fot. © google.com

Sami Swoi i Ostropol Stanisławów w wielkim finale Pucharu Ligi!

9 marca 2016, 17:39  |  Kategoria: Ogólna  |  Źródło: inf.własna  |   dodał: roberto  |  komentarze:

Na początku były 42 zespoły. W ostatni poniedziałek i wtorek do zmagań przystąpiło już tylko 16. Zostały dwie - Sami Swoi i Ostropol Stanisławów!

Byli już mistrzowie 1.ligi i aktualni 2.ligi nie mieli jednak łatwego zadania. Przeciwnicy w grupach ćwierćfinałowych okazali się wymagający, podobnie jak kolejne przeszkody. Pokrótce chcielibyśmy Wam przedstawić, jak to wszystko wyglądało i zaakcentować, że udział właśnie tych ekip w wielkim finale nie jest przypadkiem.

Grupa ćwierćfinałowa "A"

W pierwszej stawce murowanym faworytem do awansu była Białowieska. Podopieczni Darka Jaksłowskiego nie grali jednak tak, jak nas do tego przyzwyczaili i długo męczyli się z przeciwnikami. Z Ryńskimi wygrali dopiero golem w ostatniej sekundzie, a sporo problemów przysporzyły im też Orły Klembów. Po tych dwóch meczach wicemistrzowie NLH byli już jednak pewni awansu, a całość przypieczętowali sukcesem nad Jogą Finito. Z kolei zespół Łukasza Świstaka był przez pewien czas głównym kandydatem do drugiego miejsca. Po porażce z Białowieską drużyna z Sulejówka przestała jednak mieć wszystko w swoich nogach i ich los zależał od wyniku spotkania Orłów Klembów z Ryńskimi. Deweloperzy grali już o pietruszkę, a mimo to mieli mnóstwo dogodnych okazji, by ten mecz zapisać na swoje konto. Ku rozpaczy Jogi ostatecznie polegli jednak 1:3 i to właśnie Orły zameldowały się w najlepszej ósemce Pucharu.

Grupa ćwierćfinałowa "B"

Tutaj liczyliśmy na wielkie emocje. Ostatecznie niewiele z tego jednak wyszło, bo Sami Swoi i Robotnicy nie mieli sobie równych. Słabo zaprezentowała się Malina, która przegrała z faworytami wysoko dwa pierwsze mecze, natomiast zupełnie zawiódł AGD Marking. Gracze ze Słupna nie potraktowali poważnie zmagań pucharowych, a sprawę utrudnił im uraz Bartka Balcera, przez co w ostatnim starciu z Maliną, AGD grało w trzech zawodników w polu. I przegrywając 1:2 zamknęło stawkę. Z kolei w spotkaniu o pierwsze miejsce lepsi okazali się Swojacy, którzy za sprawą Damiana Zawadzkiego wygrali 1:0 i dzięki temu uniknęli grania z Białowieską.

Decydujące mecze

W pierwszym pojedynku Robotnicy zmierzyli się właśnie z obrońcą trofeum. Na ich niekorzyść mógł przemawiać fakt, że był to dla nich drugi mecz z rzędu a dodatkowo spotkanie zaczęło się zupełnie nie po ich myśli, bo Białowieska za sprawą Marcina Krucza objęła prowadzenie. Ale Darek Nowak i spółka nie poddali się. Szybko doprowadzili do wyrównania, a później skutecznymi kontrami zupełnie rozbili oponentów i wygrali aż 4:1! Gracze Białowieskiej nigdy nie ukrywali, że z ferajną Tomka Kraśniewicza zawsze gra im się bardzo ciężko i niestety teraz również nie byli w stanie znaleźć sposobu na ogranie rywali. Stało się więc jasne, że na uroczystym zakończeniu rozgrywek poznamy nowego triumfatora Pucharu Ligi. Chrapkę na ten tytuł mieli Sami Swoi. W spotkaniu o wejście do małego finału ich przeciwnikiem były Orły Klembów. To miał być spacerek dla Swojaków, ale wcale się takim nie okazał. Oponenci nie mieli nic do stracenia i za sprawą Andrzeja Sulewskiego wyszli nawet na prowadzenie! Później mieli jeszcze szansę na 2:0, ale nie skorzystali z niej a zespół z Kobyłki w końcu się otrząsnął i po trafieniach Patryka Wróblewskiego i Mateusza Antoniaka zakończył kapitalną przygodę Orłów z Pucharem. Teraz trzeba było jeszcze rozprawić się z Robotnikami... Ci byli w teorii nieco bardziej wypoczęci, ale jak pokazał przykład starcia z Białowieską, to akurat nie musiało mieć tutaj wielkiego znaczenia. Po Swojakach widać było dużą determinację, bo po niepowodzeniu w rozgrywkach ligowych, nie chcieli zakończyć sezonu z pustymi rękoma. I już wiemy, że nie zakończą. Najpierw Darka Nowaka świetnym strzałem pokonał Damian Zawadzki, a później na listę strzelców wpisał się także Paweł Gołaszewski i byli mistrzowie NLH zostali pierwszymi uczestnikami wielkiego finału Pucharu Ligi! Słowa uznania należą się jednak Robotnikom, którzy nie grali w pełnym składzie, a mimo to jak zwykle pokazali charakter i byli o włos od kolejnego sukcesu na naszym parkiecie.

Grupa ćwierćfinałowa "C"

W pierwszej wtorkowej grupie sporo podpowiedziały nam dwa premierowe mecze. Zwycięstwa odniosły w nich Ostropol i Gold-Dent i te ekipy z miejsca stały się kandydatami do zajęcia dwóch czołowych miejsc. Ich bezpośredni pojedynek nie przyniósł natomiast rozstrzygnięcia, z kolei pierwsze punkty zanotował FC United. Drużyna Maćka Grabowskiego pokonała 3:2 Team4Fun i to mimo że przegrywała 0:2! Tym samym nasi drugoligowcy mieli jeszcze szansę, by awansować dalej, a by tak się stało, musieli pokonać Gold-Dent. I wcale nie byli tego dalecy, bo chociaż przegrywali 0:1, to po kapitalnej, indywidualnej szarży Kamila Czyżaka doprowadzili do remisu. Później zabrakło jednak sił i ostatecznie polegli 1:2 a „Dentyści” mogli się cieszyć z pierwszego miejsca. Drugie przypadło Ostropolowi, który w ostatniej kolejce wygrał 3:2 z T4F a wynik nie do końca odzwierciedla to, co działo się na parkiecie, bo zespół ze Stanisławowa prowadził już 3:0 i dopiero gdy wprowadził rezerwowych, różnica bramek zaczęła się zmniejszać. Ale nie na tyle, by doszło do remisu, dzięki czemu Robert Kielak i spółka mogli w spokoju oczekiwać kolejnego konkurenta.

Grupa ćwierćfinałowa "D"

Emocje w tej grupie były do samego końca. Po pierwszym rozdaniu najwyżej stały akcje Juta Jazz i BRS. Ci pierwsi pokonali 3:2 Szóstkę, a drudzy uporali się minimalnie ze Stankanem. W kolejnej serii Szóstka mierzyła się z BRSem i jak zwykle postawiona pod ścianą pokazała klasę. Gracze z Duczek wygrali 1:0, po szczęśliwym golu Przemka Wycecha i chociaż rywal napierał i stworzył sobie kilka okazji do wyrównania, musiał uznać wyższość naszych pierwszoligowców. Sprawę pokrzyżowała sobie również Juta, która w drugim meczu tylko zremisowała ze Stankanem, chociaż mogło być gorzej, bo gola na wagę jednego punktu Patryk Marczyk zdobył praktycznie w ostatniej sekundzie spotkania. O wszystkim musiały zadecydować więc dwa ostatnie mecze, a tutaj zaczęło się od triumfu BRSu nad Jazzmenami i zespół z Warszawy był pewny promocji. O drugą lokatę walczyła Szóstka ze Stankanem, a wszystkiemu z boku przypatrywali się gracze Juty, którym awans dawał remis. I taki rezultat widniał na tablicy świetlnej do 9 minuty i 50 sekundy! Chwilę wcześniej kapitalnej sytuacji nie wykorzystał Michał Krajewski, a w odpowiedzi przeciwnicy za sprawą Konrada Kupca pokonali Artura Jaguszewskiego i to oni wyszli w końcowym rozrachunku z pierwszego miejsca.

Decydujące mecze

Ostateczną rozgrywkę rozpoczęliśmy od konfrontacji Gold-Dentu z BRS. Mecz był wyrównany i chociaż to BRS objął prowadzenie, to fantastyczny strzał Bartka Januszewskiego przyniósł wyrównanie. A ponieważ więcej goli już tutaj nie padło, to o wszystkim zadecydowały rzuty karne. Początkowo pomyłek nie było, ale później wojny nerwów z bramkarzem nie wytrzymał Bartek Januszewski, a ponieważ przeciwnik był bezbłędny, to on zarezerwował sobie miejsce w małym finale. I dość szybko się okazało, że rywalem BRSu będzie Ostropol. Drużyna w biało-zielonych koszulkach błyskawicznie rozstrzygnęła sprawę awansu w konfrontacji z Szóstką, prowadząc po kilku minutach 3:0. Ostatecznie skończyło się na wysokim 5:2 i po krótkim odpoczynku zespół ze Stanisławowa przystąpił do batalii o bilet do wielkiego finału. I trudno było go uznać za faworyta pojedynku z podopiecznymi Rafała Polakowskiego, lecz ten mecz to był koncert gry mistrzów 2.ligi. Najpierw gola zdobył Daniel Matwiejczyk a później z błędów przeciwnika w rozegraniu akcji skorzystali też Marcin Wojciechowski i Bartek Malesa. BRS odrobił część strat, lecz w samej końcówce strzałem z własnej bramki dobił ich Łukasz Trzaskowski i w ten sposób drużyna Mirka Ostrowskiego została finałowym przeciwnikiem Samych Swoich. Brawo!

I tak to - w dużym skrócie - wyglądało. Podobnie jak w lidze, tak i w Pucharze obyło się bez walkowerów i rozegraliśmy wszystkie 120 dziesięcio-minutowe spotkania. Wydaje nam się, że zwycięzcami nie są tylko finaliści, ale też takie ekipy jak FC United czy Juta Jazz a poziom podniosły te spoza ligi, czyli Joga Finito, Robotnicy, BRS czy Orły Klembów. Wszystkim dziękujemy za udział i już zapraszamy na wielki finał, który odbędzie się na uroczystym zakończeniu dziewiątej edycji. Czyli kiedy? Już w piątek poznacie dokładną datę i godzinę.

Co do samego finału, to przypominamy, że mecz będzie nagrywany a po spotkaniu od razu wręczymy puchary, medale oraz statuetki indywidualne. Chcemy też przeprowadzić wywiady z przedstawicielami obydwu ekip. Mecz potrwa 10 minut. I niech wygra lepszy!

Komentarze użytkowników: