fot. © www.nocnaligahalowa.pl

Opis i retransmisja 8.kolejki 3.ligi!

18 lutego 2024, 11:21  |  Kategoria: Video  |  Źródło: inf.własna  |   dodał: roberto  |  komentarze:

Znamy już pierwszego wygranego 3.ligi w XVII edycji. Ale dość nieoczekiwanie problemy pojawiły się przy drugim…

Zanim jednak przejdziemy do zawiłości związanych z sytuacją na czele tabeli, najpierw przenosimy się na sam dół stawki. Tutaj doszło do rywalizacji dwóch najsłabszych na tamten moment ekip w 3.lidze, czyli NetServisu i MR Geodezji. Zwycięzca tej potyczki stawiał się w niemal komfortowej sytuacji przed ostatnią kolejką, z kolei przegrany musiał liczyć się z tym, że jedną nogą będzie w 4.lidze. Istniała też perspektywa remisu i była ona bardzo prawdopodobna, bo te drużyny zdobywają mało goli i byliśmy pewni, że wynik zakręci się wokół podziału punktów. A jak się skończyło? Można powiedzieć, iż mecz przebiegał zgodnie z planem. Żadna z ekip nie zdobyła przewagi optycznej, nikt z tej dwójki nie był zespołem dominującym, aczkolwiek pierwszy gol padł stosunkowo szybko. Arek Major świetnie znalazł Marcina Błońskiego, a ten pokonał debiutującego w NLH Adama Ponichterę. NetServis nie zamierzał jednak czekać z odpowiedzią na drugą część spotkania. W 14 minucie do remisu doprowadził Wiktor Kania, zdecydowanie najbardziej aktywny gracz ekipy Kamila Zbrzeźniaka. I to właśnie on był zawodnikiem, który zdobył pierwszego gola w drugiej części spotkania. Wyobraźnia pozwoliła mu przewidzieć, gdzie poleci piłka po strzale Konrada Bulika i z bliskiej odległości udało mu się dobić strzał kolegi. Wynik 2:1 bardzo długo widniał na tablicy świetlnej. Myśleliśmy, że może tak zostanie, lecz w końcówce spotkania na NetServis spadła plaga nieszczęść. Najpierw błąd popełnił Kacper Urban. Jego podanie przeciął Tomek Freyberg, zagrał do Kacpra Cebuli a ten mocnym uderzeniem pokonał Krzyśka Kunowskiego. Za chwilę żółtą kartkę obejrzał Wiktor Kania i NetServis zdawał sobie sprawę, że wszystko co jest w stanie wyciągnąć z tego spotkania to remis. I nieźle mu szła obrona tego wyniku, a mogło być jeszcze lepiej, bo Geodeci ryzykowali grę z wysoko wysuniętym bramkarzem i dwukrotnie na pustą bramkę ekipy z Wołomina poleciały strzały z własnej połowy. Obydwa okazały się niecelne. Geodezja biła głową w mur, ale w końcu doczekała się swojej okazji. Nikt nie przypilnował Arka Majora, który rozsądnie oddał piłkę do jeszcze lepiej ustawionego Pawła Godlewskiego, a ten dopełnił formalności. Gracze NetServisu mieli w tej sytuacji trochę pretensji, sugerując że wcześniej sędzia nie dopatrzył się faulu Serka Modzelewskiego na Norbercie Gawrysiu. Problem ekipy z Dobczyna polegał na tym, że zamiast skupić się na grze, nie zdołali odbudować formacji obronnej i przez to stracili decydującą bramkę. Gdybyśmy jednak mieli ten mecz ocenić na spokojnie, to remis był sprawiedliwy. Do Geodetów uśmiechnęło się trochę szczęścia a to oznacza, że ta ekipa jest już pewna utrzymania w 3.lidze. Natomiast NetServisu nic już nie uratuje przed spadkiem. Wydaje się, że przy wygranej w ostatniej kolejce mogliby wyprzedzić i Klimag i Adrenalinę, ale te zespoły grają ze sobą i bez względu na wynik, jedna z nich i tak będzie wyżej niż ferajna Kamila Zbrzeźniaka. Tym samym NetServisowi przyjdzie się w przyszłą środę pożegnać z 3.ligą. I trzeba zrobić wszystko, by wypadło ono z klasą.

