fot. © www.nocnaligahalowa.pl

Wywiad z Rafałem Szczytniewskim

20 grudnia 2019, 15:48  |  Kategoria: Wywiady  |  Źródło: inf.własna  |   dodał: roberto  |  komentarze:

Wszyscy znamy go jako sędziego i to wysokiej klasy. Ale pewnie niewielu z Was wie, że przed laty to był naprawdę kawał piłkarza. Piłkarza przez duże P.

O sędziach często się mówi, że to niespełnieni zawodnicy. W tym przypadku ta teoria nie ma jednak racji bytu. Za chwilę przeczytacie wywiad z Rafałem Szczytniewskim, a więc arbitrem, który wspólnie z Tomkiem Karpińskim już drugi sezon czuwa nad prawidłowym przebiegiem meczów pierwszej ligi NLH. Rafał ma za sobą występy w wielu klubach, był nawet królem strzelców drugiej ligi (czyli obecnie pierwszej), a - co było i dla nas zaskoczeniem - zapisał na swoje konto również cztery występy w Ekstraklasie. Grzechem byłoby nie wykorzystać życiorysu Rafała i nie poprosić go o krótką rozmowę. I tak też zrobiliśmy, a efekty poznacie poniżej.

Rafał, to Twój (i Tomka Karpińskiego) drugi sezon w Nocnej Lidze. Mamy przez to rozumieć, że NLH weszła na stałe do Waszego sędziowskiego kalendarza? Lubicie te rozgrywki?

- Mam nadzieję że tak. Nie przyjeżdżamy na NLH żeby postać i porozmawiać - chcemy wykonać swoją robotę jak najlepiej. Poziom uważam za wysoki a będę chciał powiedzieć w styczniu, że myliłem się i że te rozgrywki stoją na BARDZO WYSOKIM poziomie. Skąd będę wiedział? Mistrz NLH zagra na początku roku w bardzo mocno obsadzonym turnieju w Płocku. Jeżeli wejdą do pierwszej czwórki, serdecznie wszystkim pogratuluję i jednocześnie przeproszę. Będzie to bowiem świadczyło o MEGA poziomie w Nocnej Lidze.

Czekamy więc na styczeń ;) Zanim zapytam Cię o to, jak w ogóle zostałeś sędzią, to nie sposób nie przypomnieć (a niektórym czytającym uświadomić), że masz naprawdę bogatą karierę piłkarską za sobą. Ba! Byłeś królem strzelców obecnej pierwszej pierwszej ligi, czyli wówczas drugiej. Wszystko w barwach Górnika Łęczna. Jak wspominasz tamto wydarzenie? Czy to w ogóle największy sukces w Twojej przygodzie z piłką?

- Kariery nie miałem - była to - jak słusznie wspomniałeś na końcu pytania - wspaniała przygoda z piłką. Ale zgadza się - miałem przyjemność zostać królem strzelców (z 19 bramkami) w dawnej drugiej lidze, czyli obecnie pierwszej. Muszę się pochwalić, że w Łęcznej ustrzeliłem aż dwa klasyczne hat-tricki! Jeden w 11 minut, a drugi (UWAGA!) w 4 minuty! Mam jeszcze nawet prasę z tego meczu (śmiech). Udało mi się też dwa gole zdobyć prawą nogą, która w moim przypadku służy tylko do wsiadania do autobusu (śmiech). A czy można to nazwać największym sukcesem? Myślę, że tak, ale nie mogę zapomnieć o innych klubach, które dane mi było reprezentować. Petrochemia, Ceramika, Dolcan, Znicz czy Świt Nowy Dwór. Były też inne kluby z niższych lig, m.in. Kujawiak Włocławek, gdzie rozegrałem około 70 spotkań na poziomie trzeciej i czwartej ligi i strzeliłem łącznie blisko 80 bramek.

A miałeś propozycje, żeby zagrać gdzieś wyżej? I czemu nie udało się zahaczyć o Ekstraklasę?

- A tu Cię zaskoczę – w pierwszej lidze (czyli obecnej Ekstraklasie) zagrałem kilka spotkań – było to w barwach Świtu Nowy Dwór Mazowiecki. A inne propozycje też były – choćby z Groclinu i Ruchu Chorzów, z którym nawet trenowałem i który wówczas reprezentował nas w Pucharze Intertoto. W rozmowie z panem Orestem Lenczykiem dowiedziałem się, że zagram w finale tego Pucharu. Ale skończyło się trochę inaczej - Ruch w finale owszem wystąpił (i chyba z Bologną przegrał 0:2), ale mnie już tam nie było. W międzyczasie pojechałem na Cypr i w sparingu doznałem poważnej kontuzji i musiałem wracać do Płocka. Szkoda.

Ok, to wracamy do sędziowania. Jeśli dobrze się zorientowałem, to kurs sędziowski skończyłeś jeszcze gdy byłeś aktywnym piłkarzem. Skąd ten pomysł?

- Tak, zgadza się. Spotkałem w Płocku śp. obserwatora Henryka Markiewicza i on spytał mnie czy nie spróbuję. Poszedłem do domu i powiedziałem to mojej żonie Beacie. Wtedy żona - ku mojemu zdziwieniu - powiedziała TAK. Dokładnie było to coś w stylu: „Idź, zrób ten kurs, bo z Tobą nikt w domu nie wytrzyma jak skończysz z piłką” (śmiech). Miała rację, tym bardziej że ja nie lubię siedzieć w miejscu, a i podczas sędziowania muszę być w ruchu. No i właśnie tak to się wszystko zaczęło. Muszę więc chyba jeszcze raz podziękować mojej żonie, bo jakby nie było, to również dzięki niej mam możliwość ciągłego obcowania z futbolem.

A czy prawdą jest, że to właśnie z Twojej inicjatywy, również na kurs zaczął chodzić Szymon Marciniak? I że wspólnie graliście w jednym klubie?

- Prawdą jest to, że ściągnąłem go do Kujawiaka Włocławek. Ja miałem etat w firmie i jakieś pieniądze w klubie, natomiast pozostali zawodnicy zarabiali wyłącznie poprzez granie w piłkę. Gdy źródełko w klubie zaczęło wysychać, sędziowałem wówczas 4 ligę i spytałem Szymka czy chce spróbować. Warto dodać, że na boisku Szymon lubił czasami zajść za skórę arbitrom (śmiech). Mimo to zgodził się, zrobił kurs i pojechał ze mną kilka razy na 4 ligę jako mój asystent. A później to ja byłem jego asystentem. I jeszcze taka dygresja a propos Szymona - teraz każdy chce nosić medal na piersi za to, że pomógł mu w karierze. To, że spotkał na swojej drodze mnie czy inne osoby, które pomogły mu podjąć pewne decyzje, to normalne – taka jest kolej rzeczy. Natomiast wszystko co działo się później, Szymon osiągnął wyłącznie swoją bardzo ciężką pracą. Chciałbym, żeby wszyscy dobrze to zrozumieli.

Szczytniewski - Marciniak

A zapytam Cię może nieskromnie, bo wiemy że przygoda z gwizdkiem zaczęła się u Ciebie dość późno. Czy gdybyś postawił na sędziowanie wcześniej, to Twoje umiejętności pozwoliłyby Ci być tak wysoko jak Szymon? Albo na podobnej półce?

- Mnóstwo osób zadaje mi pytanie: kto jest lepszy – ja czy Szymon. Odpowiedź jest prosta - wtedy ja, teraz on (śmiech). A tak naprawdę, to podobno byłem szykowany na Ekstraklasę, ale zarząd się zmienił i marzenia prysły. Zresztą – nie ma co do tego wracać. Skupiam się tylko na tym, co przede mną.

Wiemy, że w Twoje ślady poszli obydwaj synowie. Damian sędziuje już mecze trzeciej ligi, a Sebastian czwartej. To kiedy zobaczymy ich na największych stadionach Europy, a może nawet świata? :)

- Jestem dumny - jak każdy ojciec - ze swoich synów. Damian ma dopiero 23 lata i już zadebiutował w 3 lidze - (nie)skromnie powiem, że jego mentorami są Szymon i Tomek Marciniakowie. Mam w ogóle cichą nadzieję, że Tomek niedługo zadebiutuje w Ekstraklasie, czego mu serdecznie życzę. Ale wracając do moich chłopaków. Damian wykonuje ciężką pracę - indywidualne treningi, obserwacje, oglądanie klipów – i to nawet z NLH. Każda okazja jest dobra, by się czegoś nauczyć, bo piłka potrafi zaskakiwać. Tu bardzo pomaga mu Tomek Marciniak. Natomiast Sebastian ma dopiero 16 lat i już zaliczył debiut w czwartej lidze, ale jako asystent. W jego przypadku priorytetem na razie jest piłka – obecnie gra w Wiśle Płock, a miał też epizody w Legii czy Jagielloni. Słowo klucz w obydwu przypadkach to cierpliwość. Fajnie byłoby ich zobaczyć na boiskach Ekstraklasy czy nawet wyżej, ale bez względu na to, czy tak się stanie – ja i mama jesteśmy z nich dumni.

No to ostatnie pytanie. Dobry sędzia to taki, który...?

- Który siedzi w domku w fotelu i ogląda piętnaście powtórek jednej sytuacji. Potem dzwoni do kolegów i pyta o ich zdanie, a na końcu i tak nic nie wie (śmiech). Tak zupełnie serio, dobry sędzia to podobno taki, którego nie widać i nie słychać – a jeśli tak, to ja tej tezie trochę zaprzeczam (śmiech). Ale na szczęście jest też druga teoria, jak być dobrą sędzią – trzeba mieć na nazwisko Marciniak lub Szczytniewski (śmiech). Ładnie wybrnąłem, prawda?

Na koniec dziękuję za zaproszenie do wywiadu, pozdrawiam serdecznie organizatora oraz wszystkich zawodników Nocnej Ligi. Wesołych Świąt i do zobaczenia w Nowym Roku!

My również dziękujemy i życzymy samych dobrych decyzji w 2019 roku - zarówno życiowych, jak i boiskowych! ;)

Komentarze użytkowników: