9. Kolejka     I Liga NLH    Sezon:  2016-2017

Białowieska

2 - 7

AbyDoPrzodu


Informacje na temat meczu:

Hala sportowa w Zielonce
Hala sportowa w Zielonce

Data:  2 marca 2017   Godzina:  20:45

Sędzia: Dariusz Łazicki

Strzelcy:

Filip Kamiński (35), Krystian Rytel (36) - Artur Radomski (3, 28), Przemysław Wycech (6, 13), Kamil Melcher (20, 32), Konrad Kupiec (38)

Asystenci:

Jakub Bednarowicz (35), Dominik Urbaniak (36) - Przemysław Wycech (3), Artur Radomski (6), Rafał Radomski (13, 38), Mateusz Lewandowski (20, 32)

Przebieg: 0:1, 0:2, 0:3, 0:4, 0:5, 0:6, 1:6, 2:6, 2:7

Kartki: Dominik Urbaniak (26)

Skrót meczu: TUTAJ


Składy zespołów:


Nr.
AbyDoPrzodu


Legenda:

ball     Bramka
assist     Asysta
MOM     Najlepszy zawodnik meczu
MOM     Najlepszy zawodnik drużyny (według kapitana rywali)
in     Wszedł z ławki
becnhc     Cały mecz na ławce

Relacja z meczu

Gdy Białowieska jeszcze na kilka minut przed końcem spotkania z Niespodzianką przegrywała trzema bramkami, wydawało się, że starcie ze Strop-Budem będzie dla niej meczem o pozostanie w pierwszej lidze. Podopiecznym Darka Jaskłowskiego udało się jednak uratować remis w ostatniej sekundzie, a ten wynik dał spokój drużynie z Warszawy przed ostatnią serią. Utrzymanie – chociaż oczywiście nie było celem na ten sezon, ale takim się w jego tracie stało – zostało zrealizowane i na mecz z dawną Szóstką można było wyjść bez większego stresu. Tutaj walka szła tak naprawdę o miejsca 5-6 – ten kto wygrał, zamiast lokaty tuż nad strefą spadkową, mógł wygodnie usadowić się niemal w środku ligowej stawki. Ale okazało się, że chyba tylko jednej z tych ekip na takim osiągnięciu prawdziwie zależało.

Tą drużyną był Strop-Bud. Rafał Radomski i spółka od samego początku wydawali się bardziej zdeterminowani i już w 3 minucie zaakcentowali swoją przewagę golem. Ładnym trafieniem popisał się Artur Radomski, który nie dał szans Kacprowi Winiarkowi i Białowieska musiała odrabiać straty. Problem w tym, że sama nie za bardzo potrafiła wyklarować sobie jakiejkolwiek okazji do zdobycia bramki i do remisu o mało nie doprowadziło wtedy, gdy pomógł jej Michał Wytrykus. Niedokładne podanie, przechwyt Rafała Słowika, który natychmiast kopie futbolówkę do opuszczonej bramki oponenta, lecz ta przelatuje obok słupka. Strop-Bud był znacznie skuteczniejszy i 60 sekund później prowadził już 2:0 – tym razem Artur Radomski zanotował asystę a Jomę do siatki wpakował Przemek Wycech. W Białowieskiej nie za bardzo było komu pociągnąć zespół do walki. Jej akcje wyglądały jak w zwolnionym tempie – wszystko przewidywalne, bez elementu zaskoczenia i obrońcy Stropu rozbijali takie ataki w pył. Dopiero w 11 minucie zanotowaliśmy pierwszą szansę byłych już wicemistrzów rozgrywek, która naprawdę mogła się podobać. Dominik Urbaniak zagrał między dwóch rywali do Rafała Słowika, lecz były gracz Plastana uderzył kiepsko i piłka zamiast w siatce, znalazła się na ścianie. A jak się strzela bramki pokazywał natomiast Przemek Wycech. W 13 minucie wygrywający przeprowadzili kontrę i chociaż jej pierwsza faza była nieudana, to poprawka okazała się skuteczna i było już 3:0, co praktycznie pozbawiało nadziei ekipy Darka Jaskłowskiego na jakiekolwiek punkty. Tym bardziej, że konkurent ani myślał poprzestawać na trzech trafieniach i w końcówce pierwszej połowy najpierw obił dwa słupki, a następnie dołożył czwartego gola autorstwa Kamila Melchera. Takiego scenariusza absolutnie się tutaj nie spodziewaliśmy...

Na szczęście druga połowa była już lepsza w wykonaniu Białowieskiej. Może głównie dlatego, że gorzej już być chyba nie mogło, chociaż gdy w 26 minucie kolejną żółtą kartkę w sezonie zobaczył Dominik Urbaniak, to nie można było wykluczyć, że Strop-Bud strzeli zaraz kilka goli i zacznie dążyć do dwucyfrówki. Ale gracze z Duczek wyraźnie wyhamowali ze zdobywaniem bramek, co nie znaczy, że brakowało okazji. Choćby w 27 minucie po raz kolejny zadrżał słupek świątyni Kacpra Winiarka, tym razem po uderzeniu Rafała Radomskiego. Ale tego dnia w zdobywaniu bramek Rafała wyręczał starszy brat – Artur Radomski w 28 minucie podwyższył na 5:0 i coraz intensywniej zaczęło pachnieć pogromem. Białowieska zdecydowała, że na swoje ofensywne akcje będzie wprowadzała Krystiana Rytla, który z powodu kontuzji dłoni nie może bronić, ale w ataku uraz w żaden sposób mu nie przeszkadzał. Ale i ten manewr początkowo nie przynosił żadnych efektów – ba! Było jeszcze gorzej, bo w 32 minucie wynik brzmiał już 0:6! I dopiero od tego momentu, przez kilka najbliższych fragmentów, mogliśmy mówić o dominacji drużyny ze stolicy. Wreszcie udało im się zepchnąć przeciwnika do defensywy i chociaż kilka szans zakończyło się pudłami, to w 35 minucie Filip Kamiński wreszcie znalazł sposób na Michała Wytrykusa i worek z bramkami dla przegrywających wreszcie się otworzył. Co więcej – za chwilę na listę strzelców wpisał się także Krystian Rytel, lecz to było wszystko, na co pozwolił Strop-Bud, który na chwilę przed zakończeniem pojedynku, zanotował bramkę numer siedem i ostatecznie wygrał różnicą pięciu goli. Taki wynik pewnie niewielu kibiców przewidywało, ale z przebiegu spotkania był to tak naprawdę najniższy wymiar kary, jaki spotkał braci Jaskłowskich i spółkę. Jeśli w chłopakach była jakakolwiek wola walki, to dość szybko uleciała i można było odnieść wrażenie, iż zawodnicy czekają już tylko na ostatni gwizdek i zakończenie tego – słabego dla nich – sezonu. Tu naprawdę niewiele brakowało, by po zdobyciu srebrnych medali, nastąpił spadek z ligi. Przypomnijmy dość szczęśliwe zwycięstwo nad Starą Gwardią czy wspomniany mecz z Niespodzianką – jeden punkt mniej i prawdopodobnie w jedenastej edycji trzeba byłoby startować z drugiej ligi. Kontuzje i nieobecności zrobiły niestety ogromne spustoszenie w jakości gry tego zespołu i należy o nim jak najszybciej zapomnieć. Trudno natomiast jednoznacznie ocenić tę edycję w wykonaniu Strop-Budu. Szóste miejsce chłopaki wzięliby pewnie w ciemno przed startem, chociaż wiemy, że stać ich na więcej. Kilka meczów przegrali pechowo, jedną bramką i tylko z Ostropolem nie mieli praktycznie nic do powiedzenia. Na spadek nie zasłużyli na pewno, a przy korzystnych wiatrach mogli skończyć około czwartej lokaty. Odkąd awansowali do pierwszej ligi, nigdy nie schodzą poniżej pewnego, solidnego poziomu i za rok będzie pewnie identycznie. Zobaczymy na co to wówczas wystarczy.