fot. © Nocna Liga Halowa

Wywiad z Piotrem Dudzińskim

22 listopada 2011, 09:26  |  Kategoria: Wywiady  |  Źródło: inf.własna  |   dodał: Paweł Świnarski  |  komentarze:

Piotrze, jako kapitan FC Hash musiałeś być dumny ze swoich podopiecznych w zeszłym sezonie NLH. Zaczęliście co prawda średnio, jednak w końcowym rozrachunku nie było na was mocnych. Spodziewałeś się takiego obrotu sprawy?

- Tak, oczywiście że jestem dumny z moich zawodników. Każdy kapitan byłby dumny ze swojej drużyny, gdyby odniósł sukces w pierwszym sezonie gry w NLH, jednakże będziemy starali się powtórzyć wynik z zeszłego roku, tylko w wyższej klasie rozgrywkowej. Zaczęliśmy nieco niemrawo, byliśmy troszkę zdezorientowani i nie wiedzieliśmy jakiego poziomu się spodziewać. Byliśmy przekonani po pierwszych trzech meczach, że będziemy walczyć o miejsca od 3 do 6, dopiero po piątym spotkaniu zaczęliśmy myśleć o miejscu premiowanym awansem. W końcowym rozrachunku mogliśmy się cieszyć z awansu.

Kobyłkowskiej hali chyba praktycznie nie znaliście, to dość specyficzny obiekt. Teraz, gdy mecze będą rozgrywane w dobrze wam znanym "Gimnazjum", można się po was spodziewać jeszcze lepszej gry?

- Powiem szczerze - halę w Kobyłce znamy dość dobrze, gdyż gramy na niej od jakiś 7 lat, a czy hala w "Gimnazjum" okaże się równie szczęśliwą? Zobaczymy po zakończeniu sezonu. Przewidywalną rzeczą jest, że w hali zielonkowskiej bardziej będą się liczyły umiejętności czysto piłkarskie, w Kobyłce można było przeciwnika zdominować nie tylko umiejętnościami technicznymi, ale również w dużej mierze walecznością, której nam nie brakowało. Jestem przekonany, iż w nowym sezonie będziemy trudnym rywalem dla najlepszych drużyn NLH.

Będą jakieś zmiany kadrowe w drużynie FC Hash? Ktoś odszedł, ktoś dojdzie czy raczej pozostaniecie w niezmiennym, mistrzowskim składzie z poprzedniego sezonu?

- Nasz skład zostanie praktycznie bez zmian. Nikt drużyny nie opuścił a będziemy mieli dwóch zawodników, którzy nie grali w zeszłym sezonie, ale grają z nami w ZALP. Liczę na to, że każdy z naszej drużyny będzie podchodził z sercem i zaangażowaniem do swoich meczowych obowiązków.

Czy Piotr Dudziński ma za sobą jakąś karierę piłkarską? Po Twoim sposobie gry łatwo zauważyć, że gdzieś za czasów juniorskich musiałeś swoje umiejętności wytrenować. Mamy rację?

- Ha ha, a skąd macie takie wiadomości? To dosyć odległe czasy. Kariera to dużo powiedziane, zacząłem trenować w 1990r. w warszawskim klubie Gwardia. W tamtych latach klub kładł duży nacisk na młodzież, jak również zapewniał wszystko, co niezbędne do rozwoju piłkarskiego. Czas w Gwardii uważam za bardzo dobry okres mojego życia - graliśmy w MLJ, była to najwyższa klasa rozgrywkowa juniorów i zajmowaliśmy w niej miejsca trzecie i czwarte. Jeszcze w okresie juniorskim, od 1994r grałem również w rezerwach trzecioligowej Gwardii a w 1996, jesienią, zadebiutowałem w pierwszej drużynie. Nie była to jednak gra w pełnym wymiarze, lecz wejścia z ławki. Tylko w Pucharze Polski wychodziłem od początku. W tamtym okresie Gwardia Warszawa miała szansę awansować do II ligi, ale niestety przegrała w barażach, także nic dziwnego, że młodzież wchodziła z ławki rezerwowych. Ale niewiarygodnie dużo wówczas dało mi samo trenowanie z zawodnikami pierwszej drużyny. W 1997 roku klub podpisał umowę o współpracy z drużyną GLKS Nadarzyn - było to wówczas zaplecze naszej drużyny. Zostałem przeniesiony do zespołu z Nadarzyna z paroma kolegami, co pozwoliło na awans do Ligi Okręgowej, a w swoim debiucie w Nadarzynie strzeliłem 3 bramki i zaliczyłem 2 asysty. W sezonie 1997/1998 nie było ekipy, która mogła stawić nam czoła jak równy z równym. Trzeba również powiedzieć, że z jedenastu zawodników na placu, miejscowych chłopaków było tylko dwóch. Niestety bardzo żałuje gry w tym klubie, pomimo że trenerem był Stanisław Terlecki, gdyż w przedostatnim meczu z rezerwami trzecioligowego Okęcia Warszawa, doznałem kontuzji kolana, co wykluczyło mnie z gry na 6 miesięcy. Po powrocie do Gwardii nie byłem już w stanie trenować na 100% i po prawie rocznej próbie dojścia do optymalnej formie, doszedłem wspólnie z klubem do wniosku, że nic z tego nie będzie. Dostałem wolną rękę, niestety miałem jeszcze dużą chęć gry, dlatego postanowiłem się jeszcze pobawić w granie. Po odejściu z Gwardii była to już jednak głównie zabawa (w "wiejsko-warszawskich" ligach). Pograłem jeszcze rok w Nadarzynie, jednak po rozpoczęciu studiów stwierdziłem, iż szkoda czasu na dojazdy i przeniosłem się do Delty Warszawa, grającej wówczas w Lidze Okręgowej. Pograłem tam cztery lata i stwierdziłem, że taka gra i na takim poziomie nie ma sensu a w międzyczasie, w 1998r zacząłem sędziować (dlatego nie mogę nieraz zgodzić się z decyzjami sędziowskimi zarówno w NLH jak i w ZALP). W sędziowaniu doszedłem do Ligi Okręgowej jako sędzia główny, gdyż wówczas był przepis, iż sędzia specjalizujący się jako asystent, nie mógł sędziować wyższej ligi. Natomiast jako asystent sędziowałem trzecią ligę. Jak widzicie nie była to kariera, tylko epizod w moim życiu związany z piłką nożną, który trwa do dnia dzisiejszego.

A jak kapitan najlepszej drużyny 2.ligi z zeszłych rozgrywek ocenia organizację NLH? I czego spodziewa się po nowej edycji? Przydałoby się coś zmienić, by jeszcze te rozgrywki uatrakcyjnić?

- Organizację ligi oceniam bardzo dobrze, po nowym sezonie spodziewam się równie wysokiego poziomu organizacyjnego, jak również większą walkę z "chamstwem" i dotkliwsze kary za niesportowe i prowokacyjne zachowanie. Niech każdy zauważy, że jest to liga amatorska i gra winna być czynnością rekreacyjną, a jak ktoś ma większe ambicje i nie umie pohamować swoich emocji, to w okolicy ma do wyboru parę drużyn z lig "zrzeszonych w WOZPN". Może warto by było stworzyć puchar, wraz z innymi ligami, dla drużyn, które zajęły pierwsze i np. drugie miejsce w I lidze. Mógłby być on rozgrywany na zakończenie sezonu - moim zdaniem to bardziej by motywowało drużyny do walki. Na koniec chciałbym podziękować wszystkim uczestnikom ligi za wspólną grę i życzę każdemu w nowym sezonie dużo strzelonych bramek i korzystnych rezultatów.

Komentarze użytkowników: