fot. © www.nocnaligahalowa.pl

Progresso Radzymin zdobywcą Pucharu Ligi!

18 lutego 2020, 01:39  |  Kategoria: Ogólna  |  Źródło: inf.własna  |   dodał: roberto  |  komentarze:

Nie byli faworytami, ale zrobili to! Progresso Radzymin najlepszym zespołem Pucharu Ligi trzynastej edycji rozgrywek! 

To był Puchar, który po wielu latach postanowiliśmy przeprowadzić w nowej formule. O ile w pierwszym tygodniu ferii wszystko odbyło się jeszcze po staremu, to w drugim nie było już grup ćwierćfinałowych, ale od razu faza play-off. Nie wiedzieliśmy jak to wyjdzie, aczkolwiek te kilka dni po wszystkim możemy chyba stwierdzić, że zmiana koncepcji okazała się strzałem może nie w dziesiątkę, ale na pewno przynajmniej w dziewiątkę. Wiadomo – największy minus to powrót do domu zespołów, które na poziomie 1/8 finału przegrały i po 10 minutach musiały się udać pod prysznic. Ale z drugiej strony – wszystko leżało przecież w Waszych nogach.

Jeśli chodzi o zmagania w fazie TOP 16, to tutaj największy niedosyt stał się udziałem Mojej Kamandy. Ten zespół był o kilkanaście sekund od wyeliminowania Offsidu, ale stracił gola na 2:2 chwilę przed końcowa syreną a w karnych przegrał wojnę nerwów z bardziej doświadczonymi przeciwnikami. To był jeden z dwóch meczów tej fazy, który nie został rozstrzygnięty w regulaminowym czasie gry – drugi odbył się między Progresso a Dream Teamem. Przybysze z Nowego Dworu Mazowieckiego długo czekali by odrobić jednobramkową stratę, ale ich napór w końcu przyniósł oczekiwany skutek, co spowodowało, że i tutaj główną rolę mieli odegrać bramkarze. A ponieważ Karol Zalewski, czyli golkiper Progresso niesamowicie odczytywał intencje strzelców, to w 1/4 zobaczyliśmy chłopaków z Radzymina. W pozostałych meczach tej fazy większych sensacji nie było, nawet jeśli ktoś za taką uważa wygraną Tuby z KroosDe Team czy Łabędzi nad Al-Marem. Nie dość, że to bardzo wyrównane zespoły, to wiadomo że na przestrzeni ledwie 10 minut każdy scenariusz jest możliwy. I tak należy tłumaczyć zwycięstwa ciut niżej notowanych ekip w tych konkretnych parach.

W ćwierćfinałach nie było już z kolei żadnych niespodzianek. Najpierw Dar-Mar wysoko pokonał NzP, chociaż rezultat 5:1 zakłamuje rzeczywistość, bo to ekipa Maćka Błaszczyka prowadziła 1:0, miała kilka okazji na podwyższenie wyniku, a potem sama straciła gola, następnie jednego z zawodników (za faul taktyczny), a grając o jednego mniej nie miała nic do powiedzenia. Głowę spod gilotyny zabrał za to Offside. Aktualni liderzy pierwszej ligi nie byli stroną dominującą w rywalizacji z Tubą, lecz sprytnie rozegrany rzut wolny przez Jacka Klimczaka, pozwolił temu zespołowi objąć prowadzenie i dowieźć je do końca. Na tym samym etapie co Juniors, z rozgrywkami pożegnali się ich dobrzy znajomi z Łabędzi. Dla nich za silny okazał się In-Plus, z kolei do kolejnych rzutów karnych doszło w meczu z udziałem Progresso. Podopieczni Adriana Płócienniczaka mogli jednak mówić o szczęściu, bo kto wie jakby potoczyła się ich potyczka z Vaveosport, gdyby po efektownym rajdzie Janka Szulkowskiego, piłkę do pustej bramki skierował Kacper Dalba. Ostatecznie trafił w słupek, a że lepszych okazji jedni i drudzy już nie stworzyli, no to trzeba było zdać się na los. I jak wszyscy już doskonale wiecie – bohaterem znowu był tutaj Karol Zalewski.

Ostatni ćwierćfinał zapoczątkował zresztą serię rzutów karnych. Żadnych goli nie zobaczyliśmy bowiem w obydwu spotkaniach półfinałowych między Dar-Marem a Offsidem oraz w parze In-Plus kontra Progresso. W pierwszym z tych spotkań ciekawie zrobiło się dopiero w końcówce, bo wcześniej mieliśmy do czynienia z piłkarskimi szachami. Końcowy zryw nikomu nie przyniósł jednak "złotej bramki" i piłkę znów trzeba było ustawić na szóstym metrze. Przełom w rzutach karnych nastąpił w trzeciej serii, gdzie Piotrek Kowalczyk obronił strzał Marcina Krucza, wprowadzając Offside do decydującej potyczki. Świetną passę kontynuowali również reprezentanci Progresso. Z In-Plusem faworytami nie byli, ale stali się nimi gdy znowu doszło do rzutów karnych. Karol Zalewski obronił dwa pierwsze uderzenia Księgowych, a ponieważ Marcin Jadczak i Kamil Żmuda swoich prób nie zmarnowali, to Radek Gajewski i spółka byli już tylko o jeden krok od zwycięstwa w całym turnieju.

A jak przebiegł wielki finał? Niczym nas to spotkanie nie zaskoczyło. Więcej było tutaj wyczekiwania na błąd rywala niż próby przejęcia inicjatywy i pewnie w głowach wielu z Was już świtała myśl, że i tutaj skończy się bez bramek. Ale w 7 minucie kapitalnym uderzeniem popisał się Łukasz Mościcki i właśnie on został bohaterem najważniejszego meczu poniedziałkowo-wtorkowych zmagań. Offside mimo desperackich prób w ostatnich fragmentach nie zdołał doprowadzić do remisu, co oznaczało, że trofeum pojechało do Radzymina! Niepodziewanie, wszak ten zespół w fazie finałowej zdobył tylko dwa gole, ale też zaledwie jeden stracił, a wiadomo że takie turnieje wygrywa się właśnie obroną. Poza tym - skoro Progresso pokonało Offside, to coś takiego zawsze stanowi certyfikat jakości dla drużyny, której ta sztuka się udała. Brawa dla triumfatorów i przypomnijmy, że oprócz pucharu i medali, ten zespół w kolejnej edycji NLH zagrał za połowę wpisowego. Na Offside będzie z kolei czekał pamiątkowy puchar.

Jeśli chodzi o nagrody indywidualne, to klasyfikację strzelców wygrał Marcin Krucz, który zdeklasował konkurencję. Łącznie 14 bramek na koncie a różnica między zwycięzcą a kolejnymi zawodnikami w hierarchii wyniosła aż... dziesięć trafień! WOW. Co do MVP Pucharu oraz najlepszego bramkarza, to tę kwestię rozstrzygniemy dopiero na uroczystym zakończeniu zmagań.

Na koniec dziękujemy wszystkim zespołom za udział w Pucharze, cieszymy się że nie było żadnego walkowera, dzięki czemu rywalizacja była zacięta. Na pewno jakieś drobne zmiany w kolejnej edycji tych rozgrywek zajdą, być może delikatnie wydłużymy mecze w 1/8 finału, a całą fazę play-off zaczniemy wcześniej, by wyrobić się przed północą. Ale o tym będziemy myśleć za rok. Teraz już fokus na lidze i ostatniej kolejce w trzynastej edycji. Oby emocje były równie duże jak w ostatni poniedziałek!

Komentarze użytkowników: