fot. © https://www.facebook.com/SportoweWWL/

Pierwszy tydzień z Pucharem Ligi za nami!

26 stycznia 2018, 17:16  |  Kategoria: Ogólna  |  Źródło: inf.własna  |   dodał: roberto  |  komentarze:

Siedem z ośmiu grup Pucharu Ligi zakończonych. Spodziewaliśmy się, że niespodzianek będzie więcej, ale klasę pokazali przede wszystkim pierwszoligowcy.

Z czternastu ekip, jakie zdążyły już uzyskać promocję do kolejnej fazy, aż osiem to pierwszoligowcy, w grze mamy też nadal czterech drugoligowców i dwie ekipy z trzeciej ligi. Promocji nie udało się wywalczyć żadnemu reprezentantowi czwartej ligi i to wszystko pokazuje, że między poszczególnymi poziomami zaawansowania są różnice. Niewiele brakowało, by w gronie szesnastu najlepszych ekip byli niemal wszyscy przedstawiciele najwyższej klasy rozgrywkowej. Z dziewięciu jej reprezentantów, tylko Niespodzianka nie zdołała awansować, lecz przeszkodziła jej w tym fatalna frekwencja. O wszystkim przeczytacie zresztą poniżej, bo pokusiliśmy się o mało podsumowanie tego, co widzieliśmy od poniedziałku do czwartku.

GRUPA A

To była jedyna stawka 6-drużynowa. Analizując końcową tabelę wydawała się bardzo wyrównana, a jedyną ekipą która w teorii odstawała były Atomowe Orzechy. Ale to zdecydowanie zbyt krzywdząca opinia dla Kamila Wiśniewskiego i spółki, bo chłopaki mocno podłamali się po okolicznościach pierwszej porażki. Wygrywali bowiem z Fil-Polem 1:0, a mimo to ulegli 1:2, tracąc gola praktycznie w ostatniej sekundzie spotkania. Dawna Andromeda szła dalej jak burza i niezagrożenie sięgnęła ostatecznie po pierwsze miejsce. Za jej plecami trwała wyrównana rywalizacja o drugi bilet do TOP 16. Faworytem w tym wyścigu było KroosDe Team i drużyna z Duczek nie zawiodła. W kluczowym meczu wygrała 2:1 z Marcovą i nawet porażka na zakończenie zmagań z Bad Boys 2 nie miała wpływu na jej uczestnictwo w dalszej fazie. Dla Złych Chłopców to zwycięstwo było z kolei bardzo prestiżowe, bo pamiętamy, że pierwszy zespół ekipy z Ostrówka przegrał ostatnio w lidze z Michałem Wytrykusem i spółką 2:3. Musimy też pochwalić Marcovę. Chłopaki mieli duże ambicje i o ile Fil-Pol sprowadził ich na ziemię (0:5), to w pozostałych meczach „Fioletowi” grali ładnie dla oka i chyba w ogólnym rozrachunku mogą być ze swojego występu zadowoleni. Zawiódł natomiast Dar-Mar, któremu nie pomógł nawet Mariusz Rutkowski. Zespół z Kobyłki przegrał co prawda tylko jeden mecz, ale aż trzy remisy nie pozwoliły aktywnie włączyć się do walki o miejsca 1-2.

GRUPA B

W grupie B faworytem była wspomniana na wstępie Niespodzianka, ale ten zespół w ogóle nie przypominał siebie z rozgrywek ligowych. Marcin Boczoń skład lepił praktycznie na ostatnią chwilę i udało mu się zebrać pięciu zawodników. To okazało się zabójcze dla dwukrotnych brązowych medalistów NLH. Niespodzianka wygrała co prawda pierwszy mecz, ale w drugim, przy stanie 1:0 z Bomba Boys, kontuzji nabawił się Szymon Gołębiewski. To spowodowało, że faworyci już do końca zmagań musieli sobie radzić w czterech! Z Bombowymi ostatecznie ugrali remis, później pokonali Landtech, lecz z Ormedem nie mieli szans w grze o jednego mniej i pożegnali się z Pucharem. Skorzystali z tego właśnie Ormed i Bomba Boys. Postawa tych drugich była zaskoczeniem, bo nie przegrali oni ani jednego spotkania, a mecze z zespołem Piotrka Dudzińskiego czy też z zawsze groźnym MK-BUDem wygrywali bardzo pewnie. Największy zawód tej grupy to właśnie "Budowlani". Przed rokiem chłopaki awansowali do dalszej fazy zmagań i teraz mieli chrapkę na podobne osiągnięcie. Niestety zawiedli. Grupę bez punktu zamknął Landtech, który walczył dzielnie, spotkania przegrywał niewielką różnicą bramek i gdyby nie bardzo słaba skuteczność, być może udałoby mu się przynajmniej jednemu z rywali urwać jakiekolwiek punkty.

GRUPA C

W trzeciej stawce faworytem byli oczywiście obrońcy trofeum, Sami Swoi. Wszystko ułożyło się zresztą po ich myśli, bo wygrali pierwsze trzy mecze, a ponieważ reszta drużyn "wybijała się" nawzajem, to jeszcze przed ostatnią kolejką faworyci zapewnili sobie awans z pierwszego miejsca. Drugie – po ciężkich bojach – wywalczyli gracze Progresso. Remis z Antykwariatem i Maliną postawił ich pod ścianą i w ostatnim meczu musieli wygrać ze Swojakami. A ci wcale nie zamierzali ułatwiać im sprawy. Mecz był zacięty, zawodnicy dwukrotnie starli się ze sobą, ale ostatecznie wojnę nerwów wygrali Bartek Balcer i spółka. Tym samym triumf Antykwariatu nad Maliną nie miał już żadnego znaczenia, jednak musimy oddać jednym i drugim, że spisali się w tej niełatwej grupie dobrze i być może w innej mieliby większe szanse na udział w kolejnej fazie. Mimo zerowego dorobku punktowego nie zawiodły także Sokoły. Cały kwartet męczył się w spotkaniach z nimi okrutnie, co w dużej mierze było zasługą bardzo dobrze broniącego Krzyśka Karolaka i sporej dozy szczęścia. Nie było go jednak na tyle dużo, by zielonkowscy weterani mogli liczyć na coś więcej, niż godne pożegnanie z rozgrywkami.

GRUPA D

Duet pierwszoligowców nie pozostawił za to złudzeń reszcie drużyn w grupie D. Wyścig wygrali Bad Boys – Źli Chłopcy w pierwszym spotkaniu ograli Al-Mar, później nie dali żadnych szans Piorunowi i chociaż skomplikowali sobie sprawę porażką z Hyundaiem, to triumf nad Maximusem pozwolił im wygrać grupę. Drugi finiszował Al-Mar. Podopieczni Marcina Rychty, oprócz przegranej na wstępie z Bad Boys, później rozkręcili się na dobre i w ostatnim meczu potrzebowali remisu z Piorunem, by zapewnić sobie awans. Misję wykonali z nawiązką, ogrywając ekipę Artura Świderskiego 1:0. Trzecioligowcy zajęli ostatecznie trzecią pozycję, na która zresztą zasłużyli, bo oprócz porażek z faworytami, zaprezentowali się na miarę oczekiwań. To samo możemy chyba napisać o Hyundaiu. Co prawda Michał Soja kilka razy zdenerwował się na swoich kolegów, jakby widząc, że można tutaj pokusić się o coś więcej niż 6 punktów, ale nie było to łatwe grając bez Filipa Gaca. Rozczarowanie wynikało pewnie z tego, że udało się wygrać z Bad Boys, a w kluczowym meczu chłopaki nie byli w stanie zmusić do poddania Pioruna, co przynajmniej w teorii powinno być zadaniem łatwiejszym niż to, które wykonali kilkadziesiąt minut wcześniej. Start w Pucharze Ligi zupełnie nie wyszedł za to Maximusowi. Cztery porażki, aż piętnaście straconych goli i do tego wewnętrzna kłótnia na koniec zmagań – Grzesiek Cymbalak i spółka muszą ten występ wymazać z pamięci jak najszybciej.

Zdjęcia z tej grupy możecie zobaczyć TUTAJ dzięki uprzejmości Sportowego WWL.

GRUPA E

Już z perspektywy czasu możemy stwierdzić, że stawka nr 5 była jedną z najbardziej wyrównanych. Rzeczy wręcz niemożliwej dokonał tutaj Team4Fun, który w pierwszej kolejce przegrał z Ryńskimi, a mimo to awansował z pierwszego miejsca! O wszystkim miał zdecydować ostatni mecz, w którym trzykrotni mistrzowie NLH grali z dwukrotnymi - WLSP. Tym drugim wystarczał do promocji remis, Team4Fun musiał wygrać. Pierwszoligowcy objęli prowadzenie po kontrze, co wprowadziło nerwowość w obozie przeciwnika. Spotkania, gdzie ekipa Pawła Buli przegrywa, dość szybko przeradzają się w mecze podwyższonego ryzyka. Tutaj także gracze Team4Fun regularnie reklamowali sędziemu przekroczenie przepisów przez oponentów, ale mimo tej nerwowej atmosfery, drużyna nieobecnego w środę Norberta Cioka potrafiła wywalczyć rzut karny, którego na bramkę zamienił Paweł Czerski. Przegrywający zdołali odpowiedzieć trafieniem Sebastiana Kozłowskiego a wynik 2:1 premiował obydwa zespoły. WLSP miało co prawda tyle samo punktów co Ryńscy i nawet identyczny bilans bramkowy, lecz większa liczba strzelonych bramek promowała zespół z Wołomina. Tym samym Deweloperem zabrakło jednego gola więcej, a spokojnie mogli go zdobyć w meczu z Mediką, gdzie nie wykorzystali kilku doskonałych okazji. Na miejscach 4 i 5 uplasowały się z kolei Highlife i wspomniana Multi-Medika. Ci pierwsi zaprezentowali się korzystnie i niewiele im zabrakło, by cieszyć się z awansu. Z kolei podopieczni Krzyśka Rozbickiego tylko premierowe spotkanie mieli niezłe (1:1 z Highlife) a później im dalej, tym wyglądało to znacznie gorzej. Nic dziwnego, że skończyło się na ostatnim miejscu.

GRUPA F

Przed startem Pucharu Ligi zapowiadaliśmy, że niektóre drużyny pewnie odpuszczą te zmagania, nie traktując ich do końca poważnie. Przytaczaliśmy przykład Starej Gwardii, która mimo kapitalnego składu, nigdy nie wyszła z grupy PL, zwykle grając głębokimi rezerwami. Jakież było nasze zdziwienie, gdy tuż przed meczem zobaczyliśmy Gwardzistów nie tylko w nowych koszulkach, ale w sile ośmiu graczy. To oznaczało, że obecni wiceliderzy pierwszej ligi zamierzali powalczyć o awans. To samo tyczyło się Białowieskiej, która przecież w swoim dorobku ma już jedno pucharowe zwycięstwo i w każdej edycji zachodzi w Pucharze bardzo wysoko. To wszystko nie ułatwiało sprawy pozostałym trzem ekipom, ale nie można się było poddać jeszcze przed pierwszym gwizdkiem. Najlepiej z tego tercetu spisało się JSJ. Ba – Deweloperzy nie przegrali ani z Gwardią ani z Białowieską (dwa remisy po 0:0), a mimo to musieli pożegnać się z rozgrywkami. Owszem – w obydwu spotkaniach głównie się bronili, lecz robili to bardzo umiejętnie, a gdy zawodziła defensywa, świetnie interweniował Michał Dudek. Obóz Sebastiana Zakrzewskiego po drodze ograł też Promil i miał niezłą sytuację wyjściową. Ich wysiłek przekreślił jednak inny remis – ten między obydwoma pierwszoligowcami. Białowieska dosłownie na 12 sekund przed końcem strzeliła gola Gwardii i już cieszyła się ze zwycięstwa, gdy przeciwnicy wznowili grę ze środka boiska i Marek Rogowski pokonał Krystiana Rytla. To, że jedni i drudzy zdobyli tutaj bramki, okazało się decydujące dla losów grupy. Nawet gdyby JSJ wygrało z Grochowem i zrównało się punktowo z najgroźniejszymi rywalami, nie uzyskałoby awansu. To też spowodowało, że chłopaki dość miękko potraktowali Grochów i przegrali z ekipą Karola Gwardy. Czwartoligowcom trzeba z kolei poświęcić oddzielny akapit. Tego dnia byli naprawdę wymagającymi przeciwnikami dla każdego. W niczym nie przypominali siebie z rywalizacji ligowej z Landtech. Widać było zaangażowanie i brak strachu przed nocnoligowymi tuzami. Ich wysiłek poszedł na marne w rywalizacji z Białowieską. W jednej sytuacji, jeszcze przy stanie 0:0 zmyliło ich wskazanie sędziego, który najpierw pokazał, że mają wznawiać piłkę od bramki, a następnie zmienił decyzję na rzut rożny. Białowieska szybko rozpoczęła grę i zdobyła kluczową bramkę, co podłamało Grochów. Zawodnicy mieli słuszne pretensje do sędziego – nie tyle o zmianę decyzji, ale o to, że nie dał wrócić bramkarzowi między słupki, co w tych okolicznościach byłoby salomonowym rozwiązaniem. Szkoda. Pucharowy występ nie udał się za to Promilowi. Przybysze z Woli Rasztowskiej robili co mogli, w ostatnim meczu trochę postraszyli nawet Białowieską, ale na więcej nie było ich niestety stać.

GRUPA G

Nadspodziewanie dużo emocji przyniosła też ostatnia grupa, jaką rozegraliśmy w tym tygodniu. Zdecydowanym faworytem był In-Plus, tyle że Księgowi zaczęli od porażki z Łabędziami. Tym z kolei bardzo zależało, by w Pucharze powetować sobie ligowe niepowodzenia i w pełni im się to udało. Drugoligowcy rozbijali w pył kolejnych rywali i każdemu kolejnemu konkurentowi aplikowali po trzy bramki. Tym samym zostało tylko jedno wolne miejsce dające przepustkę do TOP 16, o które po dwóch meczach nie liczyła się Ekipa Organizatora a po trzech Magnatt. To spowodowało, iż meczem o wszystko było to między In-Plusem a No Name. Ci drudzy grali na przestrzeni wszystkich spotkań równo, świetnie spisywał się w ich bramce zastępujący Mateusza Kuterę Arek Dalecki i nie skreślaliśmy Bezimiennych w walce z Michałem Madejem i spółką. Co więcej – to reprezentanci czwartej ligi wyszli tutaj na prowadzenie! Do tego bardzo skutecznie się bronili, podczas gdy In-Plus musiał ryzykować grę z wysoko wysuniętym bramkarzem, co omal nie doprowadziło do katastrofy. Łukasz Ślesicki dwukrotnie strzelał z dystansu na pustą bramkę i raz ekipę Patryka Gall uratowała poprzeczka a raz wracający między słupki Tomek Warszawski. Gdyby wtedy wynik zmienił się na 2:0, In-Plus nie wstałby już z kolan. A tak po chwili wyrównał, a następnie przechylił szalę zwycięstwa na swoją korzyść, meldując się na drugiej lokacie. Zawodnicy No Name mogli czuć rozczarowanie zaistniałymi okoliczności, aczkolwiek gdyby ktoś im powiedział, że do ostatnich sekund będą się tutaj bili o awans, pewnie braliby taki scenariusz w ciemno.

Szczegółowe rozstrzygnięcia znajdziecie już w module Puchar Ligi → WYNIKI. Uzupełniliśmy także klasyfikację strzelców – nie uwzględnialiśmy w niej zawodników z drużyn, które już odpadły – żaden z tych graczy i tak nie miałby szans na zwycięstwo w tej klasyfikacji.

Ostatnią grupę eliminacyjną rozegramy 12 lutego. W tym momencie jest tam sześć zespołów, ale niewykluczone, że dołączy jeszcze jedna, więc gry będzie bardzo dużo. Ekipy które pożegnały się z Pucharem, tydzień od 12 lutego będą miały wolny. Z kolei dalsza faza zmagań, jest w module Puchar Ligi → TERMINARZ. Pierwsze dwie grupy zagrają 13 albo 14 lutego, z kolei pozostałe dwie 14 lub 15 lutego. Prawdopodobnie zrobimy tak, że grupę ćwierćfinałową A i B zagramy we wtorek 13 lutego, z kolei C i D 15 lutego. W środę 14 lutego będzie mecz Ligi Mistrzów Real kontra PSG, więc nie chcemy ryzykować kiepską frekwencją. Więcej szczegółów podamy w miarę zbliżania się terminu.

Refleksja na koniec - cieszymy się, że wszystkie drużyny przyjechały i zagrały swoje spotkania. Wielu z Was mogło poczuć smak rywalizacji z najlepszymi drużynami NLH, co może się okazać bezcenne w przyszłości. Teraz pora wrócić do ligowej rzeczywistości. Terminarz na kolejkę nr 6 jest już rozpisany. Widzimy się więc ponownie od poniedziałku, ale zaglądajcie do nas w weekend, bo będziemy mieli dla Was choćby kolejny odcinek Nocnego Turbokozaka!

Komentarze użytkowników: