fot. © Nocna Liga Halowa
Wywiad z Pawłem Stańczukiem
18 stycznia 2010, 18:41 | Kategoria: Wywiady | Źródło: inf.własna | dodał: Paweł Świnarski | komentarze:
Jak się zaczęła Twoja przygoda z piłką?
- Moja przygoda z piłką zaczęła się w zasadzie z chwilą narodzin;) a to za sprawą brata Piotrka, który odkąd tylko zacząłem chodzić, zadbał o to, by przy mojej nodze była piłka:) Do dziś pamiętam treningi w przedpokoju i to, jak zabierał mnie na mecze, kiedy jeszcze grał w Polonii. W wieku 6 lat poszedłem na pierwszy trening Wichru rocznika 83’, gdzie w zasadzie tylko trenowałem, gdyż odstawałem od starszych kolegów znacząco fizycznie. Następnie pojawił się rocznik 84’, w którym udało mi się wywalczyć miejsce w pierwszej jedenastce. Po dwóch latach w końcu stworzono rocznik 1987, w którym pograłem przez nie całe 2 lata i odszedłem do Polonii Warszawa.
Jak to się stało, że trafiłeś do Szwecji?
- Pomysł z wyjazdem zagranicznym pojawił się w momencie, gdy grałem w Starcie Otwock. Mimo, iż bardzo dobrze wspominam grę w tym klubie oraz ludzi, których miałem tam przyjemność poznać, to jednak czułem ogromną potrzebę spróbowania czegoś nowego. Zawsze chciałem spróbować swoich sił za granicą, a miałem wrażenie, że wyjeżdżając w tak młodym wieku, będzie mi łatwiej, niż jakbym miał tego dokonać w późniejszym czasie. Początkowo przewijał się pomysł wyjazdu na Cypr do II-ligowego klubu, ale nie było to nic pewnego. W końcu pojawiła się możliwość wyjazdu do Szwecji, z której zdecydowałem się skorzystać. Byłem tak zdeterminowany do wyjazdu, że zrezygnowałem nawet z testów w II- ligowej Odrze Opole, ale nie żałuję…
Jak oceniasz poziom i warunki w porównaniu z naszymi realiami?
- Poziom...Myślę, że był ciut wyższy niż w równorzędnej lidze w Polsce, głównie z racji tego, że nie było tak jak u nas w 4 lidze kilkudziesięciu grup, tylko sześć. Na pewno gra była szybsza, ostrzejsza, ale zarazem przyjemniejsza dla oka. Jeśli chodzi o warunki, to nie ma sensu tego porównywać. Począwszy od takich szczegółów jak to, że dzień przed meczem wszystkie stroje wisiały już na wieszakach w szatni, przygotowane dla każdego zawodnika. Poza tym, występowałem w klubie Hinneryds If, który mieścił się w malutkiej miejscowości mającej nie więcej niż 200 mieszkańców, a na mecze przychodziło po 500-600 osób i czuło się, że ludzie dookoła tym żyją i wspierają zawodników. Jeśli chodzi o warunki do treningów, to też pozostajemy daleko w tyle, nie tylko za Szwecją, ale i za większością krajów europejskich.
Co najbardziej utkwiło Ci w pamięci po tej przygodzie z piłką? Chodzi mi o kraj, mentalność ludzi, różnice kulturowe:) itp?
- Pamiętam moje pierwsze wrażenie po przylocie do Szwecji. Piękne drogi, dookoła lasy, a przede wszystkim czystość i ogromna kultura kierowców na drodze. Jeśli chodzi o mentalność ludzi, to dziwnie czułem się na pierwszym treningu, kiedy to zawodnicy klepali mnie po plecach, krzycząc „good Pawel” po każdym udanym zagraniu, a nawet po złym zachęcali do dalszej gry. Najfajniejsze było jednak to, że tam trenowało się naprawdę ciężej niż u nas w okresie przygotowawczym, ale nie było gadania na trenera, tylko wszyscy zawodnicy mobilizowali się nawzajem i krzyczeli do siebie motywująco, żeby jeszcze trochę wykrzesać z siebie sił. U nas zjawisko niespotykane:) Różnice kulturowe są spore. Generalnie Szwedzi żyją bez żadnego stresu, pracując od 7 do 15 i zarabiając godziwe pieniądze. Dość powiedzieć, że ludzie w wieku 19-20 lat mają już często swoje własne mieszkania i dobrej marki samochody.
