2. Kolejka III liga NLH Sezon: 2015-2016
Informacje na temat meczu:

Hala sportowa w Zielonce
Data: 15 grudnia 2015 Godzina: 21:30
Sędzia: Piotr Olszewski
Strzelcy:
Damian Paź (1, 5), Mateusz Krajewski (22), Eryk Rakowski (26) - Marek Kowalski (13, 14, 32), Paweł Żukowicz (20)
Asystenci:
Michał Krajewski (1, 5), Igor Rakowski (22), Artur Jaguszewski (26) - Kryspin Polewaczyk (13), Marcin Dobrowolski (20), Robert Świst (32)
Przebieg: 1:0, 2:0, 2:1, 2:2, 2:3, 3:3, 4:3, 4:4
Skrót meczu: TUTAJ
Składy zespołów:
Legenda:
Bramka
Asysta
Najlepszy zawodnik meczu
Najlepszy zawodnik drużyny (według kapitana rywali)
Wszedł z ławki
Cały mecz na ławce
Relacja z meczu
Adrenalina Ząbki dobrze zaprezentowała się w swoim pierwszym meczu w Nocnej Lidze Halowej i remis z Bad Boys – zwłaszcza przegrywając 1:4 – można było uznać za umiarkowany sukces. Od razu dało się zauważyć, że jest w tej ekipie kilku graczy z dużym potencjałem, a ci którzy na boisku przebywają nieco rzadziej, również starają się robić w ich mocy, by nie odstawać i by poniżej pewnego poziomu nie schodzić. Teraz było to warunkiem koniecznym, by podjąć równorzędną rywalizację z jednym z faworytów 3.ligi – Stankanem. Podopieczni Emila Wiatraka w pierwszej kolejce zmietli z parkietu Maximusa i wyraźnie zaznaczyli swoje drugoligowe aspiracje. Gdyby też zestawić umiejętności poszczególnych graczy tego zespołu z potencjałem osobowym innych drużyn, to „biało-zieloni” biliby wszystkich na głowę. ALE. Mieć dobrych zawodników, a grać dobrą piłkę to dwie zupełnie inne sprawy i Stankan tego wieczora nieco tę opinię potwierdził. Owszem, wcale nie zagrał źle, ale jak na to, co mógłby grać, zaprezentował się znacznie poniżej oczekiwań.
Opis samego spotkania zaczniemy jednak od dość odważnej tezy – ten mecz mógł zostać rozstrzygnięty już po kilku minutach. Otóż po 34 sekundach było 1:0 dla Stankanu, po 5 minutach 2:0 a gdyby nie nonszalancja zawodników z Wołomina, to spokojnie mogło być i 4:0. Wszystko wzięło się z tego, że Adrenalina nieumiejętnie rozłożyła ciężar gry i zbyt wielu zawodników zapędzało się do przodu, zamiast skoncentrować się na zabezpieczeniu tyłów. To powodowało, że przy każdej stracie piłki, Stankan dochodził do sytuacji 2 na 1 i strzelał gole. Ale szczęście w nieszczęściu Adrenaliny polegało na tym, że tych bramek było tylko i aż dwie. Gracze z Ząbek zaczęli też zdawać sobie sprawę, iż poprawa gry musi nastąpić gwałtownie, bo kolejny gol może być przysłowiowym gwoździem do trumny. Sygnał do ataku dał Marek Kowalski, który w 13 minucie zaliczył trafienie kontaktowe, a połowa zasług za tę bramkę należy się Kryspina Polewaczyka, który przejął podanie przeciwników i dograł do lepiej ustawionego kolegi, a ten z bliska nie mógł się pomylić. W 14 minucie było już 2:2, a na listę strzelców ponownie wpisuje się Marek Kowalski, który wykorzystał fatalne wznowienie gry przez bramkarza Stankanu, Artura Jaguszewskiego. Teraz to Adrenalina przejęła kontrolę nad spotkaniem i w 17 minucie dysponowała dodatkowo rzutem karnym! Michał Krajewski sfaulował Roberta Śwista, a zespół z Ząbek postanowił, że egzekucji ze stojącej piłki dokona Marek Kowalski. Tyle że Artur Jaguszewski wyczuł intencje strzelca i nadal było 2:2! Ale co się odwlekło to nie uciekło – tuż przed przerwą Marcin Dobrowolski dogrywa do Pawła Żukowicza, a ten zmienia wynik na 3:2 i wszyscy przecierają oczy ze zdumienia. A zwłaszcza gracze Stankanu.
Podopieczni Emila Wiatraka musieli się wziąć w garść. Trudno powiedzieć, czy przy stanie 2:0 zlekceważyli przeciwnika czy po prostu zgubili koncentrację, lecz od straty pierwszej bramki grali źle, a dodatkowo popełniali fatalne błędy, torując wręcz drogę rywalowi do własnej świątyni. Ale gdy rozpoczęła się druga odsłona, sytuacja na placu zmieniła się. Stankan zaczął zmobilizowany i szybko przyniosło to bramkowe efekty. Najpierw w 22 minucie indywidualna szarża Mateusza Krajewskiego przyniosła wyrównanie, a 4 minuty później Eryk Rakowski uderzył nie do obrony z lewej nogi i zrobiło się 4:3. I przy okazji powtórzyły się okoliczności z pierwszej połowy - „biało-zieloni” mieli bowiem kolejne dwie super okazje, by dobić zamroczonego oponenta, lecz dwukrotnie Damiana Pazia zatrzymał Stefan Necula i to właśnie bramkarz Adrenaliny trzymał swój zespół w grze. A w 32 minucie przypomniał o sobie Marek Kowalski i to właśnie on doprowadził do kolejnego remisu w tym spotkaniu! A ponieważ do końca zostało już niewiele czasu, to każdy kolejny gol mógł być na wagę zwycięstwa. I obie drużyny stworzyły sobie jeszcze kilka dogodnych okoliczności, by po ostatnim gwizdku sędziego móc wpaść sobie w ramiona, ale być może z powodu zmęczenia, strzały nie były już celne a podania precyzyjne. Adrenalina piłkę meczową zmarnowała w 37 minucie, gdy Paweł Żukowicz nie zdążył podać futbolówki do jednego z kolegów, który był wtedy na czystej pozycji. Z kolei Stankan za sprawą Adama Królika strzelił w 39 minucie w tylni słupek, a na więcej czasu już nie starczyło. Dość niespodziewanie zespoły musiały więc pogodzić się z solidarnym podziałem punktów, ale jest to sprawiedliwe rozstrzygnięcie. Ani jednej ani drugiej ekipie nie udało się osiągnąć przewagi dłużej niż na kilka minut, co znalazło odzwierciedlenie w wyniku. Okazało się więc, że Stankan wcale nie jest taki niezniszczalny a Adrenalina mecze chyba musi zaczynać od kilku-bramkowej straty, bo dopiero wtedy bierze się za grę. Ale przynajmniej jednego w spotkaniach z jej udziałem można być pewnym – emocji do samego końca. Choć pewnie dla samych zawodników wcale nie jest to tak przyjemne w odbiorze, jak dla kibiców.