6. Kolejka II liga NLH Sezon: 2015-2016
Informacje na temat meczu:
![Hala sportowa w Zielonce](img/stadiums/1.jpg)
Hala sportowa w Zielonce
Data: 20 stycznia 2016 Godzina: 20:00
Sędzia: Łukasz Pawlikowski
Strzelcy:
Michał Mikos (4), Krystian Panek (20), Adrian Raczkowski (34), Maciej Pietrzyk (36), Piotr Skrzat (40) - gol samobójczy (10, 38), Maciej Bieńczyk (13, 30, 39), Adam Baran (31), Łukasz Godlewski (38)
Asystenci:
Paweł Własenko (4), Antoni Janiuk (34), Adrian Raczkowski (40) - Adam Baran (13), Łukasz Godlewski (30, 39), Mateusz Żebrowski (31)
Przebieg: 1:0, 1:1, 1:2, 2:2, 2:3, 2:4, 3:4, 4:4, 4:5, 4:6, 4:7, 5:7
Kartki: Mateusz Żebrowski (5)
Skrót meczu: TUTAJ
Składy zespołów:
Legenda:
Bramka
Asysta
Najlepszy zawodnik meczu
Najlepszy zawodnik drużyny (według kapitana rywali)
Wszedł z ławki
Cały mecz na ławce
Relacja z meczu
Nie jest żadną tajemnicą, że po porażce ze Starą Gwardią, Al-Mar nie mógł sobie pozwolić na wpadkę z Juta Jazz. Ale Jazzmeni to nieobliczalna ekipa, która niejednej drużynie napsuła sporo krwi i w środę zamierzała również zamierzała podnieść ciśnienie swoim przeciwnikom. Co prawda w zespole w białych koszulkach nie zaobserwowaliśmy Michała Janiuka czy Patryka Banaszkiewicza, to jednak skład zespołu nadal był szeroki a obecność Michała Mikosa czy Maćka Pietrzyka powodowała, że drużyna poważnie potraktowała starcie z faworytem i nie zamierzała prosić jedynie o jak najniższy wymiar kary. I to się wszystko potwierdziło, bo podobnie jak z Gold-Dentem, tak i tutaj Juta do samego końca walczyła o korzystny rezultat. Ba! Być może nawet na niego zasłużyła, ale znów zabrakło jej cwaniactwa w ostatnich sekundach spotkania...
Wszystko zaczęło się jednak po myśli Jazzmenów. Już w 4 minucie świetnie pod bramką Błażeja Kaima zachował się Michał Mikos, który ładnym zwodem wymanewrował bramkarza rywali i płaskim strzałem wpakował piłkę do siatki, otwierając wynik meczu. I nie był to ostatni cios, jaki w początkowych fragmentach spadł na Al-Mar, bo chwilę później żółtą kartkę zobaczył Mateusz Żebrowski i Juta dysponowała doskonałą okazją do wyrobienia sobie przynajmniej dwubramkowej przewagi. Ostatecznie z niej nie skorzystała, ale wciąż miała więcej z gry a jej akcje były groźniejsze. Wszystko zmieniło się w 10 minucie. Wtedy po zamieszaniu w polu karnym, piłkę do własnej bramki całkowicie przypadkowo i w sposób niekontrolowany wbił Maciek Pietrzyk i mieliśmy remis. A że z Jutą jest niestety tak, że gdy traci jednego gola, to za chwilę traci też kolejne, to w 13 minucie było już 2:1 dla faworytów. Tym razem złe zagranie bramkarza tej drużyny, Antka Janiuka przejął Adam Baran, po czym przytomnie odegrał futbolówkę do Maćka Bieńczyka, a ten miękką podcinką lobuje będącego w parterze golkipera Juty i ferajna Marcina Rychty wychodzi na prowadzenie! I widząc, że rywal przeżywa dużo słabszy okres, ekipa z Wołomina próbuje zainkasować kolejne gole, lecz brakuje skuteczności i wydaje się, że wynik w pierwszej połowie zmianie już nie ulegnie. Kłam tej tezie zadaje jednak Błażej Kaim. Błąd bramkarza Al-Maru, który źle trafił w piłkę i praktycznie podał ją pod nogi Krystiana Panka spowodował, że przeciwnik zrobił użytek ze swojej lewej nogi i precyzyjnym strzałem posłał Zinę do opuszczonej świątyni przeciwnika. A to zapowiadało duże emocje również w drugiej połowie.
I faktycznie – na poziom dramaturgii nie mieliśmy prawa tutaj narzekać. Atakowali i jedni i drudzy, ale albo dobrze zachowywali się obydwaj bramkarze albo sprzyjało im szczęście, bo piłka o centymetry mijała ich miejsce pracy. Najlepszą okazję zmarnował w 28 minucie Adam Jurkowski, który tak długo zwlekał ze strzałem, że w końcu posłał piłkę w ścianę i aż sam złapał się za głowę, iż w taki sposób mógł zepsuć dogodne okoliczności. Ten sam zawodnik miał też „udział” przy golu dla przeciwników z 30 minuty. Najpierw nie wykorzystał kolejnej swojej okazji, co stworzyło możliwość do kontry dla Al-Maru a z zimną krwią piłkę do siatki wpakował Maciek Bieńczyk i to faworyci mogli z większym spokojem wejść w ostatnich 10 minut spotkania. A niezły nastrój zmienił się w bardzo dobry już chwilę później, gdy na listę strzelców wpisał się także Adam Baran a dwa gole zaliczki przed decydującą fazą meczu były solidną zaliczką. Przynajmniej tak się wydawało, bo Juta nie złożyła broni i w 34 minucie ładnym, a co najważniejsze celnym strzałem popisał się Adrian Raczkowski i zrobiło się tylko 4:3. I to wcale nie był koniec emocji! W 36 minucie na strzał z rzutu wolnego zdecydował się Maciek Pietrzyk, a piłka po rykoszecie zupełnie zmyliła Błażeja Kaima i również wpadła do siatki, wyrównując stan spotkania na 4:4! A gdyby i tego było mało, to lada moment autor ostatniego gola stanął oko w oko z bramkarzem Al-Maru i gdyby zdobył wtedy gola, to sensacja byłaby na wyciągnięcie ręki. Ale los nie sprzyjał Jucie. Nie dość, że nie wykorzystali piłki meczowej, to w 38 minucie spotkania właśnie Maciek Pietrzyk został nabity Ziną przez Marcina Rychtę i zamiast rezultatu 5:4 dla Jazzmenów, to rywal wyszedł na prowadzenie. A ponieważ w następnej akcji, za sprawą niezawodnego Łukasza Godlewskiego Al-Mar zwiększył bufor bezpieczeństwa do dwóch goli, to stało się jasne, że Juta po raz kolejny straci ważne punkty w samej końcówce spotkania. Ostatecznie podopieczni Patryka Banaszkiewicza polegli 5:7 i mimo że znów zrobili bardzo dobrze wrażenie, to wciąż na ich koncie są tylko trzy punkty. Ale jedno jest pewne – jeśli w najbliższą środę zaprezentują podobną formę jak ta zaprezentowana z Gold-Dentem czy Al-Marem, to powinni spokojnie wypunktować FC United, co znacznie zwiększy ich szanse na pozostanie na zapleczu 1.ligi także w przyszłym sezonie. Swój najbliższy mecz musi też wygrać zespół Marcina Rychty, ale w tym przypadku będzie potrzebna o wiele lepsza dyspozycja niż ta zaprezentowana w starciu z Jazzmenami. Tym bardziej, że rywalem będzie rozkręcająca się Multi-Medica, a z tym rywalem drużynie z Wołomina zawsze idzie jak po grudzie...