fot. © Nocna Liga Halowa
FC Białowieska drugim finalistą Pucharu Ligi!
Gracze Darka Jaskłowskiego zaczęli niemrawo, bo od dwóch remisów. Ale później nie mieli już sobie równych i zasłużenie awansowali do wielkiego finału!
Środowe mecze charakteryzowały się wyrównanymi przebiegami. W grupie B myląca może być punktacja Cubany Ristorante, która pierwszy mecz zagrała w 5 zawodników, lecz w drugim miała już do dyspozycji tylko 3, a regulamin wyraźnie mówi, że spotkanie można rozpocząć grając w czterech. Pozostałe wyniki, jak i ten z Szóstką, zostały zweryfikowane na walkowery. Wszystko miało się więc zadecydować między trzema zespołami - Szóstką, Ormedem i Dziesiątką. Te dwa pierwsze rozegrały zresztą ostatni mecz w grupie a remis promował Szóstkę i Dziesiątkę. I chociaż podopieczni Piotrka Dudzińskiego mieli swoje szanse, a piłką meczową dysponował Mateusz Kowalski, to wynik 2:2 zabrał nadzieję na dalszą grę miejscowym.
W grupie D sytuacja była jeszcze ciekawsza. Pierwsze cztery pojedynki zakończyły się remisami, z czego aż trzy z nich w stosunku 0:0! Impas przełamał Pub Offside, który wygrał z Maliną, a następnie FC Białowieska, która ograła Al-Mar Wołomin. Wyniki 1:0 świadczyły jednak o tym, że i tutaj było bardzo blisko braku rozstrzygnięcia. Ostatecznie o pierwszym miejscu dla FCB zadecydowała większa liczba strzelonych bramek, który miał ich dwie, przy ledwie jednej Pubu.
W pierwszym półfinale doszło do rywalizacji starych, dobrych znajomych - Szóstki i Pubu Offside. Optyczną przewagę mieli ci pierwsi, ale najpierw stracili gola za sprawą Pawła Buli, a następnie niemal do końca spotkania swojego kapitana Artura Radomskiego, który nabawił się kontuzji po faulu Grześka Reterskiego. I mimo, że pod sam koniec spotkania wrócił do gry, a i on i jego koledzy robili co mogli, by wyciągnąć rezultat, to sztuka ta się ostatecznie nie udała i Offside już wiedział, że zagra na uroczystym zakończeniu rozgrywek.
Z kim? To miało wyjaśnić starcie FC Białowieskiej i Dziesiątki. Na wiele goli się nie zanosiło, bo obydwaj bramkarze prezentowali się świetnie. Zwłaszcza golkiper Dziesiątki bronił w sposób niezwykle efektowny, aczkolwiek miał też dużo więcej pracy. Dwukrotnie okazał się jednak bezradny a oba powody ku temu dał mu Marcin Krucz. Tym samym finał miał się okazać rewanżem za mecz grupowy, w którym padł bezbramkowy remis.
Ale w decydującej potyczce żadnego kompromisu nie było. FC Białowieska grała lepiej i szybko wyszła na dwubramkowe prowadzenie. Przede wszystkim ekipa Darka Jaskłowskiego nie zdobywała goli z przypadku, ale po wypracowanych schematach. Pub musiał się odkryć, a to spowodowało kolejne trafienia i zrobiło się aż 4:0, a mogło być wyżej gdyby w ostatnich sekundach rzut karny wykorzystał Tomek Jachowicz. Ale dla losów potyczki było to bez znaczenia - FC Białowieska awansowała do wielkiego finału, w którym stanie w szranki z Andromedą. Gratulacje! Czyżby więc starcie dwóch przyszłych pierwszoligowców? Na pewno ekip, które swoim zaangażowaniem i grą zasłużyły na miejsce, w którym się znajdują. I bez względu na wynik, są zwycięzcami zmagań pucharowych. Teraz czas na ligę!