fot. © www.nocnaligahalowa.pl

Opis i retransmisja 1.kolejki 4.ligi!

9 grudnia 2023, 16:48  |  Kategoria: Video  |  Źródło: inf.własna  |   dodał: roberto  |  komentarze:

W poniedziałek zainaugurowaliśmy zmagania 17. edycji NLH! I chociaż to tylko 4.liga, to poziom dramaturgii – podobnie jak przed rokiem – to właśnie tutaj był zdecydowanie najwyższy.

Zespołami, którym przyszło zainaugurować rozgrywki były Lema i Szmulki. Ci pierwsi przystępowali do rozgrywek w chwale brązowych medalistów tamtej edycji, z kolei drudzy rok temu mieli tylko przebłyski dobrej gry i skończyli na odległym miejscu. Wiedzieliśmy jednak, że to wcale nie musi mieć przełożenia na boiskowe realia. Mimo wszystko faworytem byli Logistyczni, wzmocnieni choćby Arkiem Pisarkiem czy też… Quebonafide. A wspominamy o tym nie tylko dlatego, że to było dość duże wydarzenie z oczywistych powodów, ale Kuba Grabowski - kryjący się za powyższym pseudonimem - był jednym z głównych bohaterów pierwszej połowy. Miał on bowiem dwie bardzo dogodne sytuacje do zdobycia gola, lecz żadnej nie udało mu się wykorzystać. Problem polegał na tym, że nie tylko on miał kłopot z wstrzeleniem się w bramkę. Jego koledzy z drużyny również, z kolei Szmulki wykazały się znacznie wyższą skutecznością i po ładnej akcji Bartka Grzybowskiego i Sebastiana Mędrzyckiego, drugi z nich zdobył pierwszą bramkę w 17. edycji. Wynik 1:0 utrzymał się do przerwy, a po powrocie na parkiet, gra zrobiła się dużo bardziej otwarta. O ile wcześniej to Lema miała więcej okazji, tak później sprawa się wyrównała. Rezultat nie ulegał zmianie aż do 36 minuty. Wtedy to Arek Pisarek ładnym strzałem z dystansu zmusił do kapitulacji Karola Dębowskiego i myśleliśmy, że na fali tego trafienia, Lema pójdzie za ciosem. Takie pewnie były plany, ale los chciał inaczej. W 39 minucie Szmulki zadają decydujący cios, a wyrok podpisuje Alex Wolski. Mimo heroicznych prób ze strony graczy w pomarańczowych koszulkach, wynik 2:1 pozostaje końcowym i już na starcie mieliśmy małą niespodziankę. Lema mogła po ostatnim gwizdku odczuwać niedosyt, bo miała wystarczająco dużo okazji, by ten mecz nawet wygrać. Chociaż według nas sprawiedliwym rozstrzygnięciem byłby remis i pewnie nawet przedstawiciele Szmulek nie zgłosiliby w tej sytuacji weta. Na pewno czuli, że rywal ma z gry trochę więcej, ale dziś nie ma to już większego znaczenia. Liczy się dobry początek sezonu, zwłaszcza że już w premierowym meczu zdobyli tyle punktów, ile w poprzednim sezonie przez pierwsze trzy kolejki razem wzięte.

O godzinie 20:50 po raz pierwszy na zielonkowskim parkiecie zobaczyliśmy z kolei Mocną Ekipę. Drużynę zbudowaną przez Michała Zimolużyńskiego, którego jak na złość zabrakło w debiucie, podobnie zresztą jak Rafała Kolasy, a było to dwóch z trzech graczy znających realia Nocnej Ligi. Z zawodników, którzy wcześniej już u nas grali pojawił się Sebastian Orzoł, aczkolwiek tuż przed spotkaniem dopisany został Krzysiek Czarnota, którego kojarzymy z ekipy Remberticos. Rywalem Mocnej Ekipy było Wybrzeże Klatki Schodowej. Pod tą urokliwą nazwą krył się obóz Gabriela Skiby, znanego z Chłopców z Mydła i Chłopców z Manhattanu. Ale i on nie dał rady dotrzeć na pierwszą kolejką, co powodowało, że wprowadzeniem do ligi nowych graczy (choćby braci Kaczmarczyk czy Mateusza Jakubowskiego) musieli zająć się inni. Podstawowe pytanie jakie sobie tutaj zadawaliśmy, to kto pierwszy szybciej zaaklimatyzuje się na parkiecie, bo jasnym było, że tutaj potrzeba trochę czasu, by przystosować się do nowych dla siebie warunków. Szybciej zrobili to przedstawiciele WKS, którzy objęli prowadzenie, ale mniej więcej od 15 minuty dało się zauważyć, że rywale grają coraz pewniej. Udało im się nawet doprowadzić do wyrównania i tak było za każdym razem, gdy rywale odjeżdżali im na odległość jednego gola. Schemat ten został przełamany w 28 minucie. To właśnie wtedy Krzysiek Czarnota zaskoczył z rzutu wolnego Kubę Nalazka, a niemal od razu po tym golu, Mocna Ekipa zdobyła kolejnego, a na listę strzelców wpisał się Łukasz Żaboklicki. A wiemy nie od dziś, że ekipa z Serocka, gdy zaczyna tracić bramki, to niestety hurtowo. W 33 minucie było już z ich perspektywy 3:6 i stało się jasne, że Wybrzeże Klatki Schodowej debiutu do udanych nie zaliczy. W końcówce ten zespół zmniejszył co prawda straty, a miał nawet okazję, by dojść oponentów na jedno trafienie, lecz ostatecznie skończyło się na 4:6. Mimo porażki oceniamy dość pozytywnie WKS. Bracia Kaczmarczyk? Bardzo mobilni i z niezłymi umiejętnościami. To samo możemy napisać o Mateuszu Jakubowskim. Z tej mąki powinien być chleb, pod warunkiem powrotu do zespołu Gabriela Skiby i odpowiedniego poukładania wszystkich puzzli. Dobre słowa należą się też Mocnej Ekipie. Na pewno pod względem dyscypliny taktycznej wyglądali lepiej niż rywale, dobrze bronił Eryk Ryszkus i wydaje się, że to będzie zespół walczący o górną połowę tabeli. Ich obycie oraz świadomość warunków panujących na hali w Zielonce będzie rosła, dlatego możemy się spodziewać, że z każdym meczem będą wyglądali jeszcze lepiej.

W spotkaniach z udziałem Joga Finito nie ma nudy – tak spuentowaliśmy zapowiedź meczu tej ekipy ze Squadrą. I chociaż czasami ze swoimi predykcjami potrafimy trafić kulą w płot, tak tutaj byliśmy dość spokojni, że drużyna Emila Drozda zapewni nam emocje od pierwszej do ostatniej minuty. W tej drużynie nie zaszło wiele zmian względem tamtego sezonu, czego z kolei nie można powiedzieć o Squadrze. Brak braci Czarneckich na stałe, a do tego nieobecność braci Pawlak, którzy od czasu do czasu mają wpadać na NLH, ale akurat na inauguracji ich zabrakło. Łącząc te wszystkie fakty, szala zdawała się przechylać minimalnie na stronę Jogi. No ale początkowo było zupełnie inaczej. To Squadra świetnie weszła w mecz i po 10 minutach prowadziła 2:0! Podczas naszej transmisji na żywo ktoś napisał wówczas, że jest tylko kwestią czasu, gdy Joga ten wynik wyciągnie. A prawdą jest, że chłopaki nie deprymują się niepowodzeniami, grają swoje i potrafią gonić rezultat. Tak też było w tym przypadku, chociaż nie obyło się bez problemów. Co prawda w 11 minucie Maciek Banasek zmniejszył straty, ale za chwilę obejrzał żółtą kartkę, a z podyktowanego rzutu wolnego ładnego gola zdobył kapitan oponentów, Patryk Jakubowski. Do przerwy udało się jednak ponownie odrobić część różnicy i drugą połowę rozpoczynaliśmy od stanu 3:2 dla ekipy z Serocka. Po wznowieniu rywalizacji swój moment miał Kuba Cegiełka. W ciągu zaledwie dwóch minut zdobył dwie bramki, ale pech polegał na tym, że najpierw pokonał własnego bramkarza, aczkolwiek za chwilę zrehabilitował się świetnym strzałem, przy którym Łukasz Świstak nie miał szans. Ten gol i powrót do prowadzenia chyba tak rozluźnił Squadrę, że niemal od razu mieliśmy wyrównanie po akcji duetu Maciek Banasek – Piotrek Śliwa. W 32 minucie żółtą kartkę ogląda Tomek Lipski, co Joga bezlitośnie wykorzystuje i po kolejnym golu Maćka Banaska obejmuje pierwsze w spotkaniu prowadzenie. Autor poprzedniego gola mógł być absolutnym bohaterem spotkania, lecz lada moment zmarnuje bardzo dogodną okazję, co na minutę przed końcem meczu srogo zemściło się na Finito. Tomek Lipski ładnie pocelował po dalszym słupku i to starcie zakończyło się polubownym remisem. Z przebiegu spotkania traktujemy to jako wynik uczciwy, który nikogo nie krzywdzi. Squadra udowodniła, że nawet bez braci Czarneckich i Pawlaków, może się dobrze bawić na parkietach NLH i trzeba się z nią liczyć. Z kolei Joga pewnie trochę pluje sobie w brodę, że nie utrzymała wyniku w końcówce, jakkolwiek to nie koniec meczu był decydujący, lecz początek, gdzie zbyt szybko uciekły im dwa gole. Nie napiszemy jednak, że koniecznie trzeba z tym coś zrobić. Bo gdyby tak się stało, to nie mielibyśmy ich spektakularnych pościgów, dlatego z naszej perspektywy byłoby dobrze, gdyby zostało jak jest ;)

Czwarty mecz w kolejności był tym, który na papierze wyglądał chyba najbardziej jednostronnie. Co prawda Kamil Lubański zapewniał nas w prywatnych rozmowach, że Faludża (będąca spadkobiercą zespołu Serce Kotwica), to zupełnie inna jakość niż Serca, ale czy mogliśmy mu ufać? Na pewno chcieliśmy, natomiast zdrowy rozsądek podpowiadał nam, że może być różnie. Pewni byliśmy z kolei potencjału HandyMan Elewacje. Krzysiek Smolik zmontował bardzo solidną paczkę i to na tyle, że sam w tym meczu grał znacznie mniej niż mógłby ze względu na swój status w drużynie. Mieć dobrych zawodników wcale jednak nie oznacza, że masz gwarancję dobrej drużyny. I do tej konkluzji pewnie jeszcze wrócimy, zwłaszcza iż początek meczu był taki, jak chyba wszyscy zakładali. Faworyci dość szybko zdobyli dwa gole i myśleliśmy, że kolejne są tylko kwestią czasu. Ale Faludżanie powoli zaczęli się prezentować tak, jak mówił o tym kapitan. I to właśnie on zdobył pierwszego gola dla swojej ekipy, który wlał trochę nadziei w serca zespołu, a jednocześnie stanowił ostrzeżenie dla oponentów. Wynik 2:1 pozostał obowiązującym do przerwy, jakkolwiek jasnym było, że tutaj zobaczymy jeszcze sporo bramek. W drugiej połowie strzelanie rozpoczął dobrze grający Bartek Jankowski. Na odpowiedź przybyszów z Falenicy czekaliśmy do 27 minuty. Wtedy to debiutanckie trafienie na swoje konto zapisał Piotr Ogiński i to trafienie pozwoliło również uwolnić umiejętności tego gracza. Z każdą minutą stawał się on takim liderem, na jakiego kreował go nam Kamil Lubański. Hendymeni wiedzieli, że jeśli szybko ponownie nie odskoczą, to może się zrobić problem i w 32 minucie Artur Kielczyk znów dał im dwa gole oddechu. A ponieważ potem przez dłuższy czas bramki nie padały, zaczęliśmy się przyzwyczajać do myśli, że faworyci spokojnie dowiozą trzy punkty do końca. I wtedy zaczęło się dziać! W 39 minucie Czarek Kubowicz na raty pokonuje Daniela Pszczółkowskiego, a dosłownie w kolejnej akcji Faludża powinna remisować! W jednej okazji dwukrotnie obili jednak słupek świątyni przeciwnika!! Pierwszym pechowcem okazał się Czarek Kubowicz a dobitkę zmarnował Piotrek Ogiński. To była idealna okazja na wagę jednego punktu, bo upływający czas nie pozwolił na wykreowanie sobie kolejnej, równie dobrej sytuacji. Hendymeni uciekli więc spod topora, bo nawet jeśli założymy, że byli tutaj lepsi, to centymetry dzieliły ich od straty dwóch punktów. I tutaj wracamy do tezy postawionej na wstępie. Nazwiska to nie wszystko. Nawet zespół mający tak świadomych graczy, widocznie również potrzebuje trochę czasu, by to wszystko sobie poukładać. Na szczęście dla nich skończyło się tylko na strachu, ale bardziej skuteczna ekipa mogła im sprzątnąć zwycięstwo sprzed nosa. Faludża wykazała się jednak wyrozumiałością. Możemy się jednak domyślać, że smak porażki, nawet jeśli bezpośrednio po meczu był wyjątkowo gorzki i intensywny, to z czasem zmienił się w coś słodkiego. Bo wynik to kwestia wtórna, natomiast sama gra, podejście do meczu, stawienie czołowa faworytowi – te czynniki były na dobrym poziomie. I tak jak rok temu grzecznościowo pisaliśmy, że ich pierwsze zwycięstwo jest kwestią czasu, tak tutaj nie mamy co do tego żadnych wątpliwości.

A spotkaniem, które zwieńczyło rywalizację pierwszego dnia, była konfrontacja Semoli z Byczkami. Gdyby kursy od BETFAN były już od pierwszej kolejki, to minimalnie wyżej ocenialibyśmy szansę Byczków. Zwłaszcza, gdybyśmy mieli wiedzę, że w ich składzie zagra Krystian Tymendorf, którego w poniedziałek w Zielonce nie zabrakło. Koszulkę Byczków ubrali też Kamil Ryński i Mateusz Morawski, a więc duet pozyskany z Ryńskich Development. Po stronie Semoli nowych nazwisk było mniej. Nie kojarzyliśmy jedynie Adriana Kinalskiego, natomiast po tym meczu będziemy już wiedzieli kto to jest, bo śmiało można go nazwać cennym wzmocnieniem ferajny Krzyśka Jędrasika. A jak wyglądał sam mecz? W pierwszej połowie niemal wszystkie statystyki były po stronie Byczków. Niemal, bo spotkań nie wygrywa się posiadaniem piłki czy ilością okazji podbramkowych, ale tym, ile udaje się takowych sytuacji zamienić na gole. A z tym drużyna Dawida Pływaczewskiego miała gigantyczne problemy. Kiepsko nastawiony celownik to jedno. Czasami brakowało też zrozumienia, ktoś zamiast podawać wolał uderzyć, a nie sposób nie wspomnieć o golkiperze Semoli, Maćku Szewczuku. Bramkarz drużyny z Ursusa bronił fenomenalnie, a kwintesencją była 16 minuta, gdy w sobie tylko znany sposób odczytał intencje Krystiana Tymendorfa. Pozytywnie nakręceni formą swoją golkipera zawodnicy z pola Semoli nie chcieli być gorsi i w 14 minucie wypuścili świetną kontrę, zakończoną bramką Maćka Jakóbczaka. I chociaż trudno w to uwierzyć, to był jedyny gol w tej połowie. W drugiej było ich już więcej. Wreszcie przełamał się Krystian Tymendorf, który w 22 i 24 minucie dwa razy wpisał się na listę strzelców i Byczki mogły trochę odetchnąć. Brało się to również z tego, że Semola nie miała zbyt wielu sytuacji w tej części gry, aczkolwiek wszyscy mieliśmy w pamięci, że podobnie wyglądało to w premierowej odsłonie. W 30 minucie nadzieję zespołu Krzyśka Jędrasika na choćby remis zmalały kilkukrotnie, bo Jakub Sierociński wyręczył w zdobywaniu goli Krystiana Tymendorfa i mieliśmy 3:1. Nic nie wskazywało na to, że ekipa ze Starych Babic może tu mieć jeszcze jakieś problemy, ale te niespodziewanie się pojawiły. W 38 minucie drugiego gola dla Semoli strzela Maciek Jakóbczak, jednak za tym trafieniem nie poszły kolejne i to Byczki rozpoczęły sezon od zwycięstwa. Zasłużonego, bo chociaż wynik jest bardzo zbliżony, to jednak wygrał zespół, który miał tego wieczora więcej argumentów i znacznie więcej jakości w ofensywie. Semola grała według nas zbyt schematycznie, natomiast gdy w końcówce pojawił się element odwagi, to od razu zrobiło się ciekawie. Potrzeba tutaj więcej kreatywnych graczy, takich jak Adrian Kinalski, bo jeśli ten zespół będzie liczył głównie na kontry i dobrą formę bramkarza, to na pobicie zeszłosezonowego osiągnięcia raczej nie ma co liczyć...

Retransmisję wszystkich spotkań czwartej ligi (z komentarzem) można obejrzeć poniżej (pierwszy player dotyczy meczu Lema - Szmulki, a drugi pozostałych). Video jest dostępne w jakości HD. Wystarczy że kołowrotkiem ustawicie opcję 1080p60 HD i będziecie mogli cieszyć wzrok najwyższej jakości obrazem. Za każdą subskrypcję czy polubienie materiału na stronie YouTube - z góry dziękujemy! Jednocześnie prosimy Was o weryfikację statystyk z Waszych meczów - jeśli znajdziecie jakiś błąd, to prosimy o jak najszybszą informację.

Komentarze użytkowników: