fot. © planarstudio.pl

Robotnicy zwycięzcami III edycji NLH CUP!

23 listopada 2015, 00:19  |  Kategoria: Inne rozgrywki  |  Źródło: inf.własna  |   dodał: roberto  |  komentarze:

Zespół Damiana Borowskiego wygrał w finale po rzutach karnych z Agresywnymi Mafiozami i za rok przystąpi do zmagań jako obrońca tytułu!

Ale zanim Robotnicy osiągnęli swój cel, rozegraliśmy aż 8 grup eliminacyjnych i długą fazę pucharową. Postanowiliśmy przybliżyć Wam, jak to wszystko wyglądało, byście mieli świadomość, jak ciężko było w tym roku o końcowy sukces.

GRUPA A

W grupie, która rozpoczęła grę już od 7:30 nie było sensacji. Wygrały dwie najwyżej notowane ekipy, które pod koniec zmagań stoczyły walkę o 1 miejsce. Andromeda wygrała 1:0 z Niespodzianką i to ona - przynajmniej w teorii - zadbała o łatwiejszą drabinkę turniejową. Niestety niesmak pozostał przy drużynie Herculesa, który nie pojawił się na rozgrywkach. Jest to dla nas nauczka, by do takich grup nie dawać zespołów z dalszej odległości. Nie było za to problemów, by dojechali do nas zawodnicy SS Cyrkulatka. A jechali pociągiem, więc musieli wstać odpowiednio wcześnie. Bardzo fajny zespół, który w związku z tym, że zostało dużo wolnego czasu przed grupą B, rozegrał sobie sparing z Mareckimi Asami. Liczymy, że to nieostatni ich udział w naszych rozgrywkach.

GRUPA B

W stawce która wystartowała o 9:30, litości dla przeciwników nie mieli Team4Fun i Milanersi. Zespół Łukasza Mroza wygrał grupę, chociaż w ostatnim meczu sensacyjnie przegrał z ambitnym Impactem. Z kolei Milanersi jedyną wpadkę zaliczyli właśnie z Team4Fun, a w meczu o wszystko ograli minimalnie Kanonierów. Ciekawostką było, że zespół z Warszawy praktycznie nie odzywał się w trakcie swoich spotkań. Nie było krzyków, nie było podpowiedzi – widać, że grają ze sobą dłuższy czas i wiedzą co mają robić na boisku. To ostatecznie zaprowadziło ich aż do ćwierćfinału. Ale ze swojej postawy były zadowolone także pozostałe zespoły – zwłaszcza Asy, które chyba nigdy w zawodach które organizujemy nie zdobyły nawet punktu, a teraz zanotowały zwycięstwo i miały sporo dobrych momentów.

GRUPA C

Sami Swoi byli murowanymi faworytami tej grupy. Stawka okazała się jednak bardziej wyrównana, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Zaskoczył zespół DJ, który przyjechał do Zielonki bez rezerwowych, ale najpierw zremisował ze Swojakami, a później ograł Al-Mar i ostatecznie awansował dalej z drugiego miejsca! Największymi przegranymi okazali się z kolei właśnie przedstawiciele Al-Maru. Już z outsiderem grupy FC Joker Salamanca męczyli się niemiłosiernie, strzelając decydującego gola dopiero w końcówce. Później przegrali z DJ, mimo że również mieli mnóstwo okazji, by przechylić szalę na swoją korzyść. Wszystko to spowodowało, że zajęli dopiero 3 miejsce i odpadli z rozgrywek. Szału nie zrobili też Power Rangers – nie pozwolił im na to wąski skład, a mocno zdeprymował pierwszy mecz, który przegrali ze Swojakami aż 0:7.

GRUPA D

Kto by przypuszczał, że właśnie w tej grupie mamy do czynienia z przyszłym zwycięzcą turnieju. A tak się właśnie stało. Robotnicy wygrali wszystkie 4 mecze, a kluczowy okazał się ten pierwszy, z C Klasą. Sukces 2:1 otworzył drzwi do kolejnych wygranych, ale wcale nie przyszedł łatwo, bo reprezentanci SRT Halinów zaprezentowali kawał dobrej piłki i zasłużenie zajęli miejsce tuż za plecami Robotników. Zupełnie zawiodła Szóstka – grali bez wiary i bez pary. Ciekawie zaprezentował się za to Bombowiec Roztocze – mieli wielu szybko i technicznie grających zawodników i wydaje się, że z wielu innych grup wyszliby w cuglach. Mimo 1 punktu na koncie nie zawiedli też Huragan Old boys. Brakowało im szczęścia w wielu momentach spotkań, ale mimo to napsuli przeciwnikom sporo krwi.

GRUPA E

Tutaj działo się naprawdę sporo. Najpierw sensacja – In Plus tylko zremisował z młodziutkim zespołem FC Hasacze. Co prawda markowianie nie grali pełnym składem i w dodatku przegrywali 0:2, ale później wyszli na prowadzenie, lecz na 10 sekund przed końcem meczu stracili bramkę na 3:3. To właśnie tych dwóch punktów ostatecznie zabrakło im do promocji. Turniej nieźle rozpoczął Ormed, lecz po drugim meczu karygodne zachowanie kapitana drużyny skutkowało dyskwalifikacją i zmianą osiągniętych wyników na 0:3. Najlepiej tę sytuację wykorzystali Weterani oraz FC Hasacze i to te dwa zespoły reprezentowały grupę E w fazie pucharowej. Bez echa przeszedł niestety występ 600 Kilo, którzy mieli grać nieco innym składem niż ostatecznie się zaprezentowali i poprzeczka postawiona przez rywali okazała się zbyt wysoka.

GRUPA F

Pierwsza niedzielna grupa była natomiast najsilniejsza ze wszystkich. Wystarczy napisać, że FC Grochów z Pawłem Blesznowskim, Łukaszem Choińskim, Mikołajem Tokajem czy Karolem Kopciem w składzie mimo iż nie przegrał żadnego meczu(!), to zajął trzecie miejsce i odpadł z rozgrywek. Zadecydował o tym remis z Auto-Szybami. Potwierdził się stare porzekadło, że w spotkaniach z zespołami z dołu tabeli niczego nie możesz zyskać, ale możesz w nich wszystko stracić. Szyby grały zresztą bardzo solidnie, a cuda w bramce wyczyniał Artur Jaguszewski. ESM Pato Team i Białowieska potrafiły znaleźć na niego sposób i ostatecznie to one awansowały dalej. Nieco więcej spodziewaliśmy się po Joga Finito, lecz i tutaj mamy wrażenie, że w innej stawce zdobyliby dużo więcej niż tylko trzy punkty.

GRUPA G

Kolejna bardzo mocna stawka. Od samego początku było jasne, że o awans będą walczyły trzy drużyny – Grupa Avista, CK Med Kielce i Pub Offside. Dość szybko w podbramkowej sytuacji postawili się ci ostatni – przegrali bowiem z Grupą Avista 0:2 i po dwóch zwycięstwach nad niżej notowanymi oponentami, starli się w meczu o wszystko z CK Med. Mimo niezłej gry, tu również polegli 0:1 i kielczanie odetchnęli z ulgą – nie zrobili kilkuset kilometrów na marne. Grupę wygrała wspomniana Grupa Avista, a wśród zawodników tej ekipy szalał Piotr Kowalczyk. Jeśli nie byliśmy pewni kto zdobył bramkę, to niemal w ciemno mogliśmy zakładać że to właśnie on. O jego umiejętnościach przekonały się przede wszystkim te najsłabsze zespoły – Sobotni Ekspress Miłości i Na Żywca.

Grupa H

W ostatniej grupie wiedzieliśmy, że Agresywni Mafiozi błyskawicznie zostawią wszystkich w tyle. Bracia Prażuch, Rafał Polakowski, Paweł Juchniewicz, Michał Bruździak – to była tylko część składu, ale i tak robiła ogromne wrażenie. Piłka krążyła u nich jak po sznurku i chociaż początkowo duże kłopoty ze skutecznością miał Rafał Prażuch, to nie przeszkodziło to ekipie Rafała Milewskiego wygrać grupy z kompletem punktów i w stosunku bramek 15:2. Drugie miejsce zajął UKS Bródno, a tuż za nimi uplasował się solidnie grający zespół z Otwocka – Centrex Energia. Większych szans w starciu z przeciwnikami nie mieli gracze Dream Teamu, natomiast zupełnie zawiódł AGD Marking. Tylko 1 punkt w 4 meczach i szybki powrót do domu. To na pewno nie tak miało wyglądać.

1/8 finału

W fazie pucharowej nie zabrakło emocji i sensacji. Zaczęło się jednak planowo - od zwycięstwa Andromedy z Hasaczami. Za chwilę bezbramkowy remis Team4Fun z Białowieską spowodował, że oglądaliśmy pierwsze rzuty karne. Więcej zimnej krwi zachowali gracze Białowieskiej i wygrali 3:1. W trzecim meczu Sami Swoi podejmowali CK Med. Kolejny dobry i wyrównany pojedynek i znów rzuty karne. Szczęście jest przy Swojakach, którzy wygrali 3:1. Później mecz bez historii – Robotnicy roznieśli UKS Bródno, a za chwilę mieliśmy do czynienia z największą sensacją zawodów. Niespodzianka Marki naszpikowana super zawodnikami, chociaż praktycznie nie schodziła z połówki Weteranów, to po jednym błędzie w obronie, odpadła z gry i tym samym nie obroniła tytułów wywalczonych przed rokiem i dwoma laty! Nikt się tego nie spodziewał. Mało kto również stawiał, że Milanersi wygrają z ESM Pato Team, lecz o tym meczu moglibyśmy napisać niemal to samo, co w przypadku Niespodzianki z Weteranami. Jedni grali, drudzy strzelali i przybysze z Orzysza mieli na pewno ciężki powrót do domu. Szoku nie przeżyliśmy za to w dwóch ostatnich meczach tej fazy. Grupa Avista i Agresywni Mafiozi gładko poradzili sobie z przeciwnikami i łagodnie weszli w strefę ćwierćfinałową.

1/4 Finału

W tej fazie rozpoczęliśmy od karnych. Andromeda w regulaminowym czasie gry zremisowała 1:1 z Białowieską i znów o wszystkim miały zadecydować strzały z 6 metrów. A w nich Krystian Rytel obronił uderzenie Adama Janeczka i podopieczni Darka Jaskłowskiego mogli się cieszyć z awansu do strefy medalowej. To samo uczynili też Robotnicy, którzy zmietli Samych Swoich. W pewnym momencie było już 4:0 i pewnie Swojacy o tym występie chcieliby jak najszybciej zapomnieć. Niesamowite emocje przyniósł trzeci ćwierćfinał. Weterani prowadzili 1:0 i mieli kilka okazji by pognębić Milanersów, ale zamiast zdobyć drugiego gola, koniecznie chcieli obronić jednobramkową przewagę. I na 2 sekundy przed końcem stracili prowadzenie! Cała hala przez kilka dobrych sekund oklaskiwała wyczyn ambitnych podopiecznych Dariusza Grzecha, ale w serii rzutów karnych szczęście było już przy Weteranach. Mimo wszystko przegrani mogli być ze swojej postawy zadowoleni, zwłaszcza że był to pewnie dla nich pierwszy kontakt z naszą halą. A w ostatnim meczu 1/4 finału Agresywni Mafiozi spokojnie wypunktowali Grupę Avista. Podobno miał to być przedwczesny finał, lecz takim się nie okazał. Gracze z Orzysza rozegrali najsłabszy mecz w całym turnieju i po wszystkim żałowali, że przypadł on w tak ważnym dla nich momencie...

1/2 finału

Półfinały rozpoczęliśmy od starcia Białowieskiej z Robotnikami. Ci drudzy szybko wyszli na prowadzenie i później starali się bronić przewagi. Przeciwnik musiał uruchomić bramkarza, który pomagał w rozegraniu i to przynosiło efekty. Niestety – mimo wielu świetnych okazji i to z bliskich odległości, przedstawicielom Nocnej Ligi brakowało wykończenia i zamiast 1:1, w ostatnich sekundach zrobiło się 0:2. Robotnicy byli więc w finale i czekali na swojego rywala. Chyba wszyscy obecni na hali obstawiali Agresywnych Mafiozów i ich gładkie zwycięstwo, ale Weterani bronili się bardzo dzielnie. I gdy wszystko wskazywało na rzuty karne, na sekundy przed końcem spotkania, Mafiozi wreszcie przełamali opór rywala i mogli się cieszyć z udziału w decydującej potyczce!

Mecz o 3 miejsce

Po Białowieskiej i Weteranach widać było zmęczenie zawodami. Na pewno swoje zrobiła też półfinałowa porażka, bo przecież obie ekipy były bardzo blisko finału. A tutaj trzeba było jeszcze wykrzesać z siebie resztki sił i powalczyć o brąz. Więcej by osiągnąć cel zrobili podopieczni Darka Jaskłowskiego, którzy objęli prowadzenie i już do samego końca kontrolowali przebieg spotkania. Nie byli może super szczęśliwi, lecz mamy wrażenie że teraz, gdy emocje już opadły, traktują miejsce na pudle jako sukces. Bo w tak doborowej stawce trzecie miejsce to naprawdę doskonały rezultat. Ale chwała też Weteranom, bo chyba nikt nie przypuszczał, że mogą zajść tak daleko. Ich poświęcenie w obronie i liczba zablokowanych strzałów to niepoliczalne czynniki, którymi zyskali sobie uznanie wszystkich oglądających. Brawa więc dla zwycięzców, ale też dla pokonanych.

WIELKI FINAŁ

Ostatni mecz był kwintesencją tego, co działo się przez całe dwa dni. Super poziom, naprawdę kapitalni zawodnicy i końcówka, która przyprawiała o regularne skoki ciśnienia. Agresywni Mafiozi kontra Robotnicy – spotkanie dwóch bezsprzecznie najlepszych ekip całych zmagań. Początkowo jak zwykle badanie z obu stron i nikt nie potrafił wyrobić sobie bramkowej przewagi. Nieco lepiej wyglądają jednak Agresywni, którzy wreszcie osiągają cel i za sprawą Rafała Prażucha już praktyczne trzymali dłonie na największym z pucharów. Ale Robotnicy nie poddali się. Co prawda czas uciekał a w związku z tym i nerwy były coraz większe, lecz w 11 minucie udało im się doprowadzić do wyrównania, a w konsekwencji do rzutów karnych! I kto by przypuszczał, że te stałe fragmenty gry będą trwały aż 7 minut?! Tak, tak – to nie pomyłka. Wszyscy zdobywali regularnie bramki i dopiero w 11 serii w poprzeczkę trafił Rafał Prażuch. Robotnicy już wyskoczyli z radości, ale musieli jeszcze postawić kropkę nad i. Do piłki podszedł Arek Kowalski, ZROBIŁ ROBOTĘ i bracia Kraśniewicz i spółka wpadli sobie w objęcia. BRAWO, BRAWO, BRAWO!

Decydująca potyczka skończyła się kilkanaście minut po godzinie 22. A przed nami było jeszcze wręczenie nagród. Królem strzelców całej imprezy został Michał Prażuch z Agresywnych Mafiozów. Natomiast pozostałe dwie statuetki trafiły do reprezentantów zwycięskiej ekipy – najlepszym bramkarzem wybraliśmy Darka Nowaka a zawodnikiem Tomka Kraśniewicza! Na dobrą sprawę każdy z Robotników zasłużył na tę nagrodę, ale Tomek nie tylko świetnie grał, ale też swoimi cechami wolicjonalnymi, zagrzewał zespół do walki. I ogromna w tym jego zasługa, że przez te dwa dni nikomu nie udało się znaleźć sposobu na triumfatorów trzeciej edycji NLH Cup. Gratulacje!

Na koniec dziękujemy wszystkim zespołom za udział. Już niedługo na FB pojawią się zdjęcia (są TUTAJ) oraz video. Mamy nadzieję, że z organizacyjnej strony zrobiliśmy wszystko jak trzeba. Tylko w niedzielę nasza strona była wyświetlana ponad 5 tysięcy razy! Jeśli jednak macie jakieś uwagi, to dajcie znać – na pewno nie pozostaniemy na nie obojętni. Dziękujemy też wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że w niedzielę trybuny pękały w szwach. Za rok znowu się widzimy!

Komentarze użytkowników: