6. Kolejka III liga NLH Sezon: 2015-2016
Informacje na temat meczu:

Hala sportowa w Zielonce
Data: 19 stycznia 2016 Godzina: 22:15
Sędzia: Dariusz Łazicki
Strzelcy:
Zbigniew Mańkowski (17), Chrystian Karczewski (28), Mariusz Czarnecki (32), Jacek Maciejewski (37) - Mateusz Zaorski (22), Krzysztof Bieńko (40)
Asystenci:
Chrystian Karczewski (17, 32), Rafał Kusiak (28) - Kamil Wiśniewski (22)
Przebieg: 1:0, 1:1, 2:1, 3:1, 4:1, 4:2
Kartki: Chrystian Karczewski (11) - Hubert Kopania (32)
Skrót meczu: TUTAJ
Składy zespołów:
Legenda:
Bramka
Asysta
Najlepszy zawodnik meczu
Najlepszy zawodnik drużyny (według kapitana rywali)
Wszedł z ławki
Cały mecz na ławce
Relacja z meczu
Po kapitalnym zwycięstwie nad Maliną, Atomowe Orzechy jako murowany faworyt przystępowały do konfrontacji z Sokołami. I nic dziwnego, bo jeśli przegrywasz 0:3 z jedną z najlepszych ekip w 3.lidze, a wychodzisz z takiego starcia obronną ręką, to wydaje się, że nic nie może cię już złamać. A już na pewno nie Sokoły, które przed tą kolejką zamykały stawkę i mogły się pochwalić tylko jednym i to dość szczęśliwym zwycięstwem nad MK-BUD. Ale wiadomo – mecz meczowi nierówny i każde spotkanie trzeba wybiegać, bo na stojąco żadnej potyczki wygrać się nie da. Tyle że Orzechy wyglądały, jakby chciały zadać tej tezie kłam, bo zespół Adriana Ziółkowskiego w niewielkim stopniu przypominał ekipę z poprzedniego tygodnia...
Już początek był w wykonaniu Atomowych bardzo niemrawy. W 20 sekundzie obrońcom tej drużyny urwał się Chrystian Karczewski i gdyby nie fakt, że piłka zeszła mu ze stopy, to już wtedy mogło być 0:1. Ten sam zawodnik miał zresztą kolejną okazję w 2 minucie, lecz naciskany przez Huberta Kopanię, nie był w stanie oddać takiego strzału, jaki chciał i w tym przypadku również Orzechom jeszcze się upiekło. Problemem faworytów była jednak nie tylko obrona, która dopuszczała do niebezpieczeństwa we własnym polu karnym, ale i formacja ataku, niestwarzająca jakiegokolwiek zagrożenia bramki Jacka Maciejewskiego. A przecież zawodnik ten to nominalny obrońca, więc aż prosiło się, by poszukać strzałów z dystansu i dać okazję przeciwnikowi do popełnienia błędu. Nic z tego nie wychodziło i dopiero gdy żółtą kartkę zobaczył Chrystian Karczewski, to wtedy Orzechy na chwilę się przebudziły. Niezłą szansą dysponował Krzysiek Bieńko, który zrobił użytek ze swojej prawej nogi i trafił w słupek! Ale to było wszystko, na co w okresie 120 sekund przewagi stać było drużynę z Wołomina. Gdy siły się wyrównały, to Sokoły nadal były groźniejsze, mimo że przeciwnik miał dużo wyższy procent posiadania piłki. Niestety z podań w poprzek niewiele wychodziło a gdy wśród takich zagrań przytrafiała się pomyłka, to rywal wyprowadzał bardzo groźne kontry i właśnie po jednej z nich objął w 17 minucie prowadzenie. Błąd popełnił Daniel Borkowski a w kierunku bramki Michała Krawczyka popędzili Zbyszek Mańkowski z Chrystianem Karczewskim. Ten drugi był ostatecznie asystentem, a pierwszy z zimną krwią zamknął całą akcję i do przerwy sensacja – zielonkowscy weterani prowadzili 1:0!
I nie było mowy w tym o jakimkolwiek przypadku. Wygrywała drużyna mądrzejsza taktycznie i piłkarsko a Orzechy zupełnie nie miały pomysłu, jak przedrzeć się przez ciasno ustawioną obronę rywala. Impas w końcu został jednak zażegnany i w 22 minucie mieliśmy remis! Mateusz Zaorski dostał podanie od Kamila Wiśniewskiego a ponieważ nikt do niego nie doskoczył, to podbiegł z piłką kilkanaście metrów i mocnym strzałem nie dał szans bramkarzowi Sokołów. Mylili się jednak ci, którzy sądzili że właśnie rozwiązał się worek z golami dla faworytów. Miejscowi nie dali się wybić z rytmu, nadal zaskakiwali konsekwencją w grze i w 24 minucie znów mogli prowadzić. Przed szansą na zdobycie drugiego gola stanął Zbyszek Mańkowski, lecz świetnie zachował się Michał Krawczyk, z kolei lada moment po drugiej stronie boiska niezłą okazję zmarnował Dominik Buczek i wynik nie zmienił się. Ale do czasu. W 28 minucie kolejna perfekcyjna kontra zespołu Rafała Kusiaka i właśnie sam kapitan zalicza kluczowe podanie do Chrystiana Karczewskiego a najlepszy strzelec Sokołów wie co zrobić z piłką i Atomowe ponownie przegrywają! Ich sytuacja pogarsza się dodatkowo w 32 minucie, gdy żółtą kartkę ogląda Hubert Kopania, a przeciwnik szybko ten fakt wykorzystuje i Mariusz Czarnecki ładnym strzałem zza pola karnego powiększa posiadanie outsiderów do trzech goli! I niedługo po tym Orzechy decydują, że tutaj trzeba już postawić wszystko na jedną kartę, dlatego między słupkami staje Adam Andrzejewski. Najbardziej doświadczony gracz Atomowych miał za zadanie pomóc w zbudowaniu hokejowego zamka, ale ta sztuka przerosła ekipę z Wołomina, która w 37 minucie zmarnowała jedną ze swoich szans a Jacek Maciejewski widząc, że bramkarz rywali dość opieszale wraca na swój posterunek, posłał daleki strzał z własnego pola karnego i piłka za kilka sekund zatrzepotała w siatce faworytów. 4:1! I to już był koniec. Tutaj adresat trzech punktów nie mógł się zmienić a małemu retuszowi uległ jedynie rezultat, bo dzięki bramce Krzyśka Bieńko, Orzechy przegrały ostatecznie 2:4. Żadne to jednak pocieszenie. Aż trudno uwierzyć, że z tej charakternej i zdeterminowanej ekipy ze starcia z Maliną, w ostatni wtorek tak niewiele zostało. Apatia, proste błędy i brak reakcji na wydarzenia boiskowe to główne zarzuty pod adresem drużyny Adriana Ziółkowskiego. I na pewno szkoda tego meczu, bo przy zwycięstwie zespół miałby w tym momencie 10 punktów i realną szansę na 3 miejsce na koniec sezonu. Sokoły mają natomiast 6 oczek na swoim koncie, dzięki czemu właśnie uciekli z ostatniego miejsca w tabeli. Nie wiadomo czy na dobre, ale z dużą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że właśnie po meczach z ferajną Rafała Kusiaka można się nabawić największego kaca w swojej amatorskiej przygodzie z piłką. Przekonał się o tym MK-BUD, teraz Atomowe i coś nam się wydaje, że to wcale nie musi być koniec.