fot. © www.nocnaligahalowa.pl

Inter Europol trzecim zwycięzcą Wiosennego NLH CUP!

27 marca 2021, 11:38  |  Kategoria: Ogólna  |  Źródło: inf.własna  |   dodał: roberto  |  komentarze:

Zdecydowana większość drużyn, która stanęła na starcie trzeciej edycji NLH CUP, brała też udział w drugiej. Mogliśmy się więc spodziewać, że podium może wyglądać podobnie jak wtedy, ale znów potwierdziła się zasada, że czasami łatwiej coś wywalczyć, niż to potem obronić.

20 zespołów – dokładnie tyle zdecydowało się spędzić znakomitą część niedzieli 14 marca wspólnie z nami. Tym razem wszyscy dojechali, dzięki czemu każdy zespół rozegrał tyle meczów, ile miał zaplanowanych. Ale wiadomym było, że dla wielu drużyn faza grupowa miała stanowić jedynie przystanek do końcowego sukcesu. Wśród nich były chociażby AutoSzyby, które do rywalizacji w Woli Rasztowskiej przystąpiły w najwcześniejszej z grup. I co ciekawe – swój pierwszy mecz sensacyjnie przegrały! Ich pogromcą okazała się Lema Logistic, ale później wszystko zaczęło wracać do normy. Ekipa Kamila Wiśniewskiego i Patryka Cackowskiego do końca grupy wygrała już wszystkie mecze i do fazy ćwierćfinałowej wyszła z pierwszego miejsca. Zażarta walka toczyła się o drugą lokatę, która była w zainteresowaniu Al-Maru, DJ i Lemy. Ostatecznie wszystko ułożyło się po myśli ekipy Marcina Rychty i to ten zespół jako drugi mógł sobie pogratulować osiągnięcia celu minimum. Dużo słabiej niż na ostatnich zawodach zaprezentowali się za to przedstawiciele HandyMan. Tutaj już po dwóch meczach było niemal jasne, że resztę dnia będą mieli wolną, co dla Krzyśka Smolika i spółki na pewno musiało stanowić potężne rozczarowanie.

Do grona zespołów sfrustrowanych po swoim ostatnim meczu dołączyli reprezentanci Green Team. Oni również spodziewali się, że bilet do fazy ćwierćfinałowej będzie raczej formalnością, tymczasem w końcowym rozrachunku musieli podziwiać plecy Beer Teamu i RDK Szewnicy. Promocja tych drugich to była niespodzianka, bo całą grupę rozgrywali bez zmian i w dodatku stracili punkty z Bambusem, z którego pokonaniem nie miały żadnego problemu pozostałe ekipy. Na szczęście obóz Marcina Białka potrafił się odpowiednio zmobilizować na mecze z tymi najlepszymi. Potwierdziło się to w kluczowym dla nich spotkaniu, gdzie wygrali 2:0 z niepokonanym do tej pory Beer Teamem i dzięki temu pozbawili nadziei na awans wspomniany Green Team. Z turniej musiała się również pożegnać Koronka, a więc drużyna dowodzona przez Adama Matejaka. W kilku meczach wyraźnie brakowało jej szczęścia pod bramką rywala, no ale czasami tak po prostu jest, że nic nie chce wpaść. Z kolei wspomniany wcześniej Bambus grał w tym turnieju zrywami. Choćby z Szewnicą potrafił wyjść ze stanu 0:3 na 3:3, jednak w pozostałych meczach za szybko gubił konsekwencję w grze, co powodowało, że do swojego CV musiał sobie wpisać mało chlubne wyniki jak 0:8 czy 0:4. Ale gdy chłopaki trochę się zgrają, to na kolejnych zmaganiach tak łatwo skóry już nie sprzedadzą.

W grupie C doszło z kolei do sytuacji, gdzie promocji nie udało się wywalczyć drużynie, która nie przegrała ani jednego meczu! Chodzi o Copę – zawodnicy z Klembowa zapisali na swoje konto jedno trzy zwycięstwo oraz trzy remisy i jak się okazało – to nie wystarczyło, by zabukować sobie bilet do kolejnej fazy. Ale chłopaki pretensje mogą mieć wyłącznie do siebie, bo wszystko zaprzepaścili podziałem punktów z Box Gardą. Prowadzili bowiem 1:0 i chociaż trochę się męczyli, to ten rezultat uczciwie oddawał to, co działo się na placu gry. Wystarczył jednak jeden błąd i rywale za sprawą Rafała Saksa doprowadzili do remisu, który w konsekwencji okazał się dla Kopaczy gwoździem do trumny. Skorzystał na tym PrefBud. Zespół Rafała Kowalczyka uzbierał łącznie siedem „oczek” i to wystarczyło, by skończyć zmagania grupowe na drugim miejscu. Pierwsze zarezerwował sobie Inter Europol. Trzeba przyznać, że Daniel Szczepanik dysponował naprawdę mocnym składem, bo do kadry dołączyło kilku zawodników, którzy zdobywali już u nas medale – choćby Tomek Terpiłowski czy Stefan Necula. Gdy dodamy do tego braci Piórkowskich, to rósł nam tutaj faworyt całego dnia. I jak się później okazało – było to słuszne domniemanie. Dodajmy, że czwarte miejsce w tej grupie przypadło Wojowniczym Żółwiom Arka, a więc drużynie która swoją grą chciała wesprzeć swojego przyjaciela Arka Daleckiego. I chociaż awansu wywalczyć się nie udało, to ta ekipa pozostawiła po sobie niezłe wrażenie i co najważniejsze – na pewno wzbudziła trochę uśmiechu na twarzy popularnego Żółwika. Z kolei w kategorii „pierwsze koty za płoty” swój udział zapisali gracze Box Gardy. Dla nich był to pierwszy wspólny udział w turnieju i widać było gołym okiem, że potrzeba jeszcze trochę czasu, zanim wszystkie tryby w tej maszynie odpowiednio się zazębią.

Wojownicze Zolwie Arka

No i jeszcze rzut oka na to, co działo się w ostatniej turniejowej grupie. Tutaj spekulowaliśmy, że żadna krzywda nie stanie się Szmulkom Warszawa, a reszta stawki będzie walczyła do ostatnich sekund o drugie miejsce premiowane udziałem w TOP 8. I tak w sumie było, bo ekipa Kuby Kaczmarka po trzech meczach miała siedem punktów i mogła się czuć komfortowo. Przed ostatnią serią było już jasne, że chłopaki bez względu na wynik z Bad Boysami będą bawić się z nami dalej, z kolei trudno było przewidzieć, kto takiego zaszczytu dostąpi wspólnie z nimi. Bardzo dobrze prezentował się zespół Trzecia Fala, a ponieważ po porażce ze Szmulkami szybko od dna odbili się też gracze MTS Sokołów Podlaski, to właśnie ich bezpośrednia rywalizacja miała wyłonić jednego z ostatnich uczestników fazy play-off. Finalnie to reprezentanci Sokołowa okazali się lepsi, wygrali 2:0 i tym samym wygrali nawet grupę, bo Szmulki niespodziewanie uległy Bad Boys Ostrówek i skończyły na drugim miejscu. Dla Złych Chłopców był to z kolei jedyny pozytywny moment w tym turnieju, bo o poprzednich meczach woleliby jak najszybciej zapomnieć. Zawiedli też gracze Al-Maj Car. Przypomnijmy, że oni bronili w tym turnieju drugiego miejsca, ale grając wszystkie pojedynki praktycznie bez zmian i bez nominalnego bramkarza, sami skazali się na pożarcie. To był jednak tylko i wyłącznie ich wybór.

Przejdźmy zatem do ćwierćfinałów. Już pierwszy z nich przyniósł niesamowite emocje, bo spotkali się w nim zwycięzcy dwóch naszych ostatnich turniejów. Rywalizacja PrefBudu z AutoSzybami była bardzo zacięta i ostatecznie doszło do rzutów karnych. Tutaj lepszą skutecznością wykazał się bramkarz PrefBudu Eryk Tomczyk i stało się wtedy jasne, że trofeum za NLH CUP trafi do zupełnie innej drużyny niż ostatnio. Być może niektórzy myśleli, że schedę po AutoSzybach przejmą Szmulki. Chłopaki ze stolicy raz finiszowali u nas na czwartej lokacie, potem na trzeciej i wydawało się, że teraz udział w finale to tylko naturalna konsekwencja. Ale nic z tego – w 1/4 finału lepszy okazał się Beer Team, który mimo że mecz zaczął się dla niego średnio, to z każdą minutą odzyskiwał kontrolę nad spotkaniem i po 12 minutach gry wynik brzmiał 3:1. Tylko jednego gola zobaczyliśmy z kolei w konfrontacji Interu Europol z Al-Marem. Zdobyli go gracze Daniela Szczepanika, chociaż mecz był równy, zwłaszcza że Al-Mar przyjechał na tę potyczkę lepszym składem niż na grupę, ale mimo to znowu mu czegoś zabrakło. Z kolei w ostatnim ćwierćfinale ponownie obejrzeliśmy rzuty karne. Rozstrzygnęły one rywalizację MTS Sokołów Podlaski z RDK Szewnicą. To była prawdziwa wojna nerwów i ostatecznie los uśmiechnął się do graczy przyjezdnych. Szewnica przyjęła ten fakt z dużym rozczarowaniem, bo przecież w podstawowym czasie gry nie przegrała w tym turnieju ani razu, a mimo to medali na szyi nie uświadczyła…

Na placu boju zostały nam już tylko cztery zespoły. W pierwszym półfinale naprzeciwko siebie stanęły PrefBud i Beer Team. Ciężko było wskazać faworyta, bo jedni i drudzy mieli swoje argumenty i też dobrze się znały, bo choćby Konrad Kanon który tutaj grał w barwach Beer Teamu, w poprzednim turnieju reprezentował barwy PrefBudu. I właśnie on był jednym z głównych aktorów tej półfinałowej potyczki, bo jego niesamowita szybkość i siła powodowały, że obrońcy drużyny z Tulewa musieli być w ciągłej gotowości. Ale mimo starań nie udało im się powstrzymać rywali, którzy wygrali 2:0 i mogli ze spokojem oczekiwać finałowego konkurenta. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że będzie to Inter Europol. Ta drużyna grała do tego momentu bardzo mądrze, wyrachowanie i trudno było sobie wyobrazić, że może się potknąć na przybyszach z Sokołowa Podlaskiego. Ale MTS nie dał za wygraną! W regulaminowym czasie gry goli więc nie zobaczyliśmy i znów o wszystkim decydowały strzały ze stojącej piłki. Tym razem ekipa Marka Leśki i Roberta Księżaka miała jednak mniej szczęścia niż w ćwierćfinale i przegrała walkę o wielki finał. I szybko musiała pozbyć się z głów myśli, że straciła swoją szansę, bo błyskawicznie musiała się przygotować do meczu o 3 miejsce. Spodziewaliśmy się, iż swoje może tutaj zrobić zmęczenie, ale MTS nie podzielił naszej opinii i po pokonaniu PrefBudu 1:0 zameldował się na najniższym stopniu podium! Do rozstrzygnięcia zostało więc już tylko to, kto sięgnie po złoto. Beer Team był w tej kwestii bardzo zdeterminowany, ale chyba z perspektywy czasu możemy napisać, że swoje zrobiło jednak doświadczenie. Inter Europol w niejednym spotkaniu o taką stawkę (albo i większą) brał udział i to okazało się kluczowe. Decydujące trafienie dla Interu zanotował Michał Samsel i to właśnie ten zespół został na uroczystym wręczeniu nagród wyczytany jako ostatni. BRAWO! Coś, co nie udało im się kilka tygodni wstecz, teraz zrealizowali w 100%. Wystarczył trochę szerszy skład, co pozwoliło lepiej rozłożyć siły i na chłopaków nie było mocnych. Brawa należą się również Beer Teamowi, który jest przecież zespołem na dorobku i jeśli już teraz zgarnia drugie miejsce w takich zawodach, to jesteśmy ciekawi, co może osiągnąć w przyszłości. Oczywiście pod warunkiem, że nie osiądzie na laurach.

Wspomnijmy jeszcze o nagrodach indywidualnych. Królem strzelców został Adam Michalik (RDK Szewnica), który już na poziomie grupy zdobył tyle goli, co niektóre drużyny w sumie. Miano najlepszego bramkarza trafiło do Stefana Neculi (Inter Europol), natomiast statuetka najbardziej wartościowego gracza powędrowała do rąk Konrada Kanona (Beer Team). Nagrody wręczył zawodnikom wójt Gminy Klembów, a jednocześnie osoba, która regularnie wspiera nasze piłkarskie działania, a więc pan Rafał Mathiak. Gratulujemy!

Tradycyjnie chcieliśmy na końcu podziękować wszystkim za fajną zabawę, za 100% frekwencję, naprawdę dobry poziom i grę fair-play. Możemy tylko żałować, że te zawody zamiast otwierać amatorskie granie w Woli Rasztowskiej, na jakiś czas je spuentowały. Ale cóż – to wszystko jest poza nami, dlatego czekamy na moment, kiedy znów będziemy mogli zaprosić Was do rywalizacji. Życzymy wam dużo zdrowia i do zobaczenia wkrótce!

Komentarze użytkowników: