fot. © www.nocnaligahalowa.pl

Wywiad z Maćkiem Włodygą

19 stycznia 2020, 10:59  |  Kategoria: Wywiady  |  Źródło: inf.własna  |   dodał: roberto  |  komentarze:

Jeśli mielibyśmy wybrać swoich ulubionych zawodników w rozgrywkach, to bracia Włodyga znaleźliby się w tej klasyfikacji bardzo wysoko. Wydaje się, że takich gości jak oni po prostu nie da się nie lubić.

Zaczynali u nas wtedy, gdy rozgrywki w Zielonce dopiero raczkowały. W drużynie ówczesnej Andromedy od razu zaczęli jednak odgrywać wiodące role, nie zawsze ze względu na umiejętności (których oczywiście im nie brakuje), ale przede wszystkim na cechy wolicjonalne. Ten duet zawsze gra do końca. Jak w ogóle do nas trafili? Czy od razu wiedzieli, że na trochę tutaj zakotwiczą? Jaki byłby ich Dream Team złożony ze wszystkich graczy Fil-Polu, z którymi występowali przez te wszystkie lata? Dziś na te pytania odpowiedział Maciek Włodyga. Ale niewykluczone, że niedługo przyjdzie w tym temacie czas na Krzyśka ;) Zapraszamy do lektury!

Maciek, zaczynacie być specjalistami od remisów. Wydaje się, że nawet 1,5 sekundy to nie jest dla Was za mało, by odrobić straty. Jak z Twojej perspektywy wyglądały te dwa ostatnie spotkania?

- Osobiście podchodziłem bardzo pozytywnie do obu meczów, przede wszystkim wiedziałem, że wracają do składu mój brat Krzysiek oraz Adam Janeczek. Jedna sprawa, że gramy razem od wielu lat i rozumiemy się bez słów, ale przede wszystkim chłopaki są doskonałymi obrońcami. W pierwszych meczach przychodziło raptem dwóch zawodników defensywnych, a dla odmiany teraz w składzie zabrakło Karola Sochockiego. Oba mecze były bardzo twarde, nasi przeciwnicy również bardzo poważnie podeszli do defensywy, w ataku nie było zbyt wiele miejsca i czasu na wykreowanie jakiejkolwiek sytuacji. Natomiast uczucie kiedy traci się bramkę z KroosDe na 0:1 a na zegarze jest 19:35 w drugiej połowie… Jak wszedłem na plac po tej straconej bramce, przyznam się, że chyba najmniej wierzyłem w remis z tych, którzy zagrali te finałowe sekundy. Ale filozofia grania do końca jest u mnie i u Krzyśka silnie zakorzeniona i nawet mając te 3-4 auty i rzuty rożne w ostatnich 15 sekundach głowa i noga pracowały automatycznie, nie zważając na dwukrotne trafianie w nogi pierwszego obrońcy… No i udało się :) Co do spotkania z Łabędziami, niczego nie ujmując dobrym piłkarsko przeciwnikom, bramki straciliśmy na własne życzenie, a plus jest taki, że stworzyliśmy nieco więcej sytuacji niż w poprzednim meczu i znowu graliśmy do końca. Aczkolwiek pozostaje delikatny niedosyt z tego autu na 3 sekundy przed końcem meczu - myślałem nad zagraniem mocnej ciętej piłki na Krzyśka i Arka (pod przedłużenie głową w stronę bramki), ale zrezygnowałem bo chwilowo jestem zbyt surowy technicznie (śmiech).

Mimo, że przegraliście tylko dwa mecze na pięć, ledwo wychylacie się ponad strefę spadkową. Jak w Twojej ocenie może wyglądać końcówka sezonu? Jesteś pewny utrzymania?

- Najtrudniejsze mecze mamy już za sobą, jestem pewien że w składzie z ostatnich dwóch spotkań mielibyśmy w nich szansę na dodatkowe dwa remisy (śmiech). Niczego nie ujmując przeciwnikom, którzy są przed nami, jednak to Offside i In-Plus wydają się być najmocniejszymi zespołami ligi, nawet bez zaglądania w tabelę. Myślę, że dysponując pełnym składem jesteśmy w stanie wygrać z każdym. Ponadto mam przekonanie, że nasi nowi zawodnicy Wiktor Gajewski, Maciek Kamiński, Piotrek Paćkowski i Michał Kulesza nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Nie mogę doczekać się momentu, w którym będziemy już dobrze zgrani, a to nastąpi szybko, bo gołym okiem widać postęp w naszej grze. Także odpowiadając na drugą część pytania - jestem pewny, że się utrzymamy.

A jak tłumaczysz fakt, że rok temu skończyliście na trzecim miejscu, a teraz może być tak że to również będzie trzecia lokata, tyle że od końca?

- Raz na wozie raz pod wozem. Wciąż mamy szansę na górną połówkę tabeli i matematycznie na trzecie miejsce, ale realnie patrząc, nie mamy jeszcze zwycięstwa na koncie i pomimo niedosytu, utrzymanie także będzie należało przyjąć jako swego rodzaju sukces. Mamy coraz starszy skład, dopływ świeżej krwi musi złapać zgranie z trzonem drużyny. Jestem przekonany że po utrzymaniu, w przyszłym roku ponownie zagramy o podium.

To teraz trochę o Tobie, a nie o drużynie. Na boisku wykonujesz mnóstwo czarnej roboty. Często niewidocznej. Z kolei Twój brat Krzysiek, z wielu względów chyba szybciej przebił się do świadomości zawodników i kibiców Nocnej Ligi. Nie czułeś, że – zasłużenie lub nie - jesteś trochę w jego cieniu?

- Zawsze zawodnik zdobywający bramki, przewijający się przez skróty czy opisy meczów będzie bardziej popularny i znajdzie się w świadomości ludzi interesujących się ligą. Nie mam na to wpływu, a oczywiście jest to zasłużone, bo bycie królem strzelców, czy królem asyst jak najbardziej zasługuje na wyróżnienie. Krzysiek doskonale się odnalazł od samego początku gry w NLH, zdobywając wiele często spektakularnych bramek. Ja w ofensywie kroku dotrzymałem mu dopiero po dwóch sezonach… i tylko przez dwa sezony, bo finalnie to on po pojawieniu się Karola i Arka w Andromedzie/Fil-Polu nadal ustawia się wyżej. Ja nadal skupiam się w zasadzie tylko na zadaniach defensywnych, siłą rzeczy pozostając w cieniu naszych napastników.

A pamiętasz w ogóle jak trafiliście do Nocnej Ligi? To miała być jednorazowa akcja, czy może od razu wiedzieliście, że na trochę tutaj zakotwiczycie?

- Z tego co kojarzę, na sezon 2011/2012 zaprosił nas Adam Marcinkiewicz, który studiował z Krzyśkiem w jednej grupie. My oczywiście byliśmy chętni, bo w okresie zimowym kiedy w Serie A się nie trenuje, nie mieliśmy zbyt wielu okazji do gry w piłkę. Wydaje mi się, że od początku zapisaliśmy się na stałe do regularnej gry, całe środowisko NLH bardzo nam się spodobało począwszy od świetnej hali, poprzez wysoki poziom organizacji ligi, kończąc na fajnej drużynie jaką była Andromeda w swoich początkach. Choć wyniki - jak pamiętam - były wówczas mocno przeciętne... ;)

A gdybyś miał przytoczyć najbardziej pamiętny mecz lub sytuację z Nocnej Ligi, to co by to było? Niesamowite spotkanie z Niespodzianką Marki, gdy biliście się o pierwszą ligę?

- Na pewno na pierwszym miejscu ten mecz z Niespodzianką, rozpamiętywany ze 2 lata i oglądany kilka razy na powtórkach… Do tego dodałbym ostatnie zwycięstwo w Pucharze Ligi po rzutach karnych z Ostropolem, albo jak kiedyś dostałem kontrowersyjną żółtą kartkę w końcówce szalenie ważnego meczu z Mir-Budem ;)

Wiemy, że niemal równolegle, aczkolwiek w weekendy rywalizujecie w Akademickiej Lidze Halowej w Warszawie. Kiedyś te rozgrywki liczyły ponad 100 drużyn! Dziś jest ich znacznie mniej. Jak na ich tle wypada NLH?

- Myślę, że w tym momencie najlepiej przytoczyć nasze rozmowy w drodze na mecze z Adamem Janeczkiem i Krzyśkiem, którzy także występują w obu ligach. Często padają stwierdzenia w stylu „na Żoliborzu wystarczy jeden na zmianę, na Nocnej dobrze mieć trzech”, „takie bieganie na Żoliborzu by przeszło, tutaj nie bardzo”. Tak więc - sportowo: tempo gry w Nocnej, intensywność, a także jakość zawodników wybija NLH zdecydowanie ponad ALHPN. Pomijam już całkowicie aspekty organizacyjne - strony internetowej z wywiadami, ankietami, artykułami, opisów i skrótów z meczów, rzetelności statystyk, nie wspominając o transmisji czy wręcz kwestii zakończenia sezonu ;) Generalnie, na Żoliborzu też są niezłe ekipy, które mogłyby kilka punktów zdobyć w 1 czy 2.lidze NLH, są też nieźli zawodnicy, choć jak widzę średnia wieku jest sporo wyższa niż w Nocnej. Ale jakby nie patrzeć, najważniejsze kryterium jest spełnione - granie tam to również przyjemność - zwłaszcza, że dla odmiany jestem napastnikiem i strzelam bramki (śmiech).

Nawiązałeś do transmisji. Jak je oceniasz? Według Ciebie to jest coś, czego naszym rozgrywkom brakowało, by wejść na jeszcze wyższy poziom?

- To jest świetna sprawa, bardzo się tym ucieszyłem - nie udało się zostać zawodowym piłkarzem, ale i tak nasza rodzina ogląda nasze mecze w telewizji (śmiech). Fajnie jest też zagrać swój mecz i po powrocie do domu załapać się na jeszcze jedną transmisję do kolacji. Poza tym to doskonała okazja do promocji ligi, zawodników i tak jak mówisz, sposób na przeskoczenie na najwyższy poziom lig amatorskich. Generalnie kawał dobrej i profesjonalnej roboty.

To teraz wyobraźmy sobie, że masz do dyspozycji wszystkich zawodników Fil-Polu, którzy grali z Wami przez te wszystkie lata. Jaką byś desygnował piątkę marzeń do gry? Kto by się w niej znalazł i dlaczego?

- Bardzo trudne pytanie, nie chcę nikogo pominąć a to jest wręcz niemożliwe… Wydaje mi się, że od 3-4 lat dysponujemy najsilniejszym składem w historii, zatem większość „dream teamu” będzie składała się z aktywnych zawodników. Powiedziałbym tak - bramkarz Marcin Dudek - kiedy miał swój dzień, nie jeden raz był w stanie samodzielnie wybronić nam zwycięstwo. Obrońca - Adam Marcinkiewicz - w swoich najlepszych latach oprócz bycia bardzo solidnym defensorem, pokazywał także świetną technikę i niekonwencjonalne zagrania. Wierzę, że jeszcze coś ciekawego z jego strony obejrzymy w tym sezonie. W pomocy Krzysztof Włodyga - człowiek orkiestra naszej drużyny, niegdyś król strzelców, potem jak pojawili się równie dobrzy napastnicy i zaczął grać nieco z tyłu - król asyst. Świetny również w obronie i z niesamowitym ciągiem na bramkę. Ktoś kto potrafi zmotywować drużynę i jak trzeba samodzielnie poprowadzić do zwycięstwa, co ciekawe przy dosyć „przeciętnej” technice (śmiech). Dalej Karol Sochocki - najlepsze uderzenie i przyspieszenie NLH, które nie raz pomogło nam w zdobyciu trzech punktów. I na koniec Arek Stępień - lata lecą a jego zastawka i uderzenia z obu nóg nadal zaskakują rywali :)

Mocna ekipa :) To ostatnie pytanie – najbardziej w NLH NIE podoba mi się...? :)

- Mi tam się wszystko podoba :)

I bardzo dobrze :) Dzięki za wywiad i oby tych kolejnych kilku dobrych lat na parkietach NLH!

Komentarze użytkowników: