3. Kolejka     II liga NLH     Sezon:  2015-2016

Gold-Dent P.T.

9 - 2

FC United


Informacje na temat meczu:

Hala sportowa w Zielonce
Hala sportowa w Zielonce

Data:  16 grudnia 2015   Godzina:  23:00

Sędzia: Łukasz Pawlikowski

Strzelcy:

Kamil Boratyński (1, 39), Bartosz Januszewski (13, 23, 28), Łukasz Kania (16), Michał Kania (17), Przemysław Tucin (33), Maciej Waliłko (40) - Maciej Grabowski (34), Tomasz Rzepniewski (35)

Asystenci:

Marcin Błędowski (1), Mateusz Dudek (13), Michał Kania (16), Łukasz Kaczmarczyk (17), Kamil Boratyński (28, 40), Bartosz Januszewski (39) - Tomasz Rzepniewski (34)

Przebieg: 1:0, 2:0, 3:0, 4:0, 5:0, 6:0, 7:0, 7:1, 7:2, 8:2, 9:2

Skrót meczu: TUTAJ


Składy zespołów:


Nr.
FC United


Legenda:

ball     Bramka
assist     Asysta
MOM     Najlepszy zawodnik meczu
MOM     Najlepszy zawodnik drużyny (według kapitana rywali)
in     Wszedł z ławki
becnhc     Cały mecz na ławce

Relacja z meczu

FC United praktycznie z góry skazali siebie na porażkę w tym spotkaniu. Być może z racji przedświątecznej gorączki, być może z innych powodów, ale ostatecznie zawodników ekipy z Zielonki na środowy mecz wybrało się ledwie pięciu. Trzeba więc było grać bez zmian, bez podstawowego bramkarza i tak naprawdę z wątpliwą wiarą, że cokolwiek uda się tutaj ugrać. Tym bardziej, że Gold-Dent to bardzo zdyscyplinowana ekipa, która znów dysponowała szeroką ławką rezerwowych i nie zamierzała ponosić drugiej z rzędu porażki. Podopieczni Przemka Tucina nie za bardzo zresztą mogli się potknąć, bo w takim przypadku szanse na szybki powrót do 1.ligi mogłyby ulecieć bezpowrotnie. Lecz dość szybko stało się jasne, że faworytom krzywda się tutaj nie stanie i ich zwycięstwo ani przez moment nie było autentycznie zagrożone.

Zaczęło się błyskawicznie, bo nie upłynęło jeszcze na zegarze 60 sekund spotkania, a gola na swoim koncie miał już Kamil Boratyński. A kolejne trafienie czekały za rogiem, bo United grali dość ryzykownie i ich każda ofensywna akcja przechodziła przez Maćka Grabowskiego, który był lotnym bramkarzem i starał się pomagać kolegom w rozegraniu. Raz wychodziło to lepiej, a raz gorzej, tak jak w 9 minucie, gdy prosta strata spowodowała, że Marcin Błędowski strzelał z własnej połowy do pustej bramki, ale ostateczne nieznacznie się pomylił. Przewaga Gold-Dentu nie podlegała jednak dyskusji, a miejscowi z rzadka przedzierali się w pole karne Norberta Kucharczyka i na palcach jednej ręki można policzyć ich bramkowe szanse. Dentyści wiedzieli zresztą, że kluczem będzie tutaj drugi gol, który pozwoli im grać dużo spokojniej i pewniej. I w 13 minucie bramka padła a jej autorem był Bartosz Januszewski. Za chwilę to samo uczynili też bracia Kania i w kilka minut z wyniku 1:0 zrobiło się 4:0. A przecież gracze United męczyli się coraz szybciej i pewnie z trwogą oczekiwali tego, co może się zdarzyć w drugiej odsłonie.

Tutaj jednak ważniejsze niż kolejne gole, była sytuacja z 22 minuty, gdy kontuzję złapał przedstawiciel Dentystów, Zbyszek Turek. Wyglądało to źle i chociaż zawodnik o własnych siłach udał się do szatni, to na pewno czeka go przerwa w grze i oby była ona jak najkrótsza. Mimo tej przykrej sytuacji, zespół z Wołomina nie zgubił koncentracji i cyklicznie zwiększał stan posiadania. W 23 minucie na 5:0 podwyższył Bartosz Januszewski, a ten sam gracz w 28 minucie skompletował hat-tricka. Miejscowi nie mieli recepty na szybkie i składne akcje rywala, lecz trudno było od nich czegokolwiek oczekiwać. Robili co mogli i na ile pozwalały im siły. W 33 minucie było już 7:0, ale po chwili wreszcie to zespół w błękitnych koszulkach mógł cieszyć się z bramki. Tomek Rzepniewski zagrał z rzutu wolnego do Maćka Grabowskiego a ten płaskim strzałem pokonał Norberta Kucharczyka i gol honorowy stał się faktem. Co więcej – w kolejnej akcji asystent przy poprzednim trafieniu także wpisał się na listę strzelców i zrobiło się 7:2. Końcówka znów należała jednak do faworytów, a dwie bramki dały im ostatecznie zwycięstwo w stosunku 9:2.

Nie był to mecz o wielkiej historii i jego przebiegu można było się domyśleć wcześniej. Braki kadrowe uniemożliwiły FC United podjęcie równorzędnej rywalizacji i jedyne co tej drużynie pozostało, to walka o jak najniższy wymiar kary. Siedem goli różnicy to sporo, lecz w stosunku do tego, na co się zapowiadało, to chyba i tak nieźle. Oby tylko ten niedobór zawodników był jednorazowym wybrykiem, bo jeśli część graczy straciła już motywację do występów w NLH, to sytuacja ekipy Maćka Grabowskiego może się zamienić ze złej na fatalną. Gold-Dent zrobił natomiast to, co do niego należało. Wysoki triumf na pewno pozwolił chociaż trochę poprawić nastroje po porażce z Ostropolem, lecz martwi kontuzja Zbyszka Turka i szczęście w nieszczęściu, że kolejny mecz Dentyści rozegrają dopiero na początku przyszłego roku. Oby do tego czasu i zawodnik i drużyna doszli do siebie, bo przed zespołem bardzo trudny okres, który w dużej mierze zdecyduje, na co Gold-Dent w tym sezonie stać i na co może liczyć.