Inny zespół, który jest na skraju relegacji to Klimag. Podopieczni Piotrka Miętusa mieli przed tą kolejką 8 punktów i chociaż wydaje się, że jak na walkę o utrzymanie to całkiem dużo, to mieli też świadomość, że z Las Vegas trudno będzie poprawić ten dorobek. Rywale chcieli sobie zapewnić awans, a jednocześnie ustawić na pole position w kontekście mistrzostwa. I pewnie się nie spodziewali, że ten temat załatwią w sposób tak banalnie prosty. Klimag nie podjął niestety rywalizacji i można było odnieść wrażenie, iż poza kilkoma minutami na wstępie, nie wierzył że bez Tomka Bicza czy Piotrka Bergiela jest w stanie cokolwiek ugrać. Początkowo miał trochę szczęścia, bo rywale dopiero nastawiali celownik, ale gdy faworyci dokonali odpowiedniej kalibracji, to szybko rozwiali wątpliwości dotyczące punktów. Kluczowy był pierwszy gol, którego zdobył… bramkarz Vegas. Piotrek Wąsowski zdecydował się na strzał z dobrych kilkunastu metrów, piłka zaliczyła po drodze rykoszet i zaskoczyła Rafała Michalaka. Klimag zdołał jeszcze przez jakiś czas utrzymać jednobramkową stratę, ale jego twierdza padła doszczętnie pod koniec premierowej odsłony. Wówczas rywali strzelili im dwa szybkie gole, które całkowicie pozbawiły ich wiary w dobry rezultat. Druga połowa to już totalna miazga, gdzie faworyci robili co chcieli i ostatecznie, przy biernej postawie oponentów, wygrali aż 12:0. W ładnym styli zagwarantowali sobie jedno z dwóch miejsc premiowanych awansem do 2.ligi i przynajmniej srebrne medale na koniec sezonu. Teraz skupiają się już na meczu o wszystko, który też chcą wygrać, udowadniając, że w tej edycji nie było na nich mocnych. Klimag spadł z kolei na ostatnie bezpieczne miejsce w ligowej hierarchii. W finałowej kolejce będzie bronił minimalnej przewagi jaką posiada, a tak się składa, że zagra z Adrenaliną, która jest tuż za nim. Wszystko rozstrzygnie się więc w bezpośredniej potyczce i chyba lepiej nie mogło to się ułożyć.

A skoro o Adrenalinie mowa, to ten zespół mógł się postawić w znacznie lepszej sytuacji przed ostatnią kolejką. Do tego było jednak potrzebne zwycięstwo nad Bad Boys, a ekipa Roberta Śwista nie była faworytem w tej parze. Zwłaszcza, że na wtorkowe zawody przyjechała bez ani jednego rezerwowego. Było to trochę dziwne, natomiast staraliśmy się nie wyciągać z tego za daleko idących wniosków. W obozie Złych Chłopców chętnych do gry było zdecydowanie więcej, a dodatkowo sam mecz zaczął się dla nich perfekcyjnie. Już w 14 sekundzie było 1:0, gdy za lekkie podanie do Marka Kowalskiego wykorzystał Bartek Woźniak i pokonał Karola Bieńczyka. Nie minęła minuta, a zrobiło się 2:0 – tym razem na listę strzelców wpisał się Dawid Borczyński. Taki początek spotkania mógł wybić z uderzenia każdy zespół. Ale Adrenalina powoli wstawała z kolan. W 4 minucie Kacper Waniowski wykorzystał podanie Roberta Śwista i zmniejszył straty, a potem strzelec pierwszego gola popisał się niesygnalizowanym uderzeniem przy bliższym słupku i Karol Jankowski musiał skapitulować po raz drugi. To nie był koniec ofensywy ekipy z Ząbek. W 8 minucie Kacper Waniowski powinien mieć hat-tricka, lecz w idealnych okolicznościach nie trafił w bramkę. To był jednak dobry okres gry tego zespołu, dający nadzieję na korzystny wynik końcowy. Ostatni cios w pierwszej połowie wyprowadzili jednak rywale. Bartek Woźniak zagrał z rzutu rożnego do Jarka Przybysza, a ten płaskim strzałem zmusił Karola Bieńczyka do kapitulacji. Wynik 3:2 nie ostał się jednak długo na tablicy świetlnej. W drugiej połowie gra Adrenaliny była coraz słabsza, zawodnicy gaśli w oczach, a młodzi rywale zaczęli ich punktować. W 26 i 29 minucie dwukrotnie Bartek Woźniak wpisał się na listę strzelców, a potem zrobił to również Krzysiek Stańczak i było po herbacie. Adrenalina zdobyła co prawda gola na 3:6, ale nie było perspektyw na cokolwiek więcej, a tuż przed finałową syreną rezultat ustalił Bartek Woźniak. Co ten wynik oznacza? Bad Boys są już pewni utrzymania, natomiast szansa na trzecie miejsce jest tylko matematyczna, bo trzeba byłoby liczyć na potknięcie Sety, a to wydaje się mało prawdopodobne. Trzeba więc skupić się na obronie czwartej lokaty. Z kolei Adrenalina, o czym pisaliśmy już w poprzednim akapicie, o swoje być albo nie być w 3.lidze powalczy z Klimagiem. I potrzebuje wygranej, bo remis nic jej nie da. Może więc dojść do kuriozalnej sytuacji, w której drużyna, która pokonała Gencjanę i zremisowała z Las Vegas, spadnie do 4.ligi. Wydaje się nieprawdopodobne, a we wtorek może stać się faktem.

W gronie zespołów, które musiały być wyjątkowe czujne przed 8.kolejką był także FSK Kolos. Ekipa z Ukrainy miała w dorobku 8 punktów i potrzebowała wygranej nad Razem Ponad Promil, by ze spokojem podejść do meczu za tydzień. Ale Promil nie zamierzał tego ułatwiać, tym bardziej, że mógł mieć jeszcze cichą nadzieję, że przy komplecie punktów zdobytych w dwóch ostatnich meczach, może wskoczyć na podium. Te szanse trochę jednak zmalały, gdy okazało się, że w ich składzie nie ma Damiana Szwarca. Ale i po drugiej stronie boiska były nieobecności, dlatego zakładaliśmy, że wygra po prostu ten zespół, który we wtorkowy wieczór wykaże lepszą dyspozycję dnia. Od samego początku ciut więcej z gry miał Kolos, jednak jak to często bywa w takich przypadkach – to rywale zdobyli gola, a konkretnie Kamil Pamrowski. Po tym trafieniu zaczęła się zwiększać przewaga podopiecznych Rusłana Khudyka i Promil kilkukrotnie ratował się przed stratą golą, jak chociażby w 11 minucie, gdy piłkę z linii bramkowej wybił Krzysiek Radziemski. Oszukiwanie przeznaczenia nie mogło jednak trwać wiecznie. W 14 minucie Oleg Grabowski ładnie zagrywa do Rostuslava Pavelko, a ten strzela po długim rogu i jest 1:1. A w 17 minucie Kolos ma już gola przewagi. Tym razem Rostuslav Pavelko podaje, a świetnym strzałem pod poprzeczkę popisuje się Mykhailo Kachmar. Dla przegrywających dobrze się stało, że lada moment wybrzmiała syrena kończąca pierwszą połowę, bo gdyby nie ona, to rywal mógł jeszcze coś ukąsić. A tak po zmianie stron Promil wrócił do gry. W 25 minucie do remisu doprowadził Patryk Woźniak. Wynik 2:2 długo nie chciał się zmienić, ale gdybyśmy mieli wskazać zespół, któremu bardziej na tym zależało, to byłby to Kolos. I być może tę właśnie ambicję los wynagrodził graczom z Ukrainy. W 36 minucie Oleg Gevalo popisał się precyzyjnym, mocnym strzałem po dalszym słupku i Łukasz Głażewski był bezradny. To trafienie było równoznaczne z podjęciem ryzyka przez ekipę przegrywającą. Próbowała ona wszystkimi siłami urwać chociaż punkt, ale przeciwnik dobrze się bronił. A tuż przed końcem spotkania Kolos zadał ostateczny cios – konkretnie wykonał go kapitan drużyny Rusłan Khudyk. Tym sposobem beniaminek NLH utrzymał się w 3.lidze i podczas finałowej kolejki będzie walczył o to, by pozostać w górnej połowie tabeli. A ponieważ gra zespołu się zazębiła w ostatnim czasie, to chłopaki nie powinni wypuścić z rąk piątej pozycji. O swój byt spokojny jest także Promil. Oczywiście ta drużyna chciała tutaj wygrać, ale podstawowym założeniem było utrzymanie i to zostało zrealizowane. Ciekawa jest więc ich motywacja w ostatniej kolejce, bo chociaż dla nich będzie to mecz o pietruszkę…

… to dla KS Sety wręcz odwrotnie. Ekipa Czarka Szczepanka jest bowiem na dobrej drodze, by z zespołu, który po trzech kolejkach zamykał stawkę, awansować do 2.ligi! To efekt pięciu zwycięstw z rzędu, gdzie najważniejsze było to ostatnie, odniesione nad Gencjaną. Sensacja? Trochę na pewno, chociaż Fioletowi przystąpili do tej potyczki bez kilku kluczowych graczy. Piotrek Hereśniak leczy kontuzję, Marek Zbyszewski mecz oglądał prawdopodobnie z narciarskiego stoku, a gdyby tego było mało, to Evgenio Asinov był tylko cieniem zawodnika z poprzednich kolejek, a wszystko przez kontuzję, jakiej nabawił się tydzień wcześniej. Ale nie odbierajmy Secie splendoru, zwłaszcza że rywale prowadzili tutaj już 2:0. I obydwie bramki zdobyli w podobny sposób. W 4 minucie Michał Orzechowski zablokował słaby strzał Czarka Szczepanka i celnie uderzył na pustą bramkę, a w 10 minucie Kuba Strzała wygrał walkę o piłkę z Marcinem Sobieskim i również wykorzystał brak obecności między słupkami golkipera miejscowych. Wydawało się, że Gencjana ma wszystko pod kontrolą, zwłaszcza że dzięki wynikowi 2:0 mogła grać to, co najbardziej lubi. Ale widać było, że ta drużyna nie stanowi takiego monolitu, jakim była chociażby w rywalizacji z Geodezją. Przeciwnicy coraz częściej gościli w ich polu karnym i nie mieliśmy wątpliwości, że kierownicę za chwilę przejmą gracze z Zielonki. Drużynie w różowych koszulkach do przerwy udało się zmniejszyć straty o połowę, a kto wie, czy kluczowy moment meczu, to nie ten bezpośrednio po wznowieniu gry w 2.połowie. Wystarczyło bowiem zaledwie 8 sekund, by Seta zrównała się z rywalami stanem posiadania! Czarek Zaboklicki wrzucił piłkę w pole karne, a ta ku zaskoczeniu wszystkich, wpadła do siatki. W obozie Fioletowych zintensyfikowały się pretensje, które mogły mieć wpływ na dalszą postawę drużyny. Apogeum przyszło w 24 minucie, gdy Michał Orzechowski po raz kolejny przedłożył chęć gry indywidualnej nad zespołową i w dogodnej sytuacji nie podał piłki do jednego ze swoich kolegów. Zamiast tego stracił ją i kilka sekund później Seta była już na prowadzeniu. Tej maszyny nic nie było już w stanie powstrzymać. Grając na fali dopingu własnych kibiców miejscowi w 30 minucie po ładnej akcji podwyższyli na 4:2 i byli o krok od zgarnięcia całej puli. Gencjana spróbowała jeszcze wariantu z wysoko wysuniętym bramkarzem i po ustawieniu hokejowego zamka miała doskonałą okazję, by zanotować trafienie kontaktowe. 100% okazji nie wykorzystał jednak Evgenio Asinov, piłka po jego strzale odbiła się od słupka, po czym znalazła się pod nogami Mateusza Dąbrowskiego, a ten uderzeniem z własnej połowy ustalił wynik na 5:2! Kibice Sety, jak i sami zawodnicy mogli świętować. W kwestii brązowego medalu brakuje im już tylko punktu, ale oni liczą na więcej. Jeśli bowiem Gencjana przegra w ostatniej kolejce z Vegas, a Seta pokona Promil, to te ekipy zamienią się miejscami tuż przed metą! Coś co wydawało się science fiction nagle zrobiło się bardzo prawdopodobne, zwłaszcza że Fioletowi nie będą faworytem konfrontacji z Parano. Na transmisji pojawiły się nawet opinie dyskredytujące ich wysokie miejsce w tabeli. Nie ulega wątpliwości, że ten wtorkowy mecz nie wyszedł ekipie Maćka Zbyszewskiego. Łatwo tracone gole, trudności z kreowaniem gry, wzajemne pretensje. Nie wyglądali jak wicelider tabeli i drużyna, która za chwilę może być w 2.lidze. Nic więc dziwnego, że Las Vegas i KS Seta zacierają ręce. Ale na miejscu jednych i drugich wstrzymalibyśmy się z hurraoptymizmem. Gencjana to doświadczona ekipa i jesteśmy przekonani, że w ostatniej kolejce zobaczymy ją w zupełnie innej odsłonie. I wcale byśmy się nie zdziwili, gdyby na koniec to ona "śmiała się jako ostatnia".

Retransmisję wszystkich spotkań trzeciej ligi (z komentarzem) można obejrzeć poniżej. Video jest dostępne w jakości HD. Wystarczy że kołowrotkiem ustawicie opcję 1080p60 HD i będziecie mogli cieszyć wzrok najwyższej jakości obrazem. Za każdą subskrypcję czy polubienie materiału na stronie YouTube - z góry dziękujemy! Jednocześnie prosimy Was o weryfikację statystyk z Waszych meczów - jeśli znajdziecie jakiś błąd, to prosimy o jak najszybszą informację.

Komentarze użytkowników: