8. Kolejka III liga NLH Sezon: 2015-2016
Informacje na temat meczu:

Hala sportowa w Zielonce
Data: 16 lutego 2016 Godzina: 21:30
Sędzia: Łukasz Pawlikowski
Strzelcy:
Michał Krajewski (12), Mariusz Wdowiński (36)
Asystenci:
Mariusz Wdowiński (12), Radosław Turowski (36)
Kartki: Mariusz Wdowiński (37)
Skrót meczu: TUTAJ
Składy zespołów:
Legenda:
Bramka
Asysta
Najlepszy zawodnik meczu
Najlepszy zawodnik drużyny (według kapitana rywali)
Wszedł z ławki
Cały mecz na ławce
Relacja z meczu
Malina miała jeszcze przed tym meczem iluzoryczną szansę na zajęcie trzeciego miejsca na koniec sezonu. By plan mógł zostać zrealizowany, trzeba było pokonać Stankan, co przecież jeszcze nikomu się w tym sezonie nie udało. Ale każdy kto zna Malinę wiedział, że tej ekipie nie brakuje potencjału, by przełamać dominację przeciwnika. Podopieczni Piotrka Radomskiego również zdawali sobie sprawę iż są w stanie pokusić się o niespodziankę, dlatego we wtorkowy wieczór nie zabrakło praktycznie żadnego ważnego zawodnika tej drużyny. ”Biało-zieloni” grali natomiast bez np Romana Rakowskiego i był to kolejny argument, który mógł przechylić szalę zwycięstwa na rzecz Maliny.
Ranga spotkania była widoczna praktycznie od samego początku. W poczynaniach zawodników obu ekip dominował spokój i skupienie głównie na obronie, co na szczęście nie oznaczało, iż mieliśmy do czynienia z piłkarskimi szachami. Strzałów nie brakowało, jakkolwiek ich jakość pozostawiała sporo do życzenia lub świetnie spisywali się obydwaj bramkarze. Już w 1 minucie groźne uderzenie Damiana Paź świetnie sparował na rzut rożny Adrian Wyrwiński. W 5 minucie obok słupka bramki Maliny strzelił za to Adam Królik, natomiast na pierwszą szansę drużyny w zielonych koszulkach czekaliśmy do 7 minuty, lecz Adrian Mariak nie skorzystał z prezentu, jaki zrobił mu Mateusz Krajewski i również posłał Zinę obok bramki. Mecz wyraźnie się jednak rozkręcał i wydawało się, że pierwszy gol jest jedynie kwestią czasu. Ta teza mogła się potwierdzić, gdyby w 10 minucie Damian Jarzębski w idealnych okolicznościach strzelił do bramki, a nie nad nią. Ta wyśmienita, aczkolwiek zmarnowana okazja, miała zresztą swoje konsekwencje. W następnej akcji Michał Krajewski w swoi stylu zdołał obrócić się z piłką w kierunku bramki mimo bliskiej obecności przeciwnika a jego strzał był nie do obrony i Stankan prowadził! A w 15 minucie mógł podwyższyć stan posiadania, gdy tym razem autor pierwszego gola wcielił się w rolę asystenta, lecz z jego doskonałego podania nie skorzystał Radek Turowski. Bramka przewagi utrzymała się ostatecznie do końca pierwszej połowy, co powodowało, że Malina była o 20 minut od pożegnania się z nadziejami o medalach. To wyraźnie ją zresztą zdeterminowało, bo po przerwie podopieczni Piotrka Radomskiego od razu groźnie zaatakowali.
Szans gracze trzeciej drużyny poprzedniego sezonu mieli mnóstwo. Najpierw w słupek trafił Paweł Porada, za chwilę obok bramki piłkę pośle Damian Jarzębski, a swojej szansy szukał również Piotrek Paćkowski, lecz i on nie dał ani sobie ani drużynie powodów do satysfakcji. A czas uciekał. Malinie groziło też odrabianie większych strat, bo w 28 minucie Michał Krajewski stanął praktycznie oko w oko z Adrianem Wyrwińskim, lecz bramkarz umiejętnie skrócił kąt i zablokował strzał przeciwnika. A lada moment najlepszą okazję do wyrównania mieli gracze w zielonych koszulkach. Adrian Mariak uderzył bardzo dobrze, lecz kapitalną interwencją popisał się Artur Jaguszewski, który instynktownie wystawił nogę i właśnie w nią uderzyła Zina. To był zresztą początek skomasowanych ataków ekipy przegrywającej, która zrobiła naprawdę dużo, by doprowadzić do stanu 1:1. Lecz ciągle zawodziła skuteczność i za głowę łapali się nie tylko zawodnicy Piotrka Radomskiego, ale wielu kibiców, którzy również nie mogli uwierzyć, że można tak seryjnie pudłować. A gdy oponent już się wyszumiał, decydujący cios zadał Stankan, a konkretnie Mariusz Wdowiński. I było praktycznie po emocjach, choć Malina łudziła się jeszcze, że po dwuminutowej karze dla autora gola nr 2, zdoła zaliczyć przynajmniej honorowe trafienie, to tak się nie stało. Drużyna Emila Wiatraka wygrała 2:0 i po raz drugi w tym sezonie nie straciła nawet gola! Ale ważniejszym było, że po raz ósmy z kolei nie przegrała meczu, dzięki czemu we wtorek o 21:30 zagra z Bad Boys Ostrówek o mistrzostwo 3.ligi. I już nie możemy się doczekać odpowiedzi na pytanie, czy Artur Jaguszewski także z konfrontacji z Adamem Matejakiem wyjdzie obronną ręką. Malina będzie na to wszystko patrzyła pewnie z zazdrością, bo po całkiem udanym poprzednim sezonie, ten obecny miał należeć właśnie do niej. Ale skończy się pewnie na czwartym miejscu, które nie jest szczytem marzeń i pozostawia niedosyt. Z tej sytuacji trzeba na pewno wyciągnąć wnioski, bo bez wątpienia pobyt drużyny z Wołomina w trzeciej lidze trwa zbyt długo i najwyższa pora zrobić krok do przodu. Wzorem chociażby swoich ostatnich pogromców.