima i w obozie Al-Maru znów trzeba ogłosić alarm. Zespół reaguje pozytywnie i w 33 minucie Łukasz Godlewski ponownie daje faworytom gola oddechu. Teraz trzeba było poszukać jeszcze jednego trafienia, które w sposób ostateczny pozwoliłoby na spokojne dokończenie meczu w wykonaniu bracia Rychta i spółki. I okazje były – w 37 minucie Paweł Maliszewski uderza obok słupka, a w 40 minucie Mateusz Żebrowski nie potrafi wbić piłki do siatki praktycznie z metra! Robi się więc nerwowo, a apogeum przychodzi na ostatnie sekundy. Marcin Rychta podaje z autu do Pawła Maliszewskiego i krzyczy mu, by ten poszanował piłkę, ale głowa młodego napastnika Al-Maru gotuje się i zamiast przyjęcia futbolówki i ucieczki z nią w bezpieczny rejon boiska, decyduje się on na strzał z... przewrotki. To było zupełnie niepotrzebne, bo piłkę zaraz przejęła Lambada, która rozprowadziła akcję, Joma trafiła do Konrada Szulima, a ten w akompaniamencie końcowej syreny strzelił i piłka - na szczęście dla faworytów - poszybowała obok słupka! Paweł Maliszewski zdążył jeszcze zebrać od swojego kapitana kilka „miłych” słów, ale w tym czasie reszta zespołu miała już ręce uniesione w geście triumfu. Al-Mar wyszarpał upragniony awans i ostatecznie skończył rozgrywki na drugim miejscu w tabeli. To jego najlepszy sezon w Nocnej Lidze i to bez względu na wynik finałowego starcia Pucharu Ligi. Upadków nie brakowało, ale wzlotów było więcej i za rok ten zespół będzie już w gronie nocnoligowej śmietanki. BRAWO! O ostatnim meczu trzeba jednak szybko zapomnieć, natomiast Lambada – mimo porażki – wcale tak szybko nie musi wypierać go z pamięci. Zespół zaprezentował się z dobrej strony i ten skład, który tak dużo krwi napsuł wyżej notowanemu konkurentowi, powinien stanowić podwaliny drużyny na kolejną edycję. Dodać do tego Damiana Boryna i można naprawdę powalczyć o coś więcej niż środek tabeli. Ale czy tak będzie, przekonamy się dopiero za kilka dobrych miesięcy. Teraz czas na zasłużony odpoczynek i podziękowania dla jednych i drugich za emocje związane z jubileuszową, dziesiątą edycją. O tym, że widzimy się w jedenastej, chyba nawet nie musimy pisać.