fot. © www.planarstudio.pl

Poznajmy się bliżej - MATEUSZ ŁYSIK

5 stycznia 2019, 16:25  |  Kategoria: Ogólna  |  Źródło: inf.własna  |   dodał: roberto  |  komentarze:

Tydzień wcześniej opisywaliśmy historię uczestnika Mistrzostw Świata. Teraz przedstawiamy Wam kolejnego, z tym że on z Mundialu zdołał wrócić z medalem!

Mateusza Łysika kojarzy chyba każdy uczestnik Nocnej Ligi. Można o nim napisać, że to najlepszy bramkarz wśród zawodników z pola i najlepszy zawodnik z pola wśród bramkarzy. Niesamowite uderzenie z lewej nogi, świetna kontrola nad piłką, dobra technika – to tylko część argumentów „Łysego”, który w czwartej edycji naszego corocznego NLH CUP został nawet wybrany MVP całych zawodów! Być może na tamten moment było to najbardziej zaskakujące wyróżnienie w jego przygodzie z piłką. Ale tego, czego dokonał w 2018 roku, chyba nic już nie przebije.

Pewnie większość z Was słyszała o rozgrywkach PlayAreny. Tutaj samemu umawia się na mecze, które odbywają się bez sędziego a gra się w systemie 5 + bramkarz. PlayArena funkcjonuje w wielu polskich miastach, a jej zwycięzcy spotykają się na Mistrzostwach Polski, gdzie można uzyskać przepustkę do Ligi Mistrzów. To tak w dużym skrócie. Jednym z byłych mistrzów Polski jest zespół Tiki Taka, który swojego czasu reprezentował nasz kraj w rozgrywkach Champions League. I to właśnie Tiki Takerzy przed tym sezonem namówili do gry Mateusza Łysika. Co prawda nawet z nim w składzie nie udało się powtórzyć sukcesu, jakim był wyjazd do Słowenii, ale dobra gra "Łysego" zaowocowała powołaniem do drużyny narodowej! Jej trenerem jest Klaudiusz Hirsch, swojego czasu bardziej kojarzony z futsalem i to właśnie on miał poprowadzić reprezentację Polski na historycznym dla nas Mundialu w Portugalii. Wtedy nikt jeszcze nie przypuszczał, że "biało-czerwoni" wrócą z niego z tak olbrzymim sukcesem.

Mateusz Łysik o swoje miejsce w bramce musiał powalczyć z Norbertem Jendruczkiem. Zawodnik z Białegostoku przez wiele lat nie miał chyba konkurencji między słupkami drużyny narodowej i pewnie wiele osób myślało, że w tej hierarchii długo nic się nie zmieni. Ale ogromny atut Mateusza w postaci rozgrywania piłki spowodował, że to on stał się pierwszym wyborem trenera na turniej w Lizbonie.

Polacy trafili do grupy H, razem ze Słowenią, Omanem i Tunezją. Wydawało się, że grupa jest dość łatwa i sądząc po wynikach, gdzie nasi strzelali wszystkim po cztery gole tracąc maksymalnie jednego pokazał, iż jesteśmy w dobrej formie i możemy z optymizmem patrzeć w przyszłość.

W 1/8 finału Polacy zmierzyli się z Chorwatami. To był dramatyczny mecz, bo biało-czerwoni przegrywali w nim dwukrotnie, a mimo to za każdym razem udało się odrobić straty, następnie doprowadzić do karnych i wygrać! Jeszcze tego samego dnia odbyła się 1/4 finału i mecz z Anglią. Zawodnicy z Wysp przez wiele lat byli zmorą polskiej kadry, ale tym razem to oni schodzili z boiska pokonani. Mateusz Gliński i spółka wygrali bardzo pewnie w stosunku 3:0 i mogli skupić się na dwóch kolejnych spotkaniach.

Dotarcie do tego momentu turnieju już było sporym sukcesem. W półfinale na Polaków czekał zespół gospodarzy, który tak jak nasz w gronie czterech najlepszych ekip znalazł się trochę niespodziewanie. I tym razem lepsi okazali się nasi zawodnicy, którzy pokonali rywala 2:1, zdobywając gola na wagę awansu w ostatnich sekundach spotkania (można to zobaczyć TUTAJ). Nastąpiła fantastyczna radość, którą przeżywali nie tylko sami zawodnicy, ale wszyscy, którym przyszło zobaczyć ten decydujący moment. Ale powoli trzeba było tonować nastroje, bo przed naszymi zawodnikami było jeszcze jedno wielkie wyzwanie - NIEMCY!

Finał przyniósł niesamowite emocje. Polacy grali na świetnym poziomie a nasi sąsiedzi zza zachodniej granicy wiele razy bronili się w niemal beznadziejnych sytuacjach. Niestety - indywidualna akcja jednego z nich na kilka minut przed końcem okazała się kluczowa i to oni sięgnęli po tytuł mistrzów świata. Gorycz porażki mieszała się więc z radością z globalnego wyniku, bo gdyby ktoś "biało-czerwonym" proponował srebro przed turniejem, nasi pewnie wzięliby je w ciemno. Ale takie wywalczone na boisku na pewno smakuje lepiej ;)

Poniżej znajdziecie wypowiedź Mateusza Łysika bezpośrednio po finałowym spotkaniu. Warto dodać, że wszystkie spotkania Polaków można było oglądać na TVP Sport - potyczki z udziałem narodowej reporezentacji cieszyły się dużym powodzeniem, co tylko pokazuje jak duża przyszłość ma ta odmiana piłki nożnej.

"Łysemu" oczywiście gratulujemy. Na pewno przeżył fantastyczną przygodę, a wspomnień z Lizbony nikt mu już nie odbierze. Ale nie chcemy pisać, iż była to "przygoda życia". Wierzymy że ta dopiero przed nim!

PS: jeśli wśród czytających te słowa są kolejne osoby, które mają się czym pochwalić i jakiś fragment z ich życia mógłby stanowić kanwę kolejnego odcinka "Poznajmy się bliżej", to zapraszamy do kontaktu.

ZOBACZCIE POZOSTAŁE ODCINKI "POZNAJMY SIĘ BLIŻEJ"

» odc.1 - Krzysiek Włodyga
» odc.2 - Robert i Piotrek Biskupscy
» odc.3 - Bartek Świniarski
» odc.4 - Mariusz Ochociński
» odc.5 - Damian Tucin, Piotr Radomski, Kuba Karaszewski
» odc.6 - Tomek Buczek cz.1
» odc.7 - Tomek Buczek cz.2
» odc.8 - Filip Gac

Komentarze użytkowników: