1. Kolejka     III liga NLH    Sezon:  2015-2016

Magnatt.eu

8 - 2

Maximus


Informacje na temat meczu:

Hala sportowa w Zielonce
Hala sportowa w Zielonce

Data:  8 grudnia 2015   Godzina:  22:15

Sędzia: Piotr Olszewski

Strzelcy:

Adam Królik (1), Damian Paź (11, 32), Emil Wiatrak (14), Michał Krajewski (17), Mateusz Krajewski (24, 40), Mariusz Wdowiński (26) - Kacper Boroszko (12, 36)

Asystenci:

Michał Krajewski (1), Mateusz Krajewski (11), Roman Rakowski (14, 24, 40), Radosław Turowski (17), Adam Królik (32) - Rafał Rusowicz (36)

Przebieg: 1:0, 2:0, 2:1, 3:1, 4:1, 5:1, 6:1, 7:2, 7:2, 8:2

Skrót meczu: TUTAJ


Składy zespołów:


Nr.
Maximus


Legenda:

ball     Bramka
assist     Asysta
MOM     Najlepszy zawodnik meczu
MOM     Najlepszy zawodnik drużyny (według kapitana rywali)
in     Wszedł z ławki
becnhc     Cały mecz na ławce

Relacja z meczu

Powracający do Nocnej Ligi Stankan już na wstępie musiał się zmierzyć z zawsze solidnie prezentującym się Maximusem. Ekipa Grześka Cymbalaka zgłoszeniem „last minute” pozostała w naszych rozgrywkach, lecz jej skład uległ znacznej zmianie w porównaniu do tego, który oglądaliśmy przed rokiem. Wtedy w dużej mierze o wynikach drużyny decydowali Bartek Bobrowski czy Mikołaj Tokaj, a dziś obu już w drużynie nie ma. Są za to młodzi gracze, których poziom mieliśmy dopiero zweryfikować i przynajmniej pierwszy mecz najlepszej laurki im nie wystawił. Zresztą – cały Maximus zagrał we wtorek znacznie poniżej oczekiwań i nic dziwnego, że w końcowym rozrachunku poległ aż 2:8.

Pytany przed tym spotkaniem kapitan Maximusa powiedział, że remis z taką ekipą jak Stankan wziąłby w ciemno, bo już wtedy miał chyba świadomość, jak ciężka misja czeka do wykonania jego i jego podopiecznych. Bardzo szybko przełożyło się to na boiskowe wydarzenia, bo już po 33 sekundach „biało-zieloni” prowadzili, a gola zdobył Adam Królik. Maximus miał szansę wyrównać, lecz Kacper Boroszko nie potrafił wykorzystać prezentu od Artura Jaguszewskiego i strzelił wprost w bramkarza przeciwników. W początkowych fragmentach była to jedna z niewielu szans zespołu w czarnych koszulkach, a rozkręcający się Stankan stawał się coraz groźniejszy i w 11 minucie Damian Paź podwyższył stan posiadania. Rywalowi dość szybko udało się jednak złapać kontakt, bo Kacper Boroszko zabrał piłkę Radkowi Turowskiemu i w sytuacji sam na sam pokonał bramkarza Stankanu i być może w ekipie Grześka Cymbalaka urodziła się wtedy iskierka nadziei, że nie wszystko jeszcze tutaj stracone. Wszystko to trwało jednak kilka chwil, bo w 14 minucie na 3:1 gola zdobył Emil Wiatrak, w 17 minucie wynik pierwszej połowy ustalił Michał Krajewski i punkty zostały rozdzielone.

I nawet jeśli ktoś miał co do tego wątpliwości, to początek drugiej połowy nie pozostawił Maximusowi złudzeń. 5:1, 6:1 a w 32 minucie gola na 7:1 zdobył Damian Paź. Swojego dnia nie miał niestety Maciek Jędrzejek, który bronił trudne piłki, lecz te, które zwykle łapał w zębach, wpadały mu między nogami, po rękach lub po nieszczęśliwej próbie obrony. Nie pomagali mu zresztą koledzy z zespołu, którzy kryli na radar i pozostawiali przeciwnikom zbyt dużo wolnej przestrzeni. W tym momencie Maximus grał więc już tylko o uratowanie honoru i w 36 minucie drugiego gola dla przegranych zainkasował Kacper Boroszko. Stankan potwierdził jednak swoją dominację pieczętującym golem na kilkanaście sekund przed końcem spotkania i ostatecznie wygrał na inaugurację aż 8:2. Nie było to zadanie trudne, bo widać że przeciwnik dopiero z czasem nabierze zgrania i w pierwszej kolejce wyglądał słabo. Stankan też się zresztą specjalnie nie wysilał i nie mamy wątpliwości, że jeśli zajdzie taka potrzeba, to zagrają jeszcze lepiej niż w ostatni wtorek. Warto odnotować dobry występ powracającego do gry po kontuzji Romana Rakowskiego, który mimo że wszedł z ławki, w sumie zaliczył trzy asysty dla triumfatorów. Gorzej wyglądała sytuacja z rezerwowymi w ekipie Maximusa. W drugiej połowie część z nich powąchała parkiet przez kilka minut a później tylko przyglądała się, jak żelazna piątka dostaje kolejne bramki. Dla utrzymania równowagi w zespole, zwłaszcza przy takim wyniku, rezerwowi powinni zagrać dużo więcej, bo przecież i tak rezultat był nie do uratowania. Może to się zemścić w przyszłych meczach, bo niektórzy z graczy dwa razy zastanowią się czy wyjść z domu i udać się w podróż do Zielonki, jeśli mają później zagrać tylko kilka minut. To na pewno temat do przemyślenia, chociaż cały mecz jest z kolei do zapomnienia. Wierzymy jednak, że Maximus szybko weźmie się w garść i jeszcze niejednej ekipie popsuje nastrój we wtorkowy wieczór.