fot. © Google

Opis i skróty drugiej kolejki czwartej ligi!

16 grudnia 2017, 12:58  |  Kategoria: Video  |  Źródło: inf.własna  |   dodał: roberto  |  komentarze:

Zwykle jest tak, że po dwóch kolejkach zostają 2-3 drużyny z kompletem punktów. Ale wcale nie jest powiedziane, że to one rozstrzygną między sobą walkę o uzyskanie promocji.

Szansy na sześć „oczek” po dwóch seriach nie wykorzystali Bad Boys 2. A była ku temu okazja, nawet biorąc pod uwagę, że to ich rywal zdobył w poniedziałek pierwsze dwie bramki. Marcova po dwóch asystach Damiana Zajdowskiego i trafieniach Ernesta Wiśniewskiego oraz Damiana Parysa, myślała chyba że temat jest załatwiony i wystarczy ustawić się dobrze w obronie, a potem żyć z kontrataków. Ale Źli Chłopcy wcale nie załamali się kiepskim początkiem i z minuty na minutę wyglądali coraz lepiej, aż wreszcie po upływie kwadransa zdobyli trafienie kontaktowe. W drugiej odsłonie pozostało im dążyć do wyrównania i długo wydawało się, że ta misja nie skończy się powodzeniem. Mimo wielu dogodnych okazji – chociażby strzału w poprzeczkę z 30 minuty Radka Stańczaka – wynik nie zmieniał się. W końcu na pięć minut przed końcem Daniel Woźniak znajduje sposób na Czarka Świderka i mecz rozpoczyna się na nowo. Jednych i drugich remis nie satysfakcjonował, jakkolwiek był najbardziej prawdopodobny, bo zawsze lepiej mieć jeden punkt, niż nic. Niestety dla Bad Boysów na 30 sekund przed zakończeniem spotkania piłkę w środku pola traci Andrzej Sulewski, a Damian Parys minie za chwilę kolejnego obrońcę i mocnym strzałem ustali wynik na 3:2 dla Marcovy! Przegrani byli źli na siebie, bo punkt uciekł im w banalny sposób, a z przebiegu gry zasłużyli sobie, by nie opuścić zielonkowskiego parkietu z niczym. Naszym zdaniem zagrali nawet lepiej niż z Landtech, ale szczęście odwróciło się od nich w najgorszym, możliwym momencie.

A skoro o Landtech mowa, to podopieczni Michała Kucharskiego zanotowali kolejną wysoką porażkę. Na inaugurację ulegli Bad Boys 1:9, a teraz nie mieli wiele do powiedzenia z Maximusem. Chociaż początek wcale nie był taki zły. Ekipa z Piastowa grała mądrze w obronie, czasami pogroziła nawet strzałem Maćkowi Jędrzejkowi, ale zupełnie pogubiła się pod sam koniec premierowej odsłony. Dosłownie w trzy minuty straciła kilka bramek pod rząd i było jasne, że marzenia o otwarciu punktowego dorobku trzeba będzie odłożyć na kiedy indziej. Maximus wyrabiając sobie dużą przewagę zapewnił sobie komfort gry i widać było, że chce nie tylko jeszcze trochę bramek dołożyć, ale przede wszystkim żadnej nie stracić. To się ostatecznie udało, chociaż Landtech, głównie za sprawą Aleksandra Kuśmierza, kilka razy zapędził się w pole karne Maximusa i zasiał trochę strachu. W obozie triumfatorów wyróżnić należy pewnie grającego Roberta Kraskę, który dobrze trzymał defensywę ekipy w białych koszulkach i umiejętnie potrafił rozprowadzić szybki kontr-atak. Nie ma się jednak co oszukiwać – drugiego tak łatwego spotkania Maximus w tym sezonie już nie rozegra, więc nie można się tym triumfem zachłysnąć, zwłaszcza że na horyzoncie jest już FC Grochów. Landtech nie ma się z kolei co załamywać. Jest na pewno progres w porównaniu do pierwszej kolejki, widać że chłopaki rozmawiają między sobą co jest dobre a co złe i powoli starają się wcielać to w boiskowe życie. Trochę czasu minie, zanim zacznie to przynosić oczekiwane efekty, ale nie wymagajmy od zespołu, który gra ze sobą wspólnie drugi raz na hali, by w siedem dni zmienił swoje oblicze o 180 stopni.

Najciekawszym meczem drugiej kolejki był ten trzeci z kolei w poniedziałkowy wieczór. Hyundai podejmował No Name, więc spotkały się ekipy, które po inauguracji nie miały raczej na co narzekać. Spodziewaliśmy się, że ich bezpośrednia rywalizacja będzie zacięta, bo potencjał jest podobny i przebieg wydarzeń potwierdził nasze przypuszczenia. Mecz lepiej rozpoczęli gracza Michała Soi – już w 2 minucie ze świetnego podania samego kapitana skorzystał Robert Orlikowski. Ale kolejne fragmenty to dominacja Bezimiennych. Między 4 a 11 minutą No Name trafiają do siatki trzykrotnie, z czego dwa po stałych fragmentach gry i jest to na pewno koszyczek do ogródka obrońców Hyundaia, którzy powinni się tutaj zachować znacznie lepiej. Po przegrywających nie widzieliśmy jednak specjalnego zdenerwowania. Ten zespół wciąż grał swoje, jakby wierząc, iż zacznie to przynosić bramkowe efekty. I tak było – finałowe fragmenty pierwszej połowy to przewaga Hyundaia, który doprowadza do remisu, a oprócz dwóch bramek notuje jeszcze strzał w słupek i poprzeczkę. To wszystko zapowiada ogromne emocje w drugiej odsłonie a tę lepiej rozpoczynają Bezimienni. W 25 minucie piłkę do własnej bramki pakuje podczas pechowej interwencji jeden z obrońców a gdyby w 31 minucie Arek Dalecki wykorzystał sytuację sam na sam z golkiperem konkurentów, to mecz mógł się potoczyć zupełnie inaczej. A tak za chwilę Hyundai znów postarał się o remis a w 38 minucie wykorzystał grę w przewadze po żółtej kartce dla Łukasza Ślesickiego i w kluczowym dla siebie momencie miał gola przewagi. No Name rzucili wtedy wszystko na jedną kartę i mieli nawet piłkę na remis (Daniel Nowek wygrał pojedynek z Sebastianem Kapłanem). Jej niewykorzystanie zamknęło marzenia o remisie, a przegranych dobił jeszcze Piotr Malicki i Hyundai odniósł drugie kolejne zwycięstwo. Oprócz strzelca trzech bramek Roberta Orlikowskiego i dobrze grającego kapitana należy też pochwalić Filipa Gaca, który zanotował trzy asysty. Niepocieszony – czemu nie można się dziwić – był po meczu kapitan No Name Piotrek Wycech. Jego zespół ma jak na razie problem z ustabilizowaniem swojej gry i utrzymaniem odpowiedniej jakości. Co nie zmienia faktu, że i tak była tutaj szansa, by to spotkanie przechylić na swoją szalę.

Dobry mecz obejrzeliśmy też między Grochowem a Highlife. Ci drudzy powoli zaczynają nas przyzwyczajać, że turbo włączają dopiero po upływie kwadransa i tak też było tym razem. Podopieczni Maćka Kamińskiego zaczęli więc od straty gola, niewiele brakowało, by zostali też skarceni po raz drugi, ale w 16 minucie gol Adriana Mariaka pozwolił im przejąć inicjatywę. Kluczowa dla losów spotkania była sytuacja z 19 minuty, gdy czerwoną kartkę, za zagranie ręką w polu karnym otrzymał Dominik Godlewski. Kara dla Grochowa była niemal potrójna – strata zawodnika, gra w osłabieniu przez pięć minut i na dodatek stracony gol z rzutu karnego. Ale przegrywający nie załamali się. Mimo trudnych chwil potrafili nie stracić więcej goli grając o jednego zawodnika mniej, a wynik 1:2 nie zamknął im drogi nawet do wygrania tego spotkania. Wszystko runęło jak domek z kart po kolejnym indywidualnym błędzie – Patryk Pięcek sfaulował w polu karnym Sebastiana Radzkiego, a ten nie miał kłopotów z pokonaniem z rzutu karnego Daniela Polaka i nadzieja w drużynie Karola Gwardy zaczęła powoli umierać. W końcówce, gdy nie było już czego bronić, Highlife regularnie dochodził do dobrej sytuacji i wykorzystując jeszcze dwie z nich, przypieczętował swój triumf w stosunku 5:1. Potwierdził tym samym, że w tej edycji interesuje go wyłącznie awans, ale nie bylibyśmy zdziwieni, gdyby w końcówce sezonu musiał o niego walczyć właśnie z Grochowem. Przegrani, mimo tylko jednego punktu na sześć możliwych, znów pokazali się z niezłej strony i gdy wreszcie odniosą pierwsze zwycięstwo w sezonie, ciężko będzie ich komukolwiek powstrzymać.

A jak burza idzie na razie Ekipa Organizatora. Tym razem podopieczni Roberta Biskupskiego oszczędzili sobie nerwowej końcówki jak przed tygodniem i dość pewnie wypunktowali Na Fantazji. Oczywiście – nie obyło się bez wielu zmarnowanych sytuacji, ale było ich na pewno zdecydowanie mniej niż tydzień wcześniej. Gracze Na Fantazji mieli tutaj pomysł, by szybko doskoczyć do swojego rywala i już na jego połowie odbierać piłkę. Od pomysłu do realizacji w tym przypadku droga okazała się zbyt daleka i chociaż chęci nie można było chłopakom odmówić, to nie był to dobry występ drużyny Kacpra Jąkały. Ich akcje były zbyt statyczne, brakowało elementu zaskoczenia, natomiast w obronie często dochodziło do nieporozumień, z których skrzętnie korzystali napastnicy rywala. Ekipa Organizatora starała się grać kombinacyjnie, szybko i trzeba przyznać, że jak na drugi wspólny mecz, wyglądało to obiecująco. Warto dodać, że siłę ognia tej drużyny wzmocnili Adam Kubicki (autor najładniejszego gola poprzedniego sezonu) oraz Kuba Bloch i każdy z nich zaliczył po trafieniu. Czyżby Organizatorzy mieli być kandydatami do awansu? Wiele w tej kwestii podpowie najbliższy mecz z Hyundaiem. Natomiast Na Fantazji muszą wrócić do tego, co prezentowali w pierwszym spotkaniu. Tutaj już po kilku minutach należało się zreflektować i nie szukać pressingu, bo rywal dość gładko z niego wychodził, a dzięki temu miał ułatwioną sprawę w kontekście stwarzania sobie podbramkowych okazji. Cóż – młodość ma swoje prawa, ale liczymy, że te „młode wilki” wyciągną odpowiednie wnioski i kwestią czasu będzie, gdy w końcu otworzą worek z punktami.

Video z poniedziałkowych zmagań znajdziecie poniżej. Na jego podstawie uzupełniliśmy asysty w protokołach meczowych. Jeśli widzicie jednak jakikolwiek błąd – dajcie znać. Wywiady przeprowadziliśmy po czwartym spotkaniu, a przepytywani byli Kamil Kamiński (Highlife) oraz Patryk Pięcek (FC Grochów). Tym razem materiał (zgodnie z obietnicą) jest zdecydowanie dłuższy niż ostatnio i widzimy, że cieszy się dużym zainteresowaniem - na YT figuruje on bowiem już od czwartku i każdy kto ma nasz kanał zasubskrybowany, już dawno mógł go obejrzeć.

Jak zwykle video jest dostępne w jakości HD. Wystarczy że kołowrotkiem ustawicie opcję 720p HD i będziecie mogli cieszyć wzrok najwyższej jakości obrazem. Tuż obok jest również opcja "obejrzyj w witrynie youtube.com" - uruchomcie ją, jeśli podczas oglądania na stronie przycina Wam się obraz. Za każdą subskrypcję czy polubienie materiału na stronie YT - z góry dziękujemy!

Komentarze użytkowników: