fot. © www.planarstudio.pl

Pierwszy tydzień z Pucharem Ligi za nami!

18 lutego 2017, 14:48  |  Kategoria: Ogólna  |  Źródło: inf.własna  |   dodał: roberto  |  komentarze:

Rozegraliśmy siedem z ośmiu grup eliminacyjnych ligowego Pucharu. Jaki miały one przebieg? Kto potraktował rozgrywki poważnie a kto z przymrużeniem oka?

Wszystko zaczęło się w poniedziałek. W grupie A mieliśmy dominację zespołów spoza Ligi, bo było ich aż cztery, przy ledwie dwóch stanowiących część NLH. Od początku było jasne, że faworytem będzie Okulan, którego lwią część stanowili zawodnicy In-Plusu (Madej, Szymańczuk, Szarpak, Nowicki), a oprócz tego znalazło się tam również miejsce chociażby dla Rafała Prażucha. Okulan w pierwszym spotkaniu wygrał pewnie z Bulbezem, ale paradoksalnie – wtedy zaczęły się jego kłopoty. Rywale widząc, że nie można z tą ekipą wchodzić w otwartą wymianę ciosów, parkowali autobus w polu karnym i liczyli na kontry. W ten sposób remis z faworytami wyszarpał Promil, a niewiele brakowało by to samo uczyniła Lambada. Mimo dużej ilości energii którą trzeba było włożyć w takie spotkania, Okulan przed ostatnią kolejką był pewny awansu, z kolei walka o drugie miejsca toczyła się między Bombą Team a Bulbezem. Bomba swoje ostatnie spotkanie rozgrywała z Okulanem i gdy wyszła na prowadzenie 1:0, chciała ten wynik dociągnąć. Porażka w takich rozmiarach przeciwnikom nie przeszkadzała, bo i tak zajęliby pierwsze miejsce, ale podopieczni Michała Madeja nie zamierzali kalkulować i ostatecznie wygrali z zespołem Mateusza Malesy 3:1. To oznaczało, że drugie miejsce przypadło Bulbezowi, który początek miał słaby, ale ze spotkania na spotkania rozkręcał się, a fakt, że w bezpośrednim pojedynku pokonał Bombę (1:0), świadczy o tym, że awans trafił we właściwe ręce.

W drugiej grupie takich emocji nie było. Andromeda w cuglach wygrała wszystkie spotkania i nawet przez chwilę nie było wątpliwości, że ktoś może jej zagrozić. Z rywalizacji szybko wycofała się natomiast Malina, która przyjechała bez zmian, a już w pierwszym meczu kontuzji nabawił się Damian Jarzębski, który nie był w stanie kontynuować gry. Tym samym po przegranym 0:7 meczu z Andromedą, zespół Piotrka Radomskiego zrezygnował z dalszej rywalizacji i ostatecznie wszystkie wyniki zmieniliśmy na 0:5. To spowodowało też perturbacje w terminarzu, a kluczowy dla losów drugiego miejsca okazał się mecz między Bad Boys a Multi-Mediką. Ekipa z Ostrówka prowadziła 1:0, ale w końcowym rozrachunku tylko zremisowała, a ponieważ Multi wysoko pokonała później AZS WIT, to ona zameldowała się w grupie ćwierćfinałowej. Była ta swojego rodzaju niespodzianka, chociaż biorąc pod uwagę skład Bad Boys (tylko jeden gracz na zmianę), Medyczni zrobili tak naprawdę to, co do nich należało.

Wtorkowy wieczór zakończyły zmagania w grupie C. W przeciwieństwie do poprzedniej stawki, tu działo się sporo. Największą rewelacją był MK-BUD, który mimo że mierzył się ze znacznie wyżej notowanymi przeciwnikami, zanotował zwycięstwo, trzy remisy, czyli ani razu nie przegrał, a i tak nie awansował do grupy ćwierćfinałowej! Na wstępie zaznaczmy, że ten jedyny triumf miał miejsce nad Team4Fun, a fantastycznego gola, po samotnym rajdzie wzdłuż linii autowej, strzelił... bramkarz Olaf Pisarek! To było coś niesamowitego. Team4Fun szybko otrząsnął się jednak po porażce, wygrał kolejne dwa spotkania i ostatecznie skończył na pierwszym miejscu. Drugi mógł być właśnie MK-BUD, któremu do promocji było potrzebne zwycięstwo nad Ryńskimi. Ale Deweloperzy, chociaż grali już wyłącznie o pietruszkę i mimo że przegrywali 0:1, strzelili bramkę na 1:1 i takim wynikiem to spotkanie się zakończyło. Skorzystała na tym Niespodzianka, która tego dnia miało mocno kombinowany skład, ale najważniejsze, że osiągnęła swój cel. Odnotujmy również niezłą postawę Mocno Woli, która na hali gra rzadko, lecz widać było potencjał w jej poczynaniach. Chłopaki z minuty na minutę łapali właściwy rytm i ich dorobek punktowy wyglądałby znacznie lepiej, gdyby wykorzystali choć połowę stwarzanych przez siebie okazji. A tak skończyło się na jednym oczku i ostatnim miejscu.

Zupełnie niespodziewany obrót sytuacji przypadł z kolei na grupę D. Tutaj o wszystkim decydowała „mała tabelka” i rzuty karne! Ale zacznijmy od początku. Mimo ogromnej ambicji i woli walki, żadnej roli w tej stawce nie odegrali trzecioligowcy – Angry Bears i FC Bartycka. Pierwsze dwie lokaty rozstrzygnęli między sobą faworyci, wśród których nie spodziewaliśmy się FC United. Podopieczni Maćka Grabowskiego mieli wąski skład, ale zaprezentowali bardzo skuteczną grę, co w połączeniu z dobrą obroną pozwoliło im zremisować z Al-Marem i Białowieską. A ponieważ między tymi dwiema ekipami także padł remis, trzeba było rozpisać „małą tabelkę”. Tutaj wszyscy mieli po dwa punkty, jednak ekipa Marcina Rychty dysponowała bilansem bramkowym 2:2, podczas gdy United i Białowieska 1:1. Regulamin był na taką ewentualność przygotowany – Al-Mar był pewny awansu z pierwszej lokaty, a między pozostałą dwójką o wszystkim rozstrzygnęły rzuty karne. Więcej zimnej krwi zachowali zawodnicy Darka Jaskłowskiego i to oni zameldowali się w kolejnej fazie. Mimo to ogromne brawa dla United za walkę, bo dzięki temu rywalizacja w czwartej grupie była wyjątkowo ciekawa.

Dość pewnie z kolejnej stawki wyszły natomiast Ostropol Stanisławów i JSJ Development. Ci pierwsi nie mieli sobie równych pod każdym względem, zdobyli komplet punktów i stracili tylko jednego gola. Deweloperzy trochę się natomiast musieli pomęczyć, by uplasować za plecami faworytów, ale cel osiągnęli. Pozytywnie nastroiło ich ważne zwycięstwo z Łabędziami przy pierwszej próbie i później poszło już z górki. A właśnie po Łabędziach spodziewaliśmy się nieco więcej – liczyliśmy, że ten zespół powetuje sobie ligowe niepowodzenie, lecz pod nieobecność Michała Mikosa czy Krzyśka Skrzata, nie dysponował taką siłą rażenia jak zawsze. Pozytywnie oceniamy z kolei występ Big Team – podopieczni Piotrka Zabłockiego grali ambitnie, nie brakowało im zawodników z dużymi, technicznymi umiejętnościami, ale w tych najważniejszych potyczkach zawsze czegoś im brakowało. Ani jednego gola nie zdobyli natomiast Copacabana Boys. Tutaj brakowało zgrania a czasem szczęścia lub większej koncentracji, bo gracze Mateusza Puściona potrafili pudłować nawet na pustą bramkę...

Wiele sobie z kolei obiecywaliśmy po występie w grupie F Ganadoru Warszawa. I nie zawiedliśmy się – Kamil Hernik i spółka w cuglach wygrali zmagania w tej stawce, prezentując efektowny, choć często nieskuteczny futsal. Przyjemnie się jednak patrzyło na ich wymianę pozycji, luz w grze czy umiejętności indywidualne. I chociaż w pierwszym spotkaniu - mimo ponad 10 znakomitych okazji - wygrali z DJ tylko 1:0, to z kolejnymi rywali radzili sobie znacznie lepiej i szybciej. Nie sposób jednak nie wrócić do meczu z DJ, bo samego siebie przechodził w nim Grzegorz Wartałowicz, bramkarz ekipy w żółto-niebieskich koszulkach. Bronił on strzały z najbliższych odległości, uderzane na siłę, technicznie, z rotacją lub bez. Zawodnicy Ganadoru sami łapali się za głowy, jak to możliwe. Łącznie w czterech spotkaniach DJ stracił zaledwie dwie bramki! I miał awans na wyciągnięcie ręki – po sensacyjnym ograniu 3:1 Stankana, wystarczyło zwyciężyć w dowolnym stosunku Sokoły. Ale zielonkowscy weterani nie puścili im tego spotkania i remisując 0:0, pozwolili odetchnąć wspomnianemu Stankanowi. Drugoligowcy szykowali się na to, że trzeba będzie wygrać z Ganadorem, a tak nawet porażka dawała im awans. I na przegranej 1:2 się skończyło.

Z kolei aż trzech pierwszoligowców los skojarzył w grupie G. Ale poza Strop-Budem, ani Stara Gwardia ani In-Plus optymalnymi składami nie dysponowały. Gwardziści grali bez zmian, z kolei Księgowi musieli łatać dziury po zawodnikach, którzy na czas Pucharu przeszli do Okulana. Nic więc dziwnego, że początkowo to właśnie Strop-Bud sprawiał najlepsze wrażenie. Wygrał ze Starą Gwardią, nie dał szans Przepitym Talentom i wygrywając z Ormedem, mógł zapewnić sobie promocję. I prowadził nawet 2:1, ale w ostatniej sekundzie stracił bramkę po "strzale życia" Sebastiana Papiernika. Tym samym mocno skomplikował swoją sytuację. A po kiepskim starcie szybko przebudził się In-Plus. Ze Stara Gwardią przegrywał już 0:4, by przegrać 3:4. Później zremisował 2:2 z Ormedem, który także w tym przypadku uratował się trafieniem praktycznie w ostatniej sekundzie. Tym samym o wszystkim miały zadecydować dwa mecze. W pierwszym Stara Gwardia, mimo optycznej przewagi przegrała z podopiecznymi Piotrka Dudzińskiego 0:1 i Ormed mógł już wtedy weryfikować, z kim przyjdzie mu zagrać w następnej grupie. Z kolei In-Plus potrzebował zwycięstwa nad Strop-Budem i sukces przyszedł mu nadspodziewanie łatwo. Trzy szybkie bramki i było po sprawie. Odnotujmy także, że w tej stawce były również Przepite Talenty. I tyle o ich występie.

Do rozegrania została nam już tylko jedna grupa – w poniedziałek 20 lutego od 20:00 na parkiecie zobaczymy: Samych Swoich, Piorun, Hasaczy, Adrenalinę Ząbki, KS Kontrę i Disco Ponad Wszystko. Kto zajmie dwa ostatnie wolne miejsca w kolejnej fazie? Niedługo się przekonamy.

UWAGA! W związku z prośbami wielu zespołów, mecze grup ćwierćfinałowych nie rozpoczną się od 20:00, ale od 20:30! Wszystkie zmiany zostały już naniesione w rozpisce w dziale Puchar Ligi → TERMINARZ. Dla nas organizatorów, taka zmiana również jest bardzo korzystna, bo będziemy mieli do dyspozycji więcej szatni, co spowoduje mniejsze zamieszanie z kluczykami. Terminarz meczów został już rozpisany.

Uzupełniliśmy również klasyfikację strzelców. Weźcie pod uwagę, że bierze ona pod uwagę wyłącznie zawodników z aktywnych zespołów Pucharu (z drużyn które odpadły, nikt nie miał więcej bramek niż prowadzący w tej klasyfikacji Karol Szeliga). W związku z walkowerami oddanymi przez Malinę, sporo bramek musieliśmy Wam pozabierać, ale tylko w ten sposób mogliśmy wyrównać szanse wszystkich uczestników zmagań.

W poniedziałek, wtorek i środę zapraszamy jak zwykle do emocjonowania się wynikami na żywo. Rezultaty zakończonych spotkań będziecie mogli sprawdzać w module Puchar Ligi → LIVESCORE.

Na koniec chcielibyśmy podziękować wszystkim zespołom spoza rozgrywek które już odpadły, za udział oraz zdrową, sportową rywalizację. Liczymy, że za rok znowu do nas zawitacie.


Forbet - Legalny Polski Bukmacher

Komentarze użytkowników: