9. Kolejka     I Liga NLH    Sezon:  2016-2017

Team4Fun

4 - 11

Stara Gwardia


Informacje na temat meczu:

Hala sportowa w Zielonce
Hala sportowa w Zielonce

Data:  2 marca 2017   Godzina:  22:15

Sędzia: Dariusz Łazicki

Strzelcy:

Oskar Bajkowski (32), Bartek Rzeźnik (36, 40, 40) - Łukasz Choiński (9, 29, 38, 40), Paweł Nowacki (12, 34, 36), Arkadiusz Choiński (19), Mikołaj Tokaj (20, 26), Sebastian Choiński (35)

Asystenci:

Bartek Rzeźnik (32), Wojtek Kołodziejczyk (36), Oskar Bajkowski (40, 40) - Mikołaj Tokaj (9, 12, 36, 38, 40), Łukasz Choiński (19, 20, 34), Arkadiusz Choiński (26), Paweł Nowacki (35)

Przebieg: 0:1, 0:2, 0:3, 0:4, 0:5, 0:6, 1:6, 1:7, 1:8, 1:9, 2:9, 2:10, 3:10, 3:11, 4:11

Kartki: Sebastian Radzki (34 - obraza sędziego), Paweł Czerski (34) - Mikołaj Tokaj (23), Sebastian Choiński (32), Łukasz Choiński (34)

Skrót meczu: TUTAJ


Składy zespołów:


Nr.
Stara Gwardia


Legenda:

ball     Bramka
assist     Asysta
MOM     Najlepszy zawodnik meczu
MOM     Najlepszy zawodnik drużyny (według kapitana rywali)
in     Wszedł z ławki
becnhc     Cały mecz na ławce

Relacja z meczu

Stara Gwardia miała za zadanie w tym spotkaniu wygrać. A zwycięstwo dawało jej trzecie miejsce na koniec debiutanckiego sezonu w pierwszej lidze. Wiadomo, że jeśli dysponujesz takimi zawodnikami jak Łukasz Choiński czy Mikołaj Tokaj, to interesuje cię wyłącznie złoto, ale stało się, jak się stało i Gwardziści mogli liczyć maksymalnie na brąz. A ich rywalem był w środę był Team4Fun. Zespół Łukasz Mroza zapewnił już sobie utrzymanie w elicie i w swoim ostatnim występie w dziesiątej edycji, chciał się po prostu zaprezentować z jak najlepszej strony. A ponieważ bardzo dobrze wypadł w Pucharze Ligi, to liczyliśmy, że postraszy faworyzowanego przeciwnika, tym bardziej, że z wieloma ekipami z górnej połowy tabeli toczył już wyrównane pojedynki. Tym razem było jednak inaczej.

Stara Gwardia już po pierwszym gwizdku sędziego szybko przesunęła się na połowę przeciwnika i zaczęła go bezlitośnie obijać. Swoje szanse mieli wspomniani Łukasz Choiński czy Mikołaj Tokaj, ale wtedy jeszcze skuteczność nie była sprzymierzeńcem tego tandemu. Wszystko zmieniło się w 9 minucie, która była przy okazji jedną z kluczowych jeśli chodzi o cały mecz. Gwardziści zdobyli wtedy bramkę, ale według przeciwników – piłka po strzale Łukasza Choińskiego nie przekroczyła całym obwodem linii bramkowej i gol nie powinien został uznany. Nawet po powtórkach ciężko stwierdzić, czy rację miał sędzia czy raczej zawodnicy w czerwonych koszulkach, ale jedno jest pewne. Łukasz Mróz i spółka zdecydowanie za długo przeżywali tę sytuację. Zamiast wziąć się do roboty i sportową złość wyładować na rywalach, strzelając im kilka goli, ciągle wracali do tej kontrowersji a to nigdy nie pomaga skupić się na grze. A faworyci tylko na takie rozluźnienie w szeregach konkurentów czekali. Dzięki temu ich droga do zwycięstwa znacznie się skróciła, bo już w 12 minucie było 2:0 a trafienie zainkasował Paweł Nowacki. Warto dodać, że asystę zarówno przy pierwszym trafieniu, jak i drugim zanotował Mikołaj Tokaj, który już wtedy zapewnił sobie miano zawodnika z największą liczbą kluczowych podań. Team4Fun nie za bardzo wiedział jak ma się wziąć do odrabiania strat a w końcówce pierwszej połowy przyjął jeszcze dwa bolesne ciosy. Tym razem dwie asysty zaliczył Łukasz Choiński, a szczęśliwymi strzelcami okazali się Arek Choiński i Mikołaj Tokaj. I chociaż znamy przypadki w pierwszej lidze, że i takie przewagi niektóre zespoły potrafiły roztrwonić, to tutaj nic nie wskazywało na to, że możemy mieć do czynienia z remontadą. Gwardziści wiedzieli o co grają, byli non stop skoncentrowani i nie zamierzali w głupi sposób pozbawiać się szans na brązowe medale. I w drugiej połowie swój cel konsekwentnie realizowali.

Faworytom nie przeszkodziła nawet żółta kartka, którą w 23 minucie zobaczył Mikołaj Tokaj. Zresztą – zawodnicy w błękitnych koszulkach nie tylko nie mieli problemu, by zachować czyste konto grając o jednego mniej, ale gdy tylko uzupełnili skład, natychmiast podwyższyli stan posiadania do pięciu trafień. Za chwilę blisko odpowiedzi ze strony przegrywających był Paweł Czerski – piłka po jego strzale zatrzymała się na słupku. Marnując takie okazje, Team4Fun skazywał się na coraz większe prawdopodobieństwo pogromu, tym bardziej, iż w 29 minucie było już 0:6. A że Gwardia widziała, iż rywal ma coraz mniejszą ochotę do walki, to chciała go przykładnie ukarać. I miała jeszcze sporo okazji, lecz w 32 minucie Oskar Bajkowski wreszcie przełamał strzelecką niemoc drużyny trzykrotnych mistrzów NLH, co oczywiście nie spowodowało, że była jakakolwiek szansa, by trzy punkty zmieniły swojego właściciela. Inna sprawa, że na parkiecie atmosfera mocno zgęstniała. W 34 minucie, gdy rezultat brzmiał już 1:7, czerwoną kartkę za brzydką odzywkę w kierunku sędziego zobaczył Sebastian Radzki. Następnie po żółtym kartoniku obejrzeli Paweł Czerski i Łukasz Choiński, którzy wyraźnie mieli sobie coś do wyjaśnienia i konflikt między nimi nie został zażegnany nawet po ostatnim gwizdku. W pewnym momencie na boisku mieliśmy więc dwóch zawodników z pola po stronie Team4Fun przeciwko trzem Gwardzistom. Taka sytuacja była na rękę drużynie Arka Choińskiego, która podwyższyła prowadzenie do stanu 9:1. Wtedy przypomniał o sobie Bartek Rzeźnik, który zaliczył drugie trafienie dla swojego zespołu, ale szybko zripostował Łukasz Choiński i Team4Fun został poczęstowany dwucyfrówką. Goli padło tutaj zresztą więcej – w finałowych 60 sekundach obydwaj bramkarze jeszcze trzykrotnie wyjmowali piłkę z siatki i ostatecznie Stara Gwardia wygrała 11:4. To oznaczało, że In-Plus musiałby wygrać różnicą kilkunastu bramek w rywalizacji z Andromedą, by przegonić ją w tabeli, a ponieważ to nie było możliwe, to śmiało mogliśmy tytułować Gwardzistów brązowymi medalistami dziesiątej edycji NLH. Ta drużyna zasłużyła by znaleźć się na podium, chociaż wiemy, że celowała w złoto. Po części jest sama sobie winna – głupie remisy z In-Plusem czy Andromedą, a do tego niesprawiedliwa porażka z Białowieską. Niedosyt jest więc na pewno i braciom Choińskim i spółce pozostaje miano absolutnie najładniej grającej ekipy w całych zmaganiach. Wiemy że to mało, ale domyślamy się, że chłopaki zrobią w kolejnej edycji wszystko, by nie pozostawić nikomu złudzeń, że są również najlepsi pod względem piłkarskim. A jaka przyszłość czeka Team4Fun? Podopiecznym Łukasza Mroza nie możemy naprawdę nic zarzucić. Krystalizacja składu i docieranie się trochę potrwały, ale podwaliny pod mocną, pierwszoligową kapelę są. Trzeba tylko zapanować nad niektórymi „gorącymi głowami”, bo to nie sprzyja ani budowaniu atmosfery, ani zachowaniu boiskowej koncentracji. Jest więc nad czym pracować, ale najważniejsze, że jest wreszcie z kim.