fot. © Google

Opis i skróty dziewiątej kolejki pierwszej ligi!

11 marca 2019, 22:40  |  Kategoria: Video  |  Źródło: inf.własna  |   dodał: roberto  |  komentarze:

Nie będziemy się powtarzać, że nie tak wyobrażaliśmy sobie ostatnią kolejkę pierwszej ligi. A gdyby problemów było mało, to jeszcze na do widzenia ponownie jeden z plików sprawił nam psikusa.

Delikatne opóźnienie w oddaniu magazynu do Waszej dyspozycji wynikał właśnie z chęci naprawienia pierwszej połowy meczu KroosDe Team – Team4Fun. Niestety plik był uszkodzony w kilku miejscach (o ile tak można powiedzieć) i sporo czasu nam zajęło, by przywrócić go do stanu używalności. Udało się, choć znowu głos trochę rozjeżdża się z obrazem, ale co mogliśmy to zrobiliśmy.

Teraz przechodzimy do krótkich opisów trzech spotkań, jakie doszły do skutku w ostatni czwartek. W pierwszym z nich walkę o utrzymanie stoczyły Al-Mar z Samymi Swoimi. Lekkim faworytem byli ci drudzy, choć tę tezę opieraliśmy nawet nie na ostatnich wynikach osiąganych przez te drużyny, ale bardziej na potencjale Swojaków. Ich skład tego wieczora miał być naprawdę solidny, tymczasem okazało się, że na mecz nie dojechał Marcin Graczyk z Bartkiem Januszewskim, co mocno osłabiło jakość ekipy z Kobyłki. Al-Mar zagrał natomiast w optymalnym zestawieniu, widać że bardzo zależało mu na utrzymaniu statusu pierwszoligowca i jak się później okazało – cel osiągnął. Sam mecz nie był wielkim widowiskiem, aczkolwiek tego trochę się spodziewaliśmy. W pierwszej połowie dużo lepsze wrażenie sprawiał Al-Mar, który wyszedł na prowadzenie i miał kilka okazji by je podwyższyć. Samych Swoich w grze trzymał jednak Adam Stańczuk, natomiast zupełnie niewidoczni byli Marcin Kur czy Paweł Gołaszewski. Dopiero w ostatniej akcji tej odsłony, drugi z nich miał okazję wpisać się na listę strzelców, lecz posłał piłkę obok słupka. Na początku drugiej połowy szybko zrobiło się 2:0 dla Al-Maru, a gdy w 24 minucie Błażej Kaim wrzucił piłkę za kołnierz Adamowi Stańczukowi, nie dawaliśmy przegrywającym żadnych szans. W ich grze brakowało energii, wiary, wszystkie akcje były przeprowadzane jakby w zwolnionym tempie. I sam fakt, że pierwsze trafienie dla SS było autorstwa bramkarza, stanowi pewnego rodzaju cenzurkę dla graczy z pola ekipy w żółtych koszulkach. Ten gol zasiał jednak trochę niepewności w obozie Al-Maru. Drużyna Marcina Rychty czuła, że to jest ten moment, gdzie trzeba bardziej skupić się na obronie niż ataku, lecz to cofanie się w kierunku własnego golkipera nie okazało się wyborem idealnym. W 36 minucie Swojacy zdobyli bowiem trafienie kontaktowe i ich nadzieje odżyły. Później mieli jeszcze jedną, dość niezłą okazję po rzucie wolnym, ale oprócz niej nie potrafili stworzyć zagrożenia pod świątynią Błażeja Kaima. Ich ostatnią szansą była żółta kartka dla Marcina Rychty i w tym momencie Sami Swoi dysponowali kilkoma sekundami na zegarze, by przeprowadzić akcję na wagę pozostania w elicie. Jej rozegranie stanowiło jednak podsumowanie całego sezonu w ich wykonaniu. Tym samym po jedenastu latach stało się coś, w co aż trudno uwierzyć – trzykrotni mistrzowie NLH spadli do drugiej ligi. Ale prawda jest taka, że wyrok na siebie podpisali wraz z deklaracją uczestnictwa w tej edycji. Szybko zaczęły się problemy kadrowe i mniej więcej od trzeciej kolejki Swojacy nie grali po to, żeby wygrać, ale żeby dokończyć sezon. Ale to nie jest zarzut. Ci którym naprawdę zależało byli na każdym spotkaniu. Byłoby szkoda, gdyby taka marka na dobre zniknęła z NLH, ale w tym momencie nie można niczego wykluczyć. Co do Al-Maru, to ten zespół utrzymanie zapewnił sobie tym, czego najbardziej brakowało Swojakom – organizacją. Zdobył siedem punktów w kluczowych dla siebie spotkaniach, natomiast w pozostałych robił co mógł. I to wystarczyło, by tym którzy życzyli mu spadku, rzucić serdeczne "do zobaczenia za rok!".

W drugim meczu ostatniego dnia dwunastej edycji Fil-Pol podejmował Bad Boys. Ten mecz miał duże znaczenie z dwóch powodów. Po pierwsze – miał rozstrzygnąć kto zostanie królem strzelców pierwszej ligi, a zainteresowanych było dwóch – Arek Stępień i Adam Matejak. Po drugie – w przypadku zwycięstwa Fil-Polu, ten zespół przeskakiwał Offside (który dostał walkowera za mecz z Ostropolem) i kończył rozgrywki na trzecim miejscu. Tak naprawdę, to że druga z tych kwestii zostanie rozwiązana pozytywnie nie mieliśmy wątpliwości. Nie dlatego, że lekceważyliśmy Złych Chłopców, ale kilka godzin przed pierwszym gwizdkiem okazało się, że zabraknie im Mateusza Domżalskiego oraz Adriana Rybaka, co było niepowetowaną stratą. Zespół z Ostrówka stracił mnóstwo ze swojej siły rażenia i było pewnym, że w tej konfiguracji nie ma większych szans na stawienie czoła dawnej Andromedzie. I boisko to potwierdziło. Ten mecz miał ogólnie trzy fazy. Pierwsza to sam początek, gdy Fil-Pol już po ośmiu minutach prowadził 3:0 i wydawało się, że może tutaj dojść nawet do pogromu. Ale za chwilę, mniej więcej wtedy, kiedy plac gry opuścił Arek Stępień, role się odwróciły i to Bad Boys zaczęli zdobywać gole, a rywale patrzeć na to z niedowierzaniem. Gracze w żółtych koszulkach potrzebowali dosłownie czterech minut by doprowadzić do wyrównania i mogło się wydawać, że to dopiero początek wielkich emocji. Pod koniec pierwszej części gry faworyci odzyskali jednak gola przewagi, a druga połowa okazała się ich totalną dominacją. Nie było się zresztą czemu dziwić – po stronie przegrywających widać było duże zmęczenie i tylko Adam Matejak biegał niemal do każdej piłki, wciąż szukając szans na podreperowanie swojego strzeleckiego dorobku. Niestety nie mógł on liczyć na taką pomoc ze strony swoich współpartnerów jak wspomniany Arek Stępień i pojedynek tych dwóch znakomitych graczy skończył się wynikiem 5:1 dla reprezentanta Fil-Polu. Z kolei wynik samego spotkania brzmiał ostatecznie 9:4. A to oznaczało, że ekipa Wojtka Kuciaka – jako beniaminek! - sięgnęła po najniższy stopień podium w elicie. To bardzo duży sukces tego zespołu, ale też nie wynikający z przypadku, bo przypomnijmy, że chłopaki jako jedyni w sezonie potrafili urwać punkty In-Plusowi. Duże brawa dla nich za ten wynik, na który z zazdrością patrzą pewnie Bad Boys. O ile jednak w tamtym sezonie byli oni o włos od medalu, to w tym zabrakło im dużo więcej. Pozostaje mieć nadzieję, że do kolejnej edycji wyciągną wnioski i powrócą do formy, jaką prezentowali w poprzednim sezonie. Trzymamy za to kciuki.

I przechodzimy do ostatniego spotkania dwunastej edycji. Mecz o pietruszkę, bo ani KroosDe Team ani Team4Fun, bez względu na wynik bezpośredniego starcia, nie mogły swojej lokaty ani poprawić ani pogorszyć. Zresztą – nie przyjmowaliśmy tutaj innego scenariusza pod uwagę niż taki, w którym dawna Szóstka rozbija w pył ligowego outsidera, chociaż z racji zaistniałych okoliczności, raczej nie spodziewaliśmy się, że przedstawiciele KroosDe będą tutaj dawali z siebie maxa. Ale w pewnym momencie tego spotkania okazało się, że jeśli nie wezmą się w garść, to mogą być pierwszą a zarazem jedyną drużyną, która straciła z Team4Fun punkty. Było to dość zaskakujące, bo zespół z Duczek zaczął mecz od prowadzenia 2:0, po czym na przerwę schodził przy wyniku 2:3! Klasycznego hat-tricka dla ostatniego zespołu w tabeli zanotował Bartek Bajkowski, który skutecznie wykańczał podania swojego brata Oskara i kto wie, czy nie wprawił w lekkie zakłopotanie rywali. Ale ci szybko wzięli się w garść. I to na tyle, że nie minęło 12 sekund drugiej połowy, a na tablicy świetlnej był remis, z kolei minutę później KroosDe Team był już na prowadzeniu, a do meczowego protokołu wpisał się Krzysiek Król. I chociaż w grze faworytów nadal można było zauważyć swojego rodzaju nonszalancję, to jej skutki nie były już tak poważne jak te w pierwszej połowie. Drużyna Michała Wytrykusa na wszelki wypadek zdobyła jeszcze kilka goli pod rząd i finalnie spotkanie zakończyło się pewnym zwycięstwem tych, którzy nie mieli tutaj innego wyjścia jak zgarnąć całą pulę. Był to sukces trochę na pocieszenie, bo cały sezon w wykonaniu KroosDe należy ocenić przeciętnie. Z jednej strony wygrana nad Starą Gwardią, ale z drugiej porażki z Bad Boys czy też strata punktów w kluczowym meczu z Offsidem. Po nim graczom z Duczek chyba przestało się chcieć i nie miało dla nich większego znaczenia na którym miejscu zakończą rozgrywki. Mimo wszystko jest to drużyna stanowiąca silny punkt nocnoligowej elity i każdy musi się z nimi liczyć. O Team4Fun tego samego napisać nie możemy. I dobrze się stało, że rywale po raz kolejny ich zweryfikowali, bo ich przygoda z pierwszą ligą trwała przynajmniej o dwa sezony za długo. I gdy tak patrzymy na to, co dzieje się z tym zespołem, to postawimy tezę, że PRZYNAJMNIEJ tyle samo czasu potrzeba, by wrócili na salony NLH. A może nawet i dłużej, bo wiele w drużynie trzykrotnych mistrzów rozgrywek musi się zmienić, by ta ekipa nie żyła jedynie sukcesami z przeszłości.

Dodajmy, że po podliczeniu statystyk indywidualnych królem strzelców 1.ligi został Arek Stępień (Fil-Pol), a najwięcej asyst skompletował Mateusz Domżalski (Bad Boys). Obydwu zapraszamy na uroczyste zakończenie w celu odebrania statuetek. Wtedy też przekonamy się, do kogo trafią wyróżnienia dla najlepszego bramkarza oraz zawodnika.

Skróty wszystkich spotkań dziewiątej kolejki pierwszej ligi pojawiły się już w raportach meczowych. Na ich podstawie uzupełniliśmy asysty, jakkolwiek jeśli widzicie jakiś błąd, to dajcie znać.

Jak zwykle video jest dostępne w jakości HD. Wystarczy że kołowrotkiem ustawicie opcję 720p HD (lub wyższą) i będziecie mogli cieszyć wzrok najwyższej jakości obrazem. Za każdą subskrypcję czy polubienie materiału na stronie YT - z góry dziękujemy!

Komentarze użytkowników: