fot. © www.nocnaligahalowa.pl

WLSP NAJLEPSZE W KOBYŁCE!

4 września 2017, 19:56  |  Kategoria: Inne rozgrywki  |  Źródło: inf.własna  |   dodał: roberto  |  komentarze:

17 zespołów sprawdziło swoją formę w drugiej edycji Letniego Pucharu NLH, pod patronatem Burmistrza Miasta Kobyłka. Ostatecznie wygrała drużyna WLSP!

Niedzielnym zmaganiom przez długi czas towarzyszył deszcz. Szczególnie pierwsze grupy miały utrudnione zadanie, bo nabierająca poślizgu piłka, sprawiała problem nawet najbardziej doświadczonym zawodnikom. Ale dla wszystkich warunki były takie same. Na szczęście później było już znacznie lepiej. A jak wyglądał przebieg grup oraz faza finałowa? Oto krótka retrospekcja zdarzeń.

GRUPA A

Tutaj murowanym faworytem do awansu był Gold-Dent. Dentyści faktycznie nie zawiedli jeśli chodzi o końcowy efekt, jednak do ich gry można było mieć zastrzeżenia. Nie mniej Norbert Kucharczyk i spółka dość pewnie zajęli pierwsze miejsce, z kolei pozostałym ekipom przyszło walczyć o drugie. Z wyścigu najszybciej odpadli Bad Boys, a to spowodowało, że bezpośredni mecz między GumiTarasem a Drink Teamem, miał wyłonić drugiego ćwierćfinalistę. Drink Team musiał wygrać, lecz przeciwnicy wzmocnieni Jackiem Morycem dobrze się bronili i wynik 0:0 wprowadził ich do najlepszej ósemki zmagań. Drinkersi mogli mieć jednak pretensje tylko do siebie. Wszystkie trzy mecze zakończyli rezultatem 0:0, podczas gdy sytuacji podbramkowych mieli wystarczająco, by zawody skończyć z kompletem punktów. Niestety – jak nie wykorzystuje się takich okazji, jaką miał Patryk Cackowski w meczu z Gold-Dentem, to z turniejem trzeba się żegnać zdecydowanie za wcześnie.

GRUPA B

W drugiej grupie doszło do bardzo ciekawej sytuacji. Dość szybko okazało się bowiem, że jedynie chłopcami do bicia będą sympatyczni Harmoniści z Przyjacielskiej. Ich bilans 0:30 w bramkach mówi zresztą wszystko, ale dobry humor nie opuszczał ich do samego końca. Pozostałe trzy drużyny toczyły między sobą zażarte boje i w ich konsekwencji o wszystkim musiała zdecydować mała tabela. Tutaj najlepiej stały akcje Saskiej Kępy oraz Kati-Kominków, natomiast zdziwiło nas, że zupełnie niezainteresowany jednym z kluczowych meczów tej grupy jest PRIS. Podczas gdy Kępa walczyła z Kati, drużyny reprezentacyjnej Bielan nie było wokół boiska, a przecież tutaj decydowały się także jej losy. Okazało się, że PRIS nie przeczytał regulaminu i nie słyszał pojęcia „mała tabela”. Na swoim facebooku zespół spuentował całą sytuację słowami: „Sport przegrał z regulaminem”. Tak to niestety jest, gdy regulaminu po prostu się nie przeczytało...

GRUPA C

Grupa C była chyba najbardziej wyrównaną ze wszystkich. Nawet Wawalions, którzy zajęli czwarte miejsce, tak naprawdę wcale nie odstawali piłkarsko od pozostałego tercetu. Ba! Wielu postronnych kibiców sugerowało, że reprezentanci Ukrainy grają najprzyjemniejszy dla oka futbol, tyle że w żaden sposób nie przekładało się to na gole. Konkurenci okazali się skuteczniejsi, a pierwsze miejsce przypadło przybyszom z Legionowa. Pocisk wygrał kluczowe starcie z Al-Marem 2:0 i to on uplasował się na czele stawki. Podopieczni Marcina Rychty musieli pogodzić się z drugim miejscem, a to wcale nie pozostawało bez znaczenia, bo trzeba się było nastawić na znacznie trudniejszą drugą część zmagań. Smaku awansu nie poznał z kolei Inter-Europol, który po porażce 0:3 z Al-Marem wiedział, iż bez względu na wynik spotkania z Wawalions, będzie musiał organizować sobie podróż powrotną do domu.

GRUPA D

W ostatniej stawce spodziewaliśmy się najwięcej emocji. Co więcej – pisaliśmy, że kto wyjdzie z niej zwycięsko, może się okazać końcowym triumfatorem. Były to prorocze słowa, bo WLSP, które nie miało sobie równych, zgarnęło później złote medale. Ten zespół już po trzech meczach był pewny promocji i tak naprawdę mógł wybrać, z którego miejsca woli awansować. Teoretycznie druga lokata dawała nieco łatwiejszą drogę do sukcesu, ale Jacek Klimczak i spółka nie zamierzali kombinować. Tuż za plecami WLSP uplasowała się Andromeda. Podopieczni Wojtka Kuciaka nie imponowali grą, lecz swój cel osiągnęli. Dramat przeżyli z kolei gracze Bulbezu. Już po kilku minutach swojego pierwszego meczu, kontuzji nabawił się ich bramkarz – Marcin Osowski. Brak tego gracza był początkiem efektu domina, bo między słupkami trzeba było postawić zawodnika z pola, a to oznaczało również utratę jednego rezerwowego. Tego było za wiele i Bulbez nie odegrał w Kobyłce takiej roli, jaką wydawało się, że jest mu pisana. Pozytywnym zaskoczeniem była za to postawa Ziomki Team. Ferajna Dominika Skowrońskiego do końca liczyła się w walce o awans i zdołała nawet pokonać faworyzowaną Andromedę. Żadnego punktu nie zdobyli za to Last Minute. Bracia Krajewscy na pewno spodziewali się po swojej drużynie więcej, ale tego dnia konkurenci byli po prostu poza ich zasięgiem.

ĆWIERĆFINAŁY

W 1/4 finału zaczęliśmy od hitu. Al-Mar grał z Gold-Dentem, który na tę fazę ściągnął dodatkowo Pawła Gołaszewskiego i Kubę Bednarowicza. Początek był jeszcze wyrównany, ale z biegiem czasu przewaga Dentystów zarysowała się wyraźnie i trzy strzelone gole były tego naturalną konsekwencją. Dwa z nich był zresztą autorstwa wspomnianego Pawła Gołaszewskiego, na którego obrona Al-Maru nie mogła znaleźć sposobu.

W drugim meczu doszło do spotkania starych znajomych. Kati-Kominki rywalizowały z WLSP wielokrotnie i wyniki tych potyczek były różne. Teraz gracze w czerwonych koszulkach nie dali Kominkom większych szans, triumfując bezdyskusyjnie w stosunku 3:0. Więcej emocji przyniosła nam konfrontacja GumiTarasu z Pociskiem Legionowo. Ci drudzy prowadzili cały czas, lecz przeciwnik nie dawał się złamać i dwukrotnie dochodził ekipę Roberta Jarosza na odległość jednego gola. Pocisk nie dał sobie jednak wydrzeć awansu, a truskawką na torcie było fantastyczna trafienie Pawła Romatowskiego. Zawodnik Pocisku uderzył futbolówkę w sposób, w jaki gole zdobywają zawodnicy piłki ręcznej, genialnie podkręcając piłkę, która po odbiciu się od murawy, wykonała zwrot o kilkadziesiąt stopni i wpadła do siatki. Tego trafienia gratulował mu później Jacek Moryc, a więc zawodnik, który w swoim piłkarskim życiu widział już naprawdę sporo.

W ostatnim ćwierćfinale nie było sensacji. Może i Andromeda dla wielu wydawała się być faworytem starcia z Saską Kępą, ale jej skład personalny na tę fazę był mocno okrojony. W porównaniu z poprzednimi spotkaniami brakowało Damiana Zawadzkiego czy Arka Stępnia i bez nich Błękitni nie mieli wystarczająco atutów. Saska wykorzystała okazję i triumfując 3:1, mogła rozpoczynać przygotowania do walki o medale.

PÓŁFINAŁY

Półfinały również rozpoczęliśmy od szlagieru. Dla wielu spotkanie Gold-Dentu z WLSP było przedwczesnym finałem i hit nie zawiódł oczekiwań. Jedni i drudzy grali świetnie, chociaż to WLSP miało dogodniejsze okazje do zdobycia „złotej bramki”. Ale jak się nie wykorzystuje sytuacji, gdzie do bramki jest metr i wystarczy dołożyć stopę, to trzeba się nastawić, że los może się odwrócić. Po 15 minutach gry ostatecznie nikomu nie udało się jednak postawić stempla i o udziale w wielkim finale miały zdecydować rzuty karne. Rozstrzygnięcie nastąpiło w trzeciej serii. Strzał Pawła Gołaszewskiego obronił Grzesiek Reterski i WLSP miało już przynajmniej srebrny medal. O podobnej świadomości marzyli też gracze Pocisku i Saskiej Kępy. Tutaj też dominowało nastawienie, by przede wszystkim gola nie stracić, a dopiero później strzelić. Podopieczni Korneliusza Troszczyńskiego mieli jednak w swoich szeregach Mariusza Libudzkiego, który kolejnym trafieniem zapewnił drużynie udział w decydującej rozgrywce! A sobie statuetkę najlepszego strzelca.

MECZ O 3 MIEJSCE I WIELKI FINAŁ

W rywalizacji o brąz emocji niestety nie uświadczyliśmy. Pocisk Legionowo nie podjął rękawicy rzuconej przez Gold-Dent i został przejechany walcem. Być może dało o sobie znać zmęczenie fizyczne, jak również psychiczne, bo przecież chłopaki byli tak blisko finału, a w takich okolicznościach zawsze trudniej o odpowiednią motywację. Takich problemów nie mieli natomiast uczestnicy decydującego spotkania. Saska Kępa i WLSP stworzyły ciekawe widowisko, chociaż gra toczyło się pod dyktando tych drugich. Swoje zrobiło też prowadzenie, które pozwoliło WLSP na jeszcze swobodniejszą grę. Saska musiała z kolei zaryzykować, lecz brakowało jej atutów, choć gdyby napastnicy w kilku sytuacjach zachowali się lepiej, to mogło być różnie. A tak za chwilę padł drugi gol i mieliśmy już pewność, że to WLSP ZOSTAŁO TRIUMFATOREM DRUGIEJ EDYCJI LETNIEGO PUCHARU NLH! Wielkie brawa dla zwycięzców, ale też dla pokonanych, którzy chyba nie spodziewali się, że przyjdzie im spędzić w Kobyłce niemal cały dzień. Ich wysiłek został wynagrodzony po krótkiej chwili, gdy medale i puchar wręczył im Burmistrz Kobyłki, pan Robert Roguski. Co swoje odebrali również Gold-Dent i WLSP oraz Norbert Kucharczyk - wybrany najlepszym bramkarzem, Dawid Gajewski – MVP turnieju oraz wspomniany Mariusz Libudzki – król strzelców. I tak cała impreza dobiegła szczęśliwego końca.

Jeszcze raz chcielibyśmy podziękować wszystkim uczestnikom. Za udział, za fajne emocje, za grę fair-play (zero czerwonych kartek i zaledwie kilka żółtych), za chęci. Dziękujemy też Panu Burmistrzowi, który jako miłośnik piłki nożnej, chętnie wspiera wszystkie piłkarskie inicjatywy i już wiemy, że za rok będziemy mogli spotkać się o podobnej porze w podobnych okolicznościach podczas trzeciej edycji. Jeśli chodzi o zdjęcia, to fotki drużynowe oraz z uroczystego zakończenia można zobaczyć TUTAJ, a w środę pojawi się jeszcze relacja z Wieści Podwarszawskich, WWL24.info oraz netkonkret.pl. Z naszej strony to tyle, ale gdyby ktoś chciał się z nami spotykać częściej, to zapraszamy do naszej ligi ósemek. Startujemy 17 września i mamy jeszcze miejsca. Więcej informacji pod numerem 501-162-400 lub na stronie www.futboliga.pl. Mamy nadzieję, że do zobaczenia!

PS: a jeśli jesteście głodni turniejowych wrażeń, to zapraszamy Was do Pucharu Lata organizowanego przez Ligę Fanów. Więcej informacji TUTAJ.

Komentarze użytkowników: