fot. © www.nocnaligahalowa.pl

Opis i retransmisja 1.kolejki 3.ligi!

7 grudnia 2024, 17:33  |  Kategoria: Video  |  Źródło: inf.własna  |   dodał: roberto  |  komentarze:

Rozpoczęła się polsko-ukraińska batalia o medale w 3. lidze. Na razie prowadzą nasi wschodni sąsiedzi, którzy w swoich spotkaniach poczęstowali rywali dwucyfrówką.

Od zwycięstwa nowy sezon zaczęła także drużyna, która jako ostatnia zgłosiła swój akces do rozgrywek. Ale chyba już można napisać, że okazało się to dobrą decyzją, bo Bad Boys wypunktowali na starcie Klimag. Ci drudzy przystąpili do meczu wzmocnieni Arkiem Stępniem, a biorąc pod uwagę, że drugim napastnikiem ekipy Michała Antczaka był Tomek Bicz, to zapowiadało to spore problemy dla defensywy Złych Chłopców. I owszem – ten duet stworzył sobie sporo okazji do zdobycia bramek, ale skuteczność zarówno ich, jak i pozostałych graczy pozostawiała mnóstwo do życzenia. Co innego po drugiej stronie boiska – tutaj świetnie do drużyny wkomponował się Kacper Przybyło i w 7. minucie otworzył wynik. Za chwilę, po trafieniu Huberta Padamczyka zrobiło się 2:0, co tylko potęgowało frustrację Klimagu, który dysponował chociażby sytuacją sam na sam, ale Karol Jankowski nie dawał się pokonać. Być może stwierdzenie, że jedni grali, a drudzy strzelali, nie byłoby idealne, lecz w pewnym stopniu opisuje tę potyczkę. W końcówce Bad Boys podwyższyli na 3:0 i mieli spory komfort przed drugą połową. Ta zaczęła się dobrze dla Klimagu – wreszcie przełamał się Tomek Bicz, ale co z tego, skoro szybko odpowiedział Bartek Woźniak. I tak to już wyglądało praktycznie do końca spotkania – nawet jeśli ekipie nieobecnego we wtorek Michała Antczaka udawało się zmniejszyć różnicę do dwóch trafień, to następowała szybka riposta ferajny z Ostrówka. Tym samym wygrana drugiej odsłony w stosunku 4:3 nie pomogła Klimagowi, bo w całym meczu polegli 4:6. I mogą sobie pluć w brodę, bo spokojnie mogli się pokusić o coś więcej niż honorowa porażka. Można wręcz pokusić się o stwierdzenie, że gdyby to spotkanie rozegrane zostało jeszcze raz, to wynik mógł być odwrotny, przy założeniu, że Klimag szybciej zainstalowałby sterowniki dotyczące skuteczności. Bad Boys okazali się zespołem bardziej wyrachowanym, no i nie sposób nie pochwalić ich bramkarza, bo właśnie po ilości jego skutecznych interwencji stwierdzamy, że z przekroju całej potyczki wygrała nie tyle drużyna dużo lepsza, co po prostu konkretniejsza. To jednak nie powinno mącić dobrego humoru triumfatorom, bo oni w poprzednim sezonie też miewali problemy ze zdobywaniem goli i nikt się nad nimi nie litował. Dlatego liczy się przede wszystkim zwycięstwo.

Klimag nie był we wtorek jedyną drużyną, która straciła punkty w dużej mierze na własne życzenie. Do tej grupy zapisała się również Adrenalina. Tak jak zdążyliśmy o tym już kilkukrotnie wspomnieć, Robert Świst znowu dokonał zmian w swojej ekipie i byliśmy ciekawi, jak to wszystko wyjdzie w praniu. Krzysiek Smolik, kapitan Handyman, miał w składzie tylko jednego nowego gracza, w dodatku ławka rezerwowych była dość krótka i biorąc te wszystkie czynniki pod uwagę, szala delikatnie przechylała się na stronę ekipy z Ząbek. Na boisku wyglądało to podobnie, bo bardziej podobały nam się akcje kreowane przez Adrenalinę, ale co z tego, skoro brakowało kluczowego elementu – goli. Handymani atakowali rzadziej, lecz byli zabójczo skuteczni i już po 6 minutach prowadzili 2:0. Byliśmy jednak przekonani, że przegrywający lada moment odrobią straty. To się po prostu czuło. I tak też było – najpierw gola zdobył Robert Świst, a potem piękne trafienie z rzutu wolnego na bramkę zamienił Mikołaj Świderski. Pod sam koniec pierwszej części fenomenalną okazję miał jeszcze Kacper Waniowski, a na początku drugiej połowy znowu zrobiło się gorąco w polu karnym Daniela Pszczółkowskiego. I gdybyśmy wtedy mieli wskazać, kto może zdobyć kluczowego gola na 3:2, to do Adrenaliny byłoby nam bliżej. Czas jednak upływał, wynik się nie zmieniał, a potem Handymeni zaszokowali przeciwników. W dosłownie 3 minuty zdobyli trzy gole z rzędu, a przy wszystkich palce maczał Sylwester Florowski. Dwa gole zdobył sam, przy jednym asystował i sytuacja przegrywających zrobiła się beznadziejna. Co prawda Antek Jemioł zmniejszył część strat, ale Handymeni, chociaż widać było spore zmęczenie, dobrze pilnowali własnej świątyni i nie pozwolili, by oponenci poszli za ciosem. Z kolei w 39. minucie sami zadali decydujący cios. Trafienie Artura Kielczyka skończyło tutaj jakiekolwiek dywagacje, a kolejna bramka Antka Jemioła była jedynie na pocieszenie. Prawdę mówiąc, nawet teraz nie jest łatwo ocenić jednoznacznie to spotkanie. Adrenalina miała narzędzia, żeby wygrać i według nas ta maszyna niedługo ruszy z kopyta. Nowe nabytki wyglądają obiecująco i być może potrzeba trochę czasu, by pojawił się efekt w postaci punktów. Z kolei Handymeni zagrali to, z czego są znani. Byli zdecydowani, czasami grali na granicy faulu, wykorzystywali co mieli, no i przede wszystkim dobrze czuli moment, kiedy można zadać uderzenie. I jak na fakt, że ich skład nie był optymalny, trzeba tę wygraną docenić szczególnie.

Jeśli akapit wyżej mieliśmy problem z oceną spotkania, to całkowicie brakuje nam słów, by opisać to, co zadziało się w konfrontacji FSK Kolos z MR Geodezją. Pisaliśmy, że drużyna z Ukrainy jest faworytem w tej parze, spodziewaliśmy się jej wygranej, lecz to co zobaczyliśmy, przeszło naszą wyobraźnię. Geodeci, chociaż skład na papierze wyglądał bardzo dobrze, zostali totalnie stłamszeni. Ktoś powie, że zabrakło im zęba czy determinacji, ale według nas oni naprawdę chcieli, tylko rywal po prostu nie pozwolił im na cokolwiek. I niemal jak w każdym tego typu spotkaniu, początek nie zapowiadał katastrofy, ale potem Kolos szybko ułożył sobie mecz, wyszedł na kilkubramkowe prowadzenie i grało mu się łatwiej. Geodezja w pierwszej połowie praktycznie nie opuszczała swojego pola gry, bardzo rzadko niepokoiła bramkarza przeciwników i właśnie to szokuje najbardziej. Rafał Kudrzycki, bracia Ryńscy, Tomek Freyberg – ci goście wiedzą, jak kreować i wykorzystywać okazje, ale tutaj nie byli w stanie nic zrobić. Nie jest to jednak uwaga tylko do nich, bo nikt w obozie przegranych nie zagrał choćby w okolicach swojego poziomu. Jedyny gol, jaki udało się zdobyć, to po prezencie od przeciwników, co też jest trochę symboliczne. Z kolei Kolos miał niesamowitą łatwość zdobywania przestrzeni i zbliżania się do bramki Błażeja Kaima. Gdy w 31. minucie było już 10:1, zaczęliśmy się zastanawiać, jak to się może skończyć. Ostatecznie stanęło na wyniku 16:1. Miał być hit, a wyszła jedna z najbardziej jednostronnych potyczek w Nocnej Lidze, odkąd przenieśliśmy się do Zielonki. To tylko pokazuje, jak ogromnym potencjałem dysponuje Kolos i nie zazdrościmy każdej następnej ekipie, która wpadnie pod ten walec. Natomiast Geodezja musi po prostu szybko zapomnieć o tym, co się wydarzyło. Niby to wszystko w jakiś sposób zapowiadaliśmy, ale chyba wolelibyśmy się pomylić, niż patrzeć na bezradność ekipy Marcina Rychty. Było nam jej po prostu szkoda.

O tym, że fajnie jest widzieć dwa grające zespoły, a nie jeden, przekonaliśmy się w starciu numer 4. Tutaj nie było opcji, by Gencjana zdominowała Szmulki, czy odwrotnie. Raczej zapowiadało się na równy mecz, mniej więcej taki, jaki oglądaliśmy w ich ostatniej konfrontacji przed dwoma laty, gdzie lepsze okazały się Szmulki, triumfując 3:1. Tamten sukces ekipy z Pragi był o tyle zaskakujący, że rywale mieli naprawdę bardzo mocny skład – śmiemy twierdzić, że nawet lepszy niż teraz – z kolei oni grali bez swojego lidera, Kuby Kaczmarka. Czyżby więc miało dojść do powtórki z rozrywki? Dziś już wiemy, że tak się nie stało i to Gencjana zanotowała dobre wejście w sezon. Zdecydowała o tym w głównej mierze pierwsza połowa. Szmulki potrzebowały sporo czasu, by wejść na właściwe obroty, a w dodatku popełniały proste błędy, które kosztowały ich bramki. Najpierw Evgenio Asinov zdobył gola strzałem na pustą bramkę z własnej połowy, a w 13. minucie poszła skuteczna kontra Fioletowych, którą na bramkę zamienił Marek Zbyszewski. Po tych dwóch ciosach coś się ruszyło w obozie przegrywających, lecz mimo kilku dogodnych okazji, nie udało się zmniejszyć strat. Biorąc pod uwagę, jak trudno jest strzelić bramkę Gencjanie, wydawało się, że tutaj możliwy jest już tylko jeden scenariusz. A gdy na 3:0, po pięknym, technicznym trafieniu, podwyższył Evgenio Asinov, byliśmy tego praktycznie pewni. Ale Szmulki odzyskały wigor. Dosłownie w odstępie 60 sekund udało im się zdobyć dwa szybkie gole i wciąż wszystko było jeszcze możliwe. Gracze Gencjany oddychali coraz ciężej, często byli spychani w okolice własnego pola karnego i wyglądało to tak, jakby gol na 3:3 wisiał w powietrzu. Szmulkom brakowało jednak wykończenia, a czasem po prostu cierpliwości. I to się zemściło, gdy w 39. minucie Tomek Wasak sprytnie przepuścił piłkę zagrywaną przez Pawła Jóźwika i Gencjana nie mogła już wypuścić tego spotkania z rąk. I chociaż oponenci byli w stanie dość szybko zripostować, to ostatnie słowo należało do graczy Maćka Zbyszewskiego i wynik stanął ostatecznie na 5:3. Biorąc pod uwagę całe spotkanie, zwycięstwo Gencjany było zasłużone. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że gdyby ta potyczka jeszcze trochę potrwała, to mogłaby mieć inny koniec. Triumfatorzy wyraźnie opadali z sił, a brakowało im też kogoś takiego jak Piotrek Hereśniak, czyli gościa, który w trudnych momentach pomógłby zaprowadzić porządek. Szmulki mogą mówić o niedosycie, natomiast mimo wszystko wysłały jasny sygnał pozostałym uczestnikom, że do 3. ligi nie awansowały przypadkowo. Z tym zespołem trzeba się będzie liczyć.

Po tym, jak FSK Kolos zlał MR Geodezję, byliśmy ciekawi, czy podobny los nie czeka Razem Ponad Promil. Co prawda Ternovitsia wydaje się nie mieć takiego potencjału ofensywnego, jak ich krajanie, ale i tak stawialiśmy tę ekipę w roli dość dużego faworyta. Mieliśmy jednak w pamięci, że Promil lubi mecze o wysoką stawkę, potrafi się na nie mobilizować, a do tego Łukasz Głażewski ma nosa do ciekawych zawodników, więc pewną furtkę na niespodziankę należało tutaj uchylić. Niestety – Ternovitsia okazała się drużyną zdecydowanie lepszą i już w pierwszej akcji wyszła na prowadzenie, co zwiastowało problemy w obozie Promila. Wspomnianą bramkę otwierającą wynik zdobył Volodymyr Hrydovyi i to on okazał się absolutną gwiazdą spotkania. W 7. minucie popisał się pięknym strzałem z lewej nogi w samo okienko, a lada moment dokonał podobnej sztuki, tyle że z odrobinę bliższej odległości. To ustawiło mecz. Promil robił co mógł, lecz rzadko był przy piłce, a nawet gdy miał ją przy nodze, to nie był w stanie zbyt długo jej utrzymać. Ternovitsia była bardziej konkretna i w 16. minucie podwyższyła na 4:0. Taki rezultat okazał się końcowym po 20 minutach rywalizacji i nie dawał wielkich nadziei na emocje w drugiej odsłonie. Zaczęło się jednak niespodziewanie, bo po błędzie w obronie faworytów, gola dla Promila zdobył Damian Szwarc. I fajnie się stało, bo od razu złapał piłkę, włożył pod koszulkę i było jasne, że niedługo na świecie pojawi się jego potomek, czego oczywiście zarówno strzelcowi, jak i partnerce (będącej zresztą na trybunach) serdecznie gratulujemy. To był niestety jedyny pozytywny akcent RPP w finałowej odsłonie. Ekipa z Ukrainy szybko odzyskała kontrolę nad spotkaniem i regularnie punktowała przeciwnika. Swojego rodzaju symbolem bezradności przegrywających było trafienie samobójcze Łukasza Głażewskiego, będące jednocześnie golem nr 10 dla Ternovitsii. Potem Volodymyr Hrydovyi dołożył jeszcze jedną bramkę, łącznie zebrał ich aż sześć, a końcowy wynik przybrał postać 11:1. Była to – niestety – różnica klas. Zwycięzcy pokazali, że nawet bez Ivana Pastukha czy Olega Liadrika, będą bardzo groźni. Fajnie zaprezentowali się nowi zawodnicy w ich składzie, czyli Taras Mysko i Mykhailo Froshchuk. Promil był niestety tylko tłem i prawdziwą wartość tej ekipy poznamy dopiero wtedy, gdy będzie miała przeciwnika równego sobie. Choćby takiego, jak w najbliższej kolejce.

Retransmisję wszystkich spotkań trzeciej ligi (z komentarzem) można obejrzeć poniżej. Video jest dostępne w jakości HD. Wystarczy że kołowrotkiem ustawicie opcję 1080p60 HD i będziecie mogli cieszyć wzrok najwyższej jakości obrazem. Za każdą subskrypcję czy polubienie materiału na stronie YouTube - z góry dziękujemy! Jednocześnie prosimy Was o weryfikację statystyk z Waszych meczów - jeśli znajdziecie jakiś błąd, to prosimy o jak najszybszą informację.

Komentarze użytkowników: