3. Kolejka     III liga NLH    Sezon:  2015-2016

Ponad Promil

0 - 4

Magnatt.eu


Informacje na temat meczu:

Hala sportowa w Zielonce
Hala sportowa w Zielonce

Data:  22 grudnia 2015   Godzina:  23:00

Sędzia: Piotr Olszewski

Strzelcy:

gol samobójczy (10), Michał Krajewski (26), Mateusz Krajewski (29 - k., 29)

Asystenci:

Damian Paź (26), Michał Krajewski (29)

Kartki: Grzegorz Wimmer (29)

Skrót meczu: TUTAJ


Składy zespołów:


Nr.
Magnatt.eu


Legenda:

ball     Bramka
assist     Asysta
MOM     Najlepszy zawodnik meczu
MOM     Najlepszy zawodnik drużyny (według kapitana rywali)
in     Wszedł z ławki
becnhc     Cały mecz na ławce

Relacja z meczu

Stankan już po 2.kolejce mógł zostać samodzielnym liderem 3.ligi. Taką szansę stworzyły mu wyniki najgroźniejszych rywali w kwestii awansu, ale podopieczni Emila Wiatraka nie potrafili sobie pomóc i zaledwie zremisowali z Adrenaliną. Ten mecz pokazał, że "biało-zieloni" na hali muszą się jeszcze wiele nauczyć, aczkolwiek w starciu z Angry Bears nie wróżyliśmy im większych problemów z odniesieniem zwycięstwa. „Niedźwiadki” tydzień wcześniej dość boleśnie zostały sprowadzone na ziemię przez Maximusa i to spotkanie pokazało, że podopieczni Pawła Walczaka nie będą stanowili o sile najniższej klasy rozgrywkowej. W konfrontacjach z faworytami raczej nie będą mieli czego szukać i swoich szans muszą upatrywać w konfrontacjach z zespołami będącymi na podobnym poziomie. To powodowało, że we wtorek nie mieli po prostu nic do stracenia a każde inne rozstrzygnięcie niż ich porażka, byłoby nie lada sensacją.

Ale mimo tak czarnej wizji, Angry przez całe spotkanie prezentowali się solidnie. Widać, że zespół wyciągnął wnioski po ostatniej porażce i zaprzestał niebezpiecznej taktyki "na huuurra", polegającej na odsłonieniu się i atakowaniu wszystkimi zawodnikami. Teraz dominowała koncentracja na defensywie, a gdy nadarzała się okazja, gracze w czarnych koszulkach próbowali kontrować. I to przynosiły efekty – może nie do końca bramkowe, ale przynajmniej długo zespól z Zielonki sam goli nie tracił. Owszem – Stankan miał dużą przewagę i praktycznie co chwilę budował atak pozycyjny, lecz przeciwnicy dobrze się przesuwali, a i Łukasz Głażewski kiedy trzeba było, to skutecznie interweniował i do 10 minuty wynik ani drgnął. A właśnie wtedy dość przypadkowe trafienie zaliczył faworyt. Piłkę z rzutu rożnego otrzymał Michał Krajewski, po czym błyskawicznie zdecydował się na strzał a piłka niefortunnie odbiła się jeszcze od Maćka Gruli i wpadła do bramki obok zaskoczonego golkipera Angry. Ale bramka ta nie spowodowała załamania gry "Niedźwiadków". Drużyna nadal próbowała być konsekwentna w swoich poczynaniach, zdając sobie sprawę, że jeśli tylko zostawi rywalowi więcej miejsca, ten wykorzysta to w sposób bezlitosny. Co więcej – gdyby w 15 minucie więcej zimnej krwi zachował Kamil Banaszek, to mógł być remis! Napastnik Angry ładną kiwką przy linii autowej oszukał jednego z przeciwników i popędził w kierunku bramki Artura Jaguszewskiego, ale ten nie dał się zaskoczyć. W odpowiedzi Stankan powinien podwyższyć rezultat, lecz uderzenie Mateusza Krajewskiego w dobrym stylu zbił na poprzeczkę Łukasz Głażewski i w efekcie w pierwszych 20 minutach oglądaliśmy tylko jednego gola.

W drugiej odsłonie padło ich trochę więcej. I wszystko to zresztą zapowiadało, bo faworyci zdawali sobie sprawę, jak mało komfortowa jest przewaga, którą dysponowali i wystarczył nawet przypadkowy strzał przeciwników, by zrobiło się nerwowo. Dlatego zespół z Wołomina podkręcił tempo i w 26 minucie prowadził już 2:0. Michał Krajewski otrzymał podanie od Damiana Pazia i mimo że miał na plecach Pawła Walczaka, zdołał odwrócić się z futbolówką w kierunku bramki i skierować ją lewą nogą obok bezradnego Łukasza Głażewskiego. A to nie był koniec kłopotów Angry Bears, bo w 28 minucie rzut karny sprokurował Grzegorz Wimmer. Obrońca "Niedźwiadków" umyślnie zagrał piłkę ręką we własnym polu karnym i sędzia słusznie wymierzył dwie kary zespołowi Pawła Walczaka – indywidualną i drużynową. Do piłki ustawionej na 6 metrze podszedł Mateusz Krajewski i mocnym strzałem nie dał najmniejszych szans bramkarzowi rywali. Stankan wyczuł moment, w którym może przypieczętować swój sukces i za chwilę autor gola nr 3, cieszył się z trafienia nr 4. Wynik 4:0 nie pozostawiał już złudzeń co do zwycięzcy i pytanie było, czy przegrywającym uda się w tym starciu zaliczyć przynajmniej trafienie honorowe. A szanse ku temu były – w 33 minucie uderzenie Kamila Banaszka obronił jednak Artur Jaguszewski, a na 4 minuty przed zakończeniem spotkania wyborną okazję zmarnował Adam Wyczółkowski. Rosły napastnik ekipy w czarnych koszulkach powinien w tej sytuacji podawać do jeszcze lepiej ustawionego Kamila Banaszka, lecz zamiast tego próbował uderzać i bramkarz Stankanu znów wyszedł z opresji zwycięsko. A że na więcej "Niedźwiadków" nie było już stać, to trzeba się było pogodzić z porażką do zera. Ale przegrani wcale na to nie zasłużyli. Mimo że faworytami nie byli, to postawili wysoko poprzeczkę faworytowi i zagrali lepiej, niż można się było tego spodziewać. W wielu sytuacjach odważnie rozgrywali akcje z pierwszej piłki, co wcale nie było takie proste, przy tej klasie oponenta. Brakowało im jednak w składzie indywidualności, choćby takich, jakimi może się pochwalić Stankan. Ale jak na to, kim dysponuje Emil Wiatrak, to gra faworytów nadal nie powala i gdy przyjdą decydujące spotkania, piłkarska jakość musi pójść wyraźnie w górę. Ale do tego jeszcze trochę czasu, a więc i nadziei, że forma wreszcie wystrzeli.