6. Kolejka     III liga NLH    Sezon:  2015-2016

Malina K.O.

7 - 3

Ponad Promil


Informacje na temat meczu:

Hala sportowa w Zielonce
Hala sportowa w Zielonce

Data:  19 stycznia 2016   Godzina:  20:00

Sędzia: Dariusz Łazicki

Strzelcy:

Maciej Kamiński (1), Maciej Tucin (5), Damian Jarzębski (20, 26), Adrian Mariak (32, 35), Piotr Radomski (40) - Grzegorz Wróbel (6, 14, 16)

Asystenci:

Piotr Radomski (5), Maciej Tucin (20), Piotr Paćkowski (26), Maciej Kamiński (32), Mateusz Klewicki (35), Adrian Wyrwiński (40) - Roman Grula (6, 14), Grzegorz Wimmer (16)

Przebieg: 1:0, 2:0, 2:1, 2:2, 2:3, 3:3, 4:3, 5:3, 6:3, 7:3

Skrót meczu: TUTAJ


Składy zespołów:


Nr.
Ponad Promil


Legenda:

ball     Bramka
assist     Asysta
MOM     Najlepszy zawodnik meczu
MOM     Najlepszy zawodnik drużyny (według kapitana rywali)
in     Wszedł z ławki
becnhc     Cały mecz na ławce

Relacja z meczu

Angry Bears w miarę regularnie nas w tym sezonie zaskakują. Chociaż nie zawsze wygrywają, to nigdy nie można im zarzucić, że nie dali z siebie wszystkiego. Teraz – mimo że po raz kolejny faworytami nie byli – także nie zamierzali położyć się przed przeciwnikiem i czekać, ile ten zaaplikuje mu goli. Malina nie jest już zresztą tym zespołem z poprzedniego sezonu, gdzie regularnie biła każdego i jedyną niewiadomą pozostawał wtedy wymiar kary, jaki Piotrek Radomski i spółka zaaplikuje konkurentowi. Obecnie wygląda to dużo gorzej i nadzieje na awans uleciały. Ale nadal jest szansa, by przynajmniej powtórzyć ubiegło-sezonowe osiągnięcie, czyli trzecie miejsce, dlatego spodziewaliśmy się dużej determinacji ze strony ferajny z Wołomina i nie zawiedliśmy się.

Faworyci praktycznie od pierwszego gwizdka sędziego zdecydowali się na szturm świątyni Łukasza Głażewskiego i potrzebowali zaledwie 38 sekund, by zdobyć pierwszą bramkę. Jej autorem był Maciek Kamiński, który z bliskiej odległości dobił strzał Piotrka Radomskiego i ta bramka dodała animuszu Malinie. Rozpędzeni gracze w zielonych koszulkach co chwilę kreowali następne ataki i w 5 minucie na listę strzelców wpisał się Maciek Tucin. Wynik 2:0 kazał przypuszczać, że prędzej niż z wyrównanym spotkaniem, będziemy mieli tutaj do czynienia z pogromem, lecz „Niedźwiadki” nie poddały się i za sprawą Grzegorz Wróbla, który dopiero co wszedł na boisko, błyskawicznie doprowadziły do stanu 2:1. Nie była to oczywiście pełnia szczęścia, ale pojawiła się iskierka nadziei, że nie wszystko jest tutaj stracone. A Malina chyba tej bramki nie potraktowała poważnie, bo w 10 minucie dopuściła do kolejnego zagrożenia pod polem karnym Adriana Wyrwińskiego i gdyby Grzegorz Wróbel lepiej przyłożył się do uderzenia, to byłoby 2:2. Za chwilę mieliśmy z kolei festiwal słupków i poprzeczek, bo najpierw w pionową część aluminium uderzył Piotr Manaj a później Kamil Banaszek. Wszystkich pogodził jednak wspominany wcześniej Grzegorz Wróbel. W 14 minucie to właśnie ten zawodnik Angry zakończył kontrę swojego zespołu i Bears wyszli ze stanu 0:2 na 2:2. I to nie był koniec! W 16 minucie klasycznego hat-tricka skompletował autor obu poprzednich goli dla „Niedźwiadków” i teraz to Malina musiała zacząć się zastanawiać, co się tutaj dzieje. Dość szybko mógł odpowiedzieć Maciek Kamiński, ale jego strzał zablokował na linii bramkowej Maciek Grula, a w 19 minucie jeszcze lepszą okazję, tyle że dla drużyny w czarnych koszulkach zmarnował Paweł Walczak, bo jego strzał choć już minął bramkarza, to został zatrzymany tuż przed biało-czerwonych kwadratem. I ta super okazja zemściła się – w 19 minucie i 55 sekundzie gola na 3:3 strzelił Damian Jarzębski i w drugiej połowie wszystko rozpoczynało się od nowa.

Ale finałowa odsłona nie była taka jak pierwsza. Bo chociaż i jedni i drudzy długo nie mogli się wstrzelić w niej w bramkę, to gdy Malina uczyniła to w 26 minucie, to później poszło jej już z górki. Podopieczni Piotrka Radomskiego znów odzyskali spokój w swoich poczynaniach i dzięki temu regularnie zatrudniali Łukasza Głażewskiego do interweniowania. I na szczęście dla przegrywających – ten radził sobie nieźle, lecz gdy sprawę w swoje nogi wziął Adrian Mariak, to i on nie miał nic do powiedzenia. Czołowy strzelec 3.ligi w 32 i 35 minucie zdobył dwa gole i wtedy śmiało można było przypisywać faworytom 3 punkty. Tym bardziej, że ci nie ustawali w atakach i widząc, że przeciwnik stawia z minuty na minuty mniejszy opór, coraz więcej akcji sunęło w stronę bloku defensywnego „Niedźwiadków”. Ale mimo to, nic nie chciało wpaść, a gdyby 37 minucie Grzegorz Wróbel wykazał się taką skutecznością, jaką miał w pierwszej połowie, to Angry mogli zaliczyć honorowe trafienie w drugiej odsłonie. Zamiast tego tuż przed końcem dostali bramkę nr 7 i chyba mogli czuć się po końcowym gwizdku rozczarowani. Mieli bowiem w tym spotkaniu swój czas i trudno ocenić, czy właściwie go wykorzystali. Niby wyszli na prowadzenie, ale mieli przecież jeszcze kilka okazji by zwiększyć stan posiadania, a zamiast tego głupio stracili gola do szatni, a później chyba już zabrakło sił. Szkoda tym bardziej, że wtedy zespół Pawła Walczaka jeszcze nie wiedział, iż ta porażka i zwycięstwo Sokołów nad Atomowymi Orzechami, ponownie zepchnie ich na ostatnie miejsce w tabeli. Malina jest natomiast na pozycji czwartej i ma dwa punkty straty do brązowej w tym momencie Adrenaliny. Walka o najmniejszy z pucharów będzie więc trwała do końca, szczególnie jeśli Piotrek Radomski zadba, by taki skład jak we wtorek, był już do końca sezonu. Oczywiście nie gwarantuje on punktów, ale znacznie zwiększy szanse zespołu na podtrzymanie passy zwycięstw aż do finału IX edycji.