Mieszkałeś tam długi czas, taki wyjazd w młodym wieku z dala od znajomych, rodziny - to obciąża psychikę. Jak dawałeś sobie z tym radę?
- Powiem szczerze, że łatwo nie było. Początkowo jednak nie wyobrażałem sobie powrotu do Polski. Planowałem zostać tam na dłuższy czas, gdyż byłem zauroczony Szwecją. Zresztą nadal mam jak najlepsze zdanie o tej nacji. Jednak później sprawy tak się potoczyły, że musiałem wrócić. Wracając jeszcze do tej rozłąki, to faktycznie najwięcej wydawałem tam na telefony do Polski.
Słyszałem, że grałeś w jakimiś klubie w Szwecji. Co to był za klub i czemu nie udało Ci się zrobić, jakiejś większej kariery ?
- Hinneryds If występujący w Division 3. Był to klub amatorski, mieszczący się w malutkim miasteczku mającym ok. 200 mieszkańców. Początkowo wszystko było jak należy, wygrywaliśmy sparingi z drużynami w równorzędnych lig, czy nawet z ligi wyżej, ale przed samymi rozgrywkami coś się wydarzyło, że część zawodników odeszła z klubu. Gdy zaczęła się liga, nie graliśmy już tej samej piłki co w okresie przygotowawczym, co zaowocowało spadkiem z ligi. W pewnym momencie - jeszcze nim ruszyły rozgrywki - miałem możliwość wraz z moim kolegą (bramkarzem) przejść do lokalnego klubu, występującego ligę wyżej, ale jednak nie udało się tego zrealizować (kluby te raczej nie cieszą się wzajemną sympatią, co dodatkowo utrudniło sprawę). A czemu nie zrobiłem tam kariery? Myślę, że w pewnym momencie się poddałem, co wynikało też z tego, iż podjąłem dosyć ciężką pracę fizyczną, jaką było sadzenie drzewek. Myślę, że gdybym został tam dłużej, miał zapewnioną lżejszą pracę (co dałoby mi komfort psychiczny) to kontynuowałbym tam swoją przygodę z piłką, bo ciężko to nazwać karierą:)
Czemu zrezygnowałeś z piłki i czy nie żałujesz?
- Po powrocie do Polski, wszystko wydawało mi się bardziej „szare” niż to miało miejsce przed wyjazdem za granicę. Rozpocząłem treningi w Starcie Otwock, ale mimo dobrej atmosfery i bardzo fajnych treningów pod okiem Darka Dźwigały, nie odczuwałem radości z tego co robię. Nie wiem z czego to wynikało. Trochę mam do siebie o to pretensji, ale już tego nie zmienię. Zdecydowałem się w końcu na grę w Wichrze, znalazłem pracę i wróciłem na studia. W styczniu ruszyła Liga Nocna i mimo kilku przymiarek do gry w wyższej lidze, nie zdecydowałem się powrócić do występów na wyższych szczeblach. Zamiast tego zrobiłem sobie półroczną przerwę w grze, żeby znów wrócić do Wichru, po mimo kilku propozycji z różnych klubów. Na ten moment nigdzie się nie wybieram i na pewno w najbliższym czasie będę występował w Kobyłce.
Dlaczego nie zrobiłeś kariery z Twoim talentem i czy zamierzasz jeszcze gdzieś dalej uderzać, czy już odpuściłeś licząc się z tym, że kiedyś będziesz żałować?
- Ciężkie pytanie. Zacznijmy od tego, czy w ogóle posiadałem taki talent, by móc grać gdzieś wysoko;) Ale postaram się jakoś odpowiedzieć na to pytanie. W sumie bardzo ciężko jest się gdzieś przebić. Ostatnio nawet przypominałem sobie czasy juniorskie. Z kadry Mazowsza, w której występowałem, z mojego rocznika w zasadzie przebił się tylko Jarek Fojut oraz Adrian Paluchowski, który wciąż próbuje wywalczyć sobie miejsce w składzie Legii. Z sąsiednich roczników, które wspólnie z nami jeździły na zgrupowania można powiedzieć, że prawdziwą karierę robią Robert Lewandowski wraz z Radkiem Majewskim, którzy wypromowali się dzięki dobrej grze w Zniczu Pruszków. Z mojego rocznika z Polonii, który był jednym z najlepszych zespołów w całej Polsce, nie przebił się praktycznie nikt. Jedynie Daniel Gołębiewski sporadycznie dostaje szansę występów w I- ligowej Polonii. Jeszcze można wspomnieć o Czarku Wilku, który regularnie występuje w Koronie Kielce, ale był on o rok starszy od nas. A czego zabrakło mi? Myślę, że trochę determinacji oraz szczęścia, gdyż były momenty, w których nie dostałem odpowiedniej szansy, gdy byłem „w gazie”… Jeśli chodzi o kwestie tego, czy żałuję to wiadomo, że jak coś się robi niemal od urodzenia i marzy się o grze w wielkich klubach, a później się tego nie osiąga, to pewien smutek pozostaje. Szczerze muszę powiedzieć, że naprawdę zależało mi na grze zagranicą w dobrze poukładanych klubach, w najgorszym wypadku w naszej ekstraklasie. Gra w niższych ligach, gdzie kluby borykają się z kłopotami finansowymi nie jest czymś, do czego dążyłem. Wiem, że trzeba przejść przez taką drogę, jeśli marzy się o większej karierze, ja próbowałem przez kilka sezonów. Nie wytrzymałem. Popełniłem pewnie masę błędów, które zrozumiem za jakiś czas. Na dzień dzisiejszy jeśli mam stwierdzić, to mówię jasno, że nie żałuję. Byli lepsi ode mnie, którym się udało, byli też słabsi, którzy mieli trochę szczęścia, ale byłbym głupi, jeśli nie doceniałbym tego co mam teraz. Widocznie tak miało być i naprawdę jestem w tym momencie szczęśliwy. A przyjemnie jest spojrzeć w TV i widzieć kilka znajomych osób, którym się udało. Na pewno mam masę wspomnień, znajomych i kupę doświadczenia, które teraz staram się wykorzystać. Może uda się komuś z kolejnego pokolenia Stańczuków;p
Skąd w rodzinie Stańczuków tyle piłkarskich talentów? Geny, rodzice?
- W zasadzie sami się zastanawiamy skąd ten piłkarski gen. W zasadzie poza mną, Adamem i Piotrkiem, najstarszy brat Michał też jakąś smykałkę do piłki miał, ale poszedł w innym kierunku. Tata kiedyś trenował lekkoatletykę, a jego brat był nawet w juniorach czołowym biegaczem na 100m. Poza tym siostra cioteczna trenowała gimnastykę artystyczną z dużymi sukcesami. A co jeszcze ciekawszego, to pewnie nie wiele osób wie, że Artur Pazio (BBG) oraz Adam Pazio - występujący ostatnio na turniejach w Fan Sport Pubie - to nasza rodzina i to dosyć bliska. O ile Artur doskonale wie o tym, to nie jestem pewien czy Adam ma o tym pojęcie:p. Dodatkowo także Piotr Więch, który występował również w naszych rozgrywkach, a także w Huraganie Wołomin, też jest jakąś naszą dalszą rodziną i nie wiem, czy ma tego świadomość;)
Wszyscy znamy Pawła Stańczuka z boiska, wiemy na co go stać i jak ważnym graczem jest w drużynie Samych Swoich. Czym Paweł zajmuje się na co dzień? I jakie plany ma na najbliższą przyszłość?
- Plany są duże. Nie chcę wszystkiego póki co zdradzać. Jak przyjdzie pora, to na pewno uchylę rąbka tajemnicy;) Na pewno z takich podstawowych planów to napisanie pracy licencjackiej oraz rozwinięcie jeszcze rozgrywek piłkarskich w naszym powiecie. Obecnie pracuję w firmie Mega Aluminium oraz studiuję reklamę w Wyższej Szkole Promocji.
Jak ty to wszystko robisz!?:) Tam gdzieś chyba zainstalowany jest dodatkowy akumulator. Ktoś chyba musi Cię mocno dopingować do działania. Pytanie proste jak kostrukcja cepa - Twoja największa pasja poza piłkarską?
- Akumulatorek by się przydał, albo dłuższa doba;) Nie mniej jednak, jakoś daję radę. Dużo pomaga mi Roberto, przed którym chylę me czoło, bo jeśli chodzi o Ligę Nocną, to robi kawał dobrej roboty. Poza tym bardzo lubię podróżować .
Skąd wziął się pomysł na organizowanie Nocnej Ligi?
- W zasadzie pomysł podrzucił mój brat Piotrek, ale miała być to zwykła liga, rozgrywana podczas weekendów. Z racji jednak tego, że nie było na hali w Kobyłce ,terminów", a jedynymi wolnymi były te, które teraz obowiązują w Lidze Nocnej, w mojej głowie narodziła się myśl o tym przedsięwzięciu;p Piotrek z braku czasu odpadł ze sztabu organizacyjnego, ja również się wahałem, ale pojawił się wówczas Piotrek Śliwiński, z którym wcześniej organizowałem kilka turniejów halowych i zmotywował mnie do działania. Wspólnie zorganizowaliśmy pierwszą edycję i sami byliśmy zaskoczeni zainteresowaniem ludzi.
Kto Twoim zdaniem jest w tym sezonie głównym pretendentem do odebrania Wam tytułu mistrza?
- Duet, Red Devils oraz Pędzące Żółwie, co widać po dotychczasowych wynikach…
Szykujesz jakąś niespodziankę na zakończenie tej edycji NLH?
- Szykuję kilka niespodzianek, których nie zdradzę, gdyż nie były by to wtedy niespodzianki;)
W czym znajdujesz motywację do prowadzenia takiej imprezy jak NLH? Bo przecież z pewnością nie robisz tego tylko dla pieniążków.
- Najbardziej motywuje mnie to, gdy widzę radość i zadowolenie uczestników ligi. Co do tych pieniędzy to boli mnie, że niektórzy myślą, że zarabiamy na tym kokosy…Nie trzeba być dobrym matematykiem, żeby policzyć to i dojść do wniosku, że tak nie jest… Są też spore koszta. Poza tym ciężko też pracujemy nad ligą. Od poniedziałku do czwartku jesteśmy na hali w godzinach 22:00-01:00 i sprzątamy halę oraz szatnie i korytarze, a następnego dnia po mimo pracy opisy i strzelcy bramek są już do południa uzupełnione na stronce. Najtańsze ligi w Warszawie kosztują nie mniej niż 3000zł, więc trochę nie fair jest stwierdzanie, że 600zł to za dużo. Zresztą nie ma problemu żeby spłacić tę kwotę w kilku ratach, co przede wszystkim rozumiemy w przypadku młodych ekip.
Drużyna SS w ostatnim czasie przeżywa kryzys (moim zdaniem personalny). Czy nie szukacie nowej, świeżej krwi do drużyny?
- Nie. Skład jest taki sam od niemal początku istnienia zespołu. Jeśli zajdą jakieś zmiany, to na pewno kosmetyczne. Jest kilku kandydatów do gry w naszym zespole na przyszły sezon, ale żadnych nazwisk nie ujawnię. W tym sezonie doszedł do nas młody Łukasz Reda i póki co wystarczy. Jest też w składzie Krzysztof Kuźmińczuk, ale póki co nie mieliśmy jeszcze okazji wspólnie wystąpić.
Jeśli nie byłoby drużyny Samych Swoich, to w której z ekip NLH chciałbyś grać ?
- Znając siebie, to pewnie zrobiłbym własną drużynę;)
Od jakiegoś czasu jesteś na celowniku Anihilatora WWL. Czy rozważasz przejście do tego zespołu?
- Hehe, póki co nikt z tego klub i nie złożył mi takowej oferty, tak więc nie ma czego rozważać;)
Jaki jest Twój ulubiony klub piłkarski oraz na grze, którego zawodnika najbardziej się wzorujesz podczas gry w piłkę?
- Klub mam tylko jeden - FC Barcelona. Jeżeli chodzi o piłkarza, to jest bardzo wielu, których gra mi imponuje, ale nigdy specjalnie na nikim się nie wzorowałem.
Czy myślisz jeszcze o poważnej piłkarskiej karierze oraz o szukaniu jakiegoś klubu z wyższej ligi?
- Póki co - nie. Na razie skupiam się na Lidze Nocnej i na treningach na Wichrze. Na lidze mam 100% obecność, natomiast muszę nadrobić moje absencje na pierwszych treningach przygotowawczych w klubie, gdyż ostatnio miałem masę spraw do załatwienia i pojawiłem się tylko na jednym treningu w tygodniu…