fot. © Google

Opis i skróty pierwszej kolejki trzeciej ligi!

10 grudnia 2017, 10:47  |  Kategoria: Video  |  Źródło: inf.własna  |   dodał: roberto  |  komentarze:

Spekulowaliśmy, że faworyci trzeciej ligi nie będą mieli problemów z odniesieniem zwycięstw na inaugurację. Jakże się myliliśmy!

Już w pierwszym spotkaniu mogło, czy nawet powinno dojść do niespodzianki. Zapowiadaliśmy, że Piorun może być faworytem tego poziomu, ale gdyby wyciągnąć wnioski już po wtorkowej potyczce, to musielibyśmy grzecznie przeprosić za wszystkie peany, jakie pisaliśmy pod jego adresem w zapowiedziach. Mimo obecności zapowiadanego Janka Endzelma Piorun zagrał z MK-BUDem słabo i gdyby nie Grzegorz Silicki w bramce, to już po pierwszym spotkaniu trzeba byłoby weryfikować mocarstwowe plany. Popularny „Silnik” bronił jak w transie, a gdy i on nie dawał już rady, to w sukurs szły mu słupki i poprzeczka. Budowlani próbowali na różne sposoby – z daleka, z bliska, po ładnych kombinacjach, ale nic nie chciało wpaść. Ich pomeczowej frustracji nie ma się co dziwić. Nie byli słabsi, nie brakowało im pomysłu na grę, z kolei zwycięzcy często mieli problem z wymianą kilku szybkich podań. Na plus w ich szeregach – poza bramkarzem – na pewno powracający do Nocnej Ligi Łukasz Migała i Jakub Pikulski. MK-Budowi jedyne co możemy zarzucić, to nieumiejętność wykorzystania gry w przewadze, bo brak rasowego snajpera ciągnie się za nim już od tamtego sezonu. Ale według naszych źródeł wzmocnienia są planowane, więc może wśród nich wreszcie znajdzie się ktoś, kto ten poważny problem rozwiąże.

Łatwej przeprawy nie mieli również Bomba Boys. Tutaj akurat spodziewaliśmy się, że Promil postawi debiutantom wysoko poprzeczkę i tak było, bo przecież jeszcze w 39 minucie był remis 3:3. Żadnej z drużyn nie udało się tutaj uciec na odległość większą niż jeden gol, a spora w tym zasługa obydwu bramkarzy. Odnosiliśmy jednak wrażenie, jakby Bombowi Chłopcy mieli więcej atutów, zwłaszcza w ofensywie. Promil groźny był głównie wtedy, gdy piłkę do stopy przyklejał Konrad Bulik a siłę ataku ekipy z Woli Rasztowskiej na pewno osłabiła nieobecność Tomka Kryszkiewicza. Kto wie, czy właśnie mniejsza liczba rezerwowych nie spowodowała, że nerwową końcówkę lepiej wytrzymała grająca dwiema czwórkami Bomba. Było w tym trochę szczęścia, bo kluczowy dla losów spotkania gol na 4:3 padł z przypadkowego zagrania jednego z obrońców Promila do Jana Żołądka, który z zimną krwią pokonał Darka Wasia. Przegrywający rzucili wówczas wszystko na jedną kartę, lecz zamiast gola na 4:4, stracili piątą bramkę i musieli pogodzić się z porażką. Zabrakło sił, trochę szczęścia, bo remis nie byłby tutaj krzywdzący dla nikogo. Bomba ma na pewno duże rezerwy, bo nigdy nie jest łatwo wejść na nowy parkiet i od razu zaprezentować pełnię umiejętności. To jednak zespół z potencjałem, który zgodnie ze swoją nazwą, kiedyś w końcu eksploduje.

Do sensacji było daleko w starciu Dar-Maru z Sokołami. Tak naprawdę, to spodziewaliśmy się tutaj jednostronnego spotkania, gdzie faworyt da popalić zielonkowskim weteranom, fundując im dwucyfrówkę. Owszem – do granicy dziesięciu goli było blisko, ale miejscowi zagrali dobry mecz i nie dali się stłamsić. Dar-Mar, który przecież słynie z dobrej obrony, dał się pokonać aż pięciokrotnie i w pewnym momencie ze stanu 7:3 zrobiło się 7:5. Nic dziwnego, że Sokoły poczuły krew i być może przez chwilę pomyślały nawet, że uda się z tego wszystkiego wycisnąć coś więcej niż honorowa porażka. Szybko zostały jednak zestrzelone przez rywala, który kolejnymi dwoma golami podstemplował swój sukces. Zwycięzcy grali chyba trochę na zaciągniętym hamulcu, jakby nie dochodziło do nich, że może im się tutaj stać krzywda. Nie można napisać, że się przeliczyli, ale ich zdziwione miny po piątej bramce dla Sokołów podpowiadały, iż nie tak wyobrażali sobie tę potyczkę. Pozostaje wierzyć, że wszystko co najlepsze zachowali na dalszą część sezonu, bo z formą zaprezentowaną we wtorek, ciężko będzie im odegrać w lidze poważniejszą rolę. A dla Sokołów brawa za ambicję i walkę do końca.

Jeśli w poprzednim meczu namawialiśmy Was, by spróbować wyobrazić sobie twarze zawodników Dar-Maru, gdy rywal trochę ich podgonił, to trzeba to pomnożyć razy sto, by wczuć się w sytuację graczy Progresso. Drużyna Bartka Balcera omal nie zaliczyła gigantycznej wpadki, tracąc punkty z Antykwariatem. I to mimo tego, że w 16 minucie prowadziła już 2:0 i wydawało się, iż wszystko ma pod kontrolą. Zespół z Radzymina czujność stracił pod koniec pierwszej połowy, gdy ładnym strzałem ich bramkarza pokonał Mateusz Grochowski. Z kolei na początku drugiej odsłony dwa gole w odstępie 180 sekund zanotował Paweł Madej, chociaż przy tym na 3:2 można mieć wątpliwości, czy piłka całym obwodem przekroczyła linię bramkową. Ale Progresso nie miało czasu, by wdawać się w dyskusję z sędzią, tylko jak najszybciej musiało wrócić na właściwe tory. Gracze w białych koszulkach praktycznie nie schodzili z połowy rywala, ale nie potrafili zmusić do kapitulacji Łukasza Głażewskiego. W 35 minucie sędzia podyktował dla nich rzut karny, choć nie był to faul z gatunku tych „twardych”. Zdobyty gol natchnął faworytów, którzy wreszcie zaczęli wykorzystywać jednego ze swoich zawodników do gry tyłem do bramki i właśnie po zgraniu piłki Arka Pisarka, gola na wagę trzech punktów zdobył Damian Suchocki. Antykwariat w 39 minucie miał jeszcze okazję, by wyszarpać tutaj punkt, lecz Mateusz Parada nie zdołał posłać piłki obok Kamila Żmijewskiego a na więcej Progresso już nie pozwoliło. Triumfatorom chyba nie musimy mówić, że nie był to ich wybitny mecz, bo to doświadczeni gracze, którzy wiedzą co poszło nie tak i za tydzień będą o tę wiedzę mądrzejsi. Co do przegranych, to jesteśmy pod wrażeniem ich występu. Dali z siebie więcej niż 100% i gdyby o punktach decydowała uznaniowość, nie zostawilibyśmy ich z niczym. A tak pozostało im poczucie dobrze wykonanego obowiązku.

Zadowolone z siebie mogły być też Atomowe. Problem polegał na tym, że ich dobry humor w rywalizacji z Multi-Mediką trwał tylko do 30 minuty. Do tego momentu Orzechy prezentowały bardzo skuteczną postawę – w ich bramce świetnie spisywał się Jarek Baran, a z przodu groźnie kontratakowali Konrad Bukowicki i Patryk Cackowski. Zwycięstwo było tak naprawdę na wyciągnięcie ręki, bo prowadząc 4:1 w sytuacji gdzie jest 10 minut do końca spotkania – sztuką jest coś takiego popsuć. Ale Atomowe nie byłyby sobą, gdyby nie skomplikowały sobie sprawy. W 32 minucie podopieczni Adriana Ziółkowskiego tracą gola na 2:4, a nie mija 60 sekund i muszą sobie radzić w osłabieniu. W 33 minucie sędzia na ławkę kar odsyła kolejnego Orzecha i Medica mogła się poczuć, jakby dostała gwiazdkę z nieba. I oczywiście podziękowała za prezent, zdobyła dwa gole i mecz zaczął się na nowo. Atomowe nie były jednak w stanie wrócić do gry, jaką prezentowały wcześniej, a na domiar złego w 35 minucie straciły kuriozalnego gola, bo jeden z obrońców uratował piłkę wychodzącą na rzut rożny, a ta spadła pod nogi Krystiana Szóstaka, który wpakował ją do siatki. Rzucenie wszystkiego na jedną szalę w samej końcówce nie przyniosło oczekiwanych efektów. Wręcz przeciwnie – Atomowe zostały dobite przez Patryka Maliszewskiego i przegrały wygrany mecz. Cały wysiłek poszedł na marne, a wszystko przez brak wyobraźni, bo tak należy ocenić głupie faule, po których dochodziło do osłabień. Medica dostała coś, na co pewnie już nie liczyła i może nawet nie zasługiwała. To tylko pokazuje, że zawsze trzeba grać do końca, bo nawet w ciągu kilkudziesięciu sekund, meczowy scenariusz może się wywrócić do góry nogami.

Video z wtorkowych zmagań znajdziecie poniżej. Na jego podstawie uzupełniliśmy asysty w protokołach meczowych. Jeśli widzicie jednak jakikolwiek błąd – dajcie znać. Wywiady przeprowadziliśmy po czwartym spotkaniu, a przepytywani byli Mateusz Grochowski (Antykwariat) oraz Darek Piotrowicz (Progresso).

Jak zwykle video jest dostępne w jakości HD. Wystarczy że kołowrotkiem ustawicie opcję 720p HD i będziecie mogli cieszyć wzrok najwyższej jakości obrazem. Tuż obok jest również opcja "obejrzyj w witrynie youtube.com" - uruchomcie ją, jeśli podczas oglądania na stronie przycina Wam się obraz. Za każdą subskrypcję czy polubienie materiału na stronie YT - z góry dziękujemy!

Komentarze użytkowników: