9. Kolejka I Liga NLH Sezon: 2016-2017
Informacje na temat meczu:
Hala sportowa w Zielonce
Data: 2 marca 2017 Godzina: 23:00
Sędzia: Dariusz Łazicki
Strzelcy:
Karol Sochocki (2, 16, 18, 35), Krzysztof Włodyga (6, 7), Arkadiusz Stępień (20, 28, 30, 31, 36), Mateusz Puchalski (38) - Michał Madej (7, 17, 33, 38, 40), Marcin Kur (8, 29), Patryk Szeliga (13), Dominik Szarpak (33), Patryk Gall (37)
Asystenci:
Adam Marcinkiewicz (2), Mateusz Puchalski (28), Krzysztof Włodyga (31, 38), Arkadiusz Stępień (35), Karol Sochocki (36) - Michał Madej (8, 29), Marcin Kur (13), Paweł Szymańczuk (17, 37), Dominik Szarpak (33, 40), Karol Szeliga (38)
Przebieg: 1:0, 2:0, 3:0, 3:1, 3:2, 3:3, 4:3, 4:4, 5:4, 6:4, 7:4, 7:5, 8:5, 9:5, 9:6, 9:7, 10:7, 11:7, 11:8, 11:9, 12:9, 12:10
Kartki: Paweł Szymańczuk (6), Michał Madej (20)
Skrót meczu: TUTAJ
Składy zespołów:
Legenda:
Bramka
Asysta
Najlepszy zawodnik meczu
Najlepszy zawodnik drużyny (według kapitana rywali)
Wszedł z ławki
Cały mecz na ławce
Relacja z meczu
In-Plus znowu nie zdobędzie medalu w Nocnej Lidze. Taka smutna konstatacja była niemal nieunikniona, bo w teorii matematyczne szanse na pozytywny scenariusz były, ale by stał się cud, podopieczni Patryka Gall musieli pokonać Andromedę różnicą kilkunastu bramek. Co prawda przeciwnicy byli już pogodzeni ze spadkiem, ale ten zespół nigdy nie odpuszcza i w czwartek także zjawił się w solidnym składzie, chcąc godnie pożegnać się z pierwszą ligą. Księgowi musieli więc od samego początku narzucić wysokie tempo, by zdemotywować przeciwnika, a przy okazji liczyć na pomoc z jego strony, np. w postaci jakieś czerwonej kartki, która znacznie ułatwiła by zadanie. Tyle że już po pierwszych minutach okazało się, że tutaj sukcesem wcale nie będzie wysokie zwycięstwo, ale jakiekolwiek, bo Andromeda już po kilku minutach prowadziła aż 3:0!
I to wcale nie był przypadek, bo przyszli drugoligowcy grali ofensywnie, skutecznie i w dużej mierze korzystali z błędów rywala. Zaczął już w 2 minucie Karol Sochocki, który mocno uderzył po dalszym słupku i Paweł Szymańczuk nie miał nic do powiedzenia. Za chwilę stratę zaliczy Michał Madej, który źle podał piłkę po rzucie rożnym, ta trafiła do Krzyśka Włodygi, który wyprzedził Pawła Szymańczuka i wbił piłkę do pustej bramki, a przy okazji golkiper In-Plusu - za próbę faulu - otrzymał żółtą kartkę. Grając w osłabieniu markowianie stworzyli sobie dogodną okazję, by zaliczyć premierowe trafienie, lecz Marcin Kur strzelił w słupek, a w odpowiedzi nie pomylił się z bliska Krzysiek Włodyga i jeśli Księgowi mieli jakiekolwiek złudzenia co do tego, które miejsce zajmą na koniec rozgrywek, to chyba wtedy ostatecznie je stracili. Ale ambicja nie pozwoliła im tak tego zostawić. Siły jeszcze się na parkiecie nie wyrównały, a gola dla In-Plusu zdobył Michał Madej. Za chwilę do meczowego protokołu wpisuje się także Marcin Kur a w 13 minucie mamy remis! Tym razem Marcina Dudka pokonał Patryk Szeliga i spotkanie zaczęło się na nowo. I wciąż przypominało ono raczej spotkanie kolegów na brazylijskiej plaży, którzy przyszli pokopać, bo o jakiejkolwiek taktyce nie było tutaj mowy. Rządził radosny futbol – niczym w All Star Game, gdzie nikt nawet nie próbuje udawać, że angażuje się w grę obronną. To spowodowało, że do końca pierwszej połowy zobaczyliśmy jeszcze kilka goli. W 16 minucie Andromedę ponownie wyprowadził na prowadzenie Karol Sochocki. Szybko odpowiedział Michał Madej, lecz końcówka tej odsłony należała zdecydowanie do zawodników w błękitnych strojach, którzy za sprawą Karola Sochockiego i Arka Stępnia powiększyli swoją przewagę do dwóch trafień. Ale nawet trudno powiedzieć, czy był to duży handicap, bo gole padały tutaj tak często, że tak naprawdę niewiele było potrzeba, by nagle sytuacja odwróciła się na korzyść In-Plusu.
Tyle że Księgowi wyszli na drugą odsłonę z zupełnie rozregulowanym celownikiem. Idźmy chronologicznie – najpierw strzela Marcin Kur a piłkę z linii bramkowej wybija Mateusz Puchalski. Za chwilę w słupek z bliskiej odległości strzela Karol Szeliga. W 27 minucie także w słupek uderza Michał Madej a że niewykorzystane sytuacje się mszczą, to w 28 minucie Andromeda zdobywa gola na 7:4. Dopiero wtedy ekipa Patryka Gall przypomina sobie, jak się zdobywa bramki i na listę strzelców wpisuje się Marcin Kur. Ale za nim nie idą kolejne, bo Księgowi grając z wysuniętym bramkarzem ryzykują maksymalnie i to kilka razy kończy się w najgorszy możliwy sposób. Andromeda zaczyna zdobywać gole bez większego wysiłku – strzałami na pustą bramkę. W ten sposób z 7:5 robi się w kilkadziesiąt sekund 9:5, ale In-Plus nie odpuszcza. W 33 minucie inkasuje dwa trafienia, a w obydwa zamieszany jest Dominik Szarpak. Najpierw świetnie podaje do Michała Madeja, później sam uderza i dystans wynosi już tylko dwa gole. Gracze w niebieskich koszulkach szukają za wszelką cenę bramki kontaktowej i mają nawet ku temu okazję, ale nie wykorzystując jej, torują drogę do swojej bramki Karolowi Sochockiemu i robi się 10:7. Później gola zdobywa też Arek Stępień i staje się jasne, że Błękitni tego meczu nie przegrają. Nie zmienia tego strata kolejnych dwóch goli z rzędu, bo w 39 minucie Mateusz Puchalski po raz dwunasty zmusza Pawła Szymańczuka do wyjęcia piłki z siatki i jest po herbacie. To szalone widowisko zamyka bramka Michała Madeja i rekord zdobytych goli w dziesiątej edycji zostaje osiągnięty. Andromeda po kilku latach gry na najwyższym poziomie, z honorami opuściła pierwszoligowe szeregi. Zadecydowały o tym takie spotkania jak chociażby z Team4Fun czy Strop-Budem, które wcale nie były do przegrania. Można było odnieść wrażenie, że ekipa Wojtka Kuciaka grała zbyt zachowawczo w niektórych spotkaniach i nie zawsze wykorzystywała swoje atuty. Do tego dołóżmy słabą skuteczność Karola Sochockiego, średni sezon w wykonaniu Marcina Dudka i stąd takie efekty. Ale w drugiej lidze ta ekipa będzie wręcz murowanym faworytem, o ile zostanie ten sam skład, a może uda się jeszcze kogoś konkretnego „zatrudnić”. A In-Plus? No cóż – grali jak nigdy, skończyli jak zawsze. Z jednej strony zespół może się pochwalić zwycięstwem choćby nad nowo koronowanym mistrzem czy w derbach z Niespodzianką, a z drugiej – głupim remisem z Team4Fun czy porażką z ostatnią w tabeli Andromedą. Taki już urok Księgowych i trzeba się z tym pogodzić. Bez wątpienia jest w tym wszystkim potencjał na więcej, ale ile razy już to pisaliśmy a na uroczystym zakończeniu i tak nic dla In-Plusu nie było? Jedno jest pewne – bez markowian rozgrywki byłyby znacznie uboższe, bo w kwestiach obyczajowych wyprzedzają wszystkich o kilka długości :) Nocna Liga bez Michała Madeja i spółki? – to już nigdy nie byłoby to samo.