fot. © Google

Opis i skróty trzeciej kolejki pierwszej ligi!

13 stycznia 2019, 18:37  |  Kategoria: Video  |  Źródło: inf.własna  |   dodał: roberto  |  komentarze:

Trwa kryzys najbardziej zasłużonych zespołów Nocnej Ligi. Team4Fun i Sami Swoi przegrywają mecz za meczem i w czwartek także nie miały nic do powiedzenia.

Nadzieja to może zbyt mocne określenie, lecz wydawało się, iż Swojacy będą w stanie powalczyć jak równy z równym z Ostropolem. Tym bardziej, że gdy przyjechaliśmy na halę, to okazało się, iż wicemistrzowie rozgrywek to spotkanie będą musieli rozpocząć w dość eksperymentalnym składzie, bo Mateusz Łysik i Rafał Słowik mocno się spóźnią. Problem polegał na tym, iż Sami Swoi swój skład na tę potyczkę kombinowali jeszcze na kilkadziesiąt minut przed pierwszym gwizdkiem. To niestety nie mogło się dobrze skończyć i tak naprawdę tylko do pewnego momentu pierwszej połowy mogliśmy o tym spotkaniu napisać, jako o w miarę wyrównanym. Zespół z Kobyłki miał nawet swoją szansę, by wyjść na prowadzenie, bo Michał Ochman przy stanie 1:1 trafił w słupek, lecz z każdą kolejną minutą wyglądało to coraz gorzej. Do przerwy skończyło się na 4:1 dla faworytów, którzy po dojechaniu wspomnianego na wstępie duetu, nie mieli prawa wypuścić tego spotkania z rąk. By nie pozostawić w tym temacie żadnych wątpliwości, na początku drugiej połowy szybko dołożyli dwa kolejne trafienia i było po sprawie. Sami Swoi przebudzili się tylko na chwilę, gdy dwa gole z rzędu zainkasował Paweł Gołaszewski, ale była to jedynie kropla w morzu potrzeb. Przeciwnicy szybko zresztą wrócili na właściwe tory i w 37 minucie było już 10:3! Ostatnie słowo należało do przegranych, ale gol Damiana Mogielnickiego niczego w ogólnym obrazie nie zmienił. Przykro było patrzeć na bezsilność zespołu Adama Stańczuka. No ale niestety – to pospolite ruszenie nie miało prawa zagrozić Ostropolowi i zastanawiamy się, jak to będzie wyglądało dalej. Mamy przecież do czynienia z dość niespotykaną historią, w której SS muszą się autentycznie zacząć obawiać spadku z ligi! To coś niemal nie do pomyślenia, lecz wierzymy że chłopaki stawią temu czoła. Jeśli chodzi o Ostropol, to na pewno mógł się spodziewać większego oporu ze strony konkurenta. Może nawet z racji nieobecności czy spóźnienia kilku kluczowych graczy, w pewnym sensie obawiał się, jak to się wszystko zakończy. Ale jak widać po wyniku – nie miało to najmniejszego sensu.

Meczem bez historii – przynajmniej w teorii – miał być również kolejny. Rozpędzony In-Plus nie wyobrażał sobie, że po zgnieceniu Offsidu może się wyłożyć na Fil-Polu. Ale dawna Andromeda nie jest przeciwnikiem łatwym do rozszyfrowania. A już na pewno nie można liczyć, iż Arka Stępnia i spółkę pokona się na stojąco. Fil-Pol nie miał tutaj zresztą nic do stracenia, bo skoro praktycznie wszyscy pozbawiali go jakichkolwiek szans, to każde inne rozstrzygnięcie niż porażka, byłoby sporym osiągnięciem. Tyle że patrząc już na przebieg spotkania, to niewiele na ten happy end wskazywało. Księgowi w pierwszej połowie potrzebowali co prawda sporo czasu, by dobrać się do skóry beniaminkowi pierwszej ligi, ale gdy wreszcie to zrobili, to od razu poczęstowali Fil-Pol dubletem. Kto wie, czy nie zgubiła ich wtedy zbytnia pewność siebie, bo zamiast dowieźć ten korzystny wynik do końca, ostatnie dwie minuty In-Plus totalnie przespał i w drugą połowę wchodziliśmy z remisem 2:2. To był też ważny sygnał dla obozu Wojtka Kuciaka – tutaj wszystko było jeszcze możliwe, tylko należało grać w taki sposób, jak właśnie w finałowych fragmentach premierowej odsłony. Niestety – początek drugiej połowy został totalnie zdominowany przez faworytów, którzy w ciągu zaledwie pięciu minut wyszli ze stanu 2:2 na 5:2! Co więcej – w 28 minucie mieli sytuację „dwóch na bramkarza”, którą jednak koncertowo zmarnowali. Wtedy nikt jeszcze nie przypuszczał, iż będzie to kluczowy moment meczu. Fil-Pol dosłownie 30 sekund później rozpoczął bowiem fantastyczny powrót do spotkania. Najpierw gola zdobył Arek Stępień, a następnie podanie od własnego bramkarza skutecznie wykorzystał Karol Sochocki. Te dwa trafienia wprowadziły nerwowość w szeregi In-Plusu, który chyba sam nie wiedział, czy ma się bronić czy atakować. Ta jego zachowawczość została skarcona w 39 minucie, gdy Damian Tucin powalczył o piłkę, a następnie strzałem od poprzeczki gola zdobył Karol Sochocki! Księgowi nie mogli uwierzyć w to co widzą. To już nie była ta ekipa, która niewykorzystane sytuacje przyjmowała z uśmiechem na ustach. Teraz trzeba było zaryzykować, bo remis satysfakcjonował tutaj tylko przeciwników. Ale z tych nerwów markowianie popełnili fatalny błąd, który powinien ich kosztować przegraną! Na dokładnie 43 sekundy przed końcem Arek Stępień miał bowiem przed sobą pustą bramkę, ale fakt, iż strzelał z dość znacznej odległości spowodował, że trafił tylko w słupek! In-Plus miał furę szczęścia, a ponieważ swoją ostatnią akcję popsuł, to musiał zadowolić się remisem. Smakował on jednak jak porażka, bo tego meczu nie można było wypuścić z rąk. Brawa natomiast dla Fil-Polu, że mimo dużych strat, wyszedł z niemałych opresji obronną ręką. Ten punkt musi cieszyć, nawet jeśli od zwycięstwa dzieliły go dosłownie milimetry.

W poprzednim sezonie Bad Boys praktycznie na własne życzenie przegrał ze Starą Gwardią. To był szalony mecz, w którym sytuacja zmieniała się z minuty na minutę, nie brakowało rzutów karnych czy nawet czerwonych kartek. Ostatecznie Gwardziści zwyciężyli 10:9 i teraz mieliśmy nadzieję, iż zobaczymy równie dramatyczny pojedynek. Aktualni mistrzowie NLH przystąpili do tej potyczki w zaledwie 6-osobowym składzie, natomiast Źli Chłopcy zagrali niemal optymalnym zestawieniem. Do nich też należała pierwsza akcja, po której strzał nad poprzeczką oddał Adam Matejak, ale kolejne minuty to już przewaga Starej. Gwardia zrobiła z nich użytek i po skutecznie wyegzekwowanym rzucie karnym a następnie bramce Rafała Barzyca, prowadziła 2:0. Bad Boys szybko odpowiedzieli golem Adama Matejaka, a później oglądaliśmy dość długi festiwal nieskuteczności, w którym partycypowali i jedni i drudzy. Impas przełamał w 16 minucie Adam Matejak, a to oznaczało remis. Nie wiedzieć jednak czemu, pod koniec pierwszej części gra Złych Chłopców siadła. W bardzo krótkim czasie stracili oni aż trzy gole pod rząd, a gdy na starcie drugiej połowy na 6:2 podwyższył Rafał Barzyc, było praktycznie po meczu. W tej opinii utwierdzała nas statystyka strzałów przybyszów z Ostrówka – ich skuteczność była na fatalnym poziomie, mimo że okoliczności często były wyborne. Dopiero w 29 minucie kolejny gol Adama Matejaka przywrócił nieco wiary przegrywającym, ale Gwardia zdawała się mieć wszystko pod kontrolą. Ilekroć bowiem gola traciła, błyskawicznie odpowiadała swoim, zachowując bardzo bezpieczny bufor czterech bramek. Sytuacja trochę się skomplikowała w 37 minucie. Wtedy żółtą kartkę zobaczył Łukasz Choiński i lada moment zrobiło się 8:5. Bad Boys cisnęli i w 40 minucie ich strata wynosiła już dwie bramki. Co więcej – na 19 sekund przed końcem Rafał Barzyc zupełnie niepotrzebnie sfaulował jednego z rywali, a że ten wychodził na czystą pozycję, to sędzia ukarał go czerwienią. Z tą sytuacją nie mógł się pogodzić Marek Rogowski i on również został odesłany na ławkę kar. Niestety Bad Boys fatalnie rozegrali rzut wolny, stracili cenny czas i wiedzieli, że ten mecz zakończy się dla nich porażką. A że to już ich druga w tym sezonie, to sytuacja robi się nieciekawa. Spodziewaliśmy się więcej po tej drużynie w tym spotkaniu, lecz doświadczenie i spryt Gwardii zrobiły swoje. Ten zespół nie zagrał wielkiego meczu, ale potrafił do cna wykorzystać chwile słabości rywali. A tych w czwartek nie brakowało.

Kolejny mecz do jednej bramki stał się udziałem Team4Fun. Niestety znowu to była ich świątynia, którą teraz może nie zmasakrowali, ale mocno zdewastowali zawodnicy Offsidu. Co tu pisać – znając wynik nie trzeba było być obecnym na spotkaniu, żeby wiedzieć jak toczył się rozwój wypadków. Team4Fun na pewno starał się zagrać bardziej odpowiedzialnie niż z Gwardią i w pewnym sensie to mu się udało, ale jednak bardzo młody skład tej drużyny nie mógł stawić czoła graczom tej klasy co Damian Gałązka i spółka. Do przerwy było 0:5, ale po krótkim odpoczynku dość niespodziewanie jako pierwsi trafienie zaliczyli przegrywający. Niewiele to znaczyło, bo jasnym było iż nie jest to sygnał do ataku, lecz mogliśmy mieć nadzieję, że trzykrotnym mistrzom NLH uda się nie dopuścić tutaj do bramkowej tragedii. Niestety – w 33 minucie różnica goli wynosiła już dziesięć i na takiej też się skończyło, bo końcowy wynik brzmiał 14:4. Cóż – poza wyjątkiem z In-Plusem, pozostałe mecze z udziałem Team4Fun po prostu się odbywają. Nie ma tam równorzędnej walki, nawet jeśli naszym zdaniem potencjał niektórych graczy powoduje, iż przy lepszej organizacji gry można by te spotkania rozgrywać zupełnie inaczej. Pewnie i tak kończyłyby się porażkami, ale wizualnie wyglądałoby to lepiej. Może ten moment jeszcze nadejdzie? Offside odkuł się z kolei za klęskę z In-Plusem i teraz musi zrobić wszystko, by zaliczyć dobry wynik ze Starą Gwardią. Bo jeśli to się nie uda, to marzenia o powrocie na tron, staną się już tylko mrzonkami.

I pora na małą retrospekcję zdarzeń z ostatniego meczu trzeciej kolejki. Al-Mar rywalizował w nim z KroosDe Team, licząc po cichu, że uda mu się osiągnąć tutaj satysfakcjonujący wynik. Na pewno takie wyzwanie było znacznie mniej karkołomne niż wtedy, gdy jego rywalem była Stara Gwardia czy Ostropol, jednak to brązowi medaliści jedenastej edycji byli tutaj faworytem. Tak jak można się było spodziewać, to spotkanie nie obfitowało w fajerwerki, a było raczej twardą batalią o ligowe punkty. KroosDe Team świetnie rozpoczyna pojedynek, bo ładnym strzałem z dystansu Adama Księżopolskiego pokonuje Kamil Melcher. Al-Mar wie, iż nie może szybko stracić kontaktu wzrokowego z zespołem z Duczek i w 7 minucie wyrównuje, co jednak spotyka się z szybką ripostą Daniela Kani i jest 2:1. Ciekawe rzeczy dzieją się w dalszej części pierwszej połowy. Najpierw sytuacji sam na sam z bramkarzem nie wykorzystuje Kamil Melcher. W 16 minucie powinien być remis, lecz Adam Baran strzela obok spojenia, podczas gdy spokojnie można było zmieścić piłkę pod poprzeczką. W 19 minucie w polu karnym KroosDe Team dochodzi do ogromnego zamieszania, ale faworyci ratują się, a chwilę później Rafał Radomski nie wykorzystuje szansy, by podwyższyć prowadzenie. Czekamy więc na drugą odsłonę i ta zaczyna się od bramki Mateusza Lewandowskiego. Następnie kartkę w swoim stylu, czyli za dyskusję z sędzią łapie Mateusz Żebrowski, na czym dawna Szóstka korzysta w 100% i robi się 4:1. Sytuacja przegrywających staje się nie do pozazdroszczenia, ale wtedy przypomina o sobie były zawodnik KroosDe – Krzysiek Powierża. Jego gol dodaje werwy ferajnie Marcina Rychty, a gdy w 31 minucie Rafał Błoński zmienia wynik na 4:3, to zaczynamy się zastanawiać, czy aby Al-Mar nie zapatrzył się na Fil-Pol. Zespół z Wołomina miał jednak pecha – w 36 minucie Mateusz Żebrowski tak niefortunnie interweniuje we własnym polu karnym, że pokonuje swojego bramkarza i ta sytuacja rozstrzyga mecz. W ostatniej akcji Al-Mar zostaje dobity przez Michała Wytrykusa i na pierwsze punkty musi jeszcze poczekać. Może gdyby w swojej grze był bardziej cierpliwy, to ugrałby tutaj więcej, ale niestety wiele piłek oddał za darmo, polując niczym kiepski bokser na jedno uderzenie. KroosDe w tej kwestii wykazał się większym wyrachowaniem i mimo drobnych problemów w drugiej części spotkania, wygrał zasłużenie. Dzięki temu od realizacji celu minimum dzieli go już tylko mały krok. A gdy go zrobi, wtedy zacznie się rozglądać, co by tu można jeszcze nabroić.

Skróty wszystkich spotkań pierwszej ligi pojawiły się już w raportach meczowych. Na ich podstawie uzupełniliśmy asysty, jakkolwiek jeśli widzicie jakiś błąd, to dajcie znać. Wywiady przeprowadziliśmy po piątym spotkaniu, a przepytywani byli Rafał Radomski (KroosDe Team) i Marcin Błoński (Al-Mar). Obydwie rozmowy można znaleźć na naszym Facebooku, w menu FILMY czyli TUTAJ oraz po kliknięciu na wynik na stronie głównej lub w terminarzu.

Jak zwykle video jest dostępne w jakości HD. Wystarczy że kołowrotkiem ustawicie opcję 720p HD (lub wyższą) i będziecie mogli cieszyć wzrok najwyższej jakości obrazem. Za każdą subskrypcję czy polubienie materiału na stronie YT - z góry dziękujemy!

Komentarze użytkowników: